czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 48


Dzień później otrzymałam wiadomość od Lou, że Niall leży chory w łóżku i że jest wielka panika, bo nie wiadomo kiedy będzie mu lepiej.  Ma 38 stopni gorączki, cały czas przeraźliwie kaszle, katar a to leci mu z nosa, a to nie ma jak oddychać, bo ma go zatkanego. A na dodatek cały czas narzeka że jest mu gorąco, a zaraz potem przykrywa się po uszy kołdrą. Jednym słowem grypa go dopadała. Jak najszybciej ubrałam się i poleciałam do chłopaków. Wpadałam do domu zdyszana, a tam wszystko wyglądało jak jedno, wielkie pobojowisko. Ciuchy walały się po całym salonie, puste kubki porozstawiane były na każdym wolnym skrawku płaszczyzny, zasmarkane chusteczki do nosa tworzyły białe morze, a wisienką na torcie okazali się mieszkańcy. Wszyscy oprócz Zayna panikowali. Dobra, dobra rozumiem grypa tuż przed trasą jest kiepska, ale nie takie rzeczy się przechodziło. Podeszłam do siedzącego na kanapie mulata i poprosiłam o zdanie raportu. Zerknął na mnie znad telefonu, po czym jak najszybciej schował go do kieszeni, bym przypadkiem nie zobaczyła co tam wypisuje.
-No właściwie to wszystko wiesz, Horan leży w łóżku i co chwile na coś narzeka, wszyscy skaczą wokół niego, próbując dogodzić i sprawić by szybciej wyzdrowiał. Ale co tu się dużo oszukiwać: grypa trzy dni wyleży, a potem stanie na nogi jak nic. Dziś jest kiepsko, jutro będzie masakra, a później z każdym dniem lepiej i lepiej. Taka historia.
-Widzę, Malik że bardzo się przejąłeś.
-No a co tu innego robić!- oburzył się.
-No wiem, wiem, ale mógłbyś przynajmniej spróbować wytłumaczyć to reszcie tych debili!-fuknęłam.- To że ty okazałeś się mieć rozum w tej kwestii, nie liczyłabym żeby inni również błysnęli.
Dostałam poduszką w głowę i zostałam zepchnięta z kanapy. Spojrzałam na niego groźnie i zaczęłam zwoływać resztę towarzystwa na ustalenie co i jak. Przede wszystkim każdy kto miał jechać w trasę musiał trzymać się jak najdalej od zarazków, co równało się z obchodzeniem Niallera szerokim łukiem. Jeśli nam się poszczęści to skończymy na jednym chorym. Przydałoby się też uprzątnąć wszystkie brudne chusteczki, kubki i tym podobne śmieci, których mógł dotykać blondyn. Ze wszystkimi przemyśleniami podzieliłam się z już trochę uspokojonymi chłopakami. Na chybił trafił wskazałam Lou do sprzątania glutów, na co ten oburzył się przeraźliwie i stwierdził, że za nic nie dotknie tego białego świństwa. Spojrzałam na niego z rezygnacją i skierowałam błagalny wzrok na Liasia, który pokiwał smętnie głową. Harry’ego zmusiłam by umył brudne naczynia, a Lou żeby mu pomógł na co zgodził się z uśmiechem. Nigdy nie zrozumiem tego idioty. Sama natomiast pobiegłam na górę do pokoju Niall’a.
-Lepiej się nie zbliżaj, bo jeszcze ty się zarazisz.-wychrypiał.
-Mi nic nie będzie. Natomiast ty musisz po prostu to wyleżeć.
-Ale mi się nie chce.-jęknął.
-O moje ty biedactwo. Tak bardzo ci współczuje leżenia i nic nie robienia, podczas gdy ja będę musiała wymyślić jakąś wymówkę za brak pobytu na lekcjach i w pracy.- pochyliłam się i z ‘czułością’ pogłaskałam go po czole.- Nie marudź, od tego się nie umiera.- zmierzwiłam mu włosy.
-Bardzo śmieszne- warknął- jesteś dziewczyną, mogłabyś ukazać choć trochę współczucia.- zaraz potem nastąpił atak kaszlu, po którym pozostał grymas na jego twarzy przez dłuższy czas. Noo dobra… trochę mi go żal.
-Przyniosę ci herbaty, co ty na to? Musisz dużo pic. Tak mi zawsze babcia powtarzała.  
