środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 37

Rzuciłam się na łóżko w tym w czym przyszłam i od razu zasnęłam. Wciąż słyszałam muzykę z klubu, wszystko wirowało. Jednak tego wieczoru nie spiłam się. No może trochę, ale wszystko pamiętam, a to jest najważniejsze. Następnego dnia obudziłam się i wszystko mnie bolało. Cała szyja była zdrętwiała, a po prawej dłoni chodziły tysiące mrówek. Doczłapałam się do kuchni i podeszłam do lodówki. Na niej przypięta była karteczka:
Jestem na uczelni Mat’ a, który zdaje semestr. Zjedz śniadanie.
I już. Zwykły tekst, bez żadnych emocji. Tak właśnie zachowuje się Majka od powrotu. Swoją drogą nie ma co się dziwić. Po tym jak powiedziała mi o swoim ŚWIETNYM POMYŚLE nieźle się na nią, delikatnie mówiąc, zdenerwowałam. Od tamtego czasu jest na mnie obrażona, że „chcę stanąć na drodze do jej szczęścia”.  No nic, zostawiłam Majkę i wzięłam się do robienia śniadania. Postanowiłam trochę zaszaleć i zrobić naleśniki amerykańskie z pomarańczami, jabłkami i śmietaną z cukrem. Pierwszą czynnością było pokrojenie owoców, potem zrobienie ciasta, usmażenie naleśników, rozrobienie śmietany i voila! Jedząc wszystko, co przygotowałam przez moją głowę przelatywały myśli typu: „Ale będę gruba”, ale zaraz potem w duchu odpowiedziałam, ze „I tak już jestem, nic mi już nie pomoże” i wzięłam się do pałaszowania 3 bomby kalorycznej. Po tym już nie mogłam. Resztki włożyłam do lodówki i zaczęłam sprzątać. Ugh! Jak ja tego nie znoszę!
Była sobota, godzina 13:00. Co ja mam do kurwy nędzy robić przez cały dzień? Pierwszy raz od dawna miałam taki problem. Zwykle chodziłam do chłopaków, albo spotykałam się z samym Niall’ em. Lecz teraz cała piątka pojechała nadrobić zaległy czas z rodziną. W końcu należy się spotkać w święta. Wszyscy wsiedli w samoloty dzisiaj bladym świtem. Pomyślałam, że mogłabym się pouczyć do sprawdzianu z matematyki, ale… Jak ja niby mam się uczyć do sprawdzianu z matematyki? Przecież zadań robić nie będę, bo nigdy nie robiłam, a jak inaczej można się przygotować? Czytać podręcznik? Chyba nie mam nastroju. W taki sposób definitywnie odłożyłam plany naukowe. O wiem! Wymyśliłam.
Do: Kate
Wyślij: Co dziś robisz? Wpadnij, proszę?

Od: Kate
Pokaż: Nie chce mi się ruszyć…
Wybałuszyłam oczy. Jeszcze nigdy  nie odmówiła przyjścia. Zwykle sama się zjawiała. Coś się stało. Musi mi powiedzieć co się stało.
Do: Kate
Wyślij: Oj nie marudź tylko przychodź. Mam naleśniki.

Od: Kate
Pokaż: Mhmm

Do: Kate
Wyślij: To może ja mam do ciebie przyjść?

Od: Kate
Pokaż: Oj nie! To już lepiej żebym ja przyszła!
Za pół godziny usłyszałam dzwonek do drzwi. W nich ujrzałam Kate z zaczerwienionymi oczami. Od razu wciągnęłam ją do mieszkania i przytuliłam. Dowlekłyśmy się do kanapy i tam zwaliłyśmy. Wtedy łzy leciały już jej ciurkiem. Gładziłam ją po głowie, a ona po prostu leżała w moich objęciach.
-Co się stało?- zapytałam kołysząc ją. Nie dostałam odpowiedzi. Ponowiłam próbę-Coś z tatą, bratem?- pokręcenie głową- Chora jesteś?- kolejne zaprzeczenie- Harry?- spróbowałam. Odpowiedź twierdząca.-ale przecież myślałam, że… że wszystko jest w porządku? Gdy o tym wszystkim opowiadałaś wydawałaś się być niewzruszona, silna…
-A jak myślisz, czy można po zerwaniu tak po prostu zapomnieć? Tak, tak wiem co teraz powiesz: „To była wasza wspólna decyzja, myślałam, że się z nią oswoiłaś” Ale tak nie jest!
-Wcale nie zamierzałam tego powiedzieć. I tak długo wytrzymałaś… no nie wiem udając? Czemu od razu do mnie nie przyszłaś?
-A tobie łatwo byłoby się przyznać po tym jak zapewniałaś, ze wszystko jest w porządku, że tak miało być, ze tego chciałaś? No właśnie. Jest ciężko, a zwłaszcza po wczorajszym wieczorze. Gdy go zobaczyłam chciałam mu się rzucić na szyję. Miesiąc się nie widzieliśmy i myślałam, że gdy wejdzie do Sali i go ujrzę utwierdzę się w przekonaniu, ze dobrze postąpiliśmy. A potem jak tańczył z innymi to po prostu miałam ochotę podejść do niego i…i- głos jej się załamał.
-Rozumiem, że ciężko było ci to znosić, ale jeśli mam cię pocieszyć to wcale nie dałaś tego po sobie poznać- próbowałam się uśmiechnąć.
-Dzięki- powiedziała wydmuchując noc- każdy z chłopaków poprosił mnie do tańca, Niall’ owi nawet udało się wywołać uśmiech na mojej twarzy, ale nie ważne! Z każdym tańczyłam, każdy mnie zapytał tylko on nie. Myślałam, ze rozstaliśmy się jako przyjaciele. A przyjaciele przecież tańczą! Chociażby na przykładzie twoim i jego, jesteście najlepszymi przyjaciółmi. A on nawet ze mną nie rozmawiał. Cały wieczór mnie unikał, nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem. – rozpłakała się na nowo.
-Wydaje mi się, że on potrzebuje czasu. Czuje się tak samo jak ty. Tylko nie chce dać tego po sobie poznać. Próbuje zatuszować to poprzez poznawanie nowych dziewczyn, ale wiem, ze cierpi tak samo jak ty. Dużo dla niego znaczyłaś. I nadal znaczysz. Wiesz przecież, ze jest zbyt dumny, żeby się do tego przyznać. Jest tylko jedna rzecz której nie mogę zrozumieć: Czemu zerwaliście?! Obydwoje teraz cierpicie!
