Dzień później
otrzymałam wiadomość od Lou, że Niall leży chory w łóżku i że jest wielka
panika, bo nie wiadomo kiedy będzie mu lepiej.
Ma 38 stopni gorączki, cały czas przeraźliwie kaszle, katar a to leci mu
z nosa, a to nie ma jak oddychać, bo ma go zatkanego. A na dodatek cały czas
narzeka że jest mu gorąco, a zaraz potem przykrywa się po uszy kołdrą. Jednym
słowem grypa go dopadała. Jak najszybciej ubrałam się i poleciałam do
chłopaków. Wpadałam do domu zdyszana, a tam wszystko wyglądało jak jedno,
wielkie pobojowisko. Ciuchy walały się po całym salonie, puste kubki
porozstawiane były na każdym wolnym skrawku płaszczyzny, zasmarkane chusteczki do
nosa tworzyły białe morze, a wisienką na torcie okazali się mieszkańcy. Wszyscy
oprócz Zayna panikowali. Dobra, dobra rozumiem grypa tuż przed trasą jest
kiepska, ale nie takie rzeczy się przechodziło. Podeszłam do siedzącego na
kanapie mulata i poprosiłam o zdanie raportu. Zerknął na mnie znad telefonu, po
czym jak najszybciej schował go do kieszeni, bym przypadkiem nie zobaczyła co
tam wypisuje.
-No właściwie to
wszystko wiesz, Horan leży w łóżku i co chwile na coś narzeka, wszyscy skaczą
wokół niego, próbując dogodzić i sprawić by szybciej wyzdrowiał. Ale co tu się
dużo oszukiwać: grypa trzy dni wyleży, a potem stanie na nogi jak nic. Dziś
jest kiepsko, jutro będzie masakra, a później z każdym dniem lepiej i lepiej. Taka
historia.
-Widzę, Malik że
bardzo się przejąłeś.
-No a co tu
innego robić!- oburzył się.
-No wiem, wiem,
ale mógłbyś przynajmniej spróbować wytłumaczyć to reszcie tych
debili!-fuknęłam.- To że ty okazałeś się mieć rozum w tej kwestii, nie
liczyłabym żeby inni również błysnęli.
Dostałam
poduszką w głowę i zostałam zepchnięta z kanapy. Spojrzałam na niego groźnie i
zaczęłam zwoływać resztę towarzystwa na ustalenie co i jak. Przede wszystkim każdy kto miał jechać w trasę musiał trzymać
się jak najdalej od zarazków, co równało się z obchodzeniem Niallera szerokim
łukiem. Jeśli nam się poszczęści to skończymy na jednym chorym. Przydałoby się
też uprzątnąć wszystkie brudne chusteczki, kubki i tym podobne śmieci, których
mógł dotykać blondyn. Ze wszystkimi przemyśleniami podzieliłam się z już trochę
uspokojonymi chłopakami. Na chybił trafił wskazałam Lou do sprzątania glutów, na
co ten oburzył się przeraźliwie i stwierdził, że za nic nie dotknie tego
białego świństwa. Spojrzałam na niego z rezygnacją i skierowałam błagalny wzrok
na Liasia, który pokiwał smętnie głową. Harry’ego zmusiłam by umył brudne
naczynia, a Lou żeby mu pomógł na co zgodził się z uśmiechem. Nigdy nie
zrozumiem tego idioty. Sama natomiast pobiegłam na górę do pokoju Niall’a.
-Lepiej się nie
zbliżaj, bo jeszcze ty się zarazisz.-wychrypiał.
-Mi nic nie
będzie. Natomiast ty musisz po prostu to wyleżeć.
-Ale mi się nie
chce.-jęknął.
-O moje ty
biedactwo. Tak bardzo ci współczuje leżenia i nic nie robienia, podczas gdy ja
będę musiała wymyślić jakąś wymówkę za brak pobytu na lekcjach i w pracy.-
pochyliłam się i z ‘czułością’ pogłaskałam go po czole.- Nie marudź, od tego
się nie umiera.- zmierzwiłam mu włosy.
