wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 50


Kate
Zamknęłam za sobą drzwi do łazienki i weszłam do swojego pokoju. Na łóżku leżał już Harry z rękami pod głową. Wciąż jednak miał na sobie ciemne spodnie i koszulkę. W drodze do upragnionego mebla rozplątywałam włosy, które wcześniej były związane z luźny kucyk. Z pod kołdry wyjęłam piżamę, na którą składały się krótkie, zwiewne spodenki i taka sama koszulka. Cały czas czułam na sobie przeszywający wzrok Harry’ego. Zdjęłam górną część dresu, stanik i zmieniłam na piżamę. Ściągnęłam spodnie i odwróciłam się by wziąć dolną cześć stroju do spania. Szybko wciągnęłam je na pupę.
-I co się tak gapisz?
W odpowiedzi złapał mnie za rękę i pociągnął mocno, co spowodowało, że upadłam na niego. Przycisnął swoje wargi do moich i mocno wpił.
-Czekałem, aż skończysz, by zrobić to.
-Co?- zapytałam ze śmiechem.
-To.- z zachłannością przywarł ustami do moich i zaczął namiętnie całować. Jego ręka wędrowała po moich plecach, z czasem wchodząc pod koszulkę. Przeszedł na moją szyję, a ja wplotłam ręce w jego loki i zaczęłam się nimi bawić. Powrócił do ust, zaraz potem poczułam jego ręce na swoich pośladkach, delikatnie je ściskające.
-Harry!- pisnęłam, śmiejąc się wniebogłosy  Zaraz potem zakryłam ręka usta, bo wiedziałam, że nie jesteśmy sami w domu.
-Cicho, łobuzie!-pochylił się pocałował mnie w ucho, poczułam jak dreszcze przeszywają całe moje ciało.
Przysunęłam się i musnęłam jego wargi, on to wyłapał i po raz kolejny zaczął całować namiętnie. Wsadziłam ręce pod jego koszulkę i zaczęłam delikatnie przesuwać po jego brzuchu. On złapał mnie mocniej i poczułam wielkie dłonie jeżdżące od pleców do pośladków. Wciąż się całując Harry delikatnie mnie popchnął tak, że teraz to on leżał na mnie.
-Złaź ciężarze! Nie mogę oddychać.- pacnęłam go w tors, a on przewalił się na bok i zamknął w swoich objęciach.
-Czy mogę cię na chwilę puścić i przebrać się?- zapytał tuż nad moimi ustami. Zrobiłam gest ‘droga wolna’. Myślałam, że wstanie i pójdzie  na dół po swoją torbę, którą przyniósł. On natomiast wypuścił mnie z objęć, rozpiął pasek spodni, uniósł biodra i ściągnął spodnie. Zraz potem wylądowały na podłodze. Już chciał kłaść się z powrotem kiedy wzięłam sprawy w swoje ręce.
-Chyba nie zamierasz spać w przepoconej koszulce, w której spędziłeś cały dzisiejszy dzień, szalejąc na próbie?- powiedziałam podejrzliwie.
-Nie?- zapytał.
-No chyba jasne, że nie!
Bez słowa ściągnął przez głowę bluzkę . Został w samych bokserkach. Z nutką uśmiechu, wsadził jedno swoje ramię pod moją głowę, a drugim przykrył nas kołdrą, a potem złapał swoją dłoń, tak że byłam zamknięta w jego uścisku.
-Co?-spytałam podejrzliwe, wciąż obserwując jego uśmiech.
-Co co?- udawał, że nie wie o co chodzi.
-Nie udawaj głupiego. Czego się uśmiechasz?
-To już się człowiek nie może pouśmiechać?- spróbowałam wyspowodzić się z jego objęć, a on widząc to skapitulował.- Oj no dobra już dobra, jak wy kobiety się uprzecie.
-No…- ponagliłam.
-Zrobiłaś to specjalnie, prawda?
-Co niby zrobiłam specjalnie?- udałam niewiniątko, czerwieniąc się przy tym jednak.
-Tak naprawdę wcale nie chodziło o ‘przepoconą koszulkę’?
-Nie rozumiem o co ci chodzi?- spróbowałam odwrócić się do niego plecami. On jednak to wyłapał i uniemożliwił.
- Po prostu chciałaś, żebym… no wiesz ściągnął bluzkę.- przejrzał mnie śmiejąc się przy tym głośno. Pacnęłam go po raz kolejny w tors, robiąc obrażoną minę.
-Ty już nie bądź taki mądry, panie Styles.- mówiłam urażonym głosem, wciąż bijąc go.
