Było nas na tyle dużo, że trzeba było wziąć dwa samochody-
jeden prowadził Louis, a drugi Harry. Po drodze dwa razy się zgubiliśmy, ale na
szczęście udało nam się dotrzeć bez większych szkód. Lodowisko było małe,
wypożyczalnia wyglądała na zamkniętą, paliła się jedna lampa. Na samym lodzie
była trójka dziewczyn. Spytane czy czynne, odpowiedziały twierdząco i odjechały
na drugi koniec. Chyba się trochę wystraszyły…. Wypożyczyliśmy dziewięć par
łyżew i zapłaciliśmy. Właścicielem okazał się bardzo miły i pomocny starszy pan, który bardzo się
ucieszył na nasz widok.
-Ja już nie pamiętam jak się jeździ!-żaliła się Kate.
-Nie ty jedna- mruknęłam. Cały czas byłam zła. Nawet jeszcze
nie weszłam na lód, a już jestem cała przemarznięta. Cały czas uważam, że to bezsensowny, kolejny
kaprys Loczka, który zawsze musi dostać to czego chce!
-Już się tak nie bulwersuj!- ktoś mnie podtrzymał, kiedy
nieudolnie maszerowałam w stronę lodu, był to mój Brutus.- Na lodowisku zawsze jest fajnie, a zwłaszcza ze mną.
-Kiedy ja nie pamiętam jak się jeździ!
-Takich rzeczy się nie zapomina- tłumaczył, śmiejąc się ze
mnie.
-Ty już nie bądź taki mądry!- cały czas udawałam obrażoną na
niego , mimo że już dawno przestałam. Trzeba stwarzać pozory…- Cały czas masz
być przy mnie, dopiero kiedy ci powiem będziesz mógł się oddalić.
-Och, czy to nie za dużo przestrzeni?
-Spadaj- znienacka przysunął się i szybko pocałował, na
chwile zatraciłam się, ale zaraz potem ocknęłam- pamiętaj, wciąż jestem na
ciebie obrażona!
Z początku szło mi fatalnie, cały czas musiałam się czegoś
trzymać albo ściany albo Nialla. On tracił cierpliwość i odjeżdżał, a ja
zostawałam sama nie wiedząc co zrobić. Nikt nie miał takich problemów, tylko
ja. W końcu Niall się wkurzył i powiedział, że do niczego się nie nadaje i on
mi nie umie pomóc. Naukę przejął Zayn. Z nim szło mi o niebo lepiej. Już po
kilku minutach wszystko mi się
przypomniało i jeździłam z resztą. Dogoniłam nawet Niall i pięknie mu
podziękowałam za pomoc. Dumna sama sobie jeździłam, robiłam już naste kółko bez
przerwy i bez wywrotki kiedy poczułam, że coś z wielką siłą na mnie wjeżdża, a
zaraz potem lód pod policzkiem. Ani się obejrzałam, a ktoś przygwoździł mnie
jeszcze mocniej, przewalając się prosto na mnie. I tak co raz więcej i więcej,
aż chyba każdy znalazł się w tej piramidzie. A nie słychać nic innego jak
śmiech Loczka, a później dołączane głosy innych. Chyba tylko mi nie było do
śmiechu. Tak strasznie bolał mnie policzek, a do tego coś wrzynało mi się w
brzuch.
-W porządku?- zapytał ze śmiechem Lou, kiedy już pomogł mi
wstać.
Już chciałam im wykrzyczeć, że nic nie jest w porządku, że
cała głowa mi wibruje, że na poliku będę miała wielkiego siniaka, że brzuch
mnie cholernie boli i na dodatek nie czuje palców u nóg. Już nawet usta
otworzyłam, ale w tej samej chwili zdałam sobie sprawę, że wyjdę na wielkiego
snoba, który nie potrafi nawet na lodowisko „wyjść”. I, że tak naprawdę wcale
tak nie czuję, że nawet było zabawnie. Zamiast tego rzuciłam się na Lou, który
był najbliżej mnie i położyłam go na lodzie.
-A co to niby miało znaczyć?!- zapytał oburzony.
-To miało znaczyć… ZEMSTĘ!
Od tamtego czasu zaczęło się prawdziwe szaleństwo. Każdy na
każdego wpadał, przy okazji ciągnąc go ze sobą na dół. Gdy jedna miła, uczynna
osoba chciała pomóc drugiej ,ta zamiast być wdzięczna i skorzystać to łapiąc ją
za rękę ciągnęła, by i ta leżała na lodzie. Trzy dziewczynki widząc to czym
prędzej wybiegły, zostawiając nam całe lodowisko dla nas. To był jeden z
najlepszych wieczorów. Zaczęliśmy się zbierać dopiero koło drugiej w nocy.