Zeszłam na dół do kuchni, gdzie Harry z Louis’em właśnie kończyli wycierać kubki. Wstawiłam wodę i wyjęłam herbatę w szafki. Zalałam wrzątkiem, a  następnie dolałam soku malinowego. Wzięłam gorący kubek i już chciałam wyjść, tyle że niestety o tym samym pomyślał Harry, wpadając na mnie od tyłu. Z zaskoczenia kubek wyleciał mi z rąk i rozbił się na kamiennej podłodze. Spojrzałam z przerażeniem na okrągłe, jak spodki oczy Loczka i jego czerwoną dłoń. Część gorącego płynu poleciała na jego lewą rękę. Złapałam za nią i wsadziłam po strumień lodowatej wody.  
-Aaaa! Zimne!- wrzasnął.
-O to chodzi! Trzymaj tam to łapsko!- uprzedziłam widząc, że próbuje zakręcić kran.- Lou idź do łazienki i wlej do miski zimną wodę. Nie ma sensu by stał tu i marnował.
-Dla ciebie wszystko, kocie.- krzyknął i puścił się biegiem.
-Bardzo boli?- zapytałam troskliwie.
-I to wszystko?- spytał z wyraźnym zdziwieniem o oczach.
-To znaczy?
-Nie opierdzielisz mnie?
-Czemu miałabym to robić?- tym razem to ja się zdziwiłam i popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-No bo przeze mnie wylałaś herbatę.
-Oj Harry, Harry aż tak źle o mnie myślisz?- zaśmiałam się całując go w policzek.- A teraz chodź, Lou już chyba załatwił ci tą miskę. Wyjmij rękę.
-Nie chcę.
-Wyjmuj.
-Będzie bolało.
-Ale tylko przez kilka sekund, za chwilę znowu włożysz ja do zimnej wody.
-Będzie bolało.- powtarzał uparcie.
-Wyjmuj rękę, Harry.
-Nie chcę.
-Łapsko!- wydarłam się, tracąc cierpliwość.
Spojrzał na mnie z przerażeniem i wykonał polecenie z podwiniętym ogonem, jeśli można tak to nazwać. Usiadł na kanapie, a Louis podstawił mu miskę, do której natychmiast wsadził rękę w ulga w oczach.
-Grzeczny chłopiec.-pochwaliłam.
-I pomyśleć, że to coś było kiedyś nieśmiałe i bało się ludzi. A teraz wrzeszczy i rozkazuje na prawo i lewo.- burknął.
-Uczę się od najlepszych.- pokazałam im wszystkie swoje zęby. Przymrużył oczy i patrzył na mnie gniewnie.
-Zrelaksuj się, Hazza. Wdech, wydech.- powtarzał Louis głaszcząc go po głowie.
Zaśmiałam się na ten obrazek. Na kanapie siedzi Harry z ręką w misce i z naburmuszoną miną, a obok obejmuje go Tomo i powtarza, że wszystko będzie dobrze. Normalnie jak jakaś para oszołomów. Po chwili dołączył do nas Zayn, wspominając coś o tym, że Niall upomina się o herbatę. Wystrzeliłam z kanapy i poleciałam robić zaległe zamówienie chłopaka. Szybko mu ja zaniosłam, uważając, żeby nie zderzyć się z kimś po raz kolejny, a potem wróciłam posprzątać resztki kubka i słodki napój z podłogi.
-No i już wszystko załatwione. Lou z Harrym leczą rękę tego drugiego, Liam jest gdzieś z Danielle, a Zayn… nie wiem co on wyprawia. Ostatnio jest jakiś tajemniczy. To co film?- spytałam ładując się Horanowi do łóżka, kiedy już wróciłam ze sprzątającej misji. 
-Idź sobie, bo się zarazisz.- jęknął.
-O dziękuję ci bardzo, ja tu z sercem na dłoni, a ty mnie wyrzucasz? Mowy nie ma!- chwyciłam laptop i zaczęłam przeszukiwać dysk chłopaka. Większą część tytułów widziałam pierwszy raz na oczy. 
-Nie chcę, żebyś się zaraziła. Wystarczy jedna osoba.
-Ktoś się musi tobą zajmować, a lepiej żebym ja była chora niż któryś z chłopaków. No to co oglądamy?
-Nie wiem, wybierz na chybił trafił. Może coś się fajnego znajdzie.
-Okej.
To co wybrałam okazało się jakąś typową komedią romantyczną. Cały czas komentowaliśmy co zaraz się zdarzy. Praktycznie za każdym razem trafiliśmy. Jednak takie historie są tak przewidywalne. Poznają się, zakochują się, po kilku przeszkodach są razem, jest fajnie, potem wychodzi na jaw jakaś tajemnica, więc zrywają, jeden walczy o drugiego, drugi go olewa, po jakimś czasie stwierdza, że nadal szaleńczo go kocha i może mu wybaczyć, a na koniec mają gromadkę dzieci i leżą w jednym grobie na cmentarzu. Jak uroczo.  Dało mi to jednak do myślenia jak będzie ze mną. Czy zestarzeje się z kochającym mężczyzną, mając kochające dzieci, które są zdolne i szczęśliwe w tym co robią i jak żyją. Kiedyś dużo myślałam o przyszłości. Teraz trochę mniej, pewnie dlatego, że żyję jednym dniem. Bo wiem, że mam kogoś kto jest ze mną teraz i nie myślę co muszę zrobić jutro, czy za tydzień, tylko o tym co robię teraz.
Spojrzałam na Nialla i spostrzegłam, że oczy ma zamknięte. Zasnął. To dobrze, najlepszym lekarstwem na wszystko jest sen. Zeszłam na dół, gdzie zastałam w tej samej pozycji co wcześniej Harry’ego i Louisa. Oglądali jakiś program kulinarny.
-Właśnie tak stwierdziłem, że jestem głodny…
-Zmienialiście tą wodę, prawda?- spytałam podejrzliwie, ignorując refleksję Loczka.
-No pewnie, przecież głupi nie jesteśmy!
-Nie?- zachichotałam.-W każdym razie, czas się pożegnać z miską, Harry. Wystarczy już tego moczenia.
-Ale będzie bolało.
-Nie zaczynaj.    
-Ale…
-Pomyśl sobie, że jeszcze tylko trochę ponad godzina i przyjedzie Kate, wtedy będziesz mógł się użalać ile tylko zechcesz, a teraz bądź mężczyzną i wyjmuj rękę.
Gdy tylko wspomniałam imię blondyny, uśmiech zagościł na ustach chłopaka i wyciągnął dłoń, wycierając ją zaraz w spodnie. Po jakimś czasie dostałam wiadomość od Nelly z zapytaniem czemu mnie nie było w szkole. Odpowiedziałam jej po krótce co się dzieje, a ona kazała pozdrowić Niall’a i podała co było na naszych wspólnych lekcjach.
-Jeść mi się chcę.- pożalił się Louis.
-To zrób obiad.-podpowiedziałam.
-Proszę cię. Nie żartuj.
-Źle się wyraziłam, załatw obiad.
-Okej.- odparł takim tonem, jakby była to najprostsza rzecz na świecie.- Chińczyk czy włoskie?
-Włoskie.-krzyknął Harry z Zayn’em równocześnie.
Ja tylko wzruszyłam ramionami i dałam wolną rękę. Właściwie było mi obojętne. Chciałam zjeść cokolwiek. Od rana nie miałam nic w ustach, a dochodziła 15. Dopiero, kiedy Tomlinson wspomniał o jedzeniu uświadomiłam sobie jak bardzo mój żołądek dopomina się o napełnienie go. Po chwili poszłam zobaczyć czy blondyn nadal śpi. Na palcach weszłam do pokoju i podeszłam do łóżka. Przykryłam go szczelniej kołdrą i musnęłam rozpalony policzek. Uśmiechnęłam się i cichutko zamknęłam drzwi.
-I co z nim?- zatroszczył się zielonooki, który leżał wyciągnięty na kanapie ze zdrową ręką pod głową.
-Śpi, to najlepsze co może teraz robić
Skrzypnęły drzwi wejściowe. Po chwili weszła Kate i na widok swojego chłopaka uśmiechnęła się promiennie, co on oczywiście odwzajemnił. Rozłożył szeroko ręce w zapraszającym geście. Co ona szybko wykorzystała i rzuciła się w rozpostarte ramiona, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Trwali tak przez pewien czas szepcząc coś sobie nawzajem i uśmiechając zadziornie.  Harry wskazał na swoją poszkodowaną rękę z miną biednego pięciolatka, na co dziewczyna mocno się zasmuciła i zaczęła wypytywać czy aby na pewno wszystko jest już w porządku.
-Będzie jak pocałujesz.- wzięła wielkie łapsko chłopaka i przybliżyła do swoich warg, delikatnie musnęła, a zaraz potem szybko wspięła się na ramionach i złożyła soczysty pocałunek na ułożonych w dzióbek wargach Harolda. Nie był na to przygotowany, ale zaraz potem złapał dziewczynę i ułożył sobie wygodnie w ramionach.
-A tak właściwie czemu nie poszłaś do szkoły?- oderwała się na chwilę Kate.
Zaczęliśmy jej opowiadać co i jak, właściwie to ja opowiadałam, bo Harry a to bawił się włosami dziewczyny, a to trącał ją nosem (jak pies normalnie!), a to niespodziewanie całował, a to jeszcze chował głowę w zagłębieniu jej szyi. Jednym słowem napawał się nią, jak tylko mógł najbardziej. Przyłapałam się, że cały czas ich obserwuję. Skarciłam się w myślach, by dać im trochę prywatności.  Zaraz potem przyjechał obiad i całą piątką rzuciliśmy się na jedzenie.
***
Wyszłam ze szkoły, okrywając się szczelnie grubym szalikiem. Zimno przeczyło mnie do szpiku kości. Dodatkowo katar ciekł z nosa jak z kranu. Szybkim krokiem oddaliłam się od budynku szkoły i pognałam do metra, by jak najszybciej dojechać do domu chłopaków. Nialler czuł się już znacznie lepiej, w końcu leży w łóżku już trzeci dzień. Odpukać nikt więcej się nie zaraził,  wszyscy dokładnie pilnują, by nikt nie przebywał w pobliżu blondyna w odległości nie mniejszej niż 10 metrów. Wszyscy… oprócz mnie. Jedna osoba musi się nim zając, a ja zgłosiłam się na ochotnika.
Po niecałej pół godzinie już waliłam w o dziwo zamknięte drzwi wejściowe. Otworzył mi  Liam i od razu zaproponował herbaty. Ochoczo pokiwałam głową i wkroczyłam do salonu. Obraz, który zastałam wyglądał dość rozpaczliwie. Louis z Danielle leżeli rozwaleni na kanapie, wpatrując się w migoczący telewizor.  Na około jak zwykle walały się puste kubki i talerze, a pudełka po zamawianym jedzeniu piętrzyły się na stole.
-A gdzie Harry z Zaynem?- zdziwiłam się.
-Zayn’a cały czas nie ma, nikt nie wiem co on wyprawia, a Harry pojechał do sklepu kupić coś do jedzenia. – odpowiedziała Danielle podnosząc się z legowiska.
Już chciałam podejść do schodów by zobaczyć co się dzieję z ukochanym Irlandczykiem, ale dziewczyna mnie uprzedziła.
-Przed chwilą zasnął, długo się męczył, bo chciał poczekać aż przyjdziesz, ale się nie doczekał.
-Ooo, moje kochane biedactwo.-rozczuliłam się wyobrażając sobie, jak czeka.-Ale czekaj, czekaj! Skąd wy to wiecie?! Przecież macie nie mieć z nimi kontaktu!- oprzytomniałam.
-Już się tak nie gorączkuj, przecież trzeba było sprawdzić czy wciąż żyje. Wsadziłam głowę i zaraz zamknęłam za sobą drzwi, przysięgam.-podniosła ręce w obronnym geście i posłała czarujący uśmiech.  
-No ja myślę!- pogroziłam jej palcem.
-A czemu to wymachujesz palcem przed twarzą mojej dziewczyny.- wkroczył do salonu Liam, podając mi kubek, a następnie obejmując w pasie Danielle.
-Tak dla zabawy.- mruknęłam, po czym zasiadłam obok ciągle milczącego Lou.
***
Nagle usłyszałam głośny dzwonek wydobywający się z mojej kurtki. Z początku nie widziałam co się dzieje, chyba przysnęłam. Dzisiejszej nocy nie spałam szczególnie dobrze, męczył mnie zatkany nos i ataki kaszlu. Pobiegłam po telefon, na wyświetlaczu widniał napis Niall. Odrzuciłam połączenie i poleciałam do pokoju chłopaka. Delikatnie otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do pomieszczenia. Chłopak leżał z aparatem w ręku, odwrócił się w moją stronę i promiennie uśmiechnął. Wziął wdech by coś powiedzieć, ale zamiast tego głośno się rozkaszlał. Spojrzałam na niego współczująco i odgarnęłam włosy z czoła.
-No wreszcie, już myślałem, że nie przyjdziesz.
-No co ty! Muszę, reszta zaraz jedzie na próbę, przynajmniej tak zrozumiałam z tego co mówił mi wczoraj Harry.
-Jest to prawdopodobne, ale niczego nie jestem ci w stanie powiedzieć. Jestem zupełnie odgrodzony od rzeczywistości!-zaczął się użalać.
-No tak, tak moje ty biedactwo.- uśmiechnęłam się, ale zaraz potem kichnęłam. Mało brakowało, a wszystkie zarazki wylądowały by na twarzy chłopaka. Uśmiechnęłam się przepraszająco.
-O widzę, że zaraz będziemy mieć kolejną chorą.- pogłaskał mnie po plecach.
-Nic mi nie będzie. Ty natomiast musisz do jutro odzyskać siły. Pojutrze wyjeżdżacie, a jeszcze trzeba się spakować, a tego robić za ciebie nie będę. Potrzebujesz czegoś?- zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
-No w sumie… trochę mi się chcę jeść.
-Na co masz ochotę?
-Cokolwiek, słońce.
Zeszłam na dół, ku mojemu zdziwieniu nie zastałam nikogo. Najwidoczniej już pojechali. W kuchni chwilę się pokrzątałam, by za chwilę wrócić z górą kanapek i kubkiem w ręku na górę, do chłopaka. Usiedliśmy na jego łóżku i wcinaliśmy z wielkim apetytem. Od drugiego śniadania w szkole nic nie miałam w ustach. Potem zabrałam się za lekcje, w końcu jutro piątek trzeba być przygotowanym na katorgę ze strony nauczycieli. Niall starał mi się pomóc najlepiej jak potrafił, ale po niecałych 15 minutach popadł w drzemkę. Ja niestety też dużo dłużej nie wytrzymałam i zamknęłam podręczniki, zrzucając je zaraz potem na podłogę. Pochyliłam się nad śpiącym chłopakiem i musnęłam jego rozgrzane, lekko wilgotne usta. Mruknął coś niezrozumiałego i przewrócił się na drugi bok. Ułożyłam się koło niego i usnęłam wraz z nim.
***
Obudziłam się nie wiedząc gdzie jestem, ani która jest godzina. Za oknem panowała ciemność. Wymacałam jakiś telefon i z przerażeniem zobaczyłam, że wyświetla się 2:49. Spróbowałam się podnieść, ale od razu zakręciło mi się niemiłosiernie w głowie i opadłam na łóżko. Chwilę doprowadzałam swoja głowę do porządku, druga próba okazała się sukcesem. Wyszłam na korytarz i zaraz potem zostałam napadnięta koszmarnym kaszlem. Starałam się robić to jak najciszej, wiedząc że obok śpi co najmniej czterech innych chłopaków. Zeszłam na dół do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę. Znając moje szczęście musiałam wpaść na stół, krzesło i jeszcze jakiś przyrząd zanim znalazłam włącznik światła. Narobiłam przy tym niezły hałas. Modliłam się, żeby nie postawić na nogi całego domu. Nasłuchiwałam przez jakiś czas, ale nie usłyszałam żadnego odgłosu, świadczącego, że któryś domownik został obudzony.  Zalałam wrzątkiem torebkę z herbatą i udałam się w stronę kanapy.
-Jezu Chryste, Zayn!- krzyknęłam na widok mulata, stojącego naprzeciwko mnie.
-Naprawdę nie musisz tak oficjalnie, wystarczy Zayn.
-H-a-h-a-h-a, wyborne, po prostu wyborne! Co ty tu robisz o takiej godzinie?!- syknęłam, starając się zabrzmieć ostro, mimo szeptu.
-Wracam ze spotkania.
-Jakiego spotkania?!
-A co ty taka ciekawska?-odpowiedział takim samym głosem, ściągając skórzaną kurtkę.
-A nic!- burknęłam dotknięta.- Po prostu ostatnio dość często gdzieś znikasz.
-A no znikam.- odparł nonaszancko rzucając się na kanapę, gestem zapraszając bym zrobiła to samo.
-Na miłość boską, Zayn! Nie da się z tobą normalnie pogadać!
-Oj już się tak nie gorączkuj, ostatnio robisz się bardzo nerwowa.
-Może mam powody.- moje źrenice rozszerzyły się maksymalnie i wpatrywały w jego uporczywie.
-Oj dobra, dobra… możemy pogadać, skoro tak bardzo ci na tym zależy.- wstał i wyjął mi z rąk kubek świeżo zrobionej herbaty. Wypił połowę dwoma łykami i odstawił w moje wciąż tak samo wyciągnięte ręce. -Tylko nie bardzo wiem o czym.-wrócił na swoje poprzednie miejsce.
-Ja właściwie też nie wiem o czym dokładnie. Może ty mi powiesz czemu ostatnio cały czas znikasz? Gdzie się włóczysz? Kiedy kilka tygodni temu byłam z Niallem na zakupach dam sobie rękę uciąć, że widziałam cię z jakąś blondynką.
Spuścił wzrok i uporczywie przyglądał się swoim czarnym butom. Na pierwszy rzut oka widać było, że poruszyłam temat, który był przemilczanym przez ostatni czas.
-Zayn, ja oczywiście nie naciskam, ale jeśli  tylko masz ochotę się podzielić swoimi rozmyślaniami to ja…- nie zdążyłam skończyć, bo moją wypowiedz przerwało zakręcenie w nosie, a następne dwa głośne kichnięcia.- O matko!- wyrwało mi się.
-Na zdrowie.- mruknął.
-Dziękuję, a kończąc… ja zawsze mogę spróbować pomóc, pamiętaj.
-Nie łapię, jak ty to robisz, ruda, że z każdym masz dobry kontakt. Z każdego robisz sobie przyjaciela.
-A powinnam wroga?
-Nie, nie o to chodzi, tylko… ehh- westchnął.- Po prostu tez chciałbym tak rozmawiać z ludźmi. Mnie połowa wnerwia.
-A myślisz, że mnie nie?
-Tak właśnie myślę.
-To jesteś w błędzie.- zaśmiałam się.- Wy wszyscy jesteście w tym nielicznym gronie, które jeszcze nie zdenerwowało mnie na tyle, żeby uważać za wroga. Ale w każdej chwili może się to zdarzyć, więc uważaj, Malik.- wymierzyłam w jego stronę palcem i próbowałam przybrać groźną minę.  
-Oj dobra, dobra, ale teraz do sedna. Muszę ci coś powiedzieć, tylko zanim coś powiesz wysłuchaj do końca i nie krzycz.
-Czemu miałabym to ro..?
-Po prostu słuchaj. Poznałem dziewczynę, z którą udajemy fake, ale jak się w niej chyba zakochałem.- powiedział na jednym wdechu, tak że z trudem zrozumiałam sens wypowiedzianych słów.
-Czekaj… co?!- byłam oszołomiona każdym słowem.- Nie rozumiem… nic nie rozumiem. Od początku.- zażądałam. Westchnął i zaczął od początku, tylko już trochę spokojniej.
-A więc kilka tygodni temu mangament postanowił zrobić trochę szumu wokół nas przed trasą. Wymyślił, żebym znalazł sobie dziewczynę. A konkretnie to oni mi znaleźli. Z początku wyśmiałem ich i powiedziałem, żeby sobie w dupę wsadzili tę dziewczynę. Po jakimś czasie zgodziłem się z nią spotkać… i jakoś tak przemówiła do mnie, kilka razy byłem z nią na kawie czy coś. Wychodzi na to, że chyba rzeczywiście jesteśmy  fake. Ale problem pojawił się teraz… bo ja ją zaczynam lubić, bardzo lubić, a nawet jeszcze więcej niż bardzo lubić. Hania… chyba się zakochałem.
-Zayn to fantastycznie!- krzyknęłam, ale zaraz potem zrozumiałam swój błąd i zakryłam usta dłonią.- Zayn, to świetna wiadomość! Czego się smucisz?- krzyknęłam szeptem.
-Fantastyczna wiadomość?! Czy ty do reszty zgłupiałaś? Po pierwsze oszukuję fanów, po drugie przyjaciół, po trzecie zaczynam okłamywać tą dziewczynę… a ty tu wrzeszczysz, że to fantastyczna wiadomość?!
-No dobra… może warto by było powiedzieć chłopakom, co do fanów to nie jest twoja wina, a sprawa dziewczyny to jedynym sposobem jest powiedzenie jej co czujesz. Nie dowiesz się inaczej.
-Ale ja nie wiem co czuję…
-To się dowiedz. To nie jest takie trudne. Od ilu już się znacie?
-Dwa miesiące? Coś takiego.
-A od kiedy… myślisz, że lubisz ją trochę bardziej, niż teoretycznie powinieneś?
 -Od pierwszego naszego spotkania coś we mnie się ruszyło, ale nie wiedziałem co. Sam fakt, że udało się jej mnie przekonać do ciągnięcia tego. Tak naprawdę to nawet mnie nie przekonywała.
-Zayn… musisz się zdobyć na odwagę i po prostu spróbować. Wiem, że to trudne, ale ty jesteś Zayn Malik.- zażartowałam.
-Gdybym był Chuck Bass to by była inna sprawa… a tak to.
-Jesteś Zayn Malik, wiadomo, że Chucka Bassa nikt nie pokona, ale… warto próbować.-powiedziałam to głosem rozmarzonej kobiety.
-Uważaj, bo poskarżę Horanowi!
-Nie poskarżysz się, tylko spróbuj! A tak w ogóle to jakiś kiepski ten wasz fake, nigdzie o nim nie słychać…
-Na razie tak mam być, mamy się poznać, żeby potem wyglądało to bardziej naturalnie. Coś tam, coś tam nie wiem dokładnie. W każdym razie w dniu wyjazdu mamy się pocałować, czy dać jakiś inny znak.
-To ty dasz wtedy SWÓJ znak pani… właśnie jak się nazywa?
-Perrie, Perrnie Edwards. To ta z nowej edycji X-Factor.
-Ta blondyna?
-Dokładnie.
-Masz może chusteczko do nosa?- poczułam, że zaczyna ciec mi z nosa.
-O dziwo mam.- wyjął z kieszeni małą paczuszkę i rzucił w moja stronę.- Czyżbyś się zaraziła?
-Ja?! Skąd! Ja się nie zarażam.- i trąbnęłam w chustkę. – Widzisz… wszyscy się zakochują. Tylko nasz Lou zostaje samotnikiem.
-No jak.., przecież Larry jest real, bitch!
-A tak sory, trzeba uświadomić o tym Kate, załamie się biedaczka. Przecież dopiero co się zeszli…
-A tak na poważnie to co z tą Elenor?
-Chyba nic. Spotkali się kilka razy  i tyle. Dobra, Malik ja idę do łóżka- ziewnęłam.- Tobie też to radzę, a jutro ładnie jak na spowiedzi przed chłopakami, jasne?
-Jak słońce- mruknął.
-To się cieszę, dobranoc.
~~~~
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Trochę Was ostatnio zaniedbałam, przepraszam! Ale jakoś strasznie długi wyszedł, nie uważacie? Prawie 10 stron w Wordzie mi zajął xD
Rozdział pisany na raty. Końcówka to jest jakaś totalna porażka. Początek jest... w miarę, nawet jestem z niego o dziwo zadowolona, mimo że jak ostatnio każdy rozdział nie ma szczególnej fabuły.
No to chyba tyle.
Komentujcie twórczo, haha :)
Pozdrawiam
Han*

PS Ja tutaj nie chcę w żaden sposób obrazić Perrie, bardzo ją lubię, po prostu coś mnie naszło, nie zrozumcie mnie źle :P
     

6 komentarzy:

  1. Wspaniałe,czekam na next <3
    Aww Niall i Hania x
    Szkoda że chłopaki wyjeżdżają,na jak długo wyjeżdżają ? ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej!! Jeszcze go nie przeczytałam, ale pisze, że jest zajebisty;);) Wiem to na pewno;* Szkoda, że tak długo musiałyśmy czekać;) No, ale opłaciło się;*;*
    Czekam na następnego;O
    ~Ronica*.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle czekałam na rozdział ! i jest i to wspaniały ! Biedny Horanek :c niech szybko wyzdrowieje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaa, nie tylko Nailler chory... Ja też siedzę w domu :( Fajny rozdział, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mnie wciągnęło Twoje opowiadanie, przeczytałam wszystko w 2 dni :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń