sobota, 30 marca 2013

Rozdział 49


-No ile można jechać?!-niecierpliwiła się Kate.- Dzisiejszy wieczór jest ostatnim przed ich kolejnym zniknięciem na 3 miesiące.
Jakieś 10 minut temu  powinni byli przyjechać chłopcy z Danielle. Następnego dnia w południe wsiadali w samolot do Paryża, gdzie rozpocznie się ich EuropeTour. Tym razem będzie trwała jeszcze dłużej niż poprzednia, o miesiąc. Blondyna już przeżywa, dopiero niecały miesiąc może z powrotem cieszyć się Harry’m, a tu znowu czeka ją rozstanie. Świadomość, że na każdym kroku będzie towarzyszył im tłum rozwrzeszczanych fanek, który z chęcią rzuciłyby się na każdego, nie pomagała. Pomimo obietnic codziennego dzwonienia, sms-owania, mailowania, skaypowania itp., itd. nie zastąpi to wszystko zwykłego kontaktu. W podobnej sytuacji byłam i ja i Danielle. Choć wydaje mi się, że to właśnie ja trzymałam się najlepiej. Nie wiem czemu, ale nie obawiałam się niczego.
-Co ty tak panikujesz? Na pewno zaraz będą, a nawet… aaa PSIK!- przerwało mi zakręcenie się w nosie i natychmiastowe kichnięcie.- Wybacz.
-Zdrówko.-mruknęła.- Ty chyba na serio jesteś chora.
-Nie gadaj!- zadrwiłam i zaraz potem skończyłam kolejną myśl.-A nawet jeśli się spóźnią o godzinę to nic nie zrobisz. Widocznie przedłużyła im się próba, musza być przygotowani do perfekcji!
-A gdzie tu wielka filozofia! Mają się po prostu dobrze bawić  a nie mieć wyćwiczoną choreografię krok w krok.
-Właśnie dlatego tych prób było tylko trzy! Poza tym, ani ty, ani ja nie znamy się na tym, więc nie kombinuj!- krzyknęłam wychodząc z pokoju dziewczyny.
-Nie czujesz potrzeby wydmuchania nosa? Bo słyszę, że masz cały zatkany.
Wzniosłam oczy ku niebu, postarałam się uspokoić i wróciłam do pokoju.
-Robisz to złośliwe czy czegoś konkretnego chcesz?- uśmiechnęłam się słodko, szukając w kieszeniach jakiejś niezasmarkanej chusteczki.
-No bo…
-No wykrztuś to z siebie.- powiedziałam dmuchając z całej siły jednocześnie w skrawek białego papieru.
-A jeśli sobie kogoś znajdzie?- rzuciła się na łóżko.
-Nie raz już przerabiałyśmy ten temat, Kate. Musimy znowu?
-No ale weź pomyśl racjonalnie. Będzie w trasie, daleko od domu, kto wie co mu przyjdzie do głowy. Co jeśli nagle zapragnie kobiecej ręki.- użalała się.
-To pójdzie do Louisa.-odparłam pół żartem pół serio.
Poczułam jak coś trafia mnie prosto w twarz i przekrzywia okulary. Tym czymś była poduszka.
-Ja tu mam poważny kryzys, nie żartuj!
-Ależ ja nie żartuje! Jak będzie miał kłopot to pójdzie do Lou albo zadzwoni do ciebie, albo cokolwiek. Nie zdradzi cię! Nie po tym co… W ogóle o czym my rozmawiamy!- zdenerwowałam się.- Przerabiałyśmy to milion razy, a teraz naprawdę nie jestem w nastroju do kolejnego.-wychrypiałam.
Spojrzałam na urażoną minę blondyny, głośno westchnęłam i przysiadłam się do niej na chwilę. Objęłam ją ramionami i pochyliłam się nad jej szyją.
-Nie zadręczaj się.- dodałam już łagodniej.
Przykryła dłonią moje i oparła głowę o moją. Chwilę tak posiedziałyśmy, a potem wstałam i poszłam na dół do kuchni sprawdzić czy wszystko jest gotowe. Jako imprezę pożegnalną postanowiliśmy urządzić małe ‘przyjęcie’ tylko dla grona najbliższych. Z trudem się wykręciłam od spotkanie z Nelly. Bardzo ją lubię, ale czasem bywa taka natrętna, szczególnie jeśli chodzi o chłopaków. Ale mniejsza.  Jedzenie stało już gotowe na stole, filmy odłożone, karty przygotowane, koce i poduszki przyniesione. Chyba wszystko jest.
-Ej a w co ty się ubierasz?- usłyszałam krzyk z pokoju.
Zaśmiałam się i spróbowałam odkrzyknąć.
      -Ty to masz problemy, w dres.- kiepsko mi wyszło, z gardła wydobył się skrzek.
-Co?
-Dres!- ponowny brak efektu.
-Mogłabyś powtórzyć.- wreszcie ruszyła zadek i pofatygowała się do mnie osobiście.
-Ty mogłabyś przyjść od razu, a nie zmuszać do zdzierania gardła.-udałam obrażoną.
-Nie rób problemów.- wniosła teatralnie oczy ku niebu.- Więc?
-No w dres, a w co?
-No nie wiem, nie wiem. Lepiej się upewnić, nie chce być odosobniona.
-Dziewczyno jesteśmy w gronie przyjaciół, a nie na wyjeździe szkolnym, nikt nie będzie to na to zwracał uwagi.
-Harry będzie.
-No nie wytrzymam z nią!- załamałam ręce.- Zmień taśmę!
-Sama zmień taśmę!
-Normalnie jak z dzieckiem!
-Jak z matką!
-Spadaj!
-Spierdalaj!
Zaraz potem zabrzmiał dzwonek do drzwi i dziewczyna rzuciła się w tamtą stronę, jednocześnie potykając się o dziesięć rzeczy i klnąc pod nosem. Skrzypnęły drzwi i usłyszałam jęk zawiedzenia Kate.
-Mi też szalenie miło cię widzieć.- usłyszałam śpiewny głos Dan.
-Cześć Dan!-wycharczałam z salonu.
-Hej, hej! Co jej jest?- spytała szeptem, kiedy weszła już do salonu.
-A jak myślisz?- znowu poczułam potrzebę opróżnienia nosa.
-Harold?- domyśliła się, a ja pokiwałam głową w odpowiedzi.- A to debilka.- skwitowała dziewczyna z uśmiechem.- Chodź tu do nas, chodź męczennico.
Kate doczłapała się do nas i rzuciła na kanapą zawodząc. Obydwie wybuchnęliśmy śmiechem i z politowaniem pokręciłyśmy głowami. Wiedziałam jednak, że Dani równie mocno przeżywa świadomość tak długiego rozstania z Liam’em. Ona jednak lepiej potrafiła zatrzymywać swoje emocje w środku. Widziałam to w jej oczach.
***
Po półtoragodzinnych oczekiwaniach wreszcie pojawiły się nasze zguby. Do tego czasu Kate powróciła z krainy rozpaczy. Na szczęście, bo nie wiem jakbym do inaczej przeżyła. Mam głęboka nadzieję, że jednak taki stan  nie będzie się pojawiał bardzo często jak już chłopcy wyjadą, inaczej nie wiem jak wytrzymam z nią pod jednym dachem.
-Jesteśmy!- zawołał Lou z drzwi, kiedy Dan poszła im otworzyć.