-Teraz to ja naprawdę nie wiem czemu- kolejne łzy- nie wiem czemu nie wytrwaliśmy tego momentu zwątpienia. Przecież każdemu to się zdarza, prawda?
-Prawda- powiedziałam cicho i objęłam ją mocniej.
Przez kolejną godzinę uspokajałam Kate. Długo wytrzymała dusząc to w sobie. Ale w końcu każdemu przychodzi moment załamania, a Kate przyszedł właśnie teraz. Trochę się już uspokoiła, ale wiedziałam, że zanim wydobrzeje całkowicie, minie jeszcze sporo czasu, raczej nie pomoże jej widywanie się z Harrym.
-Ja cię tu zadręczam sprawami złamanego serca, a co z twoimi? Poważniejszymi? Jak rodzice?
-Oj nie przejmuj się.
-Ale nie! Pytam poważnie!
-Jeszcze trochę zostało do… zakończenie sprawy.
-Trochę, to znaczy ile?
 -Wszystko ma się wyjaśnić 2 lutego.
-No to nie trochę, tylko mało, jak dziś jest 27…- urwała na chwilę- jak sobie radzisz?
-Nie mówmy o tym proszę- westchnęłam- lepiej jest jak o tym nie myślę.
-A babcia?
-Nie drąż- wstałam z kanapy
-Dobrze, przepraszam. Masz te naleśniki?- ożywiła się.
-Tak są w lodówce, weź sobie.
Poszłyśmy do kuchni, Kate wzięła sobie resztki mojego dzisiejszego śniadania i usiadłyśmy przy stole. Rozmawiałyśmy o przyjęciu urodzinowym Harry’ego. To już niedługo bo 3-ego jest impreza, a 1-szego nasz Loczek kończy 18-nastkę.
-Jak ci idą przygotowania?- zapytałam
-Ciężko- popatrzyła na mnie znad talerza- nie jest łatwo szykować urodziny byłemu chłopakowi, ale nie mogę zrezygnować, obiecałam to chłopakom, jeszcze zanim…no wiesz…-urwała
-Wiem, wiem. Jeżeli chcesz jakiejkolwiek pomocy, to wiesz daj znać.
-Dziękuję, ale ty i tak masz dużo na głowie, rodzice, Majka, babcia. Dobra, dobra nic nie mówię, wiem że chcesz zapomnieć. Dan bardzo mi pomaga. Zajęła się gośćmi, lokalem.
-A właśnie co dziś robi?
-Ma jakąś próbę, a potem idzie się spotkać z Elką .
-Tą od Lou? Przypadli sobie do gustu- uśmiechnęłam się.
-Masz rację, coś czuję, ze kiedyś będą trochę bliżej niż tylko znajomi- tu zabawnie poruszyła brwiami. No, Kate odzyskuje humor!
Cały dzień spędziłyśmy razem. Dopiero wieczorem Kate wyszła. Wieczorem przyszła też Majka. Zaczęła pakować swoje rzeczy do pudeł. Nie wiem po co tak wcześnie, ale najwidoczniej chciała jak najszybciej wszystko załatwić. Wielki dzień (dla niej) miał nastąpić za 4 dni. Tak jak wcześniej nie odzywałyśmy się do siebie. Ja siedziałam w swoim pokoju, rozmawiając z Zuzką, a ona krzątała się po całym domu.
1 lutego
Dziś były urodziny Harolda. Był od jednak nadal u rodziców, więc zostało tylko na wysłaniu sms’a.  Po szkole Kate miała jakieś spotkanie w sprawie wynajęcia klubu. Potem powiedziała, ze wpadnie do mnie pouczyć się do matematyki. Choć znając ją jej uczenie będzie polegało na przeglądaniu tt i fb. Ale pożyjemy zobaczymy. O 18 usłyszałam dzwonek do drzwi, a w nich ujrzałam Blondynę. Weszła, zdjęła kurtkę i na wstępie przywitała mnie słowami:
-Jakoś tak tu puściej..?- popatrzyłam na nią znacząco, zakryła dłońmi usta- Ojej! To już? Już się wyprowadziła? Nie wiedziałam, przepraszam..
-W porządku. Wczoraj zabrała wszystkie pudła.
-Byłaś u niej w mieszkaniu?
-Nie. I jak na rezie nie zamierzam.
-Czemu?
-Bo nie rozstałyśmy się w hmm… dobrym nastroju.
-To przykre…
-Wiem. Ale nie ważne. W lodówce masz cos do zjedzenia jak chcesz. Aj idę do siebie musze porobić trochę zadań. Nie patrz tak na mnie.
-Przecież ty nigdy nie robisz zadań!
-Wiem! Ale dziś jak siedziałam na matmie to nie rozumiałam nic! Kompletnie.
Uczyłam się jeszcze 1,5 godziny po przyjściu Kate. W końcu dałam spokój i poszłam do kuchni. Tam, ku mojemu zdziwieniu, zastałam przyjaciółkę pochylona nad książkami od: UWAGA! Matematyki.
-Nie wierzę! Co smutek z Toba zrobił!- popatrzyła na mnie swoimi smutnymi, jakby zaczerwienionymi oczami- Przepraszam! Nie chciałam!
-Mhmm.
Podeszłam do niej i ją objęłam. Ona wyspowodziła się z moich objęć i dalej zaczęła skrobać coś na kartce. Ja natomiast podeszłam do lodówki i zaczęłam robić obiad. Wybór nie był duży, a powiedziałabym raczej żaden. Ugotowałam makaron, pokroiłam cebulę, pomidory, mozzarellę, oliwki. Wszystko to wrzuciłam na makaron (już ugotowany). Doprawiłam przyprawami, oliwą i gotowe.
-Kate! Chcesz obiad?
-A co masz?!
-Makaron!
-Idę!