On się tylko śmiał, a potem nagle mocno przyciągnął do siebie, skutecznie blokując jakikolwiek ruch. Uniósł się na łokciu i przysunął usta do moich z tym zabójczym uśmiechem. Tym sposobem wyłączył czynnik w moich mózgu, odpowiadający za racjonalne myślenie. Wpił się we mnie, a ja nie potrafiłam skupić się na niczym innym, jak na nim. Nie wiem jak długo przewracaliśmy się po łóżku, ale jak kiedy już opadliśmy zdyszani, na naszych głowach było jedno, wielkie siano. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on ponownie zamknął mnie w swoich objęciach. Leżeliśmy tak przez jakiś czas, Harry od czasu do czasu całował mnie w głowę, czoło, ucho czy nos albo po prostu głaskał.
-Nie uważasz, że Hania się strasznie zmieniła?- wymruczał niewyraźnie, jednak ja doskonale zrozumiałam, o co mu chodzi. Był to temat, który raczej nie będzie należał do łatwych, ale przecież i takie trzeba podejmować. Doskonale wyczułam  niezręczność, jaka jest w jego głosie.
-Uważam, że się zmieniła. Ale strasznie, to się zmieni dopiero wtedy, jeśli ktoś nie uświadomi jej, jak zmieniła się przez ostatnie pół roku odkąd ją poznaliśmy. Strasznie to się dopiero wtedy zmieni. Teraz jest na etapie początkowym. Co ty zauważyłeś?- spytałam po chwili ciszy.
-Przede wszystkim to, że przestała być tą nieśmiałą, plączącą się z mówieniu dziewczyną, która obsługiwała nas w kawiarni. Nabrała…
-Nabrała pewności siebie.- dokończyłam za niego i pokiwałam głową.
-Tylko czy na pewno nabrała właściwej pewności siebie? Tu pojawiają się lekkie wątpliwości.
-Odnoszę wrażenie…
-Że tak jakby zamieniłyście się rolami. Nie odbieraj tego źle, kochanie. Po prostu wydaje mi się, że przejęła niektóre twoje zachowania. Tylko, że to niej to kompletnie nie pasuje.- starał się wytłumaczy i co dokładnie chodzi.
- Dobrze, że poczuła się komfortowo, że może się otworzyć, a nie tylko być biernym obserwatorem, ale teraz zaczyna przedobrzać. Zaczyna się czuć aż za bardzo komfortowo.  
-Ja natomiast nie czuję się specjalnie dobrze, mówiąc o tym wszystkim. Bo jest naszą przyjaciółką i nieraz nam ratowała tyłek. Nie wolno obgadywać.
Uśmiechnęłam się, bo dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo Harry jest kochający, wrażliwy i odpowiedzialny. To znaczy byłam świadoma tego od dawna, ale dopiero to ostatnie zdanie sprawiło, że dotarło to do mnie tak gwałtownie.
-Harry,-uniosłam głowę i spojrzałam w jego skupione, zielone tęczówki.- robimy to dla jej dobra… przynajmniej staramy się. Przecież nie robisz nic złego, kochanie.- wróciłam do poprzedniej pozycji.- Pogadam z nią… muszę. Ktoś musi. Tylko co ja mam jej powiedzieć? Że uważamy, że nie jest tą samą osobą, którą poznaliśmy? Jak to w ogóle brzmi?- jęknęłam.
-Bardzo dobrze. Poza tym takie rozmowy to same się nam w ustach układają, nie ma sensu pisać scenariuszy, bo one zawsze się zmieniają. Wszystko wyjdzie w praniu.
   -Kiedy ty się zrobiłeś taki mądry, co?- przewróciłam się na bok, tak że nadal byłam oparta o jego tors, ale miałam lepszy widok na jego twarz.- Jesteś nieznośnie idealny. Wszystko wiesz, wszystko rozumiesz, a na dodatek jesteś zabójczy. Wciąż nie potrafię się przyz…- na szczęście w porę ugryzłam się w język, inaczej powiedziałabym o kilka słów za dużo.
-Czego nie potrafisz?- zaśmiał się.
-Niczego.
-Wybacz, ale w to nie mogę uwierzyć.  No to czego nie potrafisz?
-Nieważne!
-No powiedz!
Zaczęłam wodzić palcem po jego klatce piersiowej i zbierałam się by dokończyć wcześniejszą myśl. Karciłam się w myślach, że powinnam najpierw myśleć potem paplać.  
-Wciąż nie potrafię przyzwyczaić się do twojej bliskości, za każdym razem przestaje myśleć racjonalnie, nogi mi się uginają, w brzuchu przewraca, a mózg wyłącza.- wypaliłam na jednym wdechu, a zaraz potem spłonęłam rumieńcem, bo nastała niezręczna cisza.
Poczułam, że łapie mnie mocniej i przesuwa wyżej. Ułożył mnie tak, że głowa spoczywała tuż przy jego szyi, a jego sama opierała się o moją. Palcem wodził po moim ramieniu, chwilę potem moja ręka bezwiednie powędrowała na jego pierś i tam już została.
-Kocham cię, słońce i tak już zostanie.
-Nie chcę, żebyś wyjeżdżał.- szepnęłam hamując łzy.