Zanim wszystko ogarnęliśmy zrobiło się porządnie późno. Znowu podzieliliśmy się
na dwa samochody. Harry zaoferował się odwieźć Danielle, Kate i mnie do naszych
domów, a Lou zajmie się resztą. Szybko pożegnałam się z każdym, oczywiście
zapominając, że miałam być zła na Nialla. Podeszłam do niego, mocno przytuliłam
i pocałowałam. On patrzył na mnie w wysoko podniesionymi brwiami.
-No co?
-Nic, nic- odparł ze śmiechem całując mnie
ponownie.-dobranoc.
Dopiero wsiadając do samochodu uświadomiłam sobie mój błąd. Debilka-pomyślałam. Pierwszą odwieźliśmy
Danielle, następnie Kate, jadąc do mojego domu zaczęło migotać światełko
oznaczające, że benzyna się kończy.
-Harry? Yyy.. nie powinniśmy zatankować?
-Nie, co ty! Dojedzie.
-Jesteś pewny?
-Jak niczego innego. A co ty jesteś taka markotna, he?
-Ja markotna? Gdzie?
-Wszędzie! Nawet nie udawaj, przecież i tak wiedzę, że nie
masz siły.
-Oj! Trochę mnie głowa zaczyna bolec.
-Przez upadek?
-Nie wiem.
Po drodze zaczęło mocno padać, coraz mniej było widać co się
dzieje na drodze. Po długich minutach wreszcie zatrzymaliśmy się na ulicy
mojego domu.
-Dziękuję ci bardzo za podwózkę, na razie.
-Jakbyś się źle czuła to wiesz… dzwoń.
-Dzięki.
Ledwo weszłam do domu i się rozebrałam usłyszałam dzwonek do
drzwi. A w nich stał nie kto inny jak Loczek.
-A nie mówiłam? Właź!
-Ale to nie tylko benzyna! Tak pada, że nie widać już
nic!-zaczął wyjaśniać.
-Dobra skończ już, nie mam siły. Pokój Majki jest wolny,
czuj się jak u siebie.
Przez pond pół godziny stałam pod natryskiem gorącej wody.
Było mi tak przyjemnie. Wychodząc zboczyłam, że całe ciało jest czerwone, no
tak są i minusy nadmiernie gorącej wody.
Ubrałam się w ciepłą piżamę i z kocem na plecach poszłam zaparzyć
herbatę.
-Mogę pod prysznic?
-Mhmm- odparłam.
Po nieznośnie dłużącym się czekaniu aż woda się zagotuje w
końcu siedziałam sobie wygodnie na kanapie popijając gorący napój. Zaraz potem
zjawił się Harry, również zrobił sobie herbatę.
-Tak właśnie to gdzie jest Majka? U Mata?
-Tak.
-Uuu coś widzę, ze niezbyt rozmowna jesteś.
-Po prostu jestem zmęczona i właściwie to jedyne o czym
marzę to pójść spać.
-To czemu nie idziesz?
-Właśnie się zastanawiam.
To mówiąc wstałam i udałam się do pokoju. Zrzuciłam narzutę
na ziemię i włożyłam się do łóżka. Słyszałam każdy ruch Harry’ego. Słyszałam
jak wstawał, mył kubki, gasił światła i szedł do pokoju. Leżałam i przewracałam
się z boku na bok. W ogóle nie chciało mi się spać, mimo że byłam wykończona.
Słyszałam również, jak skrzypi łóżko pod ciężarem Loczka. Chyba on też nie mógł zasnąć. Na dodatek było
mi koszmarnie zimno, już przykryłam się dodatkowym kocem- nic nie pomogło,
jakby wyłączyli ogrzewanie. Wstałam i
podeszłam sprawdzić grzejnik. No tak, jasne, nie działa. Głośno westchnęłam i
wróciłam do łóżka. Po kilku minutach dało się słyszeć kroki Hazzy. Cicho
otworzył drzwi mojego pokoju i wsadził przez nie głowę. Wszedł cały, a po
chwili poczułam, że ładuje mi się do łóżka.
-Nie za dobrze ci?
-Właściwie to nie, jest mi przeraźliwie zimno!- no tak był w
samych bokserkach i koszulce.- A że słyszałem, że i ty nie spisz to pomyślałem,
że to idealna okazja.
-Do czego?
-Do zagrzanie się!
-Nawet nie myśl, że tu zostaniesz-powiedziałam znudzonym
głosem.
-Nienawidzę jak mówisz takim tonem.
-Jakim?
-Takim.
-Dobrze wiedzieć, nie zmieniaj tematu nie zostajesz tu,
wracasz do siebie.
-Czemu?
-Jak to niby będzie wyglądać?
-Co jak?
-Naprawdę jesteś taki głupi czy udajesz?
-Teraz jesteś niemiła.
-Wiem! Przepraszam-dodałam.
-To jak mogę?-popatrzyłam na niego spode łba, zauważył, mimo
że było ciemno, albo po prostu wyczuł, że tak zrobię -No co! Nigdy nie
widziałaś dwóch osób w jednym łóżkiem, chyba mi nie powiesz, ze nigdy nie spałaś
z Niall’em?
-To chyba nie do końca twoja sprawa- zauważyłam.
-No ale mam rację?- drążył.
-Może i tak, ale my jesteśmy razem!
-My też!
-Aaaa! W związku jesteśmy razem?
-No to mówię, my tez jesteśmy w związku… braterskim!
-Ależ ty głupi jesteś!- parsknęłam, ale przyznałam mu
rację.- Co nie zmienia faktu, że jak masz tu na chwilę zostać to przesuwasz się
na sam skrawek łóżka.
-Ale!
-Co ty się tak uparłeś?! Jak nie pasuje to se idź!-
zrezygnowany odsunął się na drugi koniec łóżka tak, że między nami było sporo
wolnej przestrzeni. Leżeliśmy przez jakiś czas w ciszy, ale nie potrwało to
długo. Mogłam się domyślić po co tu tak naprawdę przyszedł.
-To powiesz mi w końcu co się stało? Czemu od dawna nie
widziałem tu Majki?- zaczął bardzo poważnie, wiedziałam, że nie ma odwrotu. Westchnęłam- Kiedyś
będziesz musiała, a teraz jest najlepszy moment. Nic, ani nikt nam nie
przechodzi.
Odwróciłam się tak, że leżeliśmy teraz zwróceni do siebie
twarzami. Mogłam mu patrzeć prosto w oczy.
-Jeszcze nikomu tego nie mówiłam.
-Kiedyś trzeba zacząć.
Głośno westchnęłam i zaczęłam swój monolog.
-W Polsce jak byłyśmy to dowiedziałam się kilku znaczących
informacji. A mianowicie po pierwsze, najważniejsze moi rodzice się rozwiedli.-
źrenice Harry’ego znacząco się powiększyły, ale nie przerwał mi-to znaczy, jak
tam byłyśmy to jeszcze „byli razem” ale zaraz po świętach był wyznaczony termin
w sądzie. To się stało tak szybko- pomyślałam po krótkiej przerwie- wiesz,
wyjeżdżałam i wszystko było w jak najlepszym porządku, typowa polska rodzina. A
tu w dzień po wigilii przypadkowo słyszę rozmowę mamy przez telefon.
-Tylko mam wrażenie, że to nie wszystko. Poza tym to nie
tłumaczy zniknięcia Majki.
-No tak, bo to nie wszystko.
-Moja babcia, ona… ona jest chora, ma nowotwór nerki.-
zauważyłam, że lekko przysunął się w moją stronę, ale nic na to nie
powiedziałam-Nie znam żadnych szczegółów, nikt mi nie chciał powiedzieć, ale
najgorsze jest to, że ona w ogóle na siebie nie uważa! Nic sobie z tego nie
robi! Przygotowała całą wigilię, tak jak za każdym razem. Też nikt mi nic nie
powiedział. Dowiedziałam się… nieważne jak się dowiedziałam! Musi mieć
operację, wycięcie tej nerki. Kompletnie się nie znam na tym, więc nie wiem jak
duże jest zagrożenie, ale to zawsze rak i operacja. Wszystko może pójść nie
tak- czułam jak duża gula mi się w gardle tworzy.- Również podczas wigilii
dowiedziałam się, że Majka postanowiła zamieszkać z Matem, u niego w
mieszkaniu.
-Co?
-To co słyszysz.
-Nie o to chodzi. To jest powód dla którego nie rozmawiacie?
-No tak…
-To jest powód dla którego jesteś obrażona na nią na cały
świat?!
-A ty przepraszam jak byś się czuł, gdyby po pół roku
mieszkania w nowym miejscu twoja siostra zostawiła cię samego?
-Na pewno było by mi na początku ciężko, ale potem
wspierałbym ją w każdym kroku, a co
jeśli Mat jest tym jedynym? To chyba oczywiste, że chcą spędzać ze sobą jak
najwięcej czasu. W tym przypadku akurat jesteś egoistką.
-Egoistką?!- nie dowierzałam- Zostawiła mnie samą, sama mam
się zając całym domem w wieku 17 lat!
-Zawsze możesz zamieszkać u nas. Poza tym jeśli tak bardzo
nie chcesz mieszkać sama to zaproponuj wspólne mieszkanie Kate, myślę, że z
miłą chęcią przyjemnie zaproszenie.
-No tak… o tym nie pomyślałam.
-A właśnie! I jeszcze jedno, większość nastolatek dałoby się
zabić za szanse mieszkania samemu, w Londynie, przecież masz nieograniczone
możliwości! Weź ty się zastanów zanim zaczniesz narzekać.-powiedział z pogardą.
Nastała cisza, w której rozmyślałam nad wszystkim co
powiedział, miało to dużo sensu. Jak tak rozmyślałam to WSZYSTKO co powiedział
miało sens, a ja byłam egoistką. Co ja sobie myślałam? Co ja sobie wyobrażałam?
-Bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców i babci,
naprawdę. Właściwie to tylko tyle mogę powiedzieć. Nie martw się, skoro babcia
tak długo dobrze się trzyma to i z operacją będzie wszystko w porządku, a
rodzice..? to rodzice, ich sprawa. Nie rozumiem tylko czemu nic nie mówiłaś.
Długo to w sobie trzymałaś.
-Nie wiem, nie lubię opowiadać o swoich problemach, a tak
naprawdę to nigdy jakiś poważnych nie miałam. A teraz jakoś tak wyszło. Teraz
nad tym myśląc, wydaje mi się, że byłam też zbyt dumna, o ile można to tak
nazwać. Grałam wielką poszkodowaną, której życie wywróciło się do góry nogami,
co jest bzdurą. Codziennie zdarzają się o wiele gorsze rzeczy, a ja
zachowywałam się jak jakieś rozpieszczone dziecko.- przyznałam z goryczą- Czemu
dopiero teraz to sobie uświadomiłam?
-No bez przesady aż tak źle nie było- wyszczerzył się,
spojrzałam na niego z powątpiewaniem- no dobra, może troszkę.
-Dziękuję ci, bez ciebie zajęło mi to o wiele więcej czasu.
Ponownie ukazał rząd idealnych ząbków, przysunął się tak, że
nie było już między nami wolnej przestrzeni i zamknął w swoich ramionach. Nie
protestowałam, odwzajemniłam uścisk. Chwilę tak poleżeliśmy, bym potem
wyspowodziła się i zepchnęła
zdezorientowanego Loczka z łóżka.
-A teraz wracaj skąd przyszedłeś!
-No ale!
-Już nic nie mów tylko sobie idź! Nie żartuję!
Wstał z podłogi, popatrzył na mnie obrażony i powolnym
krokiem zmierzał do drzwi, gdy już przekroczył próg odwrócił się i wsadził
głowę z powrotem przez szparę drzwi, błysnął zielonymi tęczówkami i perfidnie
się uśmiechnął.
-Widzę, że główka już cię nie boli, sis.
~~~~
Teraz jak wstawiam ten rozdział to zdaję sobie sprawę, że to już czterdziestka! Strasznie szybko! Nawet czytałam kilka pierwszych rozdziałów.... no cóż brakuje im baaardzo dużo. Jest tam tyle błędów zarówno ortograficznych, jak i językowych, ale no trudno. Niech już tak zostanie... choć ubolewam nad moją głupotą i brakiem myślenia.
Dziś jak obiecałam trochę dłuższy, przynajmniej mam nadzieję, że jest dłuższy ;D Chyba już wyszłam na prostą. Wiem, że wyszło... tak jak wyszło, ale już kompletnie nie miałam pomysłu jak wybrnąć z tego co wcześniej powypisywałam. Mam nadzieję, że... a z resztą! Jak jest tak jest xD. Nie uda mi się tego lepiej poprawic. ;(
W związku z nadchodzącym Nowym Rokiem chciałam Wam życzyć, żebyście dążyły do swoich marzeń żebyście nie traciły wiary we wszystko co robicie, żebyście były niezależne i żebyście się nie zniechęcały gdy ktoś was krytykuje. Ale również życzę Wam żebyście żyły życiem, nie martwiły się co będzie jutro i po prostu cieszyły się tym co jest w tej chwili. Szczęścia! Bo to jest chyba najważniejsze ;*
Z życzeniami
Han*