Zjadłyśmy obiad i poczłapałyśmy do telewizora. Zwaliłyśmy się na kanapę i oglądałyśmy program „Dom jak marzenie”. Zerknęłam na zegarek. Była 20:15. O 20:30 Niall wsiadał do samolotu do Londynu. Złapałam za telefon i chciałam cos mu napisać przed podróżą… Tylko co? Miłego lotu? Przyjemniej podróży, kochanie? Tylko nie spadnijcie? Nic nie przychodziło mi do głowy, odłożyłam telefon i przeszłam do pozycji horyzontalnej co Kate zdążyła już uczynić. Po kilku minutach zapadłam w sen.  Obudziłam się dopiero rano, o 6. Teraz już po całym ciele chodziły mrówki. Zobaczyłam, ze Kate śpi nadal w tej samej pozycji, tyle, ze teraz uśmiechając się. Ciekawe co jej się śni? Wstałam i poszłam wziąć prysznic. Umyłam głowę, wysuszyłam ją i zawinięta w szlafrok powędrowałam zrobić śniadanie. Było wcześnie, a my szłyśmy do szkoły na dziewiątą, więc postanowiłam zrobić coś więcej niż płatki z mlekiem. Usmażyłam jajka na bekonie i wycisnęłam sok z pomarańczy.
-O shit! Zasnęłam!- dało się słyszeć Kate.
Już po chwili ujrzałam ją w progu kuchni.
-Co pichcisz?
-Jajka, chcesz?
-Pytanie! Tylko najpierw skoczę pod prysznic jeśli nie masz nic przeciwko.
-Tylko się pospiesz!- krzyknęłam gdy zamykała drzwi.
Po 15 minutach stała w samej bieliźnie koło mnie.
-Dobrze, ze w torebce zawsze nisze zapasowe gacie…-mruknęła  
-Siadaj, nie gadaj.
Śniadanie zjadłyśmy w milczeniu. Potem, ja zmywałam, Kate wycierała ścierką. Ze wszystkim szybko się uporałyśmy, bo nie było dużo do roboty. Zaraz potem Blondyna rzuciła się na kanapę w salonie skacząc po programach. Już chciałam się dociąć kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Kogo niesie?- zapytała Kata, a ja wzruszyłam ramionami i poczłapałam do drzwi. W nich ujrzałam… Harry’ ego.
-Harry? Co ty tu robisz?- zdziwiłam się
-Niespodzianka!- zawołał, uniosłam brwi- No dobra, wszystko ci powiem tylko wpuść mnie do środa, piździ!- zaprosiłam go gestem, a on zdjął kurtkę i buty.
Poszedł za mną do salonu, a tam zastaliśmy Kate… w bieliźnie, która nadal nie zdążyła się ubrać. Gdy ta tylko zobaczyła Harolda zaczerwieniła się i coś tam mruknęła na znak, ze musi szybko iść do łazienki. Czuła się podwójnie zawstydzona, po pierwsze co raz bardziej przeżywa brak Harry’ego, a po drugie… niecodziennie wita się osobę płci męskiej w bieliźnie. Loczek nadal stał w osłupieniu i nie był w stanie wydobyć z siebie dźwięku.
-Nocowała u mnie i nie spodziewałyśmy się twojej wizyty- wyjaśniłam
-To może ja pójdę.
-Nie wygłupiaj się!- zaprotestowałam- Zostań i powiedz co cię sprowadza.
-Jak wiesz wszystko pojechaliśmy z wizytą do naszych rodzin. Wszyscy również mieli dziś wracać. Niall powinien być już w domu, ale napisał mi, ze samolot nie mógł wczoraj odlecieć z powodu pogody. A Lou, który również powinien był się pojawić napisał, że przedłuża pobyt o jeden dzień, a ja… nie mam jak się dostać do domu, Zayn i Liam wracają dopiero popołudniu. A ja… chyba zostawiłem klucze u rodziców. A na dworze piździ- mówił z uśmiechem Harold.
-Debil- powiedziałam ze śmiechem- a tak w ogóle: wszystkiego najlepszego braciszku!- mocno go przytuliłam.
-Ale urodziny miałem wczoraj.
-Oj dobra, dobra, już nie bądź taki skromy- powiedziałam ze śmiechem
-Ech! Przecież ja jestem skromy! A tak wgl, na którą idziecie do szkoły?
-Na 9, musimy wyjść 8:30, na pierwszej lekcji mamy sprawdzian z matmy- skrzywiłam się.
-W takim razie powodzenia.
-Nie dziękuję. Jeśli jesteś głody w lodówce cos sobie znajdź, a ja teraz musze się ubrać.
Powędrowałam do pokoju z nadzieją znalezienia Kate, nam jej nie było, w pokoju Majki: to samo, wreszcie poszłam do wspomnianej przez nią łazienki. Tam zastałam ją na sedesie szlochającą. Podeszłam do niej i ją przytuliłam, a ona rozpłakała się na dobre.
-Cii, cii! Nie płacz. Już dobrze.
-Nic nie jest dobrze!- wybuchła- Skoro chce mi się płakać na sam jego widok! To nic nie jest dobrze! I jeszcze to, ze zobaczył mnie w samej bieliźnie, co on teraz o mnie sobie myśli?!
-Powiem ci jedno po tym jak wybiegłaś chwilę trwało zanim doszedł do siebie- puściłam jej oko
-Oj przestań- dała pi kuksańca, lecz cień uśmiechu pojawił się na jej twarzy.
-Jedno wiem na pewno. Nie możesz to się chować. Chodź! Pójdziemy znaleźć ci coś do ubrania i zejdziemy do niego. No to szperaj sobie w szafie- powiedziałam gdy weszłyśmy do mojego pokoju.
-Nie chce mi się, ty mi coś znajdź.
-Ugh!
Wyciągnęłam 2 zestawy JEDEN dla Kate, a DRUGI dla mnie.
- O widzę, ze nosisz ten sweter ode mnie- powiedziała przez łzy
-Tak zaśmiałam się, a teraz chodź!-pociągnęłam ją za rękę.
Weszłyśmy do kuchni gdzie stał Harry i coś sobie przygotowywał, popatrzył na nas przez ramie i skinął głową. Kate spojrzała na mnie z miną „A nie mówiłam!”
-Słuchajcie tego już za wiele! Niby rozstaliście się w przyjaźni, a nie możecie nawet wymienić szybkiego „cześc”. Co z wami? Ile wy macie lat?!Zachowujecie się jak dzieci!
Obydwoje spojrzeli na mnie spode łba, jakbym była wariatką.