-Ciiii, ja też nie chcę, ale wszystko będzie dobrze. Kocham cię, a to jest najważniejsze.
-Ja też cię kocham, zapamiętaj.- to mówiąc zakończyliśmy naszą rozmowę i spleceni w uścisku zasnęliśmy.
***
Hania
Obudziły mnie promienie słońca, padające prosto na moja twarz. Otworzyłam oczy i pierwszym co zobaczyłam była zaspana twarz Nialla tuż przed moją. Uśmiechnęłam się i chwilę po prostu wgapiałam, by zapamiętać jego twarz z największymi szczegółami. Cmoknęłam chłopaka w usta i spróbowałam delikatnie wyplątać się z jego uścisku, tak żeby go nie obudzić. Niestety.
-Gdzie sobie idziesz?- skrzywiłam się, a tak dobrze mi szło.
-Do kuchni kochanie, ale śpij sobie dalej. Przepraszam, nie chciałam cię budzić.
-Nic się nie stało.- nachyliłam się i jeszcze raz go cmoknęłam w usta i wymknęłam się na palcach za drzwi.
Udałam się w stronę kuchni. Idąc, zauważyłam że drzwi do pokoju Kate są otarte, a domowników w nim brak. Rozglądałam się w nadziei znalezienia ich. Weszłam do kuchni, ale natychmiast zrobiłam trzy kroki do tyłu. Widok nie był przeznaczony dla mnie, ani dla nikogo innego. Harry z Kate ukazywali sobie swoje uczucia. Wycofałam się tyłem, ale oczywiście musiało zacząć chcieć mi się kichać  Nie zdążyłam opanować swojego kręcenia w nosie i rozległy się dwa głośne kichnięcia. Znając moje niezdarstwo, wpadłam i zahaczyłam stopą o etażerkę, która stała obok. Narobiłam przy tym hałasu, poza tym Harry zauważył moją nogę i szybko oderwał się od zdyszanej Kate.
-Przepraszam, strasznie was przepraszam!- zaczęłam gorączkowo się tłumaczyć. Czułam jak krew zalewa mi twarz.- Naprawdę nie chciałam wam przeszkadzać. Właśnie dlatego zaczęłam się wycofywać, tylko ta głupia etażerka… ugh. Wybaczcie.
-Przestań, przestań.- przekrzykiwać mnie Kate.- Przecież nic się nie stało.
-Właściwie to my powinniśmy przeprosić, takich rzeczy…ekm- odchrząknął chłopak.- nie robi się w czyjejś kuchni.
-Nie czyjejś tylko Kate, więc w ogóle nie ma sprawy.- zaśmiałam się i odwróciłam.- Właściwie to i tak muszę iść do łaz…- wolałam jak najszybciej ulotnić się z kłopotliwej sytuacji.
-Właśnie! Łazienki, muszę iść do łazienki. A ty zostań i pomyśl co ze śniadaniem.
Niechętnie weszłam do kuchni, gdzie został sam Harry. Dopiero teraz spostrzegłam, że ma na sobie same bokserki. Zakryłam sobie oczy dłonią i stanęłam do niego tyłem.
-No co ty, ruda. Weź przestań.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to takie normalne, żebym oglądała chłopaka swojej najlepszej przyjaciółki na pół gołego.- wysyczałam. Nie czuję się z tym komfortowo.
-Ale jednocześnie ten chłopak jest twoim najlepszym przyjacielem. – podsunął.
-No dobra, ale…
-Oj weź nie marudź i zobaczmy co z tym śniadaniem.
Odwróciłam się w jego stronę i z przymrużonymi oczyma ruszyłam w kierunku lodówki. Po drodze sięgnęłam ręką po opakowanie chusteczek i wyciągnęłam jedną. Myśląc przy otwartej lodówce, jednocześnie próbowałam zapewnić sobie komfort tlenowy.
-Kiepsko wyglądasz, jesteś blada jak ściana.- stwierdził mój towarzysz.- Może powinnaś wziąć jakieś leki?
-Oj tam, nie będę się faszerowała lekami.-uśmiechnęłam się.-Poza tym nie zamartwiaj swojej wypoczętej głowy moim lekkim przeziębieniem.
-Gdybyś jednak nafaszerowała się jakimiś lekami, byłbym bardziej spokojny.
-Dziękuję, że się o mnie troszczysz Hazza, ale na razie daję radę.
 Wyjęłam z lodówki składniki potrzebne do zrobienia kanapek. Stwierdziłam, że najlepiej będzie jak każdy zrobi, co mu będzie odpowiadało. Trzeba było tylko pokroić niezbędne produkty. Kiedy chciałam pochylić się nad chlebem, Harry odebrał mi nóż i kategorycznie zabronił roznoszenia zarazków. Po krótkiej wymianie zdań, w końcu dopiął swego.
-Od kiedy zrobiło się to takie zadziorne?- mruknął pod moim adresem.
-Słyszałam!- wycharczałam.