-Bardzo
śmieszne- warknął- jesteś dziewczyną, mogłabyś ukazać choć trochę współczucia.-
zaraz potem nastąpił atak kaszlu, po którym pozostał grymas na jego twarzy
przez dłuższy czas. Noo dobra… trochę mi go żal.
-Przyniosę ci
herbaty, co ty na to? Musisz dużo pic. Tak mi zawsze babcia powtarzała.
Zeszłam na dół
do kuchni, gdzie Harry z Louis’em właśnie kończyli wycierać kubki. Wstawiłam
wodę i wyjęłam herbatę w szafki. Zalałam wrzątkiem, a następnie dolałam soku malinowego. Wzięłam
gorący kubek i już chciałam wyjść, tyle że niestety o tym samym pomyślał Harry,
wpadając na mnie od tyłu. Z zaskoczenia kubek wyleciał mi z rąk i rozbił się na
kamiennej podłodze. Spojrzałam z przerażeniem na okrągłe, jak spodki oczy Loczka
i jego czerwoną dłoń. Część gorącego płynu poleciała na jego lewą rękę.
Złapałam za nią i wsadziłam po strumień lodowatej wody.
-Aaaa! Zimne!-
wrzasnął.
-O to chodzi!
Trzymaj tam to łapsko!- uprzedziłam widząc, że próbuje zakręcić kran.- Lou idź
do łazienki i wlej do miski zimną wodę. Nie ma sensu by stał tu i marnował.
-Dla ciebie
wszystko, kocie.- krzyknął i puścił się biegiem.
-Bardzo boli?-
zapytałam troskliwie.
-I to wszystko?-
spytał z wyraźnym zdziwieniem o oczach.
-To znaczy?
-Nie opierdzielisz
mnie?
-Czemu miałabym
to robić?- tym razem to ja się zdziwiłam i popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-No bo przeze
mnie wylałaś herbatę.
-Oj Harry, Harry
aż tak źle o mnie myślisz?- zaśmiałam się całując go w policzek.- A teraz
chodź, Lou już chyba załatwił ci tą miskę. Wyjmij rękę.
-Nie chcę.
-Wyjmuj.
-Będzie bolało.
-Ale tylko przez
kilka sekund, za chwilę znowu włożysz ja do zimnej wody.
-Będzie bolało.-
powtarzał uparcie.
-Wyjmuj rękę,
Harry.
-Nie chcę.
-Łapsko!-
wydarłam się, tracąc cierpliwość.
Spojrzał na mnie
z przerażeniem i wykonał polecenie z podwiniętym ogonem, jeśli można tak to
nazwać. Usiadł na kanapie, a Louis podstawił mu miskę, do której natychmiast
wsadził rękę w ulga w oczach.
-Grzeczny
chłopiec.-pochwaliłam.
-I pomyśleć, że
to coś było kiedyś nieśmiałe i bało się ludzi. A teraz wrzeszczy i rozkazuje na
prawo i lewo.- burknął.
-Uczę się od
najlepszych.- pokazałam im wszystkie swoje zęby. Przymrużył oczy i patrzył na
mnie gniewnie.
-Zrelaksuj się,
Hazza. Wdech, wydech.- powtarzał Louis głaszcząc go po głowie.
Zaśmiałam się na
ten obrazek. Na kanapie siedzi Harry z ręką w misce i z naburmuszoną miną, a
obok obejmuje go Tomo i powtarza, że wszystko będzie dobrze. Normalnie jak
jakaś para oszołomów. Po chwili dołączył do nas Zayn, wspominając coś o tym, że
Niall upomina się o herbatę. Wystrzeliłam z kanapy i poleciałam robić zaległe zamówienie chłopaka.
