poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 40


Było nas na tyle dużo, że trzeba było wziąć dwa samochody- jeden prowadził Louis, a drugi Harry. Po drodze dwa razy się zgubiliśmy, ale na szczęście udało nam się dotrzeć bez większych szkód. Lodowisko było małe, wypożyczalnia wyglądała na zamkniętą, paliła się jedna lampa. Na samym lodzie była trójka dziewczyn. Spytane czy czynne, odpowiedziały twierdząco i odjechały na drugi koniec. Chyba się trochę wystraszyły…. Wypożyczyliśmy dziewięć par łyżew i zapłaciliśmy. Właścicielem okazał się bardzo miły  i pomocny starszy pan, który bardzo się ucieszył na nasz widok.
-Ja już nie pamiętam jak się jeździ!-żaliła się Kate.
-Nie ty jedna- mruknęłam. Cały czas byłam zła. Nawet jeszcze nie weszłam na lód, a już jestem cała przemarznięta.  Cały czas uważam, że to bezsensowny, kolejny kaprys Loczka, który zawsze musi dostać to czego chce!
-Już się tak nie bulwersuj!- ktoś mnie podtrzymał, kiedy nieudolnie maszerowałam w stronę lodu, był to mój Brutus.- Na lodowisku zawsze jest fajnie,  a zwłaszcza ze mną.
-Kiedy ja nie pamiętam jak się jeździ!
-Takich rzeczy się nie zapomina- tłumaczył, śmiejąc się ze mnie.
-Ty już nie bądź taki mądry!- cały czas udawałam obrażoną na niego , mimo że już dawno przestałam. Trzeba stwarzać pozory…- Cały czas masz być przy mnie, dopiero kiedy ci powiem będziesz mógł się oddalić.
-Och, czy to nie za dużo przestrzeni?
-Spadaj- znienacka przysunął się i szybko pocałował, na chwile zatraciłam się, ale zaraz potem ocknęłam- pamiętaj, wciąż jestem na ciebie obrażona!
Z początku szło mi fatalnie, cały czas musiałam się czegoś trzymać albo ściany albo Nialla. On tracił cierpliwość i odjeżdżał, a ja zostawałam sama nie wiedząc co zrobić. Nikt nie miał takich problemów, tylko ja. W końcu Niall się wkurzył i powiedział, że do niczego się nie nadaje i on mi nie umie pomóc. Naukę przejął Zayn. Z nim szło mi o niebo lepiej. Już po kilku minutach wszystko  mi się przypomniało i jeździłam z resztą. Dogoniłam nawet Niall i pięknie mu podziękowałam za pomoc. Dumna sama sobie jeździłam, robiłam już naste kółko bez przerwy i bez wywrotki kiedy poczułam, że coś z wielką siłą na mnie wjeżdża, a zaraz potem lód pod policzkiem. Ani się obejrzałam, a ktoś przygwoździł mnie jeszcze mocniej, przewalając się prosto na mnie. I tak co raz więcej i więcej, aż chyba każdy znalazł się w tej piramidzie. A nie słychać nic innego jak śmiech Loczka, a później dołączane głosy innych. Chyba tylko mi nie było do śmiechu. Tak strasznie bolał mnie policzek, a do tego coś wrzynało mi się w brzuch.
-W porządku?- zapytał ze śmiechem Lou, kiedy już pomogł mi wstać.
Już chciałam im wykrzyczeć, że nic nie jest w porządku, że cała głowa mi wibruje, że na poliku będę miała wielkiego siniaka, że brzuch mnie cholernie boli i na dodatek nie czuje palców u nóg. Już nawet usta otworzyłam, ale w tej samej chwili zdałam sobie sprawę, że wyjdę na wielkiego snoba, który nie potrafi nawet na lodowisko „wyjść”. I, że tak naprawdę wcale tak nie czuję, że nawet było zabawnie. Zamiast tego rzuciłam się na Lou, który był najbliżej mnie i położyłam go na lodzie.
-A co to niby miało znaczyć?!- zapytał oburzony.
-To miało znaczyć… ZEMSTĘ!
Od tamtego czasu zaczęło się prawdziwe szaleństwo. Każdy na każdego wpadał, przy okazji ciągnąc go ze sobą na dół. Gdy jedna miła, uczynna osoba chciała pomóc drugiej ,ta zamiast być wdzięczna i skorzystać to łapiąc ją za rękę ciągnęła, by i ta leżała na lodzie. Trzy dziewczynki widząc to czym prędzej wybiegły, zostawiając nam całe lodowisko dla nas. To był jeden z najlepszych wieczorów. Zaczęliśmy się zbierać dopiero koło drugiej w nocy. Zanim wszystko ogarnęliśmy zrobiło się porządnie późno. Znowu podzieliliśmy się na dwa samochody. Harry zaoferował się odwieźć Danielle, Kate i mnie do naszych domów, a Lou zajmie się resztą. Szybko pożegnałam się z każdym, oczywiście zapominając, że miałam być zła na Nialla. Podeszłam do niego, mocno przytuliłam i pocałowałam. On patrzył na mnie w wysoko podniesionymi brwiami.
-No co?
-Nic, nic- odparł ze śmiechem całując mnie ponownie.-dobranoc.
Dopiero wsiadając do samochodu uświadomiłam sobie mój błąd. Debilka-pomyślałam. Pierwszą odwieźliśmy Danielle, następnie Kate, jadąc do mojego domu zaczęło migotać światełko oznaczające, że benzyna się kończy.
-Harry? Yyy.. nie powinniśmy zatankować?
-Nie, co ty! Dojedzie.
-Jesteś pewny?
-Jak niczego innego. A co ty jesteś taka markotna, he?
-Ja markotna? Gdzie?
-Wszędzie! Nawet nie udawaj, przecież i tak wiedzę, że nie masz siły.
-Oj! Trochę mnie głowa zaczyna bolec.
-Przez upadek?
-Nie wiem.
Po drodze zaczęło mocno padać, coraz mniej było widać co się dzieje na drodze. Po długich minutach wreszcie zatrzymaliśmy się na ulicy mojego domu.
-Dziękuję ci bardzo za podwózkę, na razie.
-Jakbyś się źle czuła to wiesz… dzwoń.
-Dzięki.
Ledwo weszłam do domu i się rozebrałam usłyszałam dzwonek do drzwi. A w nich stał nie kto inny jak Loczek.
-A nie mówiłam? Właź!
-Ale to nie tylko benzyna! Tak pada, że nie widać już nic!-zaczął wyjaśniać.
-Dobra skończ już, nie mam siły. Pokój Majki jest wolny, czuj się jak u siebie.
Przez pond pół godziny stałam pod natryskiem gorącej wody. Było mi tak przyjemnie. Wychodząc zboczyłam, że całe ciało jest czerwone, no tak są i minusy nadmiernie gorącej wody.  Ubrałam się w ciepłą piżamę i z kocem na plecach poszłam zaparzyć herbatę.
-Mogę pod prysznic?
-Mhmm- odparłam.
Po nieznośnie dłużącym się czekaniu aż woda się zagotuje w końcu siedziałam sobie wygodnie na kanapie popijając gorący napój. Zaraz potem zjawił się Harry, również zrobił sobie herbatę.
-Tak właśnie to gdzie jest Majka? U Mata?
-Tak.
-Uuu coś widzę, ze niezbyt rozmowna jesteś.
-Po prostu jestem zmęczona i właściwie to jedyne o czym marzę to pójść spać.
-To czemu nie idziesz?
-Właśnie się zastanawiam.
To mówiąc wstałam i udałam się do pokoju. Zrzuciłam narzutę na ziemię i włożyłam się do łóżka. Słyszałam każdy ruch Harry’ego. Słyszałam jak wstawał, mył kubki, gasił światła i szedł do pokoju. Leżałam i przewracałam się z boku na bok. W ogóle nie chciało mi się spać, mimo że byłam wykończona. Słyszałam również, jak skrzypi łóżko pod ciężarem Loczka.  Chyba on też nie mógł zasnąć. Na dodatek było mi koszmarnie zimno, już przykryłam się dodatkowym kocem- nic nie pomogło, jakby wyłączyli ogrzewanie.  Wstałam i podeszłam sprawdzić grzejnik. No tak, jasne, nie działa. Głośno westchnęłam i wróciłam do łóżka. Po kilku minutach dało się słyszeć kroki Hazzy. Cicho otworzył drzwi mojego pokoju i wsadził przez nie głowę. Wszedł cały, a po chwili poczułam, że ładuje mi się do łóżka.
-Nie za dobrze ci?
-Właściwie to nie, jest mi przeraźliwie zimno!- no tak był w samych bokserkach i koszulce.- A że słyszałem, że i ty nie spisz to pomyślałem, że to idealna okazja.
-Do czego?
-Do zagrzanie się!
-Nawet nie myśl, że tu zostaniesz-powiedziałam znudzonym głosem.
-Nienawidzę jak mówisz takim tonem.
-Jakim?
-Takim.
-Dobrze wiedzieć, nie zmieniaj tematu nie zostajesz tu, wracasz do siebie.
-Czemu?
-Jak to niby będzie wyglądać?
-Co jak?
-Naprawdę jesteś taki głupi czy udajesz?
-Teraz jesteś niemiła.
-Wiem! Przepraszam-dodałam.
-To jak mogę?-popatrzyłam na niego spode łba, zauważył, mimo że było ciemno, albo po prostu wyczuł, że tak zrobię -No co! Nigdy nie widziałaś dwóch osób w jednym łóżkiem, chyba mi nie powiesz, ze nigdy nie spałaś z Niall’em?
-To chyba nie do końca twoja sprawa- zauważyłam.
-No ale mam rację?- drążył.
-Może i tak, ale my jesteśmy razem!
-My też!
-Aaaa! W związku jesteśmy razem?
-No to mówię, my tez jesteśmy w związku… braterskim!
-Ależ ty głupi jesteś!- parsknęłam, ale przyznałam mu rację.- Co nie zmienia faktu, że jak masz tu na chwilę zostać to przesuwasz się na sam skrawek łóżka.
-Ale!
-Co ty się tak uparłeś?! Jak nie pasuje to se idź!- zrezygnowany odsunął się na drugi koniec łóżka tak, że między nami było sporo wolnej przestrzeni. Leżeliśmy przez jakiś czas w ciszy, ale nie potrwało to długo. Mogłam się domyślić po co tu tak naprawdę przyszedł.
-To powiesz mi w końcu co się stało? Czemu od dawna nie widziałem tu Majki?- zaczął bardzo poważnie, wiedziałam,  że nie ma odwrotu. Westchnęłam- Kiedyś będziesz musiała, a teraz jest najlepszy moment. Nic, ani nikt nam nie przechodzi.
Odwróciłam się tak, że leżeliśmy teraz zwróceni do siebie twarzami. Mogłam mu patrzeć prosto w oczy.
-Jeszcze nikomu tego nie mówiłam.
-Kiedyś trzeba zacząć.
Głośno westchnęłam i zaczęłam swój monolog.
-W Polsce jak byłyśmy to dowiedziałam się kilku znaczących informacji. A mianowicie po pierwsze, najważniejsze moi rodzice się rozwiedli.- źrenice Harry’ego znacząco się powiększyły, ale nie przerwał mi-to znaczy, jak tam byłyśmy to jeszcze „byli razem” ale zaraz po świętach był wyznaczony termin w sądzie. To się stało tak szybko- pomyślałam po krótkiej przerwie- wiesz, wyjeżdżałam i wszystko było w jak najlepszym porządku, typowa polska rodzina. A tu w dzień po wigilii przypadkowo słyszę rozmowę mamy przez telefon.
-Tylko mam wrażenie, że to nie wszystko. Poza tym to nie tłumaczy zniknięcia Majki.
-No tak, bo to nie wszystko.
-Moja babcia, ona… ona jest chora, ma nowotwór nerki.- zauważyłam, że lekko przysunął się w moją stronę, ale nic na to nie powiedziałam-Nie znam żadnych szczegółów, nikt mi nie chciał powiedzieć, ale najgorsze jest to, że ona w ogóle na siebie nie uważa! Nic sobie z tego nie robi! Przygotowała całą wigilię, tak jak za każdym razem. Też nikt mi nic nie powiedział. Dowiedziałam się… nieważne jak się dowiedziałam! Musi mieć operację, wycięcie tej nerki. Kompletnie się nie znam na tym, więc nie wiem jak duże jest zagrożenie, ale to zawsze rak i operacja. Wszystko może pójść nie tak- czułam jak duża gula mi się w gardle tworzy.- Również podczas wigilii dowiedziałam się, że Majka postanowiła zamieszkać z Matem, u niego w mieszkaniu.
-Co?
-To co słyszysz.
-Nie o to chodzi. To jest powód dla którego nie rozmawiacie?
-No tak…
-To jest powód dla którego jesteś obrażona na nią na cały świat?!
-A ty przepraszam jak byś się czuł, gdyby po pół roku mieszkania w nowym miejscu twoja siostra zostawiła cię samego?
-Na pewno było by mi na początku ciężko, ale potem wspierałbym ją w każdym kroku,  a co jeśli Mat jest tym jedynym? To chyba oczywiste, że chcą spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. W tym przypadku akurat jesteś egoistką.
-Egoistką?!- nie dowierzałam- Zostawiła mnie samą, sama mam się zając całym domem w wieku 17 lat!
-Zawsze możesz zamieszkać u nas. Poza tym jeśli tak bardzo nie chcesz mieszkać sama to zaproponuj wspólne mieszkanie Kate, myślę, że z miłą chęcią przyjemnie zaproszenie. 
-No tak… o tym nie pomyślałam.
-A właśnie! I jeszcze jedno, większość nastolatek dałoby się zabić za szanse mieszkania samemu, w Londynie, przecież masz nieograniczone możliwości! Weź ty się zastanów zanim zaczniesz narzekać.-powiedział z pogardą.
Nastała cisza, w której rozmyślałam nad wszystkim co powiedział, miało to dużo sensu. Jak tak rozmyślałam to WSZYSTKO co powiedział miało sens, a ja byłam egoistką. Co ja sobie myślałam? Co ja sobie wyobrażałam?
-Bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców i babci, naprawdę. Właściwie to tylko tyle mogę powiedzieć. Nie martw się, skoro babcia tak długo dobrze się trzyma to i z operacją będzie wszystko w porządku, a rodzice..? to rodzice, ich sprawa. Nie rozumiem tylko czemu nic nie mówiłaś. Długo to w sobie trzymałaś.
-Nie wiem, nie lubię opowiadać o swoich problemach, a tak naprawdę to nigdy jakiś poważnych nie miałam. A teraz jakoś tak wyszło. Teraz nad tym myśląc, wydaje mi się, że byłam też zbyt dumna, o ile można to tak nazwać. Grałam wielką poszkodowaną, której życie wywróciło się do góry nogami, co jest bzdurą. Codziennie zdarzają się o wiele gorsze rzeczy, a ja zachowywałam się jak jakieś rozpieszczone dziecko.- przyznałam z goryczą- Czemu dopiero teraz to sobie uświadomiłam?
-No bez przesady aż tak źle nie było- wyszczerzył się, spojrzałam na niego z powątpiewaniem- no dobra, może troszkę.
-Dziękuję ci, bez ciebie zajęło mi to o wiele więcej czasu.
Ponownie ukazał rząd idealnych ząbków, przysunął się tak, że nie było już między nami wolnej przestrzeni i zamknął w swoich ramionach. Nie protestowałam, odwzajemniłam uścisk. Chwilę tak poleżeliśmy, bym potem wyspowodziła  się i zepchnęła zdezorientowanego Loczka z łóżka.
-A teraz wracaj skąd przyszedłeś!
-No ale!
-Już nic nie mów tylko sobie idź! Nie żartuję!
Wstał z podłogi, popatrzył na mnie obrażony i powolnym krokiem zmierzał do drzwi, gdy już przekroczył próg odwrócił się i wsadził głowę z powrotem przez szparę drzwi, błysnął zielonymi tęczówkami i perfidnie się uśmiechnął.
-Widzę, że główka już cię nie boli, sis.
 ~~~~
Teraz jak wstawiam ten rozdział to zdaję sobie sprawę, że to już czterdziestka! Strasznie szybko! Nawet czytałam kilka pierwszych rozdziałów.... no cóż brakuje im baaardzo dużo. Jest tam tyle błędów zarówno ortograficznych, jak i językowych, ale no trudno. Niech już tak zostanie... choć ubolewam nad moją głupotą i brakiem myślenia.
Dziś jak obiecałam trochę dłuższy, przynajmniej mam nadzieję, że jest dłuższy ;D Chyba już wyszłam na prostą. Wiem, że wyszło... tak jak wyszło, ale już kompletnie nie miałam pomysłu jak wybrnąć z tego co wcześniej powypisywałam. Mam nadzieję, że... a z resztą! Jak jest tak jest xD. Nie uda mi się tego lepiej poprawic. ;( 
W związku z nadchodzącym Nowym Rokiem chciałam Wam życzyć, żebyście dążyły do swoich marzeń  żebyście nie traciły wiary we wszystko co robicie, żebyście były niezależne i żebyście się nie zniechęcały gdy ktoś was krytykuje. Ale również życzę Wam żebyście żyły życiem, nie martwiły się co będzie jutro i po prostu cieszyły się tym co jest w tej chwili.  Szczęścia! Bo to jest chyba najważniejsze ;*
Z życzeniami
Han*

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 39


-Pośpiesz się!
-No przecież się spieszę! Nie krzycz na mnie!
Szykując się, każda u siebie w domu rozmawiałyśmy przez Skype . Obydwie już byłyśmy spóźnione do chłopaków. Dziś był dzień obchodzenia urodzin Harolda.  Plan był taki, że nie będzie to duża impreza, „tylko” nasza dziewiątka (Lou zaprosił też Elkę) bez nadmiernej ilości alkoholu i szaleństw.
-I co gotowa?- krzyknęłam.
-Weź podejdź do kamerki i zobacz!
-Nie uważasz, że trochę się za bardzo wystroiłaś jak na zwykłą imprezę?
-Tak sądzisz?
-Mhmm- powiedziałam wciągając skarpetki.
Po kilku minutach znowu się pokazała, tym razem dopinając dżinsy, a przez głowę wciągając granatowy sweter.
-Tak lepiej?
-Zdecydowanie! A spakowałaś się już?
-Co znaczy spakowałam?
-No czy masz rzeczy na noc?
-A my tam zostajemy na noc?
-A nie?
-Ja nie mogę…
-No dobra to ja tez nie- krzyknęłam szukając w szafie torby.
-No co ty!
-Nie no poważnie! Sama nie chcę.
~~
-No zdążyłyśmy!
Weszłyśmy do środka, zdjęłyśmy kurtki i buty, kierując się do salonu gdzie wszyscy byli zgromadzeni. Na początku nikt nie zidentyfikował naszej obecności. Dopiero po kilku znacznych minut Liam się obudził.
-A wy tu skąd?!
-Z drzwi! A teraz gdzie jest nasz jubilat? A z resztą chwila, zostawiłam prezent w torbie.
Za mną podążyła Kate, która najwidoczniej też zapomniała o upominku, wyjęła go i wciągnęła w moim kierunku. Spojrzałam na nią zdziwiona, a ona przysunęła go jeszcze bliżej.
-No weź go, ja mu go dawać nie będę.
-Ale czemu?
-Bo nie.
-Nie ma „bo nie”
-Nie dyskutuj.
-To ty nie dyskutuj!
Chwilę trwała ta przepychanka, przerwał ją Zayn.
-Dziewczyny co wy tu robicie? Wszyscy czekają.
-Bo ona nie chce dac Harry’emu mojego prezentu!- poskarżyła się Blondyna
-Hanka bierz ten prezent i do środka!
Otworzyłam oczy i usta ze zdziwienia, ale zgodnie pomaszerowałam we wskazanym mi miejscu. Podeszłam z prezentami do Loczka i razem z życzeniami mu je wręczyłam. Podziękował, uśmiechnął się i podszedł do Kate, która była równe zdziwiona co ja. Widzę, że wziął sobie do serca to co mu mówiłam przed szkołą. I’m proud! Z wielkim uśmiechem podziękował jej i już myślałam, że ją przytuli, ale w ostatniej chwili chyba się rozmyślił. Usiadł na kanapie i jak małe dziecko rozpakowywał prezenty.
-Książka?- zaciekawił się Liam- jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś dawał książkę Harry’emu przecież on nigdy nie przeczytał żadnej książki!
-Nieprawda! Przeczytałem! Nie rób ze mnie idioty!
-Nie musi robić- powiedział cicho Zayn, na co Loczek otworzył szeroko oczy i usta dokładnie tak jak ja kilka minut temu.
-Już nie rób z siebie ofiary i zobacz co to za książka, o czym.- usiadłam obok niego na kanapie- a teraz zobacz co jeszcze dostałeś.
-Kot!- wykrzyknął i zaraz go zaczął ściskać- dostałem pluszowego kota! Będzie już zawsze wszędzie ze mną jeździł.
Po akcji z prezentami Liam z Niall’em wyszli rozpalić ognisko, swoją drogą nie wiem jak chcą to zrobić na śniegu. My w tym czasie przygotowywaliśmy jedzenie, herbatę w termosach, inne napoje, koce itp. Dopiero po dobrych 20 minutach wrócili z wyprawy, którą było rozpalenie ogniska. Podobno im się udało. Ubraliśmy się i wyszliśmy podziwiać dzieło. Rzeczywiście, ogień był piękny i duży. Wszyscy mimo mrozu z chęcią usiedliśmy wokół niego na krzesłach.
-Tak właściwie to nie zaśpiewaliśmy ci jeszcze „Sto lat”-odezwał się Zayn.
Wszyscy wstaliśmy i zaczęliśmy śpiewać, o ile można było to nazwać śpiewaniem. Każdy po kolei się śmiał, więc nie mogliśmy złapać ani rytmu, ani odpowiedniego czasu w jakim mamy śpiewać, więc wyglądało to tak, że wszyscy śpiewaliśmy jak nam się podobało. Harry natomiast stał cały czerwony, nie wiedząc co ze sobą zrobić, gdzie ręce wkładać i na co się patrzyć. Czyli normalka, jak każdy normalny człowiek, któremu przyjaciele śpiewają.
-Ah! Dziękuję wam bardzo- powiedział szybko solenizant, jak tylko przestaliśmy.
-To co teraz robimy?- zaciekawił się Lou
-Tak właściwie to… nie mam zielonego pojęcia.- odparł Loczek-ktoś ma jakieś propozycje?
Cisza.
-Co my takiego zawsze robimy, że się nie nudzimy?
-Właśnie to jest dobre pytanie.
Po krótkich, ale niezmiernie się dłużących chwilach wreszcie ktoś przerwał milczenie:
-No pewnie!- odezwał się uradowany Loczek- Jest zima, jest zimno, więc to oznacza tylko jedno…-zrobił pauzę- LODOWISKO!
Każdy popatrzył się na niego jak na idiotę. Już zrobił nadzieje, a tu wyskakuje z lodowiskiem?!  Gdzie o tej porze znajdziemy otwarte lodowisko? Poza tym komu się chce? Te właśnie słowa wypowiedziałam na głos. Na co Hazza popatrzył się na mnie urażony i starał się podtrzymywać swój doskonały plan.
-Po pierwsze: nie jest jeszcze tak późno, po drugie: gdzieś w Londynie musi być otwarte lodowisko
-Nie mam zam…- …iaru jeździć po całym Londynie tylko po to, żebyśmy założyli łyżwy! Niestety nie dane mi było wypowiedzieć słów sprzeciwu.
-Po trzecie: szukając zawsze znajdziemy sobie zajęcie.
-Chyba aż tak zdesperowani nie jesteśmy- wtrącił się Liam.
-Po któreś tam z kolei: JA CHCĘ!
-No tak ten argument bije wszystkie na głowę!- wykrzyknęła Danielle
-Oj nie bądźcie tacy marudni, lodowisko jest fajne!- powiedział Nialler z błyskiem w oku. I ty Brutusie przeciwko mnie?!
Koniec końców zostaliśmy wraz z Liam’em i Dan przegłosowali. Jednak dar przekonywanie na pewno jest po stronie Niallera z wyglądem aniołka i Loczka z umiejętnością manipulowania wszystkimi.
-LODOWISKO!
~~~~
Dziś tylko chciałabym Wam życzyć wesołych świąt! ;*
No i przepraszam oczywiście za wszystkie błędy, których jest jak zawsze sporo.... poprawiajcie mnie, no i że jest tak krótko, obiecuję następnym razem bardziej się postaram ;D
Pozdrawiam
Han*

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 38


Jeśli już tu jesteś to proszę przeczytaj to co jest pod rozdziałem ;>
Enjoy
Wyszłam przed budynek szkoły szukając wzrokiem Harry’ego, który miał mi przynieść klucze. Teraz jak tak myślę to w sumie niepotrzebnie go prosiłam, bo przecież mógł je dac Kate. Ale trudno. Zaczynałam się niecierpliwić, miałam tylko 10 minut z czego część już upłynęła, a Harolda nadal nie było widać. Było cholernie zimno, a ja wybiegłam bez kurtki, uduszę go! Po niemiłosiernie długich minutach wreszcie pojawiła się jego sylwetka na horyzoncie.
-Ile można?!
-Oj dobra już dobra, nie denerwuj się już tak. Poza tym czemu jesteś bez kurtki?-powiedział podając mi klucze.
Już chciałam coś powiedzieć, nawet usta już otworzyłam, ale zaraz potem je zamknęłam, nie miałam siły nic mówić, więc tylko prychnęłam i przeszłam do sprawy, która mnie najbardziej interesowała.
-I co?
-Co co?
-Nie udawaj głupszego niż jesteś w rzeczywistości! Jak wam poszło?
-Chyba całkiem dobrze…
-Nie baw się tu ze mną, tylko gadaj, bo mam już tylko 3 minuty.
-Całkiem dobrze czyli se trochę pogadaliśmy, że powinniśmy dorosnąć i nie zachowywać się jak trzynastolatkowie po zerwaniu, czyli po prostu normalnie funkcjonować. Czyli- wyjaśnił widząc moją pytającą minę- że będziemy przyjaciółmi, ale nie takimi co się mówi „zostańmy przyjaciółmi” tylko takimi prawdziwymi, jeśli wiesz o co mi chodzi.
-Dobra… bardzo chaotycznie to wszystko mi tłumaczysz, ale staram się zrozumieć i chyba mi się udało.
-Ale nie pozwoliłaś mi skończyć!
-No słucham… tylko szybko bo zimno!
-Nie marudź- to mówiąc wsadził mi swoją czapkę na głowę i szyję obwiązał szalikiem- najważniejsze jest to, że WYDAJE mi się, że zauważyłem, że… ona nadal nie jest wobec mnie obojętna!- powiedział to z wielkim bananem na twarzy- nie podzielasz mojego entuzjazmu?
-Czekaj, czekaj, bo czegoś tu nie rozumiem… a ty nie jesteś wobec niej obojętny?! Bo mi się wydaje, że zerwaliście z JAKIŚ BARDZO WAŻNYCH POWODÓW?
-No pewnie, że nie jestem wobec niej obojętny, swoja drogą jak to w ogóle brzmi! Po prostu nadal coś do niej czuję… mówiąc normalnym językiem.
-Mówiąc normalnym językiem kochasz ją, Harry.
-No tak- powiedział cicho- więc tak sobie pomyślałem, że no wiesz… ty mogłabyś się jej zapytać…
-O nie! Nawet o tym nie myśl! Nie będę za ciebie załatwiać takich spraw. W ogóle zapomnij! Skąd ci się wziął taki idiotyczny pomysł!- wykrzyknęłam- Sam będziesz naprawiał swoje błędy!
-Ale…
-Ale ty już nic nie mów! Zachowaliście się jak dzieci z całym tym zerwaniem, po prostu jak dzieci! A teraz jak dzieci chcecie to naprawiać?!
-ChceCIE?- zapytał z błyskiem w oczach
-Spadaj, Styles nie łap mnie za słówka! A teraz idę na lekcję, a ty myśl!
Poleciałam w kierunku szkoły, ale zatrzymał mnie głośne „ekmm”. Szybko zaczęłam myśleć co tym razem głupiego palnęłam, przecież gadałam całkiem z sensem, no nie? Wtem sobie uświadomiłam, że nie oddałam mu czapki z szalikiem. Szybko zrzuciłam z siebie ubranie, zwinęłam w jeden kłąb i licząc na szczęście rzuciłam w jego stronę. No cóż, przeliczyłam się.
-Sorki- szybko krzyknęłam i poleciałam na lekcję.
~~~~
-Przepraszam za spóźnienie!-przywitałam się z nauczycielką, która właśnie sprawdzała listę. Usadziła mnie gestem, wskazując ławkę.
Usiadłam na miejscu obok Kate i zaczęłam wyciągać niezbędne przybory do lekcji biologii czyli zeszyt z długopisem. Cały czas widziałam pilnie śledzącą każdy mój ruch Blondynę.
-Co chcesz- syknęłam po ciuchu.
-Gdzie byłaś?- świetnie się bawiła naśladując mój głos.
-Odebrać klucze.
-Coś strasznie długo ci się zeszło.
-Czy pani coś podejrzewa, pani prokurator?
-Yh!- westchnęła- Nie! Po prostu jestem ciekawa co cię tak zaskoczyło i wzburzyło podczas rozmowy z nim.
-Czy ty nas podglądałaś?- zapytałam ze śmiechem.
-No coś ty! Byłam w łazience, a przecież sama dobrze wiesz, że z tamtego okna świetnie widać bramę szkoły.- wzburzyła się – no dobra może trochę, tak o ciupinę- pokazała ile na palcach.
-Nic ci nie powiem!
I na tym skończyła się nasza rozmowa, ponieważ pani postanowiła nasz poprzesadzać za gadulstwo. Nie trafiłam tak źle. Zawsze mogło być gorzej…Po dzwonku szybko wybiegłam z sali i skierowałam się na w-f. Całą przerwę unikałam Kate, bo musiałam się zastanowić czy mogę jej powiedzieć o tym co usłyszałam od Hazzy.  Po skończonych lekcjach jak najszybciej poleciałam do pracy, wiedziałam, że tam spotkam się z Kate,(teraz mamy ustalone takie same godziny pracy) ale to zawsze kilkanaście minut więcej.  Przebrałam się w stary uniform i usiadłam czekając na rozpoczęcie zmiany. Po kilku minutach w drzwiach pojawiła się zdyszana Kate.
-Tu już mi się uciekniesz!
Kilka osób siedzących w kawiarni ciekawsko się przyglądała całej tej scenie, lecz Kate zdawała się tego nie dostrzegać. Dopiero po tym jak się przebrała i dostałyśmy wskazówki od szefa mogłyśmy zacząć pracę, a przy okazji ja mogłam jej powiedzieć o Harry’m. Czyli to, co chciałam jej powiedzieć i uważałam za stosowne, czyli tak właściwie to prawie nic. Jeśli naprawdę mieli się zejść to powinni się sami o to zatroszczyć, a nie wysługiwać się pośrednikami.
-Ty to jednak jesteś bydle!-skwitowała i poszła obsłużyć jakiegoś klienta.
Po skończeniu pracy obydwie zgodnie stwierdziłyśmy, że należy iść do chłopaków. Wsiadłyśmy w autobus i po 20 minutach byłyśmy na miejscu. Drzwi jak zwykle były otwarte. Weszłyśmy po cichu, zdjęłyśmy kurtki i z wielkim okrzykiem NIESPODZIANKA wkroczyłyśmy do salonu… który był pusty. Miny nam zrzedły. Cały plan na marne! Kate rzuciła się na kanapę i tam już zaległa na jak znam życie cały wieczór. Ja pobiegłam na górę do pokoju Niall’a. Cicho zapukałam, delikatnie zamknęłam za sobą drzwi, a potem na palcach podeszłam do niego. Siedział przy biurku coś pisząc ze słuchawkami na uszach. Mocno go przytuliłam, na co najpierw się przestraszył, a potem szeroko uśmiechnął i posadził mnie sobie na kolanach.
-Nie spodziewałem się ciebie tutaj- uśmiechnął się.
-A widzisz jednak jestem- pochyliłam się i cmoknęłam go w usta.- a teraz gdzie jest reszta towarzystwa?
-Co już chcesz sobie ode mnie uciec?
-Nie co ty! Po prostu jestem ciekawa.
-Chyba, że tak- zaśmiał się- a więc Liam i Zayn odsypiają…
-Po czym?- zaśmiałam się.
-Zayn zawsze jak tylko może to śpi, a Liam… tego nie wiem.
-Lou jeszcze nie wrócił, a Harry zamknął się w pokoju i powiedział, że mamy mu nie przeszkadzać. To tyle. A ty jesteś sama?
-Kate już się zagospodarowała na waszej kanapie.
Przez pierwszą godzinę po prostu siedzieliśmy i nadrabialiśmy kilka tygodni. Mimo że już to wcześniej robiliśmy nadal było o czym opowiadać. Zagraliśmy też w Scrabble. Oczywistym było, ze Niall wygrał. Miał o wiele większy zasób słów. Cały czas się ze mnie śmiał, że wykładam słowa za 10 punktów (z premią) a on za 30 bez. To nie fair! W połowie gry się zbulwersowałam przez co niechcący potrąciłam planszę i nie dało się więcej grac.
-Już bym zapomniał!- nagle Niall się poderwał i podszedł do szafki. Wyciągnął małe pudełeczko ze wstążką- to dla ciebie- powiedział wręczając mi je.
Zaciekawiona zajrzałam pod wieczko i moim oczom ukazała się śliczna bransoletka wykonana z muliny w kolorach czarny, fioletowy, miętowy i jasny fiolet. Była cudowna!
-Sam ją zrobiłeś?
-Mhmm- powiedział nieśmiało.
-Jest cudowna! Bardzo ci dziękuję- podeszłam do niego, mocno przytuliłam i pocałowałam.
Od razu włożyłam ją na rękę i postanowiłam nie zdejmować. Po krótkim czasie zeszliśmy na dół, bo Niall zrobił się głodny, a ja chciałam się zobaczyć  z resztą.
~~~~
I'm back!
Po kilku miesięcznej przerwie znowu naszła mi ochota na pisanie ;D Pewnie zauważyłyście szablon. I jak podoba się?
A teraz kilka informacji.
Po pierwsze jeśli już tu jesteście i wiecie, że będziecie czytac... to dajcie proszę znać  będzie to dla mnie wiele znaczyło.
Po drugie dziękuje wszystkim tym co przez ten czas wchodzili i czekali, to też dla mnie mnóstwo znaczy.
Po trzecie postaram się naprawić wszystkie błędy, które popełniłam pisząc poprzednie rozdziały. Nie chodzi o błędy ortograficzne czy coś, tylko o depresyjne pisanie. Mam na myśli jakieś smutne, dołujące historie. Nie wiem co mnie wtedy naszło, chyba byłam trochę... przygnębiona, tylko nie wiem czym. A więc praktycznie wszystko to co miałam wcześniej zaplanowane jest teraz naprawiane, jeśli można tak to nazwać. A więc jeśli cokolwiek będzie Wam się wydawało dziwne, nieprzemyślane, niepasujące do reszty czy coś innego to przepraszam, robię co mogę.
Po któreś tam z kolei przepraszam za błędy językowe (tych chyba najwięcej) ortograficzne i każde. Jeśli takowe zauważycie to mówcie! Będę się starała je eliminowac. 
I na koniec jesli tu jesteście i chcecie mi zareklamować swojego bloga to proszę liczcie się z tym, że nie zawsze od razu będę miała czas tam wejść i zobaczyć, nie obrażajcie się!
I to chyba na tyle, jeszcze raz dziekuję i zapraszam bardzo serdecznie ;*
Pozdrawiam
Han*