-I bardzo dobrze, miałaś słyszeć!
-Idę pod prysznic.
Z pokoju wzięłam bieliznę i zamknęłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic, po czym wróciłam do pokoju, w którym nadal drzemał Niall. Słysząc, że weszłam otworzył jedno oko i zaczął coś tam mruczeć pod nosem. Jednak nic nie zrozumiałam. Wyjęłam z szafy dżinsy, białą bluzkę i bluzę przez głowę. Nałożyłam na siebie warstwy a na koniec dopełniłam grubym szalikiem, by osłonic gardło przed zimnem. Wiedziałam, że wyglądam mało inteligentnie, ale co tam. Zdrowie najważniejsze. Spojrzałam na zegarek, wyświetlał taką godzinę, która mówiła, że z pewnością blondyn musi wstawać. Rzuciłam się na łóżko, na którym leżał i pocałowałam go w policzek.
-Czas wstawać. Śniadanie zaraz będzie na stole. Myj się i przychodź.
-Jeszcze 5 minutek.- wymamrotał.
-Dwie.- cmoknęłam go ostatni raz i wróciłam do kuchni, gdzie Kate z Haroldem jedli już posiłek.
***
-No ludzie wreszcie! Ile można jechać! Już myśleliśmy, że się rozmyśliliście i się nie pojawicie.
-Mhm jasne Liam, od tak postanowimy, że jednak nie mamy ochotę na trasę.- zadrwił Niall.
Zobaczyłam dziewczynę Zayn’a. Była niewysoką blondynką o ładnym uśmiechu. Chłopak przedstawił nam ją jako swoją przyjaciółkę. Ciekawa byłam czy stanie na wysokości zadania i odważy się wyznać prawdę. Skierowaliśmy się w stronę kolejki do odpraw. Na szczęście i nieszczęście o tej porze roku na lotnisku nie ma wielu osób.  Po niecałych 20 minutach bagaże już były nadane, a wokół nas zgromadziła się grupka fanów.
-Mam deja vu.- mruknęła smutna Danielle.
Znaleźliśmy jakieś mniej zatłoczone miejsce, by móc się pożegnać, a przy okazji nie przeszkadzać innym podróżnym.
-Czas się żegnać.- oznajmił Lou.
Podszedł do Kate i Danielle i przytulił je obie. Następnie skierował się do mnie i chciał objąć, ale szybko wytłumaczyłam, że lepiej nie ryzykować zarazkami. On jakby nie słyszał co przed chwilą powiedziałam uściskał mnie mocno. Zaśmiałam się i odwzajemniłam uścisk. To samo zrobiłam w stosunku do Zayna, Liam’a i Harry’ego.
-No chłopie życzę ci powiedzenia, dbajcie tam o siebie. – otworzyłam ramiona i czekałam aż podejdzie do mnie ten ostatni. Złapał mnie mocno i jeszcze mocniej ścisnął.
-Trzymaj się, mała. Miej oczy i uszy otwarte.- musnął mój policzek i odsunął się ode mnie, patrząc głęboko w oczy. Nie wiedziałam o co mu chodzi, więc tylko wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się na pożegnanie.
Odszukałam wzrokiem Niall, który właśnie odchodził od Danielle. Chyba pomyślał o tym samym, bo zaraz potem podszedł do mnie i nic nie mówiąc po prostu mocno przytulił.
-Nie lubię takich pożegnań. Czuje się wtedy dziwnie. Poza tym Danielle ma racje, mam deja vu.- mówiłam cicho do jego piersi.
-Masz rację, taki obrazek już kiedyś widziałem. Dwa miesiące temu. Nie podoba mi się on.   
-Będziesz codziennie pisał, chociaż jednego małego sms’a, ale codziennie, jasne?
-Jak słońce. Kocham cię.
-Ja ciebie również.
Nachylił się i złożył ostatni pocałunek, jaki był nam dany przez następne trzy miesiące. Zapomniałam o tym, że mogłam go zarazić, nie było to teraz ważne. Liczyło się tylko to, że jeszcze jest ze mną. Niechętnie oderwałam się od niego i spojrzałam w niebieskie tęczówki. Uśmiechnęłam się słabo i powiodłam wzrokiem po reszcie. Harry z Kate wciąż trwali w czułym uścisku, natomiast Zayn z Perrie przyglądali się wszystkiemu tylko nie sobie. Czyli chyba jednak nie wyszło.
 Podeszliśmy do bramek i tam musieliśmy się ostatecznie pożegnać. Pomachaliśmy ostatni raz i już mieli podejść do pani sprawdzającej karty pokładowe, kiedy Zayn zawrócił, po prostu podszedł do Perrie i ją pocałował.  Wszyscy zaśmialiśmy się na to zjawisko i zostawiliśmy parę, by dać jej trochę prywatności. Chłopcy podeszli do równie rozbawionej celniczki i podali swoje paszporty z kartami pokładowymi. Pomachali nam ostatni raz i oddalili się w stronę kontroli. Chwilę potem zniknęli nam z oczu. Zayn dołączył do nich, jak tylko załatwił swoje sprawy z Perrie. I tak się rozpoczęła kolejna trasa One Direction.


Ok. 3 miesiące później
Podałam kobiecie siedzącej przy stanowisku paszport i kartę pokładową. Spojrzała najpierw w dokumenty później na mnie i z firmowym uśmiechem przepuściła dalej. Schowałam wszystko do torby i stanęłam za Kate i Danielle w kolejce do kontroli.
     Tydzień temu skończył się rok szkolny, co równało się ze skończeniem przez nas szkoły, więc zostałyśmy zaproszone na wakacje do Stanów. Nie powiem bardzo się ucieszyłam na tą widomość, od zawsze chciałam tam pojechać.  Fascynowało mnie to, jak bardzo życie różni się od tego naszego, a w szczególności do tego w Polsce. Niesamowite jest, że za Oceanem dzieją się rzeczy, które tam są na porządku dziennym, a my widzimy to tylko w ‘amerykańskich filmach’.
      Ściągnęłam zegarek, pasek od spodni, buty i położyłam to wszystko w koszyku, w którym już leżała torba z rzeczami na podróż. Po chwili z taśmy zniknął koszyk, a ja przeszłam przez bramkę. Nie zapiszczało. Mimo że nie miałam w zamiarach podczas rejsu wyciągnąć pistoletu i opanować samolotu to i tak zawsze pojawia się pewien stres.
     Celniczka w niebieskich rękawiczkach kazała mi rozłożyć ręce i zaczęła mnie macać. Oczywiście ma to jakąś ładną nazwę, ale sprowadza się to do macania.
Na szczęście po tej procedurze byłyśmy już wolne, przynajmniej do czasu odprawy, tam to się dopiero zacznie, bo jedziemy do Stanów, a oni mają jakieś chore procedury, które  zaczynają się już w kraju, z którego do nich jedziesz, a kończą dopiero jak opuścisz teren lotniska. Po kilkunastominutowym spacerku udało nam się znaleźć odpowiedni gate (od autora: wiecie o co mi chodzi, to miejsce, z którego już bezpośrednio idziemy na płytę lotniska lub do 'rękawa') i przy nim usiadłyśmy wyczerpane. Miałyśmy lecieć z Londynu do Filadelfii, a potem z Filadelfii na Florydę, do Miami. Tam miały się zacząć nasze  wakacje. A gdzie miały się skończyć? Tego nikt nie wie.
    -Gdzie ty się wybierasz?- zapytała Danielle znad gazety.
    -Muszę coś sobie kupić do picia, nie wytrzymam.- powiedziała Kate szukając pieniędzy w torebce.
    -Weź kartę pokładową, bez niej niczego nie kupisz.- podpowiedziałam.
    -Co za idiota to wymyślił?- jęknęła.
    -Wszystko jedno kto, ale i tak nigdzie nie idziesz, zaraz zacznie się odprawa. Nie ruszasz się stąd.- dobitnie powiedziała najstarsza.
    -Ale…
    -Wytrzymasz, w samolocie coś dostaniesz.- dziewczyna posłała Kate taki wzrok, że ta natychmiast usiadła na miejsce i patrzyła na nią spode łba.
    -No ja myślę, że coś dostanę podczas ośmiogodzinnego lotu.- następnie dodała jeszcze bardziej wbijając się w siedzenie.- Ja rozumiem Dan, że tęsknisz za Liam’em, ale nie musisz wszystkich rozstawiać po kątach. Są różne sposoby radzenia sobie ze stresem, ten który ty wybrałaś jest raczej średni.
    Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem, ale zaraz potem poczułam na sobie wzrok Dan i zagłębiłam się z niezwykle fascynującej książce.
    -Pasażerowie lotu do Filadelfii proszeni są do podejścia do odprawy.- kąśliwą odpowiedź dziewczyny przerwał komunikat, dotyczący również nas.
    Podniosłyśmy się z miejsc i podążyłyśmy do naszego gatu, wraz z niezliczoną ilością osób.
***
    - Czemu to ona siedzi na środku, a nie ja?- cały czas żaliła się Kate.
    -Jak będziemy lecieć do Miami to ty będziesz, ok?- zaproponowałam.
    -Świetny układ! Ty będziesz siedzieć osiem godzin, a ja dwie.
    -Nie wytrzymam z nią, po prostu nie wytrzymam.- załamałam się.
    -Policz do dziesięciu, może coś pomoże.- doradziła Danielle.
    W myślach wykonałam sugestię dziewczyny, a zaraz potem zaczęłam wiercić się w poszukiwaniu wygodnej pozycji. Stewardesa kazała zapiąć pasy, bo zaraz zaczynamy startować. I rzeczywiście już po chwili samolot zaczął się rozpędzać i wzbił się w powietrze.  Po 15 minutach przestała świecić sygnalizacja ‘zapiąć pasy’, jednak ja nauczona przez ojca tylko trochę je poluzowałam.  Wygrzebałam w torbie książkę i mp4. Przykryłam się kocem, który dostaliśmy od linii lotniczych i zagłębiłam się w muzyce i lekturze.
     -Kurczak czy pasta?- obudził mnie głos stewardesy, która była dwa rzędy przed nami i pytała się co kto chce na obiad.
     Już po chwili doszła do nas; wybrałam pastę. Stwierdziłam, że to bezpieczniejsze.
    -Jak myślicie co będziemy tam robić?- spytała Kate po zjedzonym posiłku.
    -Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że coś fajnego, a teraz cicho idę spać.- oparła Danielle, ziewając.
***
   -Gapi się na ciebie.- puściłam oczko Kate.
   -No proszę, proszę. Ledwo postawiłaś nogę na nowym kontynencie i już ściągasz wzrok płci brzydkiej.- włączyła się w droczenie blondyny Kate.
   Tym razem stałyśmy w kolejce do dostania wizy. Jakiś chłopak na oko koło dwudziestki cały czas gapił się z uśmiechem na twarzy w stronę Kate. Ona udawała, że tego nie widzi i zadzierała wysoko podbródek.
   -To niech się gapi, ja się nie gapie i nie mam zamiaru, bo…
   -… liczy się tylko Harry. Tak, tak znamy tę śpiewkę na pamięć.-  dokończyła najstarsza. - Ale przyznaj, że trochę ci się to podoba.
   -Ani trochę.- odparła, siląc się na poważną minę.
   -Chodźcie, teraz my.- popchnęłam dziewczyny w stronę urzędnika.
   -Dzień dobry, paszporty proszę.- powiedział mężczyzna z silnym amerykańskim akcentem. Dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo różnią się angielski z amerykańskim. Ciekawa jestem jaki jest mój. Czy wciąż tak zwany polish-english?
    Podałyśmy mu dokumenty i zaczął nam zadawać przeróżne pytania. Skąd jesteśmy? Czy już kiedyś byłyśmy w Stanach? Po co tu przyjeżdżamy? Na ile chcemy zostać? Co ze sobą przywozimy? Czy mamy laptopy? I wiele, wiele innych. W końcu nas przepuścił, a my znowu odbyłyśmy spacerek po lotnisku. Ten trwał znacznie dłużej.
    Usiadłyśmy na krzesłach przy odpowiednim gatecie. Wyjrzałam za szybę, na płytę lotniska i aż musiałam zmrużyć oczy od tego słońca. Spojrzałam na zegarek. Była 17 czasu UK, czyli 11 tutejszego.
    -Dziewczyny ja idę się przebrać w coś lżejszego, spójrzcie za okno, musi być mega gorąco, a na Florydzie będzie jeszcze cieplej.
    -Idziemy z tobą.
    Znalazłyśmy łazienkę i przebrałam się w beżowe spodenki do pół uda i białą bluzkę. Kate z Dan postawiły na letnie sukienki. Wzniosłam oczy ku niebu i podeszłam do umywalki opłukać twarz chłodną wodą.
   -Idziemy.
   -Czy wy to rozumiecie, już za jakieś 4 godziny wreszcie się z nimi spotkamy?-przez całą drogę powrotną Kate podskakiwała.
   -Tak, tak rozumiemy.
  -Hanka, nie udawaj. Nie uwierzę, że nie jesteś podekscytowana. Po prostu w takie bajki nie uwierzę!- uwiesiła się na mojej ręce i cały czas nią wymachiwała.
   -Jestem podekscytowana.
  -Nie widać.
  -Ludzie cieszą się w różny sposób. – mówiłam spokojnie, choć w środku cała się trzęsłam jak galareta z podniecenia.
  -Tylko ty wyglądasz jakbyś umarła.
***
    -Nie no błagam szybciej.- Kate jęczała, z nadzieją, że to coś pomoże.
   Były to już ostatnie minuty naszej podróży. Stałyśmy w tłumie głębiącym się przy taśmach, na których wyjeżdżały walizki. Ja z Danielle stałyśmy oddalone ze swoimi, tylko Kate jeszcze czekała.  Nareszcie przeszło mi przez głowę, kiedy zobaczyłam blondynę targającą torbę.
   Tylko resztki godności osobistej powstrzymywały nas przed puszczeniem się biegiem do wyjścia. Przeszłyśmy przez barierki i rozpaczliwie rozglądałyśmy się po płycie holu głównego lotniska, w poszukiwaniu wytęsknionych osób. Nigdzie nie mogłyśmy ich znaleźć, wszędzie było mnóstwo ludzi, nic nie było widać. Mocno zdenerwowana zaczęłam szybko iść w byle jakąś część lotniska, nie mogłam tak po prostu stać i czekać. Dziewczyny biegły za mną, cały czas mając oczy dookoła głowy.
   -Są!- usłyszałam krzyk Kate, nie musiałam jednak patrzeć w którym kierunku pokazuje palcem, bo w tej samej chwili i ja dostrzegłam piątkę przygłupów, biegnących w nasza stronę.
   Ciągnąc za sobą walizkę, puściłam się biegiem i już po chwili znalazłam się w stalowym uścisku blondyna. Od razu moje nozdrza wypełnił charakterystyczny zapach. Szeroko się uśmiechnęłam i złożyłam pocałunek na rozwartych ustach chłopaka. O jak mi tego brakowało! Przez większą cześć podróży zastanawiałam się, jak będzie wyglądało to spotkanie, ale teraz nie były ważne wszystkie te scenariusze, obmyślone w mojej głowie. Przytulił mnie mocniej, a ja tylko cieszyłam się, że wreszcie jesteśmy wszyscy razem. Oderwałam się od Niall’a i wręczyłam mu walizkę, którą z uśmiechem przyjął. Podeszłam do osamotnionego Lou, który przyglądał się całemu zajściu.
   -Jakie to wszystkie urocze, możemy już iść?-  jęknął, kiedy ściskał mnie na powitanie.
   -Właśnie.- dołączył się do prośby Zayn.
   -A co Zayn, kiepsko ci idzie z Perrie?- zaśmiałam się.
   -Pomijając fakt, że od widowiskowego pożegnania na lotnisku widziałem ją trzy razy, to tak kiepsko.
   -Siostrzyczko!- przerwał nam Harry.
   -Braciszku!- zwróciłam się w stronę loczka.
   Podeszłam do niego, a on mnie mocno objął i podniósł o kilkanaście centymetrów nad ziemie. Próbował nawet się okręcić w kółko, ale w porę się mu wyrwałam. Nie lubiłam tego typu ‘przywitań’.
   -Nawet nie próbuj.- warknęłam.
   -No weź no! Zawsze chciałem coś takiego zrobić, jak w filmach. Ale ani ty ani Kate się nie zgadzacie. – żalił się.
   -Dobra, błagam koniec tych czułości.- Zayn jak widać był w kiepskim humorze.
   -Jedźmy coś zrobić!
   -Zwariowałeś? Przecież dziewczyny muszą odpowiedzieć.- Daddy  zawsze czuwa.
   -Nawet nie ma mowy Liam, już się dość nasiedziałam w samolocie, teraz muszę rozprostować kości!- sprzeciwiła się Dan, a Liam podniósł ręce w geście obronnym.
   Niall złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę wyjścia. Wsiedliśmy to mini busa i ruszyliśmy w świat. Z przodu oprócz kierowcy siedział jeszcze jeden facet dość dużej postury. Spytałam chłopaka co to za jeden, a on powiedział, że ochroniarz i że tu w Stanach, Paul powiedział, że gdziekolwiek chodzą muszą mieć co najmniej jednego takiego gościa. Ależ to musi być denerwujące. Potrzebujesz do łazienki, ale zanim pójdziesz, zdajesz z tego raport.
   Wysiedliśmy z samochodu, w którym zostawiliśmy walizki i już chciałyśmy się oddalić, kiedy Liam oprzytomniał.
   -A co będziemy robić?
   -Ja chcę na plażę! – Kate od razu postanowiła. W sumie to całkiem dobry pomysł, nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam nad morzem. Poza tym jest tu taki skwar, że nie sądzę, żebyśmy długo wytrzymali łażąc po mieście.
   -Szkoda tylko, że ktoś będzie musiał nam towarzyszyć.- jęknął Liam, otwierając bagażnik i wyjmując nasze walizki.
   -Nie z takich opresji się wychodziło, stary.- powiedział tajemniczo Harry.
   Nachyliłam się nad torbą i zaczęłam grzebać w poszukiwaniu kostiumu i okularów przeciw słonecznych. Chłopacy stwierdzili, że lepiej będzie jak od razu się przebierzemy, więc weszłyśmy do busa i tam próbowałyśmy się w miarę sprawnie zmienić bieliznę na coś bardziej plażowego.
   -A wy w czym będziecie pływać?- spytała Kate, podając Harry’emu walizkę, by ten ją schował do bagażnika.
   -My kochanie, jesteśmy na takie okoliczności zawsze przygotowani.- pokazał na swoją dolną część ubrania, na którą składały się spodenki kąpielowe, sięgające do kolan.  
Złapał ją za rękę pocałował przelotnie w usta. Zatrzasnęłam drzwi samochodu i zmieniłam okulary optyczne na słoneczne optyczne. Podeszłam do Nialla od tyłu i go mocno objęłam.
***
   Staliśmy na jakimś placu, a nasz ochroniarz rozmawiał przez telefon. Od jakiejś godziny włóczyliśmy się po mieście. Nogi mnie bolały, cholernie chciało mi się pic, a ocean, który był celem naszej wycieczki... no cóż powoli wydawało mi się, że nigdy tam nie dojdziemy.
   -Teraz jest idealny moment.- powiedział Harry pół szeptem.
   -Idealny moment na co?
   -Na ucieczkę.
   -Na jaką znowu ucieczkę?!- nie rozumiałam nic z tego co ten idiota wygaduje.
   -Chyba nie sądzisz, że ten przygłup pójdzie z nami na plażę.- popukał się w czoło.
Rzeczywiście byłoby to dziwne.
   -Dobra, plan jest taki, że po prostu wszyscy razem powolutku będziemy się przesuwać w stronę tamtej ulicy. Przy odrobinie szczęścia uda nam się przejść tam niezauważonymi, a potem puszczamy się biegiem jak najdalej stąd. Wszystko jasne?- pokiwaliśmy głowami na znak, że rozumiemy. Stanęliśmy w jednej kupie i Harry zarządził:- A teraz jak gdyby  nigdy nic ruszamy posuwistym krokiem. Ale powtarzam POSUWISTYM krokiem.- syknął kiedy Zayn przyspieszył.- Idziemy sobie normalnie, lalala.- dyrygował Harry z przodu.
   Ja z Niall’em szliśmy na końcu wesołej gromadki. Kiedy już przeszliśmy połowę drogi, obejrzałam się do tyłu i to co zobaczyłam, nie zwiastowało niczego dobrego. Ochroniarz właśnie się rozłączył i rozglądał się zdezorientowany, gdzie się podzieliśmy. W momencie, w którym nas dostrzegł, złapałam Niall’ a za rękę i mocno pociągnęłam, puszczając się biegiem.
-W nogi!- krzyknęłam wyprzedzając razem z chłopakiem całą resztę. Na szczęście załapali aluzję i zaraz potem cała dziewiątka biegła, ile sił w nogach przed siebie.
   Spojrzałam przez ramie za siebie i widziałam równie szybko pędzącego faceta, mocno wkurzonego.  Ktoś krzyknął, że musimy go zgubić. Skręciliśmy pierwszą lepszą ulicę i tak przez kolejne minuty wymijaliśmy zdziwionych Amerykanów. W końcu zatrzymaliśmy się i ledwo mogąc złapać oddech zaczęłam się przeraźliwie śmiać, po chwili cała reszta dołączyła się, a ludzie na ulicy jeszcze bardziej krzywo się patrzyli i omijali nas szerokim łukiem.
   Zapytałam jedną panią, którędy na plażę, a ona z uśmiechem na twarzy wskazała nam drogę. Już po 10 minutach moim oczom ukazywał się piękny, niebieski ocean, który aż się prosił, żeby do niego wskoczyć. Znaleźliśmy kawałek wolnego miejsca na piachu i zostawiliśmy tam porozrzucane ubrania. Niczym małe dzieci, na wyścigi rzuciliśmy się do wody. Tuż przed granicą wody z piachem, wskoczyłam Niall’owi na plecy, a on pognał do oceanu. Gdzie woda sięgała mu już do pasa, perfidnie zrzucił mnie z siebie, po czym postanowił podtopić. Wyłaniając się nabrałam wody w usta i chciałam wypluć mu ją prosto na twarz, on jednak zauważył to i w morę się uchylił. Zamiast niego oberwał, tuż za nim stojący z otwarta buzią, Harold.
   -Masz trzy sekundy na ucieczkę, ruda.- policzył do jednego po czym rzucił się prosto na mnie, przygniatając swym ciężarem.
   -A gdzie dwa i trzy?- jęknęłam.
~~~~
Wow, to już 50 rozdziałów! A blog ma już 1 rok, 29 dni i kilka godzin, haha. Właśnie tak się teraz zorientowałam  że zapomniałam kiedy były obchodzone blogowe urodziny. (19 marca)
Strasznie długi wyszedł, bo jak już zaczęłam dopisywać to.. jakoś tak wyszło.
Pod poprzednim rozdziałem Anonimowy napisał mi kilka swoich rad, co powinnam zmienić, za co mu baardzo dziękuję. :D Uwierz mi starałam się zlikwidować cześć dialogów, ale po prostu nie umiałam. Znaczy wydaje mi się, że jest ich TROCHĘ mniej, ale i tak sporo.  Resztę odpowiedzi (jeśli cie to interesuje ;p) znajdziesz przy swoim komentarzem, nie chcę tu innym przynudzać.

Baardzo proszę o komentarze.
Naprawdę jeśli nigdy nic nie pisałyście i nie publikowałyście to uwiercie na słowo, że każdy komentarz jest jak wygranie w jakiś zawodach, do których się długo przygotowywaliście. To trochę jak dostanie dobrej oceny w szkole z trudnego testu, czy coś.
Dobra przepraszam za to przynudzanie :)

Pozdrawiam
Han*