Szybko mu ja zaniosłam, uważając, żeby nie zderzyć się z kimś po raz
kolejny, a potem wróciłam posprzątać resztki kubka i słodki napój z podłogi.
-No i już
wszystko załatwione. Lou z Harrym leczą rękę tego drugiego, Liam jest gdzieś z
Danielle, a Zayn… nie wiem co on wyprawia. Ostatnio jest jakiś tajemniczy. To
co film?- spytałam ładując się Horanowi do łóżka, kiedy już wróciłam ze sprzątającej misji.
-Idź sobie, bo
się zarazisz.- jęknął.
-O dziękuję ci
bardzo, ja tu z sercem na dłoni, a ty mnie wyrzucasz? Mowy nie ma!- chwyciłam
laptop i zaczęłam przeszukiwać dysk chłopaka. Większą część tytułów widziałam
pierwszy raz na oczy.
-Nie chcę, żebyś
się zaraziła. Wystarczy jedna osoba.
-Ktoś się musi
tobą zajmować, a lepiej żebym ja była chora niż któryś z chłopaków. No to co
oglądamy?
-Nie wiem,
wybierz na chybił trafił. Może coś się fajnego znajdzie.
-Okej.
To co wybrałam
okazało się jakąś typową komedią romantyczną. Cały czas komentowaliśmy co zaraz
się zdarzy. Praktycznie za każdym razem trafiliśmy. Jednak takie historie są
tak przewidywalne. Poznają się, zakochują się, po kilku przeszkodach są razem,
jest fajnie, potem wychodzi na jaw jakaś tajemnica, więc zrywają, jeden walczy
o drugiego, drugi go olewa, po jakimś czasie stwierdza, że nadal szaleńczo go
kocha i może mu wybaczyć, a na koniec mają gromadkę dzieci i leżą w jednym
grobie na cmentarzu. Jak uroczo. Dało mi
to jednak do myślenia jak będzie ze mną. Czy zestarzeje się z kochającym mężczyzną,
mając kochające dzieci, które są zdolne i szczęśliwe w tym co robią i jak żyją. Kiedyś
dużo myślałam o przyszłości. Teraz trochę mniej, pewnie dlatego, że żyję jednym
dniem. Bo wiem, że mam kogoś kto jest ze mną teraz i nie myślę co muszę zrobić
jutro, czy za tydzień, tylko o tym co robię teraz.
Spojrzałam na
Nialla i spostrzegłam, że oczy ma zamknięte. Zasnął. To dobrze, najlepszym
lekarstwem na wszystko jest sen. Zeszłam na dół, gdzie zastałam w tej samej
pozycji co wcześniej Harry’ego i Louisa. Oglądali jakiś program kulinarny.
-Właśnie tak
stwierdziłem, że jestem głodny…
-Zmienialiście
tą wodę, prawda?- spytałam podejrzliwie, ignorując refleksję Loczka.
-No pewnie,
przecież głupi nie jesteśmy!
-Nie?-
zachichotałam.-W każdym razie, czas się pożegnać z miską, Harry. Wystarczy już
tego moczenia.
-Ale będzie
bolało.
-Nie
zaczynaj.
-Ale…
-Pomyśl sobie,
że jeszcze tylko trochę ponad godzina i przyjedzie Kate, wtedy będziesz mógł
się użalać ile tylko zechcesz, a teraz bądź mężczyzną i wyjmuj rękę.
Gdy tylko wspomniałam
imię blondyny, uśmiech zagościł na ustach chłopaka i wyciągnął dłoń, wycierając
ją zaraz w spodnie. Po jakimś czasie dostałam wiadomość od Nelly z zapytaniem
czemu mnie nie było w szkole. Odpowiedziałam jej po krótce co się dzieje, a ona
kazała pozdrowić Niall’a i podała co było na naszych wspólnych lekcjach.
-Jeść mi się
chcę.- pożalił się Louis.
-To zrób
obiad.-podpowiedziałam.