-I pamiętaj, ani słowa Horanowi, że jestem lekko przeziębiona, jasne?- szepnęłam w stronę blondyny.
-Lekko? Proszę cię, ty jesteś bar…
-To od teraz jestem wcale przeziębiona, jasne?
-Ja mówić nie będę, ale raczej nietrudno będzie mu się tego domyślić. Smarkasz co 10 minut.- uśmiechnęła się złośliwie.
-Spadaj!
-O dziewczyny, ładnie to tak sobie dogryzać?- do pokoju wszedł Harry i wcisnął się między nas na kanapie i objął jednocześnie.- To jak bardzo tęskniłyście?
Chytry uśmiech zagościł na moje usta i już je otworzyłam żeby odpowiedzieć „Niektórzy to nawet bardzo” ale ktoś (czyt. Kate) złapał mnie za ucho, tak by Harry nie wiedział i posłała mi spojrzenie ‘Nie radzę’.
-Za tobą? Proszę cię, nikt.- odparłam tylko i wstałam, by poszukać Horana i dać trochę czasu tej dwójce, która natychmiast to wykorzystała i Harry już złapał Kate w stalowym uścisku, czekając na pierwszego całusa. Przerośnięte dziecko, które chce całować się z dziewczyną.  Tak waśnie prezentował się obrazek. Weszłam do przedpokoju, gdzie stał jeszcze Niall i Zayn, zdejmując buty. Gdy ten pierwszy mnie zobaczył od razu się wyprostował i złapał w swoje ramiona. Zetknął swoje usta z moimi i od razu dałam się ponieść emocjom. A miałam się kontrolować by nie zarazić Niall’a. Przecież dopiero co wyszedł ze swojej choroby, lepiej by nie przeszła na niego moja.
-No błagam nie przy ludziach!- uratował nas Zayn, krzywiąc się.
-Spadaj Mailk, muszę nadrobić tygodniowe zaległości.- warknął blondyn i już się pochylił w moją stronę, ale ja zrobiłam zwinny unik .
-Ma rację…to znaczy nie ma racji! Znaczy lepiej chodźmy do reszty. –mówiłam nie patrząc im w oczy, a potem złapałam obie ręce chłopaków i pociągnęłam do salonu.
-Co ty kombinujesz, słońce?- zapytał podejrzliwie Horan.
-Ja?-zaskrzeczałam, natychmiast odchrząknęłam i kontynuowałam.- Ja? Nic kochanie.
-Mhm.-mruknął.- Jasne, jasne.
-To co? Żarcie? Film? Karty? Do wyboru.
-Żarcie!- cała piątka nowych przybyszów krzyknęła równo.
-Głodzą was czy co? Rozumiem, że odpowiedź  Nialla była oczywista, ale cała reszta?
-No co? Człowiek już się najeść  nie może?- zapytał Harry z pełną buzią.
-Głodzą nas! Zgadłaś!- rozpaczał Lou nakładając sobie na talerz coraz to więcej potraw.- Przez całą próbę dostaliśmy tylko jedną skromną kanapeczkę! Jak tak można?!
Po napełnieniu wygłodzonych brzuchów trzeba było podjąć decyzję co dalej. Był tylko jeden mały problem. Każdy wolał robić co innego. Nie mogliśmy dojść do porozumienia. Harry z Danielle koniecznie chcieli obejrzeć horror, Kate z Liam’em upierali się przy komedii romantycznej, ja i Zayn nie odpuszczaliśmy gier karcianych, Niall upierał się przy scrabble (został przez wszystkich równo wyśmiany, co spowodowało obrażenie się na cały świat) Lou natomiast cały czas podczepiał się do innej grupy, żeby zrobić nam na złość. W końcu urządziliśmy losowanie, inaczej nasze spory trwałyby cały wieczór i nic innego nie zdążylibyśmy zrobić  Padło na horror. Harry z Danielle odprawili taniec radości, a cała reszta zwiesiła zrezygnowana głowy.
-Przestańcie narzekać. Za każdym razem tak jest, a na koniec wszystkim wybór się podoba!- powiedział uradowany Harold.
-Nie wierzę, że to mówię, ale ma racje.- Dan podeszła do niego i oparła się łokciem o jego ramię.
 -No już! Nie narzekać, bo wam się zmarszczki porobią, życie jest piękne!
Ułożyliśmy się na kanapie, fotelach i podłodze. Ledwo się pomieściliśmy, niestety mój salon nie jest wielkości chłopaków. Harry, ja i Lou od razu zajęliśmy kanapę. Kate oznajmiła, że nawet nie mamy co liczyć, by z nami oglądała bez swojego chłopaka. Więc co zrobił Harold, perfidnie zepchnął zdumiałego Tomo  z kanapy wprost na Zayn’a, usadawiającego się w nogach.
-Ty!- wysyczał wściekły chłopak.
-Ja?-zapytał Hazza tłumiąc śmiech.
-Aaaa! Nienawidzę go!
-Dzięki Lou.- powiedziała niepewnie się uśmiechając Kate.
-Masz szczęście, że cię lubię. Inaczej nawet nie miałabyś co liczyć na taką uprzejmość z mojej strony!- warknął i zdjął koc z kolan Harolda, przykrywając się dokładnie.- Nawet nie próbuj protestować, coś mi się chyba od życia należy!- jęknął, widząc że chłopak otwiera usta.
-Ruda macie jakieś zapasowe koce?
-Wszystko znajdziesz za kanapą.- warknęłam, zdegustowana określeniem jakim mnie nazwał.
Zaczęliśmy się z Horanem, wciąż jeszcze trochę naburmuszonych układać na kanapie, przykrywając kocem i wsadzając pod głowy poduszki. Czułam zielone oczy skierowane prosto na mnie, ale postanowiłam je zignorować.
-Proszę!- jęknął.
-Nawet o tym nie myśl, nie podam ci. Właśnie znalazłam wyglądną pozycję.
-Masz bliżej.- płaszczył się.
-Nie.
-Błagam!- spojrzałam na niego i to był błąd. Ten jego świdrujący wzrok potrafił zmiękczyć każdego. Mnie w szczególności. Byłam niestety bardzo podatna na takie zagrywki. Czemu?!
-Ugh, masz szczęści Styles.
Dźwignęłam się i przechyliłam za kanapą by móc dosięgnąć pożądanych przedmiotów. Poczułam dłoń Niall’a na moich biodrach, gdyby nie on zaliczyłabym fikołka.
-Ktoś jeszcze?- niech znają moją łaskę.
-Jeszcze ja!- usłyszałam mulata.
-Niall… chyba musisz mnie podnieść.- oznajmiłam, kiedy po kilku próbach wciąż nie mogłam przyjąć pozycji pionowej.
-Ach tak, jasne.- odezwał się blondyn ze śmiechem.
-To wcale nie jest śmieszne.- odparowałam kiedy już stałam obiema stopami na kanapie.-rzuciłam koc i poduszki w stronę już wygodnie zwiniętej w kłębek pary, tak by zajmowali jak najmniej miejsca.
-Kocham cię.-usłyszałam podziękowanie Stylesa.
-No chyba nie!- wypowiedziały jednocześnie te słowa obydwie blond głowy.
W odpowiedzi tylko się zaśmialiśmy. Odwróciłam się gwałtownie w stronę Niall’a, jednak nie było to dobry pomysł, bo runęłam jak długa prosto na niego. Chyba jeszcze nie do końca krew mi z mózgu odpłynęła. Blondyn się zaśmiał i zamknął w stalowym uścisku jednocześnie mocno całując. Uśmiechnęłam się tuż przy jego ustach i odwzajemniłam pocałunek.
-Czy możemy już zaczynać?- zacmokała Danielle.
-No pewnie!
Nastała chwila ciszy, gdzie każdy jeszcze układał się jak najwygodniej, poprawiając koce, poduszki, czy przepychając się z osobą obok. Chwilę pokopałam się z Harrym który rozłożył swoje przerośnięte stopy na moich udach. Spojrzałam na niego groźnie, przypominając co dla niego załatwiłam. Po chwili zabrał nogi. Zaraz potem odezwał się jak gdyby nigdy nic Zayn.
-A kto włączy film?
***
Po skończonym horrorze, które nie był bardzo straszny, tylko kilka razu musiałam chować wzrok w koszulce Nialla (no dobra, trochę więcej niż kilka) zadecydowaliśmy obejrzeć kolejny film, wszyscy na tyle się rozleniwiliśmy, że nikomu nie chciało się ruszać z miejsca. Wypchnęliśmy Zayna, żeby zmienił płytę w odtwarzaczu.  Tym razem uradowaliśmy Liam’a i Kate, którzy dwie godziny temu upierali się przy komedii romantycznej. Po połowie filmu Harry zaczął się nudzić i zajmował się wszystkim tylko nie telewizorem. Kate doprowadzało to do szału i kazała mu zmienić miejsce. Harold przysunął się bliżej mnie, a po chwili już leżał na moim brzuchu. Chciałam go zepchnąć, ale zobaczyłam groźny wzrok Liasia, mówiący ‘Nawet nie próbuj go denerwować, jeśli to zrobisz on zacznie się wydzierać, a ja nie dowiem się czy Klara wybierze Ed’a czy Johna’. Popatrzyłam skruszona, bo wiem że i tak już sporo poprzeszkadzaliśmy biednemu chłopakowi. Dan pogłaskała go po głowie, by się uspokoił. Oni wszyscy są nienormalni. Nawet Daddy ma jakąś ułomność. Niall popatrzył na mnie pytająco, a ja tylko pokręciłam głową i mocniej wtuliłam się w chłopaka.
***
-To jak karty?-zaklaskałam z ręce.
Film skończył się i zgodnie wyłączyliśmy telewizor. W końcu przez następne miesiące nie będziemy mieli żywego kontaktu. Lepiej nie siedzieć w ciemnym pokoju z wlepionymi gałami na ekran.
-Tylko przydałoby się trochę ogarnąć.- podniosła się z kanapy Kate.-Straszne tu pobojowisko, nawet nie będzie dało się usiąść w kółku.
-Racja. Niech mężczyźni się tym zajmą, ja pójdę do kuchni zrobić sobie herbaty? Komuś jeszcze?
-Mi!- wykrzyknęło tyle osób, że nie wiedziałam kto w końcu chciał, a kto nie.
-Prościej będzie kto nie chce? Widzę brak odpowiedzi.
Poszłam do kuchni i nastawiłam wodę. Zaczęłam wyjmować kubki z szafki. Usłyszałam czyjeś kroki i już po chwili obok mnie znalazł się Zayn.
-Co jest?
-Przyszedłem wybrać sobie herbatę.
-Mhm jasne.
-Nie wierzysz mi?
-Zayn błagam cię, czemu miałabym ci nie wierzyć w sprawie herbaty.- co temu mulatowi łazi po łbie? Tego nikt się nie dowie. 
-Bo tak naprawdę przyszedłem tu w innej sprawie.
-A-ha?-teraz to już nic nie rozumiem.- To w jakiej?
Wyjęłam z szafki puszkę, w której trzymam herbaty. Wyjęłam byle jakie torebki i wrzuciłam je do kubków. Nie dbałam o to kto jaką dostanie, przyszłam robić tu herbatę dla siebie, nie dla wojska.
-Ja chce owocową.- odezwał się milczący Zayn.
-W końcu ta sprawa jest herbaciana czy nie?!
-No nie, ale to nie zmienia faktu, że chcę owocową.
-To sobie poszukaj!- wręczyłam mu puszkę, a sama oprałam się o blat w oczekiwaniu na gotującą się wodę.
-Chyba powinienem im powiedzieć.- mruknął z nosem w puszce.
-Chyba powinieneś.- zauważyłam.
-Ale nie wiem jak. – usłyszałam dźwięk oznajmiający, że woda już się przegotowała. Wzięłam czajnik do ręki i zaczęłam rozlewać wrzątek do przygotowanych kubków.
-Zayn to twoi najlepsi przyjaciele, zrozumieją. Nie sądzisz, że lepiej by dowiedzieli się teraz niż jak jakaś nieznana im dziewczyna rzuci się na ciebie jutro tuż przed odlotem.- odstawiłam czajnik na miejsce.
-Lepiej…
-Jaka dziewczyna?!- w drzwiach stał Harry z oczami okrągłymi jak spodki.
-To chyba już wiesz jak im powiedzieć.- z dwoma kubkami w rękach wyminęłam mulata kompletnie osłupiałego.- Ty Harry weź resztę kubków, bo czeka was szczera rozmowa.

-… i tak to wygląda na ta chwilę.- Zayn zakończył znaną mi już opowieść.
Wszyscy siedzieli patrząc się na niego tępo. Rzeczywiście nie jest to codzienne historyjka. Najsmutniejszą rzeczą jest fakt, że mangament chce kontrolować ich życie, byle tylko wszystko z mediami było OK.
-Czyli podsumowując mangament podsunął ci pewną dziewczynę, żebyście tworzyli fake, widywałeś się z nią kilka razy, ale stwierdziłeś, że nigdy czegoś takiego nie zrobisz. Spotkałeś się z nią, ona jakimś cudem, czytaj już wtedy się w niej zadurzyłeś, cię przekonała, znowu się spotkaliście, a ty odleciałeś.- Lou przedstawił swoje przemyślenia. Nie wyglądał na szczególnie dotkniętego zaistniałym faktem.
-Bardzo to uprościłeś Lou, ale tak to mniej więcej wygląda.-spojrzał na niego spode łba Malik
-To na co ty czekasz! Musisz jej powiedzieć!- A ja spojrzałam na Lou z uśmiechem i miną ‘i kto miał rację?’
-To samo mu mówiłam!- wykrzyknęłam.
-Czyli wiedziałaś?!- nie dowierzał Harry.
-No tak.- zmarszczyłam brwi.
-Nie wierzę, normalnie nie wierzę!- Podniósł prawą rękę i wymachiwał nią na wszystkie strony.- Czemu ona dowiaduje się o  WSZYSTKIM, po prostu wszystkim jako pierwsza!
Harry był cały czerwony na twarzy, a oczy przypomniały dwa wielkie talerze. Nie rozumiem o co mu chodzi. Wygląda na naprawdę złego, a nie tylko ‘odstawiającego jedno z wielu swoich przedstawień’.  Chyba jest poważnie dotknięty faktem, że to nie on dowiedział się jako pierwszy o zaistniałej sytuacji.
-Harry…- zaczęłam miękko.
-…daj spokój.-dokończył za mnie, jak dotąd milczący Liam. Miał bardzo poważną minę.- Przestań odstawiać jakieś sceny, to jest poważna sprawa.
-No przecież wiem!- uniósł ręce w geście mówiącym, że nikt go nie słucha.- Właśnie dlatego jestem tak bardzo zdziwiony faktem, że dowiadujemy się o tym dopiero teraz. No powiedz Zayn, ile to już trwa.
-To nie jest w tej chwili ważne!- zdenerwował się chłopak.- Najważniejsze jest to, co próbują robić. Chcą zawładnąć naszym życiem. Tak nie może być! Zayn ma fart, że ta propozycja przypadła mu do gustu. Co będzie następne? Nakaz zerwania z dotychczasową dziewczyną czy przeprowadzka do innego kraju?
-Kochanie nie przesadzaj, wszystko będzie dobrze.- pogłaskała go po ramieniu Danielle i uśmiechnęła się wspierająco.- Jeśli tak się stanie to po prostu musicie się postawić. Nie jesteście ich lalkami.
-Nic nie jest w porządku! Tak nie może być!- zerwał się na równe nogi Liam.
Naprawdę jest dotknięty. Chyba rzeczywiście trzeba było powiedzieć im wcześniej. Ale ile ja o tym wiem? Tydzień? To przecież nie jest moja wina. Jeśli szukać to winnego to jest nim Zayn. Boże nie! Co ja mówię? Przecież on nie mógł nic zrobić. Nie spodziewał się czegoś takiego. Jak ja w ogóle mogłam tak pomyśleć?! Co ze mnie za człowiek?! W myślach cały czas karciłam się za takie słowa. Spojrzałam przelotnie na wszystkich zebranych i widziałam, że nikt nie ma za wesołej miny. Chciałam powiedzieć:
-Posłuchajcie, wiadomo że jest to trudna sytuacja, ale błagam nie dajmy się zwariować, a w szególności skłócić. To jest nasz ostatni, wspólny wieczór przez następne  trzy miesiące. Liam doskonale rozumiem, dlaczego jesteś zdenerwowany, Harry słońce, nie bardzo natomiast rozumiem czemu tak wybuchłeś na Hankę. Przecież to nie jej wina. Zayn myślę, że powinieneś powiedzieć…
-Perrie.- podpowiedział.
-… Perrie co czujesz, żeby potem nie wyszło tak jak to wychodzi na wszystkich filmach.- na szczęście  Kate wyjęła mi wszystko z ust. Dobrze, że to ona wszystko powiedziała.  Ja mogłabym powiedzieć o kilka słów za dużo.
-Powinna był powiedzieć.- burknął Harry wbity w kanapę z założonymi rękoma.
-Stary przestań ją obwinąć, nie miała wpływu na to co kto kazał robić Zayn’owi ani na to, że w brzuchu poczuje motyle.- stanął w mojej obronie jak dotąd milczący Niall.
Spojrzałam na niego z uśmiechem, ale wiedziałam, że nie do końca ma rację. Wstałam z mojego poprzedniego miejsca i kucnęłam przed obrażonym Harry’m.
-Masz rację, powinnam była powiedzieć. – powiedziałam miękko.- Ale wyobraź sobie, jakbyś to ty mnie poprosił o chwilowe przemilczenie jakiejś sprawy, to jakbyś się poczuł, gdybym jednak postanowiła podzielić się tym z chłopakami, bo uważałabym, że tak będzie lepiej dla wszystkich? W takich sytuacjach nie ma dobrego wyjścia, Hazza, cokolwiek bym nie zrobiła i tak jakaś osoba miałaby do mnie żal. Tym razem jesteś to ty. Może następnym będzie to Zayn?
Patrzyłam na niego wyczekująco. Mówiąc to wszystko miałam wrażenie, że uświadomiłam mu coś ważnego, ale potrzebował chwili, żeby zauważyć to w pełni. Ja natomiast wiedziałam, że chłopak ma rację. Sytuacja była na tyle niecodzienna, że reszta nie powinna dowiadywać się po części z przypadku.
-Przepraszam.- dodałam na koniec.
-Dobra, ludzie błagam, koniec smętów! Zapomnijmy, Zayn załatwi co ma załatwić i wszystko będzie w porządku. Ruda nie przepraszaj, Harry możesz się trochę pogniewać, ale potem wróć do nas i pobaw się jeszcze trochę. Nie marnujmy czasu.- wykrzyknął entuzjastycznie Louis, a reszta zaśmiała się potwierdzająco.- No już Lilo, proszę cię.- tym razem zwrócił się do Liama, który spojrzał na niego i mimowolnie pokazał szereg zębów.
***
-To był jeden z najlepszych wieczorów, naprawdę.- powiedział Liam ubierając się.- Niestety jutro trzeba wstać i być w miarę przytomnym.
-Nie… po co?- mruknął gdzieś tam z głębi domu Lou.
-Louis chodź tu!- ryknął.- A ty Niall czemu się nie ubierasz?
-Jak to czemu, przecież ja zostaję.- objął mnie w pasie i pocałował w głowę.
-No pewnie, że zostaje. Nie ma opcji.- zapewniłam twardo.
-Ale nie ma mowy, jesteś jeszcze chory.
-No to co?- nie rozumiał blondyn.
-Jak to co?!
-Liam, daj spokój. To, że nazywamy się Daddy nie znaczy, że zawsze i wszędzie musisz się tak zachowywać.- zaśmiał się Zayn, wkładając szalik.
-Ale żeby potem nie było!- pogroził nam palcem i cała czwórka wraz z Danielle pomachali nam na pożegnanie.
-No to zostaliśmy sami.- ucieszył się Harry.
-Nie wiem jak wy, ale ja idę do łóżka.- powiedziała ziewając Kate.
-Ja idę wszędzie tam gdzie ty, kochanie.- pocałował ją w policzek.
-Ja marzę tylko i wyłącznie o ciepłej podusi i kołderce.- trąbnęłam w chusteczkę.
-I kubku gorącej herbaty, kochanie.- skierował się w stronę kuchni Niall.
-Tak, o tym też.
~~~~
Pisałam ratami i jak to teraz wszystko przeczytałam to wyszło to tak straaaasznie dłuuuugie, że stwierdziłam, że nikt nie przeczyta do końca. (Na serio w Wordzie było 15 stron). Nie miałam sumienia czegokolwiek usuwać, poza tym jakbym czegoś się pozbyła ominęłabym jakiś wątek. A tego byśmy nie chcieli, haha :)
Podzieliłam więc rozdział na dwie części. Do drugiej jeszcze coś dopiszę i kiedyś tam Wam pokaże.
Ostatnio w ogóle zaczęłam pisać na raty. Teraz wszystko powstawało w przerwach do przygotowań do świąt. Od kuchni do laptopa, do salonu, do kuchni, do laptopa i tak w kółko. Dlatego też cześć jest całkiem, całkiem, a cześć to jakaś kompletna masakra. Przez godzinę miałam wenę, sypałam pomysłami jak z rękwa i chciałam wszystko napisać, ale oczywiście nieeee, bo "Hanka! Chodź mi pomóż!" I tak to wyglądało. 
Wcześniej to rozdziały były pisane "naraz". A teraz...
Dobra dość gadaniny! 
Jak pewnie zauważyłyście jeden fragment jest ok, ale następny to już D.N.O.
Dobra, dobra! Teraz już koniec. A tak jeszcze na zakończenie Wam powiem, że już nie mogę się doczekać pisania epilogu... dobra W.Y.S.A.R.C.Z.Y. Wybaczcie, ale tak strasznie lubię z Wami 'rozmawiać' :D
Piszcie co myślicie. :>

Ściskam
Han*

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 48


Dzień później otrzymałam wiadomość od Lou, że Niall leży chory w łóżku i że jest wielka panika, bo nie wiadomo kiedy będzie mu lepiej.  Ma 38 stopni gorączki, cały czas przeraźliwie kaszle, katar a to leci mu z nosa, a to nie ma jak oddychać, bo ma go zatkanego. A na dodatek cały czas narzeka że jest mu gorąco, a zaraz potem przykrywa się po uszy kołdrą. Jednym słowem grypa go dopadała. Jak najszybciej ubrałam się i poleciałam do chłopaków. Wpadałam do domu zdyszana, a tam wszystko wyglądało jak jedno, wielkie pobojowisko. Ciuchy walały się po całym salonie, puste kubki porozstawiane były na każdym wolnym skrawku płaszczyzny, zasmarkane chusteczki do nosa tworzyły białe morze, a wisienką na torcie okazali się mieszkańcy. Wszyscy oprócz Zayna panikowali. Dobra, dobra rozumiem grypa tuż przed trasą jest kiepska, ale nie takie rzeczy się przechodziło. Podeszłam do siedzącego na kanapie mulata i poprosiłam o zdanie raportu. Zerknął na mnie znad telefonu, po czym jak najszybciej schował go do kieszeni, bym przypadkiem nie zobaczyła co tam wypisuje.
-No właściwie to wszystko wiesz, Horan leży w łóżku i co chwile na coś narzeka, wszyscy skaczą wokół niego, próbując dogodzić i sprawić by szybciej wyzdrowiał. Ale co tu się dużo oszukiwać: grypa trzy dni wyleży, a potem stanie na nogi jak nic. Dziś jest kiepsko, jutro będzie masakra, a później z każdym dniem lepiej i lepiej. Taka historia.
-Widzę, Malik że bardzo się przejąłeś.
-No a co tu innego robić!- oburzył się.
-No wiem, wiem, ale mógłbyś przynajmniej spróbować wytłumaczyć to reszcie tych debili!-fuknęłam.- To że ty okazałeś się mieć rozum w tej kwestii, nie liczyłabym żeby inni również błysnęli.
Dostałam poduszką w głowę i zostałam zepchnięta z kanapy. Spojrzałam na niego groźnie i zaczęłam zwoływać resztę towarzystwa na ustalenie co i jak. Przede wszystkim każdy kto miał jechać w trasę musiał trzymać się jak najdalej od zarazków, co równało się z obchodzeniem Niallera szerokim łukiem. Jeśli nam się poszczęści to skończymy na jednym chorym. Przydałoby się też uprzątnąć wszystkie brudne chusteczki, kubki i tym podobne śmieci, których mógł dotykać blondyn. Ze wszystkimi przemyśleniami podzieliłam się z już trochę uspokojonymi chłopakami. Na chybił trafił wskazałam Lou do sprzątania glutów, na co ten oburzył się przeraźliwie i stwierdził, że za nic nie dotknie tego białego świństwa. Spojrzałam na niego z rezygnacją i skierowałam błagalny wzrok na Liasia, który pokiwał smętnie głową. Harry’ego zmusiłam by umył brudne naczynia, a Lou żeby mu pomógł na co zgodził się z uśmiechem. Nigdy nie zrozumiem tego idioty. Sama natomiast pobiegłam na górę do pokoju Niall’a.
-Lepiej się nie zbliżaj, bo jeszcze ty się zarazisz.-wychrypiał.
-Mi nic nie będzie. Natomiast ty musisz po prostu to wyleżeć.
-Ale mi się nie chce.-jęknął.
-O moje ty biedactwo. Tak bardzo ci współczuje leżenia i nic nie robienia, podczas gdy ja będę musiała wymyślić jakąś wymówkę za brak pobytu na lekcjach i w pracy.- pochyliłam się i z ‘czułością’ pogłaskałam go po czole.- Nie marudź, od tego się nie umiera.- zmierzwiłam mu włosy.
-Bardzo śmieszne- warknął- jesteś dziewczyną, mogłabyś ukazać choć trochę współczucia.- zaraz potem nastąpił atak kaszlu, po którym pozostał grymas na jego twarzy przez dłuższy czas. Noo dobra… trochę mi go żal.
-Przyniosę ci herbaty, co ty na to? Musisz dużo pic. Tak mi zawsze babcia powtarzała.  
Zeszłam na dół do kuchni, gdzie Harry z Louis’em właśnie kończyli wycierać kubki. Wstawiłam wodę i wyjęłam herbatę w szafki. Zalałam wrzątkiem, a  następnie dolałam soku malinowego. Wzięłam gorący kubek i już chciałam wyjść, tyle że niestety o tym samym pomyślał Harry, wpadając na mnie od tyłu. Z zaskoczenia kubek wyleciał mi z rąk i rozbił się na kamiennej podłodze. Spojrzałam z przerażeniem na okrągłe, jak spodki oczy Loczka i jego czerwoną dłoń. Część gorącego płynu poleciała na jego lewą rękę. Złapałam za nią i wsadziłam po strumień lodowatej wody.  
-Aaaa! Zimne!- wrzasnął.
-O to chodzi! Trzymaj tam to łapsko!- uprzedziłam widząc, że próbuje zakręcić kran.- Lou idź do łazienki i wlej do miski zimną wodę. Nie ma sensu by stał tu i marnował.
-Dla ciebie wszystko, kocie.- krzyknął i puścił się biegiem.
-Bardzo boli?- zapytałam troskliwie.
-I to wszystko?- spytał z wyraźnym zdziwieniem o oczach.
-To znaczy?
-Nie opierdzielisz mnie?
-Czemu miałabym to robić?- tym razem to ja się zdziwiłam i popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-No bo przeze mnie wylałaś herbatę.
-Oj Harry, Harry aż tak źle o mnie myślisz?- zaśmiałam się całując go w policzek.- A teraz chodź, Lou już chyba załatwił ci tą miskę. Wyjmij rękę.
-Nie chcę.
-Wyjmuj.
-Będzie bolało.
-Ale tylko przez kilka sekund, za chwilę znowu włożysz ja do zimnej wody.
-Będzie bolało.- powtarzał uparcie.
-Wyjmuj rękę, Harry.
-Nie chcę.
-Łapsko!- wydarłam się, tracąc cierpliwość.
Spojrzał na mnie z przerażeniem i wykonał polecenie z podwiniętym ogonem, jeśli można tak to nazwać. Usiadł na kanapie, a Louis podstawił mu miskę, do której natychmiast wsadził rękę w ulga w oczach.
-Grzeczny chłopiec.-pochwaliłam.
-I pomyśleć, że to coś było kiedyś nieśmiałe i bało się ludzi. A teraz wrzeszczy i rozkazuje na prawo i lewo.- burknął.
-Uczę się od najlepszych.- pokazałam im wszystkie swoje zęby. Przymrużył oczy i patrzył na mnie gniewnie.
-Zrelaksuj się, Hazza. Wdech, wydech.- powtarzał Louis głaszcząc go po głowie.
Zaśmiałam się na ten obrazek. Na kanapie siedzi Harry z ręką w misce i z naburmuszoną miną, a obok obejmuje go Tomo i powtarza, że wszystko będzie dobrze. Normalnie jak jakaś para oszołomów. Po chwili dołączył do nas Zayn, wspominając coś o tym, że Niall upomina się o herbatę. Wystrzeliłam z kanapy i poleciałam robić zaległe zamówienie chłopaka. Szybko mu ja zaniosłam, uważając, żeby nie zderzyć się z kimś po raz kolejny, a potem wróciłam posprzątać resztki kubka i słodki napój z podłogi.
-No i już wszystko załatwione. Lou z Harrym leczą rękę tego drugiego, Liam jest gdzieś z Danielle, a Zayn… nie wiem co on wyprawia. Ostatnio jest jakiś tajemniczy. To co film?- spytałam ładując się Horanowi do łóżka, kiedy już wróciłam ze sprzątającej misji. 
-Idź sobie, bo się zarazisz.- jęknął.
-O dziękuję ci bardzo, ja tu z sercem na dłoni, a ty mnie wyrzucasz? Mowy nie ma!- chwyciłam laptop i zaczęłam przeszukiwać dysk chłopaka. Większą część tytułów widziałam pierwszy raz na oczy. 
-Nie chcę, żebyś się zaraziła. Wystarczy jedna osoba.
-Ktoś się musi tobą zajmować, a lepiej żebym ja była chora niż któryś z chłopaków. No to co oglądamy?
-Nie wiem, wybierz na chybił trafił. Może coś się fajnego znajdzie.
-Okej.
To co wybrałam okazało się jakąś typową komedią romantyczną. Cały czas komentowaliśmy co zaraz się zdarzy. Praktycznie za każdym razem trafiliśmy. Jednak takie historie są tak przewidywalne. Poznają się, zakochują się, po kilku przeszkodach są razem, jest fajnie, potem wychodzi na jaw jakaś tajemnica, więc zrywają, jeden walczy o drugiego, drugi go olewa, po jakimś czasie stwierdza, że nadal szaleńczo go kocha i może mu wybaczyć, a na koniec mają gromadkę dzieci i leżą w jednym grobie na cmentarzu. Jak uroczo.  Dało mi to jednak do myślenia jak będzie ze mną. Czy zestarzeje się z kochającym mężczyzną, mając kochające dzieci, które są zdolne i szczęśliwe w tym co robią i jak żyją. Kiedyś dużo myślałam o przyszłości. Teraz trochę mniej, pewnie dlatego, że żyję jednym dniem. Bo wiem, że mam kogoś kto jest ze mną teraz i nie myślę co muszę zrobić jutro, czy za tydzień, tylko o tym co robię teraz.
Spojrzałam na Nialla i spostrzegłam, że oczy ma zamknięte. Zasnął. To dobrze, najlepszym lekarstwem na wszystko jest sen. Zeszłam na dół, gdzie zastałam w tej samej pozycji co wcześniej Harry’ego i Louisa. Oglądali jakiś program kulinarny.
-Właśnie tak stwierdziłem, że jestem głodny…
-Zmienialiście tą wodę, prawda?- spytałam podejrzliwie, ignorując refleksję Loczka.
-No pewnie, przecież głupi nie jesteśmy!
-Nie?- zachichotałam.-W każdym razie, czas się pożegnać z miską, Harry. Wystarczy już tego moczenia.
-Ale będzie bolało.
-Nie zaczynaj.    
-Ale…
-Pomyśl sobie, że jeszcze tylko trochę ponad godzina i przyjedzie Kate, wtedy będziesz mógł się użalać ile tylko zechcesz, a teraz bądź mężczyzną i wyjmuj rękę.
Gdy tylko wspomniałam imię blondyny, uśmiech zagościł na ustach chłopaka i wyciągnął dłoń, wycierając ją zaraz w spodnie. Po jakimś czasie dostałam wiadomość od Nelly z zapytaniem czemu mnie nie było w szkole. Odpowiedziałam jej po krótce co się dzieje, a ona kazała pozdrowić Niall’a i podała co było na naszych wspólnych lekcjach.
-Jeść mi się chcę.- pożalił się Louis.
-To zrób obiad.-podpowiedziałam.
-Proszę cię. Nie żartuj.
-Źle się wyraziłam, załatw obiad.
-Okej.- odparł takim tonem, jakby była to najprostsza rzecz na świecie.- Chińczyk czy włoskie?
-Włoskie.-krzyknął Harry z Zayn’em równocześnie.
Ja tylko wzruszyłam ramionami i dałam wolną rękę. Właściwie było mi obojętne. Chciałam zjeść cokolwiek. Od rana nie miałam nic w ustach, a dochodziła 15. Dopiero, kiedy Tomlinson wspomniał o jedzeniu uświadomiłam sobie jak bardzo mój żołądek dopomina się o napełnienie go. Po chwili poszłam zobaczyć czy blondyn nadal śpi. Na palcach weszłam do pokoju i podeszłam do łóżka. Przykryłam go szczelniej kołdrą i musnęłam rozpalony policzek. Uśmiechnęłam się i cichutko zamknęłam drzwi.
-I co z nim?- zatroszczył się zielonooki, który leżał wyciągnięty na kanapie ze zdrową ręką pod głową.
-Śpi, to najlepsze co może teraz robić
Skrzypnęły drzwi wejściowe. Po chwili weszła Kate i na widok swojego chłopaka uśmiechnęła się promiennie, co on oczywiście odwzajemnił. Rozłożył szeroko ręce w zapraszającym geście. Co ona szybko wykorzystała i rzuciła się w rozpostarte ramiona, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Trwali tak przez pewien czas szepcząc coś sobie nawzajem i uśmiechając zadziornie.  Harry wskazał na swoją poszkodowaną rękę z miną biednego pięciolatka, na co dziewczyna mocno się zasmuciła i zaczęła wypytywać czy aby na pewno wszystko jest już w porządku.
-Będzie jak pocałujesz.- wzięła wielkie łapsko chłopaka i przybliżyła do swoich warg, delikatnie musnęła, a zaraz potem szybko wspięła się na ramionach i złożyła soczysty pocałunek na ułożonych w dzióbek wargach Harolda. Nie był na to przygotowany, ale zaraz potem złapał dziewczynę i ułożył sobie wygodnie w ramionach.
-A tak właściwie czemu nie poszłaś do szkoły?- oderwała się na chwilę Kate.
Zaczęliśmy jej opowiadać co i jak, właściwie to ja opowiadałam, bo Harry a to bawił się włosami dziewczyny, a to trącał ją nosem (jak pies normalnie!), a to niespodziewanie całował, a to jeszcze chował głowę w zagłębieniu jej szyi. Jednym słowem napawał się nią, jak tylko mógł najbardziej. Przyłapałam się, że cały czas ich obserwuję. Skarciłam się w myślach, by dać im trochę prywatności.  Zaraz potem przyjechał obiad i całą piątką rzuciliśmy się na jedzenie.
***
Wyszłam ze szkoły, okrywając się szczelnie grubym szalikiem. Zimno przeczyło mnie do szpiku kości. Dodatkowo katar ciekł z nosa jak z kranu. Szybkim krokiem oddaliłam się od budynku szkoły i pognałam do metra, by jak najszybciej dojechać do domu chłopaków. Nialler czuł się już znacznie lepiej, w końcu leży w łóżku już trzeci dzień. Odpukać nikt więcej się nie zaraził,  wszyscy dokładnie pilnują, by nikt nie przebywał w pobliżu blondyna w odległości nie mniejszej niż 10 metrów. Wszyscy… oprócz mnie. Jedna osoba musi się nim zając, a ja zgłosiłam się na ochotnika.
Po niecałej pół godzinie już waliłam w o dziwo zamknięte drzwi wejściowe. Otworzył mi  Liam i od razu zaproponował herbaty. Ochoczo pokiwałam głową i wkroczyłam do salonu. Obraz, który zastałam wyglądał dość rozpaczliwie. Louis z Danielle leżeli rozwaleni na kanapie, wpatrując się w migoczący telewizor.  Na około jak zwykle walały się puste kubki i talerze, a pudełka po zamawianym jedzeniu piętrzyły się na stole.
-A gdzie Harry z Zaynem?- zdziwiłam się.
-Zayn’a cały czas nie ma, nikt nie wiem co on wyprawia, a Harry pojechał do sklepu kupić coś do jedzenia. – odpowiedziała Danielle podnosząc się z legowiska.
Już chciałam podejść do schodów by zobaczyć co się dzieję z ukochanym Irlandczykiem, ale dziewczyna mnie uprzedziła.
-Przed chwilą zasnął, długo się męczył, bo chciał poczekać aż przyjdziesz, ale się nie doczekał.
-Ooo, moje kochane biedactwo.-rozczuliłam się wyobrażając sobie, jak czeka.-Ale czekaj, czekaj! Skąd wy to wiecie?! Przecież macie nie mieć z nimi kontaktu!- oprzytomniałam.
-Już się tak nie gorączkuj, przecież trzeba było sprawdzić czy wciąż żyje. Wsadziłam głowę i zaraz zamknęłam za sobą drzwi, przysięgam.-podniosła ręce w obronnym geście i posłała czarujący uśmiech.  
-No ja myślę!- pogroziłam jej palcem.
-A czemu to wymachujesz palcem przed twarzą mojej dziewczyny.- wkroczył do salonu Liam, podając mi kubek, a następnie obejmując w pasie Danielle.
-Tak dla zabawy.- mruknęłam, po czym zasiadłam obok ciągle milczącego Lou.
***
Nagle usłyszałam głośny dzwonek wydobywający się z mojej kurtki. Z początku nie widziałam co się dzieje, chyba przysnęłam. Dzisiejszej nocy nie spałam szczególnie dobrze, męczył mnie zatkany nos i ataki kaszlu. Pobiegłam po telefon, na wyświetlaczu widniał napis Niall. Odrzuciłam połączenie i poleciałam do pokoju chłopaka. Delikatnie otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do pomieszczenia. Chłopak leżał z aparatem w ręku, odwrócił się w moją stronę i promiennie uśmiechnął. Wziął wdech by coś powiedzieć, ale zamiast tego głośno się rozkaszlał. Spojrzałam na niego współczująco i odgarnęłam włosy z czoła.
-No wreszcie, już myślałem, że nie przyjdziesz.
-No co ty! Muszę, reszta zaraz jedzie na próbę, przynajmniej tak zrozumiałam z tego co mówił mi wczoraj Harry.
-Jest to prawdopodobne, ale niczego nie jestem ci w stanie powiedzieć. Jestem zupełnie odgrodzony od rzeczywistości!-zaczął się użalać.
-No tak, tak moje ty biedactwo.- uśmiechnęłam się, ale zaraz potem kichnęłam. Mało brakowało, a wszystkie zarazki wylądowały by na twarzy chłopaka. Uśmiechnęłam się przepraszająco.
-O widzę, że zaraz będziemy mieć kolejną chorą.- pogłaskał mnie po plecach.
-Nic mi nie będzie. Ty natomiast musisz do jutro odzyskać siły. Pojutrze wyjeżdżacie, a jeszcze trzeba się spakować, a tego robić za ciebie nie będę. Potrzebujesz czegoś?- zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
-No w sumie… trochę mi się chcę jeść.
-Na co masz ochotę?
-Cokolwiek, słońce.
Zeszłam na dół, ku mojemu zdziwieniu nie zastałam nikogo. Najwidoczniej już pojechali. W kuchni chwilę się pokrzątałam, by za chwilę wrócić z górą kanapek i kubkiem w ręku na górę, do chłopaka. Usiedliśmy na jego łóżku i wcinaliśmy z wielkim apetytem. Od drugiego śniadania w szkole nic nie miałam w ustach. Potem zabrałam się za lekcje, w końcu jutro piątek trzeba być przygotowanym na katorgę ze strony nauczycieli. Niall starał mi się pomóc najlepiej jak potrafił, ale po niecałych 15 minutach popadł w drzemkę. Ja niestety też dużo dłużej nie wytrzymałam i zamknęłam podręczniki, zrzucając je zaraz potem na podłogę. Pochyliłam się nad śpiącym chłopakiem i musnęłam jego rozgrzane, lekko wilgotne usta. Mruknął coś niezrozumiałego i przewrócił się na drugi bok. Ułożyłam się koło niego i usnęłam wraz z nim.
***
Obudziłam się nie wiedząc gdzie jestem, ani która jest godzina. Za oknem panowała ciemność. Wymacałam jakiś telefon i z przerażeniem zobaczyłam, że wyświetla się 2:49. Spróbowałam się podnieść, ale od razu zakręciło mi się niemiłosiernie w głowie i opadłam na łóżko. Chwilę doprowadzałam swoja głowę do porządku, druga próba okazała się sukcesem. Wyszłam na korytarz i zaraz potem zostałam napadnięta koszmarnym kaszlem. Starałam się robić to jak najciszej, wiedząc że obok śpi co najmniej czterech innych chłopaków. Zeszłam na dół do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę. Znając moje szczęście musiałam wpaść na stół, krzesło i jeszcze jakiś przyrząd zanim znalazłam włącznik światła. Narobiłam przy tym niezły hałas. Modliłam się, żeby nie postawić na nogi całego domu. Nasłuchiwałam przez jakiś czas, ale nie usłyszałam żadnego odgłosu, świadczącego, że któryś domownik został obudzony.  Zalałam wrzątkiem torebkę z herbatą i udałam się w stronę kanapy.
-Jezu Chryste, Zayn!- krzyknęłam na widok mulata, stojącego naprzeciwko mnie.
-Naprawdę nie musisz tak oficjalnie, wystarczy Zayn.
-H-a-h-a-h-a, wyborne, po prostu wyborne! Co ty tu robisz o takiej godzinie?!- syknęłam, starając się zabrzmieć ostro, mimo szeptu.
-Wracam ze spotkania.
-Jakiego spotkania?!
-A co ty taka ciekawska?-odpowiedział takim samym głosem, ściągając skórzaną kurtkę.
-A nic!- burknęłam dotknięta.- Po prostu ostatnio dość często gdzieś znikasz.
-A no znikam.- odparł nonaszancko rzucając się na kanapę, gestem zapraszając bym zrobiła to samo.
-Na miłość boską, Zayn! Nie da się z tobą normalnie pogadać!
-Oj już się tak nie gorączkuj, ostatnio robisz się bardzo nerwowa.
-Może mam powody.- moje źrenice rozszerzyły się maksymalnie i wpatrywały w jego uporczywie.
-Oj dobra, dobra… możemy pogadać, skoro tak bardzo ci na tym zależy.- wstał i wyjął mi z rąk kubek świeżo zrobionej herbaty. Wypił połowę dwoma łykami i odstawił w moje wciąż tak samo wyciągnięte ręce. -Tylko nie bardzo wiem o czym.-wrócił na swoje poprzednie miejsce.
-Ja właściwie też nie wiem o czym dokładnie. Może ty mi powiesz czemu ostatnio cały czas znikasz? Gdzie się włóczysz? Kiedy kilka tygodni temu byłam z Niallem na zakupach dam sobie rękę uciąć, że widziałam cię z jakąś blondynką.
Spuścił wzrok i uporczywie przyglądał się swoim czarnym butom. Na pierwszy rzut oka widać było, że poruszyłam temat, który był przemilczanym przez ostatni czas.
-Zayn, ja oczywiście nie naciskam, ale jeśli  tylko masz ochotę się podzielić swoimi rozmyślaniami to ja…- nie zdążyłam skończyć, bo moją wypowiedz przerwało zakręcenie w nosie, a następne dwa głośne kichnięcia.- O matko!- wyrwało mi się.
-Na zdrowie.- mruknął.
-Dziękuję, a kończąc… ja zawsze mogę spróbować pomóc, pamiętaj.
-Nie łapię, jak ty to robisz, ruda, że z każdym masz dobry kontakt. Z każdego robisz sobie przyjaciela.
-A powinnam wroga?
-Nie, nie o to chodzi, tylko… ehh- westchnął.- Po prostu tez chciałbym tak rozmawiać z ludźmi. Mnie połowa wnerwia.
-A myślisz, że mnie nie?
-Tak właśnie myślę.
-To jesteś w błędzie.- zaśmiałam się.- Wy wszyscy jesteście w tym nielicznym gronie, które jeszcze nie zdenerwowało mnie na tyle, żeby uważać za wroga. Ale w każdej chwili może się to zdarzyć, więc uważaj, Malik.- wymierzyłam w jego stronę palcem i próbowałam przybrać groźną minę.  
-Oj dobra, dobra, ale teraz do sedna. Muszę ci coś powiedzieć, tylko zanim coś powiesz wysłuchaj do końca i nie krzycz.
-Czemu miałabym to ro..?
-Po prostu słuchaj. Poznałem dziewczynę, z którą udajemy fake, ale jak się w niej chyba zakochałem.- powiedział na jednym wdechu, tak że z trudem zrozumiałam sens wypowiedzianych słów.
-Czekaj… co?!- byłam oszołomiona każdym słowem.- Nie rozumiem… nic nie rozumiem. Od początku.- zażądałam. Westchnął i zaczął od początku, tylko już trochę spokojniej.
-A więc kilka tygodni temu mangament postanowił zrobić trochę szumu wokół nas przed trasą. Wymyślił, żebym znalazł sobie dziewczynę. A konkretnie to oni mi znaleźli. Z początku wyśmiałem ich i powiedziałem, żeby sobie w dupę wsadzili tę dziewczynę. Po jakimś czasie zgodziłem się z nią spotkać… i jakoś tak przemówiła do mnie, kilka razy byłem z nią na kawie czy coś. Wychodzi na to, że chyba rzeczywiście jesteśmy  fake. Ale problem pojawił się teraz… bo ja ją zaczynam lubić, bardzo lubić, a nawet jeszcze więcej niż bardzo lubić. Hania… chyba się zakochałem.
-Zayn to fantastycznie!- krzyknęłam, ale zaraz potem zrozumiałam swój błąd i zakryłam usta dłonią.- Zayn, to świetna wiadomość! Czego się smucisz?- krzyknęłam szeptem.
-Fantastyczna wiadomość?! Czy ty do reszty zgłupiałaś? Po pierwsze oszukuję fanów, po drugie przyjaciół, po trzecie zaczynam okłamywać tą dziewczynę… a ty tu wrzeszczysz, że to fantastyczna wiadomość?!
-No dobra… może warto by było powiedzieć chłopakom, co do fanów to nie jest twoja wina, a sprawa dziewczyny to jedynym sposobem jest powiedzenie jej co czujesz. Nie dowiesz się inaczej.
-Ale ja nie wiem co czuję…
-To się dowiedz. To nie jest takie trudne. Od ilu już się znacie?
-Dwa miesiące? Coś takiego.
-A od kiedy… myślisz, że lubisz ją trochę bardziej, niż teoretycznie powinieneś?
 -Od pierwszego naszego spotkania coś we mnie się ruszyło, ale nie wiedziałem co. Sam fakt, że udało się jej mnie przekonać do ciągnięcia tego. Tak naprawdę to nawet mnie nie przekonywała.
-Zayn… musisz się zdobyć na odwagę i po prostu spróbować. Wiem, że to trudne, ale ty jesteś Zayn Malik.- zażartowałam.
-Gdybym był Chuck Bass to by była inna sprawa… a tak to.
-Jesteś Zayn Malik, wiadomo, że Chucka Bassa nikt nie pokona, ale… warto próbować.-powiedziałam to głosem rozmarzonej kobiety.
-Uważaj, bo poskarżę Horanowi!
-Nie poskarżysz się, tylko spróbuj! A tak w ogóle to jakiś kiepski ten wasz fake, nigdzie o nim nie słychać…
-Na razie tak mam być, mamy się poznać, żeby potem wyglądało to bardziej naturalnie. Coś tam, coś tam nie wiem dokładnie. W każdym razie w dniu wyjazdu mamy się pocałować, czy dać jakiś inny znak.
-To ty dasz wtedy SWÓJ znak pani… właśnie jak się nazywa?
-Perrie, Perrnie Edwards. To ta z nowej edycji X-Factor.
-Ta blondyna?
-Dokładnie.
-Masz może chusteczko do nosa?- poczułam, że zaczyna ciec mi z nosa.
-O dziwo mam.- wyjął z kieszeni małą paczuszkę i rzucił w moja stronę.- Czyżbyś się zaraziła?
-Ja?! Skąd! Ja się nie zarażam.- i trąbnęłam w chustkę. – Widzisz… wszyscy się zakochują. Tylko nasz Lou zostaje samotnikiem.
-No jak.., przecież Larry jest real, bitch!
-A tak sory, trzeba uświadomić o tym Kate, załamie się biedaczka. Przecież dopiero co się zeszli…
-A tak na poważnie to co z tą Elenor?
-Chyba nic. Spotkali się kilka razy  i tyle. Dobra, Malik ja idę do łóżka- ziewnęłam.- Tobie też to radzę, a jutro ładnie jak na spowiedzi przed chłopakami, jasne?
-Jak słońce- mruknął.
-To się cieszę, dobranoc.
~~~~
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Trochę Was ostatnio zaniedbałam, przepraszam! Ale jakoś strasznie długi wyszedł, nie uważacie? Prawie 10 stron w Wordzie mi zajął xD
Rozdział pisany na raty. Końcówka to jest jakaś totalna porażka. Początek jest... w miarę, nawet jestem z niego o dziwo zadowolona, mimo że jak ostatnio każdy rozdział nie ma szczególnej fabuły.
No to chyba tyle.
Komentujcie twórczo, haha :)
Pozdrawiam
Han*

PS Ja tutaj nie chcę w żaden sposób obrazić Perrie, bardzo ją lubię, po prostu coś mnie naszło, nie zrozumcie mnie źle :P