-Weźcie się ogarnijcie! Zostawiam was SAMYCH! Idę do szkoły i ciebie- tu wskazałam na Kate- chce widzieć tam za pół godziny! A ty- tu wskazałam na Harolda- ty zamknij drzwi kluczem, który jest na szafce i było by miło gdybyś podrzucił mi go pod szkołę, chyba, ze nie zamierzasz wychodzić stąd przed 19, bo my Kate dziś znowu zaczynamy pracę.
To mówiąc teatralnie trzasnęłam drzwiami wyjściowymi. Mam nadzieję, że moje, trochę przesadzone, przedstawienie, przyniesie skutki.
~~~~
Wiele z Was pytało się czemu Kate i Harry tak mało przeżywają to co się ostatnio stało, przeczytałam jeszcze raz ostatnie rozdziały i doszłam do wniosku, ze macie całkowitą rację. Nie pisałam o ich uczuciach... Mam nadzieję, że teraz choć trochę się zrehabilitowałam?
No, to tak na sam początek, bo ta sprawa nie dawała mi spać po nocach xD
Co do tego czy będą jeszcze razem to potrzymam Was jeszcze trochę w niepewności. Może tak... może nie... Jeśli dotrwacie do tego momentu to się przekonacie ;p Żeby trochę Was naprowadzić powiem, że jeszcze kilka rozdziałów... Chyba, ze zmienię zdanie xD Nie no żartuję.
A teraz sprawy organizacyjne: wyjeżdżam jutro na wakacje z rodzicami do... w sumie nie będę przynudzać gdzie. Nie będzie mnie tydzień i najprawdopodobniej nie będę miała internetu. Buuuuu! ;( No, i to tyle spraw organizacyjnych;p
A teraz sprawy przyjemne. Jak Wam mija końcówka wakacji? I jeśli można wiedzieć do której klasy teraz idziecie? Bo ja jestem bardzo ciekawa ;p Enjoy summer! ;D

Czymcie sie ;*

Han*


piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 36


Wracając do domu nikt się nie odzywał. Kate siedział przy oknie głową zwróconą tamże. Danielle również zauważyła zmianę w zachowaniu Blondyny. Postanowiła zabrać nas na kawę. Najbliższą kawiarnią był Starbucks. Weszłyśmy, zamówiłyśmy, usiadłyśmy i zaczęłyśmy przepytywać Kate. Ta na początku niechętnie cokolwiek mówiła. Odpowiadała pojedynczymi słowami, aż w końcu się złamała i powiedziała nam wszystko.
-Cały problem powstał już jakiś czas temu. Wiedzieliśmy, ze prędzej czy później zranimy się.
-Co znaczy zranicie się?!
-Zaraz ci wszystko wytłumaczę, tylko poproś.-syknęła
-Przepraszam-bąknęłam.
-A więc: rzeczywiście masz rację. Większość czasu spędzaliśmy hmmm….- zawahała się- normalnie, przynajmniej taką miałam nadzieję. Staraliśmy się ignorować to przeczucie, chociaż obydwoje zdawaliśmy sobie wsparte, ze to drugie też wie. Wiem skomplikowane to. Zranimy się, to znaczy, ze wiedzieliśmy, ze prędzej czy później jedno z nas drugiego zdradzi, skrzywdzi. Cokolwiek, chociaż najpardziej prawdopodobne to pierwsze...
-Czekaj, bo nie rozumiem: wiedzieliście, ze jedno drugiego zdradzi? To się nie trzyma kupy.- odezwała się Danielle.
-Mówiąc po ludzku wiedzieliśmy, ze nasz miłość się wypala i któreś z nas, albo obydwoje będzie szukało czegoś innego, nowego, świeżego. Chcieliśmy zapobiegnąć kłótniom i walkom. To tyle. 
Przestraszyłam się. Czy i ona zauważyła, że między mną a Harrym nie jest tak jak powinno być?
-Jeżeli chodzi o ten pocałunek. To była butelka, po za tym byliśmy zlani w trupa.- powiedziałam nieśmiało.
-Nie! Nie chodzi o to, że uważam, ze Harry zaczyna to robić z tobą! Skąd ci to przyszło do głowy?! Chodzi mi o to, ze nawet z przyjaciółką widzę, że lepiej się dogaduje niż ze mną, szuka ucieczki. Nie to chciałąm powiedzieć!-zawołała gdy zdała sobie sprawę co powiedziała- przepraszam nie jesteś ucieczką!
-Kate spokojnie, rozumiem- uśmiechnęłam się. wydawała się być szczerze zdziwiona.
- Chodzi mi o to, ze lepiej się ze sobą dogadujecie niż ja z nim. Więcej czasu spędzacie razem, a gdy on cię widzi to uśmiech gości na jego ustach. Wiem, ze jesteście przyjaciółmi, ale… rozumiesz. 
-Właściwie to nie rozumiem czemu ja w to jestem zamieszana, ale nie będę już cię męczyła- zaśmiałam sie i ścisnęłam jej dłoń.
-Ale od kiedy dokładnie tak jest? To znaczy od kiedy macie takie przeczucie??- chciała wiedzieć Danielle
-Co od kiedy? Od kiedy się kłócimy?-Dan skinęła głowa- Od kiedy…- zawahała się- Od kiedy zrobiliśmy TO.
-Seks, Kate. Nie bójmy się używać tego słowa- wtrąciłam.
-Dobrze, dobrze. Od kiedy po raz pierwszy uprawialiśmy seks.
-Chcesz mi powiedzieć, że to on cię rozdziewiczył?
-Tak, Danielle to on.
-Żałujesz?
Po dłużej chwili milczenia Kate odpowiedziała głośno, wyraźnie i pewnie.
-Nie!
Przez te kilka dni, które zostały do mojego wylotu rozmyślałam nad ich związkiem. Szczerze? To uważałam, że  trochę się pospieszyli z tą decyzją. Sądziłam, że za szybko to postanowili. Przecież nie można tak nagle przestać kochać. Gdyby pojawiła się osoba 3 to rozumiem, ale to nie ich sytuacja. Nawet powiedziałam o tym Kate a ona tylko odpowiedziała:
-Wiem, że nie można tak od razu przestać, ale tak postanowiliśmy i już.
-Moim zdaniem po prostu szukacie pretekstu, żeby ze sobą zerwać. Te wasze „argumenty” są wyssane z palca. Przesadzacie. To co powiedziałaś nam w kawiarni… nadal nie rozumiem co ja mam do rzeczy. Przepraszam, ze to mówię, ale tak myślę. Po prostu musisz wiedzieć, ze uważam, że was związek można jeszcze uratować tylko to Wy musicie chcieć, a moje wrażenie jest takie, ze po prostu… nie chcecie
Przez dłuższą chwilę myślała szukając właściwych słów. W końcu je wypowiedziała:
-To wszystko co mówisz to prawda. Po prostu… nie czujemy już tego co wcześniej. Uważam, ze podjęliśmy słuszną decyzję. Nie żałuję tego, ze go poznałam, że byliśmy razem, że to on jest tym pierwszym, ale to wszystko już skończone. Tak uznaliśmy, ze będzie najlepiej. Oboje znowu będziemy tym kim byliśmy. Był pierwszym chłopakiem, którego naprawdę kochałam i zawsze pozostanie w moim sercu. Ale ten rozdział uważam za skończony. Rozstaliśmy się w pokoju. Może się spotykać z kim tylko chce, nawet z tobą!- powiedziała to ze swoim charakterystycznym błyskiem w oku. Taką ją poznałam i pokochałam, mam nadzieję, ze do mnie wróci.
-Dobrze w takim razie, moja nowa znajomo. Czy poszłabyś ze mną na zakupy przed świąteczne. Musze se kupić strój na wigilię!
-No pewnie, nieznajomo z pracy, do której obecnie nie uczęszczamy.
Wzięłyśmy się za ręce i z uśmiechem na twarzy poszłyśmy do centrum handlowego gdzie wszystko się zaczęło
We wtorek poleciałyśmy do Polski. Gdybyśmy wiedziały co tam zastaniemy to może byśmy zostały… Ale za późno. Do wigilii wszystko było w porządku. Tradycyjnie kolacja u dziadków. Babcia pokonała samą siebie. Zrobiła tyle pyszności, ze nie było gdzie ich trzymać. Jedyne co mnie martwiło to to, ze była taka blada i nie wyraźna. Gdy zapytałam o to mamę to powiedziała, ze ostatnio była przeziębiona, ale wiedziałam, że kłamie. Nie chciałam jednak nic już mówić, bo atmosfera i tak była już napięta pomiędzy nią a tatą. Tu też coś dziwnego cię dzieje.
W dniu Wigilii włożyłam czarne spodnie, białą bluzkę w czarne groszki, do tego gruby szary sweter i balerinki.  Ale to akurat było najmniej ważne wydarzenie tego dnia i całego tygodnia…

2 tygodnie później po przyjeździe z Polski
Dzisiejszego dnia chłopcy wracali po ponad miesięcznej pierwszej trasie koncertowej. Wieczorem miała się odbyć impreza powitalna w jakimś klubie, nawet nie wiedziałam w jakim Kate się wszystkim zajęła. Obiecała, więc jak złożyła obietnicę to musiała ją dotrzymać. Powiedziałam jej o wszystkim co zdarzyło się w Polsce podczas mojej półrocznej nieobecności. Zrozumiała i wiedziała, ze nawet nie ma po co prosić mnie o pomoc, bo tylko wszystko zepsuje. Byłam w zbyt dużym skoku. Jak mogli mi nie powiedział tak ISTOTNYCH wiadomości! Odkąd wróciłam do UK już trochę się z tym oswoiłam, ale wciąż był to duży szok. Na szczęście mogłam liczyć na Dan i Kate. Wszystkim się zajęły: lokalem, gośćmi, dekoracjami, nastrojem. Na początku nawet im pomagałam, ale potem mnie wygoniły.
-Tylko nam przeszkadzasz!- krzyczały
Żeby choć przez chwilę nie myśleć o rodzinnych sprawach wybrałyśmy się na zakupy na imprezy. Pierwsza będzie powitalna, a drugą szykujemy dla Harry’ ego na urodziny. To znaczy jeszcze nie zaczęłyśmy, ale zamierzamy w najbliższym czasie… Zmierzam się sprężyc i też coś zrobić.  Weszłyśmy do pierwszego lepszego sklepu i Kate już w rękach miała dziesiątki bluzek, swetrów i butów. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-To co? Myślę, ze dla każdej coś znajdziemy!
Wolną ręką (swoja drogą nie wiem jak ona to wszystko udźwignęła) zaciągnęła nas do przymierzali, akurat udało nam się trafić na taką dla „niepełnosprawnych”.
-Kate czy jesteś pewna, ze my jesteśmy niepełnosprawne. Z tego co widzę, to każda ma rączki i nóżki całkiem sprawne fizycznie.- zauważyła Danielle
-Fizycznie to może jesteśmy sprawne, ale umysłowo- cmoknęła- ty moja kochana nie jesteś skoro chciałaś iść w tym co mi pokazywałaś-obrażana wzniosła oczy ku niemu z mina „Jezu, z kim mi przyszło życ?” 
Moje wargi zadrgały, ale powstrzymałam się od śmiechu. Weszłyśmy do przymierzalni i Blondyna od razu wszystko podzieliła na trzy części. Stanęła przy jednej z nich i zaczęła się rozbierać.
-No na co czekacie?- spojrzała na nas wyczekująco- wyskakujcie z ciuchów! Ta po prawej jest twoja, ruda.
-Od kiedy to ja jestem ruda?- zapytałam z przekąsem
-Nie marudź tylko przymierzaj!
Wzniosłam oczy ku niemu, ale w głębi duszy cieszyłam się, ze odzyskałam „moją” Kate która jest w stanie sprawić, ze zapomnę o codziennych sprawach za pomocą zwykłych zakupów. Rozebrałam się do bielizny i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam siebie i się skrzywiłam. Natychmiast odwróciłam się do siebie tyłem. Założyłam pierwszą rzecz, która wpadła mi w ręce. Była to beżowa sukienka, która była zdecydowanie za krótka. Szybko się jej pozbyłam rzucając gdzieś w kąt. To samo zrobiłam z dwiema pozostałymi. Zostały mi już tylko dwie rzeczy: białą koszulę z kokardą na piersiach i twór swetrobodobny o odcieniu ciemnego brązu przechodzącego w jasny na samym dole. Pierwszą włożyłam koszulę i od razu stwierdziłam, ze nie jest dla mnie. Popatrzyłam w lustrze na Danielle i stwierdziłam:
-Ta koszula jest stworzona dla ciebie, Dan.
-Która?- zaciekawiła się Kate
-Ta biała- odpowiedziałam- Zobacz- rzuciłam tancerce ciuch.
Jednym ruchem założyła ją i wszystkie trzy wybałuszyłyśmy oczy. Koszula była uszyta dla Danielle i nikt temu nie mógł zaprzeczyć.
-Leży idealnie! Do tego czarne rurki, szpilki, mała torebka, dodatki i jesteśmy w domu!- ucieszyła się.
-Sama nie wiem…- zaczęła
-Nic nie mów- przebrałam jej- będziesz wyglądała nieziemsko! Masz te wszystkie pozostałe rzeczy w domu?
-Naturalnie.
Włożyłam ostatnią rzecz jaką wybrała dla mnie Kate. Nie miałam wielkich nadziei związanych z tą swertobluzką. Przejrzałam się w lustrze i w sumie nie było tak źle. Dziś założyłam czarne spodnie i razem wyglądało to całkiem, całkiem.
-No to teraz trzeba ci znaleźć odpowiednie buty i wszystko gotowe. Bo czarną dużą torbę masz w domu, tak?- chciała się upewnić „pani projektant”.
-Tak mam torbę, ale nie wiem co to znacz- odpowiednie buty.
-Ale Danielle wie. Skoro masz już strój to pobiegnij proszę po te czarne, wiesz o których mówię?
-Naturalnie- zapewniła- a jaki rozmiar buta nosisz?
-39- odpowiedziałam machinalnie.
-A możesz jaśniej, bo takich chyba tu nie sprzedają. Ja noszę 7 kobiecą, a to już jest dużo…
-Ach! Przepraszam powiedziałam ci w europejskiej numeracji…
-Teraz też jesteśmy w Europie…
-Kate!!
-No już cicho jestem.
-W UK myślę, ze 6 będzie dobre.
Po chwili wróciła czarnymi dużymi, wiązanymi butami, na bardzo dużym i grubym obcasie. Musze przyznać- spodobały mi się. Z chęcią je przymierzyłam i uznałam, ze sa idealne. W tym czasie Kate mierzyła swój strój.
-No i?- zapytała
Stała z rozłożonymi rękami w czerwonej, luźnej, długiej bluzce, rajstopach i czarnych koturnach z odkrytymi palcami. Wyglądał prześlicznie z tą swoją blond czupryną.
-Wyglądasz…
-…nieziemsko- skończyła za mnie Dan
-Oczywiście rajstopy zamienię na leginsy.
Wychodząc ze sklepu wszystkie trzy byłyśmy bardzo zadowolone. Dobry humor nie opuszczał mnie aż do powrotu do domu gdzie znalazłam spakowane kartony w przedpokoju. Kate od razu to zobaczyła i chcąc odciągnąć mnie od tego wepchnęła pod prysznic, by przygotować się do początku imprezy, który nastąpi za 3 godziny. Danielle pojechała do domu po resztę ubrania, po za tym zaprosiła swoją przyjaciółkę i nie chce jej zostawiać samej. Mimo, że jest modelką jest nieśmiała w stosunku do nieznajomych. Weszłam pod strumienie gorącej wody i delektowałam się jej dotykiem. Umyłam głowę, wysuszyłam ją suszarką i wyszłam po pokoju w szlafroku. Tam siedziała już Kate z pełnym sprzętem do makijażu. Nie wiem skąd go wytrzasnęła, ale miałam to szczerze mówiąc gdzieś. Krzątała się przy mnie nie dłużej niż 20 minut, a efekt był jak w salonie kosmetycznym. Podziękowałam jej najładniej jak potrafiłam, ale znowu zaczęłam wracać do mnie rzeczywistość. W tym czasie ona poszła pod prysznic, a ja rzuciłam się plecami na łóżko. Wyszła po 15 minutach z wysuszoną gową. Usiadła w miejscu, które ja zajmowałam wcześniej gdy ta mnie malowała. Sama zrobiła sobie makijaż przez kolejne 20 minut, a efekt był równie  powalający. Musiałam przyznać: ona ma do tego niezły dryg.
-No kochana chyba pierwszy raz widzę cię w takim makijażu- przerwała ciszę
-I chyba ostatni- mruknęłam
-Mówiłaś coś- zapytała z przekąsem
-Nie, skądże!
Nadszedł czas ubierania się. Ja włożyłam swój sweter sweter i nowe buty, a Kate  czerwoną bluzkę i również nowe buty. Ostatnie spojrzenie w lustro i odjazd na zabawę. Mam nadzieję, ze uda mi się zabawić. Nie mogę się doczekać zobaczyć chłopaków. Stęskniłam się na nimi i to bardzo.
Wysiadłyśmy z metra i już po 20 minutach byłyśmy na miejscu, z tym, że nie czułam swoich nóg. Nie byłam przyzwyczajona do tego typu spacerów. Gdy tylko przekroczyłyśmy próg klubu rzuciłam się na jakieś krzesło. Zarejestrowałam,  że pojawiło się już dużo osób, a przecież do przyjazdu chłopaków zostały jeszcze trzy kwadranse… Zdjęłam buty, podałam je kelnerce i poszłam zobaczyć czy Kate mnie nie potrzebuje. W tym samym momencie zobaczyłam Danielle z bardzo ładną dziewczyną. Efekt naszych dzisiejszych zakupów wyglądał TAK. Ona również mnie zobaczyła i zamachała. Ruszyłam w ich stronę.
-Gdzie zgubiłam buty, Kopciuszku?
-Kopciuszek zgubił jeden but- zauważyła dziewczyna. Już ją lubię.- Eleanor jestem.
-Hania- przedstawiłam się- Bardzo mi miło
-Mnie również.
-Słuchajcie potem pogaduchy, teraz trzeba sprawdzić czy wszystko jest już gotowe.
-Racja- przyznałam
Wszystkie trzy ruszyłyśmy w stronę wykłócającej się z kimś Kate. Stwierdziłyśmy, ze nie będziemy jej przeszkadzać. Każda się czymś zajęła. Po 15 minutach wszystko było gotowe, pozostało tylko czekać do przyjazdu chłopców. Dostałyśmy wiadomość od nich, ze wylądowali zgodnie z planem, teraz tylko musza odebrać bagaż i tu przyjechać.
-Spóźnieni tylko 10 minut, wow- pogratulowała im na wstępie Kate
-A czy my się kiedykolwiek spóźniamy, ślicznotko?- zapytał się Zayn
-Przemilczę odpowiedź. Dziewczyny przyjechali!- zawołała w naszą stronę
Ruszyłyśmy w ich stronę i pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na szyję Niall’ owi. To samo zrobiła Danielle tylko z Liam’ em. Spojrzałam mu w oczy i przybliżył twarz ku mojej. Zrobiłam ten sam ruch i już po chwili nasze usta złączyły się w żarliwym pocałunku.
-Tak bardzo tęskniłam- szepnęłam
-Na pewno nie tak bardzo jak ja.- nachylił się i powtórzył poprzednią czynność- Dostałaś moje listy?- zapytał po chwili.
-Tak dostałam wszystkie i dziękuję ci za nie. Były piękne! Przepraszam, że tak mało pisałam, ale…- urwałam, postanowiłam na razie nic mu nie mówić.- po prostu dużo się działo w Polsce.
-A właśnie jak wyjazd? Jak święta- wkroczył pomiędzy nas Loczek za co dostał ode mnie po głowie- Ej! Z bratem chyba tez należałoby się przywitać, no nie?!
-Oj no dobrze, dobrze. Przepraszam!- objęłam go za szyję i mocno przytuliłam. On złapał mnie w tali i ścisnął.- W Polsce było… inaczej- szukałam odpowiedniego słowa- nie tak jak się spodziewałam.
-To znaczy?- spojrzał na mnie poważnie.
-To znaczy inaczej.- powiedziałam stanowczo patrząc mu w oczy- Nie drąż. Nie warto.
Widząc moje spojrzenie umilkł, ale nadal przyglądał się badawczo. Że tez jemu nic nie umknie! Przywitałam się z każdym z osobna i od razu poczułam jak bardzo mi ich brakowało. Banda wariatów.
-A kim jest nasz nowa śliczna koleżanka?- zaciekawił się Zayn z błyskiem w oku. Danielle spojrzała na niego jak na robaka i odsłoniła El. Rzeczywiście byłą śliczna w tej czarnej. Miała figurę modelki.
-To jest moja przyjaciółka Eleanor.
Wszyscy patrzyli na nią wyczekująca, a ona jakby nieświadoma przyglądała się Lou. Spojrzeliśmy na niego, a on robił to samo. Trwało to kilka minut zanim Loczek lekko szturchnął przyjaciela.
-Ach tak!- zawołał- Miło mi cię poznać… kolejny raz. Szukałem cię! Ale nigdy więcej nie pojawiłaś się w tej kawiarni!- zawołał na co wszyscy popatrzyli ze zdziwieniem.
-Można wiedzieć o czym mówisz?- wtrącił się Dady
-Eleanor, tak?- zignorował go Lou
-Tak-odpowiedziała nieśmiało
-Spotkaliśmy się już, pamiętasz? W tej kawiarni, przy kasie.
-Ach tak! Teraz pamiętam. Wiedziałam, że skądś cię kojarzę, ale nie wiedziałam skąd.
-Może z gazet?- wtrącił się Zayn, a wszyscy spojrzeli na niego z politowaniem- no co?!
-Nie z gazet, tylko z realu.- wytłumaczyła nawet na niego nie patrzeć. Była zajęta kim innym.
-To wy się znacie?- zdziwiła się Dan- A z reszta nie ważne. Przecież i tak nie dostanę odpowiedz- wzniosła oczy ku niebu/ sufitu
-To wy tu sobie pogruchajcie, a my idziemy- mruknęła Kate oddalając się. Poszliśmy za nią. – Za 20 minut wchodzicie na scenę.
-Po co?- zaciekawił się Harry oglądając się za jakąś dziewczyną w krótkiej sukience
-Harry! Obudź się- krzyknęła Blondyna- Będziesz miał cały wieczór na zabawę. Ludzie liczą na was. Godzina was nie zbawi.
-On o tym wie albo zaraz się dowie.- pociągnął go za rękę w stronę kulis Liam.
Danielle poszła po Louisa. Niełatwo jej było odciągnąć go od Elki. Gruchali od samego początku. W końcu Danielle się zdenerwowała i opierdoliła Lou, a ten ze skruszoną miną podreptał do reszty. Skręcałam się ze śmiechu. To nie jest częsty widok. Skruszony Louis Tomlinson. Po godzinnym występie chłopcy zeszli ze sceny . Padnięci dosiedli się do naszego stolika. Zamówiliśmy pierwszą kolejkę. Po minucie nie było po niej śladu. Rozbrzmiały pierwsze dźwięki piosenek, które ustaliłyśmy z DJ’ em, ze będzie puszczał. Nie zabraknie tam oczywiście piosenek chłopców, ale oprócz tego dobry rock, zarówno ten spokojny jak i ostry i kilka piosenek popowych.
-Zatańczymy- usłyszałam głos Niall
-Z tobą? Zawsze- uśmiechnęłam się.
Zniknęliśmy w małym jeszcze tłumie. Po chwili co raz więcej osób się dołączało. Zaobserwowałam Dan i Liam’ a, Lou zaciągnął Elkę, Harry szuka odpowiedniej kandydatki, a Kate z Zayn zostali i są pogrążeni w rozmowie. Było kilka szybkich kawałków, przy których szaleliśmy, a potem przyszedł czas na coś spokojniejszego. Położyłam ręce na szyi Niall a on na mojej tali. Zaczęliśmy się powoli kołysać w rytmie piosenki. Od czasu do czasu patrzyliśmy sobie w oczy i po prostu się uśmiechaliśmy. W końcu zmęczona położyłam głowę na jego piersi i tak tańczyliśmy.
-Pięknie dziś wyglądasz- szepnął mi we włosy, a potem je pocałował
-Dziękuję, ale czuje się trochę nieswojo.
-Nie powinnaś. Wyglądasz niesamowicie, ale wiesz, że ja jeszcze bardziej lubię  cię naturalnie. Wtedy widzę całą twoją piękną twarz- zaczerwieniłam się. Dobrze że mam głowę schowaną.
Przetańczyliśmy tak kilka piosenek. Cały czas była wolna faza. W tym czasie on opowiadał mi co robili podczas trasy. Widać, ze świetnie się bawili. Bo cały czas wybuchał śmiechem jakby coś sobie śmiesznego przypomniał. A ja słuchałam i również się uśmiechałam. Następna piosenka była już szybka. Postanowiliśmy iść cos wypić. Ale Loczek nam nie pozwolił. Już mieliśmy ruszyć kiedy złapał mnie za rękę:
-Odbijany! – zawołał
Obydwoje pokręciliśmy głową ze śmiechem i westchnęliśmy. Kątem oka spojrzałam na Kate, która siedziała sama z założonymi rękoma. Głową wskazałam ją Niall’ owi tak, żeby Harry tego nie widział. Natychmiast spoważniał i jakby czytając mi w myślach pomaszerował z uśmiechem na ustach w jej stronę z wyciągniętą ręką. Patrzyłam jeszcze chwilę w ich stronę. Nawarzy mojej twarzy również zagościł uśmiech gdy zobaczyłam go na twarzy Kate, która niby niechętnie podawała mu rękę. Niall coś powiedział, a ona już skręcała się z bólu mięśni brzucha. On potrafił każdego rozśmieszyć w oka mgnieniu. Odwróciłam od nich wzrok i zaczęłam się bawić ze Stylesem.
-I co kogo już wyrwałeś?- zaciekawiłam się
-Nikogo- powiedział zawiedziony
-Nikt cię nie chce- zadrwiłam
-Nikt nie jest wart mojej uwagi- zażartował, a ja wzniosłam oczy ku niebu.
Przetańczyliśmy kilka piosenek, ale ja już nie mogłam musiałam usiąść. Odwróciłam się i już miałam iść, kiedy DJ oznajmił, że czas zwolnic. Harry złapał mnie za rękę, a ja się odwróciłam z niechęcią.
-Proszę!- posłał mi swój jeden z najładniejszych uśmiechów- już tak dawno nie miałam w ramionach żadnej płci pięknej- patrzyłam na niego tym samym wzrokiem co wcześniej- już tak dawno nie miałam w objęciach na długo ciebie? Stęskniłem się?- powiedział teraz już bardziej poważnie. –Proszę.- uległam. Musiałam. Potrafił wywołać coś takiego u każdego.
-Czemu ty tak działasz na ludzi? Zawsze wiesz co powiedzieć?- zapytałam ironicznie
-Zawsze, siostrzyczko.
Lewa rękę położyłam na jego szyi, a prawą podałam jego lewej. Przyciągnął ją blisko siebie i tak się kiwaliśmy. W końcu zrobiło nam się nie wygodnie i po prostu ja położyłam moje ręce niego szyi, a on swoje oplótł wokół tali.
-Tak wygodniej- mruknął
-Harry, mogę cię o coś spytać?
-Wiedziałem, ze ten moment w końcu nadejdzie- jęknął- No, pytaj.
-Czemu to zrobiliście?
-Nie zadawałaś już tego pytania Kate?
-Harry!!
-No już, już…
-Przecież widzę, że ci jej brakuje.
-Oj nie! Nie brakuje mi Kate, brakuje mi kobiet, które będą się o mnie troszczyły. –powiedział poważnie
-Ja się o ciebie troszczę- szepnęłam
-Wiem- objął mnie mocniej, ja położyłam policzek między zagłębieniem ja jego obojczyku, a on położył swoją głową na mojej . – po prostu uznaliśmy, że to co kiedyś było powoli się kończy. Lepiej zakończyć to wcześniej niż potem się bezsensownie kłócić i kończyć znajomość, która jakiś czas już trwa i nie powiem, zęby było nam z nią źle. Nadal ją kocham, ale już inaczej niż wcześniej, mniej. Obydwoje prędzej czy później byśmy się zranili…
-Harry, ja przepraszam, nie chciałam
-Nie przepraszaj. I tak kiedyś bym ci powiedział.
-Pamiętaj zawsze, ale to zawsze masz mnie. Nieważne co by się stało. Cokolwiek byś nie zrobił, zawsze będę przy tobie.- mówiłam zupełnie szczerze
-Wiem i dziękuję ci za to, nawet nie wiesz co to dla mnie znaczy. Moja mała, kochana siostrzyczka.
-No i czar prysł- westchnęłam
-Jaki czar?- zaciekawił się
-Miłego, szczerego, pomocnego i czułego Harry’ego.
-Ja taki jestem- powiedział szczerze- kiedy mam na to ochotę- dodał cicho.
-Wiem Harry. Ja to wiem- uśmiechnęłam się.
~~~~~
Długo Was zaniedbywałam, ale teraz nadrabiam. Wyszedł mi na serio długi ten rozdział. Początek o wszystkim i o niczym. Ale teraz wchodzimy w erę dramatu. Pomyślałam, że trochę nudno, ze cały czas wszystko się dzieje tak jakby patrzone przez różowe okulary xD Mam nadzieję, że będzie sie Wam podobało i, ze ze mną zostaniecie ;D
Mam pomysł na nowe opowiadanie. Zupełnie inny niż to. Cały czas myślę czy zacząć pisać czy nie... Po za tym teraz są wakacje, a w wakacje z  miałyśmy zacząć myśleć nad współpracą, więc daj znać czy nadal jesteś zainteresowana ;D Byc może (a tak w zasadzie jeżeli wgl) wykorzystamy ten pomysł, ale\bo chociaż częsc jego, a byc może zrobimy coś zupełnie innego, więc na razie to taka luźna propozycja.
W każdym razie byż moze pojawi się nowy blog... Krótko mówiąc
A na koniec chciałam Wam bardzo, ale to bardzo podziękowac za ponad 10000 wejsc!!! To jest niesamowite. Dotąd pamiętam jak pierwszy raz patrzyłam ile razy ktoś odwiedził mojego bloga. Było 13... Niezbyt optymistyczna myśl xD I ta 13 przez jeden cały dzień się utrzymywała. A teraz jest 10000 nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! ;D Dziękuję tez za 206 komentarzy, 46 postów, za wszystkie miłe słowa, które przeczytałam i za wszystko, bo nie wiem co jeszcze. Dziękuję, ze ze mną jesteście (mam nadzieje, ze będziecie po tej przerwie)
Miłych wakacji

Czymcie sie
Han*