-Proszę cię. Nie
żartuj.
-Źle się
wyraziłam, załatw obiad.
-Okej.- odparł
takim tonem, jakby była to najprostsza rzecz na świecie.- Chińczyk czy włoskie?
-Włoskie.-krzyknął
Harry z Zayn’em równocześnie.
Ja tylko
wzruszyłam ramionami i dałam wolną rękę. Właściwie było mi obojętne. Chciałam
zjeść cokolwiek. Od rana nie miałam nic w ustach, a dochodziła 15. Dopiero,
kiedy Tomlinson wspomniał o jedzeniu uświadomiłam sobie jak bardzo mój żołądek
dopomina się o napełnienie go. Po chwili poszłam zobaczyć czy blondyn nadal
śpi. Na palcach weszłam do pokoju i podeszłam do łóżka. Przykryłam go
szczelniej kołdrą i musnęłam rozpalony policzek. Uśmiechnęłam się i cichutko
zamknęłam drzwi.
-I co z nim?-
zatroszczył się zielonooki, który leżał wyciągnięty na kanapie ze zdrową ręką pod
głową.
-Śpi, to
najlepsze co może teraz robić
Skrzypnęły drzwi
wejściowe. Po chwili weszła Kate i na widok swojego chłopaka uśmiechnęła się
promiennie, co on oczywiście odwzajemnił. Rozłożył szeroko ręce w zapraszającym
geście. Co ona szybko wykorzystała i rzuciła się w rozpostarte ramiona, kładąc
głowę na jego klatce piersiowej. Trwali tak przez pewien czas szepcząc coś
sobie nawzajem i uśmiechając zadziornie.
Harry wskazał na swoją poszkodowaną rękę z miną biednego pięciolatka, na
co dziewczyna mocno się zasmuciła i zaczęła wypytywać czy aby na pewno wszystko
jest już w porządku.
-Będzie jak
pocałujesz.- wzięła wielkie łapsko chłopaka i przybliżyła do swoich warg,
delikatnie musnęła, a zaraz potem szybko wspięła się na ramionach i złożyła
soczysty pocałunek na ułożonych w dzióbek wargach Harolda. Nie był na to
przygotowany, ale zaraz potem złapał dziewczynę i ułożył sobie wygodnie w
ramionach.
-A tak właściwie
czemu nie poszłaś do szkoły?- oderwała się na chwilę Kate.
Zaczęliśmy jej
opowiadać co i jak, właściwie to ja opowiadałam, bo Harry a to bawił się
włosami dziewczyny, a to trącał ją nosem (jak pies normalnie!), a to
niespodziewanie całował, a to jeszcze chował głowę w zagłębieniu jej szyi.
Jednym słowem napawał się nią, jak tylko mógł najbardziej. Przyłapałam się, że
cały czas ich obserwuję. Skarciłam się w myślach, by dać im trochę
prywatności. Zaraz potem przyjechał
obiad i całą piątką rzuciliśmy się na jedzenie.
***
Wyszłam ze
szkoły, okrywając się szczelnie grubym szalikiem. Zimno przeczyło mnie do
szpiku kości. Dodatkowo katar ciekł z nosa jak z kranu. Szybkim krokiem
oddaliłam się od budynku szkoły i pognałam do metra, by jak najszybciej
dojechać do domu chłopaków. Nialler czuł się już znacznie lepiej, w końcu leży
w łóżku już trzeci dzień. Odpukać nikt więcej się nie zaraził, wszyscy dokładnie pilnują, by nikt nie
przebywał w pobliżu blondyna w odległości nie mniejszej niż 10 metrów. Wszyscy…
oprócz mnie. Jedna osoba musi się nim zając, a ja zgłosiłam się na ochotnika.
Po niecałej pół
godzinie już waliłam w o dziwo zamknięte drzwi wejściowe. Otworzył mi Liam i od razu zaproponował herbaty. Ochoczo
pokiwałam głową i wkroczyłam do salonu. Obraz, który zastałam wyglądał dość
rozpaczliwie. Louis z Danielle leżeli rozwaleni na kanapie, wpatrując się w
migoczący telewizor. Na około jak zwykle
walały się puste kubki i talerze, a pudełka po zamawianym jedzeniu piętrzyły
się na stole.
-A gdzie Harry z
Zaynem?- zdziwiłam się.
-Zayn’a cały
czas nie ma, nikt nie wiem co on wyprawia, a Harry pojechał do sklepu kupić coś
do jedzenia. – odpowiedziała Danielle podnosząc się z legowiska.
Już chciałam
podejść do schodów by zobaczyć co się dzieję z ukochanym Irlandczykiem, ale
dziewczyna mnie uprzedziła.
-Przed chwilą
zasnął, długo się męczył, bo chciał poczekać aż przyjdziesz, ale się nie
doczekał.
-Ooo, moje
kochane biedactwo.-rozczuliłam się wyobrażając sobie, jak czeka.-Ale czekaj,
czekaj! Skąd wy to wiecie?! Przecież macie nie mieć z nimi kontaktu!-
oprzytomniałam.
-Już się tak nie
gorączkuj, przecież trzeba było sprawdzić czy wciąż żyje. Wsadziłam głowę i
zaraz zamknęłam za sobą drzwi, przysięgam.-podniosła ręce w obronnym geście i
posłała czarujący uśmiech.
-No ja myślę!-
pogroziłam jej palcem.
-A czemu to
wymachujesz palcem przed twarzą mojej dziewczyny.- wkroczył do salonu Liam,
podając mi kubek, a następnie obejmując w pasie Danielle.
-Tak dla
zabawy.- mruknęłam, po czym zasiadłam obok ciągle milczącego Lou.
***
Nagle usłyszałam
głośny dzwonek wydobywający się z mojej kurtki. Z początku nie widziałam co się
dzieje, chyba przysnęłam. Dzisiejszej nocy nie spałam szczególnie dobrze,
męczył mnie zatkany nos i ataki kaszlu. Pobiegłam po telefon, na wyświetlaczu
widniał napis Niall. Odrzuciłam połączenie i poleciałam do pokoju chłopaka.
Delikatnie otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do pomieszczenia. Chłopak leżał z
aparatem w ręku, odwrócił się w moją stronę i promiennie uśmiechnął. Wziął
wdech by coś powiedzieć, ale zamiast tego głośno się rozkaszlał. Spojrzałam na
niego współczująco i odgarnęłam włosy z czoła.
-No wreszcie,
już myślałem, że nie przyjdziesz.
-No co ty!
Muszę, reszta zaraz jedzie na próbę, przynajmniej tak zrozumiałam z tego co
mówił mi wczoraj Harry.
-Jest to
prawdopodobne, ale niczego nie jestem ci w stanie powiedzieć. Jestem zupełnie
odgrodzony od rzeczywistości!-zaczął się użalać.
-No tak, tak
moje ty biedactwo.- uśmiechnęłam się, ale zaraz potem kichnęłam. Mało
brakowało, a wszystkie zarazki wylądowały by na twarzy chłopaka. Uśmiechnęłam
się przepraszająco.
-O widzę, że
zaraz będziemy mieć kolejną chorą.- pogłaskał mnie po plecach.
-Nic mi nie
będzie. Ty natomiast musisz do jutro odzyskać siły. Pojutrze wyjeżdżacie, a
jeszcze trzeba się spakować, a tego robić za ciebie nie będę. Potrzebujesz
czegoś?- zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
-No w sumie…
trochę mi się chcę jeść.
-Na co masz
ochotę?
-Cokolwiek,
słońce.
Zeszłam na dół,
ku mojemu zdziwieniu nie zastałam nikogo. Najwidoczniej już pojechali. W kuchni
chwilę się pokrzątałam, by za chwilę wrócić z górą kanapek i kubkiem w ręku na
górę, do chłopaka. Usiedliśmy na jego łóżku i wcinaliśmy z wielkim apetytem. Od
drugiego śniadania w szkole nic nie miałam w ustach. Potem zabrałam się za
lekcje, w końcu jutro piątek trzeba być przygotowanym na katorgę ze strony
nauczycieli. Niall starał mi się pomóc najlepiej jak potrafił, ale po niecałych
15 minutach popadł w drzemkę. Ja niestety też dużo dłużej nie wytrzymałam i
zamknęłam podręczniki, zrzucając je zaraz potem na podłogę. Pochyliłam się nad
śpiącym chłopakiem i musnęłam jego rozgrzane, lekko wilgotne usta. Mruknął coś
niezrozumiałego i przewrócił się na drugi bok. Ułożyłam się koło niego i
usnęłam wraz z nim.
***
Obudziłam się
nie wiedząc gdzie jestem, ani która jest godzina. Za oknem panowała ciemność.
Wymacałam jakiś telefon i z przerażeniem zobaczyłam, że wyświetla się 2:49.
Spróbowałam się podnieść, ale od razu zakręciło mi się niemiłosiernie w głowie
i opadłam na łóżko. Chwilę doprowadzałam swoja głowę do porządku, druga próba
okazała się sukcesem. Wyszłam na korytarz i zaraz potem zostałam napadnięta
koszmarnym kaszlem. Starałam się robić to jak najciszej, wiedząc że obok śpi co
najmniej czterech innych chłopaków. Zeszłam na dół do kuchni i wstawiłam wodę
na herbatę. Znając moje szczęście musiałam wpaść na stół, krzesło i jeszcze
jakiś przyrząd zanim znalazłam włącznik światła. Narobiłam przy tym niezły
hałas. Modliłam się, żeby nie postawić na nogi całego domu. Nasłuchiwałam przez
jakiś czas, ale nie usłyszałam żadnego odgłosu, świadczącego, że któryś
domownik został obudzony. Zalałam
wrzątkiem torebkę z herbatą i udałam się w stronę kanapy.
-Jezu Chryste,
Zayn!- krzyknęłam na widok mulata, stojącego naprzeciwko mnie.
-Naprawdę nie
musisz tak oficjalnie, wystarczy Zayn.
-H-a-h-a-h-a,
wyborne, po prostu wyborne! Co ty tu robisz o takiej godzinie?!- syknęłam,
starając się zabrzmieć ostro, mimo szeptu.
-Wracam ze
spotkania.
-Jakiego
spotkania?!
-A co ty taka
ciekawska?-odpowiedział takim samym głosem, ściągając skórzaną kurtkę.
-A nic!-
burknęłam dotknięta.- Po prostu ostatnio dość często gdzieś znikasz.
-A no znikam.-
odparł nonaszancko rzucając się na kanapę, gestem zapraszając bym zrobiła to
samo.
-Na miłość boską,
Zayn! Nie da się z tobą normalnie pogadać!
-Oj już się tak
nie gorączkuj, ostatnio robisz się bardzo nerwowa.
-Może mam
powody.- moje źrenice rozszerzyły się maksymalnie i wpatrywały w jego
uporczywie.
-Oj dobra,
dobra… możemy pogadać, skoro tak bardzo ci na tym zależy.- wstał i wyjął mi z
rąk kubek świeżo zrobionej herbaty. Wypił połowę dwoma łykami i odstawił w moje
wciąż tak samo wyciągnięte ręce. -Tylko nie bardzo wiem o czym.-wrócił na swoje
poprzednie miejsce.
-Ja właściwie też
nie wiem o czym dokładnie. Może ty mi powiesz czemu ostatnio cały czas znikasz?
Gdzie się włóczysz? Kiedy kilka tygodni temu byłam z Niallem na zakupach dam
sobie rękę uciąć, że widziałam cię z jakąś blondynką.
Spuścił wzrok i
uporczywie przyglądał się swoim czarnym butom. Na pierwszy rzut oka widać było,
że poruszyłam temat, który był przemilczanym przez ostatni czas.
-Zayn, ja
oczywiście nie naciskam, ale jeśli tylko
masz ochotę się podzielić swoimi rozmyślaniami to ja…- nie zdążyłam skończyć,
bo moją wypowiedz przerwało zakręcenie w nosie, a następne dwa głośne
kichnięcia.- O matko!- wyrwało mi się.
-Na zdrowie.-
mruknął.
-Dziękuję, a
kończąc… ja zawsze mogę spróbować pomóc, pamiętaj.
-Nie łapię, jak
ty to robisz, ruda, że z każdym masz dobry kontakt. Z każdego robisz sobie
przyjaciela.
-A powinnam
wroga?
-Nie, nie o to
chodzi, tylko… ehh- westchnął.- Po prostu tez chciałbym tak rozmawiać z ludźmi.
Mnie połowa wnerwia.
-A myślisz, że
mnie nie?
-Tak właśnie myślę.
-To jesteś w
błędzie.- zaśmiałam się.- Wy wszyscy jesteście w tym nielicznym gronie, które
jeszcze nie zdenerwowało mnie na tyle, żeby uważać za wroga. Ale w każdej
chwili może się to zdarzyć, więc uważaj, Malik.- wymierzyłam w jego stronę
palcem i próbowałam przybrać groźną minę.
-Oj dobra,
dobra, ale teraz do sedna. Muszę ci coś powiedzieć, tylko zanim coś powiesz
wysłuchaj do końca i nie krzycz.
-Czemu miałabym
to ro..?
-Po prostu
słuchaj. Poznałem dziewczynę, z którą udajemy fake, ale jak się w niej chyba zakochałem.-
powiedział na jednym wdechu, tak że z trudem zrozumiałam sens wypowiedzianych
słów.
-Czekaj… co?!-
byłam oszołomiona każdym słowem.- Nie rozumiem… nic nie rozumiem. Od początku.-
zażądałam. Westchnął i zaczął od początku, tylko już trochę spokojniej.
-A więc kilka
tygodni temu mangament postanowił zrobić trochę szumu wokół nas przed trasą.
Wymyślił, żebym znalazł sobie dziewczynę. A konkretnie to oni mi znaleźli. Z
początku wyśmiałem ich i powiedziałem, żeby sobie w dupę wsadzili tę
dziewczynę. Po jakimś czasie zgodziłem się z nią spotkać… i jakoś tak
przemówiła do mnie, kilka razy byłem z nią na kawie czy coś. Wychodzi na to, że
chyba rzeczywiście jesteśmy fake. Ale
problem pojawił się teraz… bo ja ją zaczynam lubić, bardzo lubić, a nawet
jeszcze więcej niż bardzo lubić. Hania… chyba się zakochałem.
-Zayn to
fantastycznie!- krzyknęłam, ale zaraz potem zrozumiałam swój błąd i zakryłam
usta dłonią.- Zayn, to świetna wiadomość! Czego się smucisz?- krzyknęłam szeptem.
-Fantastyczna wiadomość?!
Czy ty do reszty zgłupiałaś? Po pierwsze oszukuję fanów, po drugie przyjaciół,
po trzecie zaczynam okłamywać tą dziewczynę… a ty tu wrzeszczysz, że to
fantastyczna wiadomość?!
-No dobra… może
warto by było powiedzieć chłopakom, co do fanów to nie jest twoja wina, a
sprawa dziewczyny to jedynym sposobem jest powiedzenie jej co czujesz. Nie
dowiesz się inaczej.
-Ale ja nie wiem
co czuję…
-To się dowiedz.
To nie jest takie trudne. Od ilu już się znacie?
-Dwa miesiące?
Coś takiego.
-A od kiedy…
myślisz, że lubisz ją trochę bardziej, niż teoretycznie powinieneś?
-Od pierwszego naszego spotkania coś we mnie
się ruszyło, ale nie wiedziałem co. Sam fakt, że udało się jej mnie przekonać do
ciągnięcia tego. Tak naprawdę to nawet mnie nie przekonywała.
-Zayn… musisz
się zdobyć na odwagę i po prostu spróbować. Wiem, że to trudne, ale ty jesteś
Zayn Malik.- zażartowałam.
-Gdybym był
Chuck Bass to by była inna sprawa… a tak to.
-Jesteś Zayn
Malik, wiadomo, że Chucka Bassa nikt nie pokona, ale… warto próbować.-powiedziałam to głosem rozmarzonej kobiety.
-Uważaj, bo poskarżę
Horanowi!
-Nie poskarżysz
się, tylko spróbuj! A tak w ogóle to jakiś kiepski ten wasz fake, nigdzie o nim
nie słychać…
-Na razie tak
mam być, mamy się poznać, żeby potem wyglądało to bardziej naturalnie. Coś tam, coś tam nie wiem dokładnie. W każdym razie w dniu wyjazdu mamy się pocałować,
czy dać jakiś inny znak.
-To ty dasz
wtedy SWÓJ znak pani… właśnie jak się nazywa?
-Perrie, Perrnie
Edwards. To ta z nowej edycji X-Factor.
-Ta blondyna?
-Dokładnie.
-Masz może
chusteczko do nosa?- poczułam, że zaczyna ciec mi z nosa.
-O dziwo mam.-
wyjął z kieszeni małą paczuszkę i rzucił w moja stronę.- Czyżbyś się zaraziła?
-Ja?! Skąd! Ja
się nie zarażam.- i trąbnęłam w chustkę. – Widzisz… wszyscy się zakochują.
Tylko nasz Lou zostaje samotnikiem.
-No jak..,
przecież Larry jest real, bitch!
-A tak sory,
trzeba uświadomić o tym Kate, załamie się biedaczka. Przecież dopiero co się
zeszli…
-A tak na
poważnie to co z tą Elenor?
-Chyba nic.
Spotkali się kilka razy i tyle. Dobra,
Malik ja idę do łóżka- ziewnęłam.- Tobie też to radzę, a jutro ładnie jak na
spowiedzi przed chłopakami, jasne?
-Jak słońce- mruknął.
-To się cieszę,
dobranoc.
~~~~
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Trochę Was ostatnio zaniedbałam, przepraszam! Ale jakoś strasznie długi wyszedł, nie uważacie? Prawie 10 stron w Wordzie mi zajął xD
Rozdział pisany na raty. Końcówka to jest jakaś totalna porażka. Początek jest... w miarę, nawet jestem z niego o dziwo zadowolona, mimo że jak ostatnio każdy rozdział nie ma szczególnej fabuły.
No to chyba tyle.
Komentujcie twórczo, haha :)
Wspaniałe,czekam na next <3
OdpowiedzUsuńAww Niall i Hania x
Szkoda że chłopaki wyjeżdżają,na jak długo wyjeżdżają ? ;>
Jej!! Jeszcze go nie przeczytałam, ale pisze, że jest zajebisty;);) Wiem to na pewno;* Szkoda, że tak długo musiałyśmy czekać;) No, ale opłaciło się;*;*
OdpowiedzUsuńCzekam na następnego;O
~Ronica*.*
Tyle czekałam na rozdział ! i jest i to wspaniały ! Biedny Horanek :c niech szybko wyzdrowieje :)
OdpowiedzUsuńTaaa, nie tylko Nailler chory... Ja też siedzę w domu :( Fajny rozdział, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńfajny :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie wciągnęło Twoje opowiadanie, przeczytałam wszystko w 2 dni :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuń