poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 47


Około 2 tygodnie później
Przez ostatnie dni zacieśniałam więzi z niejaką Nelly. Kate nie do końca była zachwycona, nadal twierdziła, że to ‘niebezpieczne’. Za każdym razem pukałam się w czoło. Jednego razu nawet porządnie się o to pożarłyśmy. Naprawdę nie rozumiem jej toku myślenie. Kompletnie. Druga trasa chłopaków zbliżała się wielkimi krokami, już za tydzień wyjeżdżają. Nie widziałam jednak, żeby jakoś szczególnie się tym interesowali. Znaczy nie przygotowują się, nie przejmują się tym jakoś bardzo, po prostu jakby jej nie było. Oprócz kilku prób nie zrobili nic, by się jakoś przygotować do wyjazdu. Jak ich dobrze znam, to dotrze do nich ta informacja w przeddzień wyjazdu. Tym razem ich trasa obejmuje Europę, latem natomiast kierunkiem jest ląd za Atlantykiem. Staram się nie myśleć, że znowu nie będziemy się widzieć miesiące, że będzie strasznie pusto. Zostaniemy tylko ja, Kate i Danielle. Jedynym pozytywnym aspektem ostatnich dni jest to, że w piątek przeniosła się do mnie blondyna. Jak się dowiedziałam, że rozmawiała z ojcem i efekt był pozytywny to dostałam napadu śmiechu i skakałam po całym mieszkaniu.
-Ojciec stwierdził, że jestem pełnoletnia i mam prawo robić co tylko zechce. Jeśli jest to mieszkanie z przyjaciółką to proszę bardzo.
Tak właśnie powiedział. Wieczorem przyjechała z Harrym, który robił za tragarza. Przynieśli część rzeczy, te najpotrzebniejsze. Resztę będziemy znosić w między czasie. Wcześniej sprzątałam stary pokój Majki, przyszła by mi pomóc i zabrać ostatnie przedmioty. Miło nam się gadało. Z powodu braku mieszkania razem i znoszenia się nawzajem wyszło dużo spraw, z którymi koniecznie chciałam się z nią podzielić. Ona czuła to samo. Wyszła chwilę przed przyjazdem nowej lokatorki.
-No ile można podchodzić do drzwi?- warknął Harry na wstępie. Stał z dwiema torbami, wyglądającymi na dość ciężkie. Dziewczyna natomiast trzymała kartonowe pudło z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Grzeczniej.- skarciła- Jak dobrze cię widzieć, on nic tylko ciągle narzeka.
-Nie narzekałbym gdybyś była gotowa na czas, wtedy kiedy się umówiliśmy. A nie! Oczywiście zanim wyszliśmy minęło co najmniej pół godziny.
Zachichotałam; jak stare małżeństwo. Szybko wrócili do dawnych nawyków.
-Niezwykle miło was widzieć, u mnie wszystko w porządku, dziękuję. Może macie ochotę wejść do środka, wydaje mi się bowiem, że tam u was jest trooochę chłodno.
-Nie żartuj.- przepchnął się przez drzwi i przeze mnie do środka, stawiając z hukiem walizki i zdejmując kurtkę. Niedbale powiesił ją na wieszaku, zaraz potem złapał ponownie rączki walizek i powędrował do pokoju przeznaczonego dla Kate.
-Co on taki nie w sosie?- zmarszczyłam czoło.
-A boja wiem, nieważne. Przejdzie mu… kiedyś tam.- wzruszyła ramionami dziewczyna, wchodząc do przedpokoju i powoli się rozbierając.
-Widzę, że bardzo się troszczysz o niedawno odzyskanego chłopaka.- pogroziłam jej palcem i chwyciłam pudełko wcześniej postawione przez dziewczynę na podłodze. –Chodź, czas pokazać ci twoje królestwo. A tak w ogóle dużo jeszcze zamierzasz rzeczy przywieźć?
-Z tego co się orientuję to została chyba jeszcze jedna walizka i pudło z książkami i innymi pierdołami.
-No to spoko, jutro się powinniśmy zabierać.
-W zależności czy pan łaskawca- na ostatnie słowo podniosła głos- zgodzi się nam pomóc.
-Oj no bez przesady poradzimy sobie najwyżej same.
***
Kolejnego dnia pojechaliśmy w trójkę do domu Kate. Harry stwierdził, że skoro jutro i tak musi tu być z rana to nie będzie wychodził. Od tak zarządził, że zostaje u mnie, poprawka nas, na noc. Zgodziłam się oczywiście bez wahania, bo miał racje. Nie było sensu, żeby znowu przyjeżdżał tu rano. Spać poszłam raczej wcześnie. Z niewiadomego mi powodu byłam koszmarnie zmęczona. Gdy już zasypiałam dostałam sms’a od Nelly z zapytaniem co robię jutro i czy nie chciałabym gdzieś z nią wyjść. Odpisałam, że w sobotę to nie bardzo, ale w niedzielę bardzo chętnie. Umówiłyśmy się i szczęśliwa w końcu oddałam się w objęcia Morfeusza. Rano obudził mnie ktoś władowujący się z hukiem do mojego łóżka.
-Co do…!- krzyczałam zaspanym głosem.- Harry- warknęłam kiedy poczułam na sobie wielkie cielsko.- Złaź!- rozkazałam.
-To mnie zrzuć- odezwał się słodki głosik.
-Nie zrzucę cię, jesteś za silny. Poza tym jeśli bym to zrobiła to rozbudziłabym się do reszty. A tego byśmy nie chcieli.
-Nie?
-Nie! Spadaj!- próbowałam wydostać się z pod niego, nieudolnie. Dzieliła na gruba kołdra, zaczynało mi się robić strasznie gorąco.- Złaź! Ja chce spać.
-Ja też chciałem, niestety ktoś mi to uniemożliwił, teraz to ja postanowiłem poukszykszać życie tobie.
-Ale czemu? Co ja ci zrobiłam?- jęknęłam.
-Nic, po prostu lubię to robić. Poza tym Kate powiedziała, że powinniśmy zaraz wychodzić.
Po niecałych 10 minutach już byłam w kuchni, gdzie roznosiły się cudowne zapachy tostów. Jeśli takie śniadanie będzie mnie witało codziennie rano, to mogę nawet wcześniej wstawać.  Zjedliśmy w pośpiechu i zaraz potem wyszliśmy. Postanowiliśmy skorzystać z komunikacji miejskiej. Harry złapał Kate za rękę i tak szliśmy sobie spacerkiem. Na dworze było strasznie zimno, po przejściu 100 metrów całe moje ciało było skostniałe. Nie miałam siły iść dalej. Trochę po marudziłam  ale wiadomo bez skutecznie. Kiedy doszliśmy do bloku Kate uświadomiłam sobie, że na dobrą sprawę nigdy tu nie byłam. Przekraczając prób drzwi wejściowych moim oczom ukazał się skromnie urządzony salon, w nim tylko najpotrzebniejsze meble. Rozglądałam się zaciekawiona, a Kate patrzyła na mnie skrępowana.
-Za bogato to tu nie jest.
-No to co. Nie musi być, kochana.- uśmiechnęłam się szeroko.- No to gdzie masz te swoje graty, co? Chodźmy po nie.
Weszliśmy do pokoju dziewczyny i moim oczom ukazało się niemal puste pomieszczenie. Znajdowały się tam tylko meble, żadnych książek, ubrań, porozwalanych po podłodze. Wszystko było spakowane. Nie powiem, dziwnie patrzy się na taki pokój. Na łóżku leżało pudło i walizka. Harry złapał się za to drugie, ja natomiast chwyciłam dość ciężkie pudło.
-To co, wszystko wzięłaś, słoneczko?- zapytał Harold.
-Tak mi się wydaję, jeszcze tylko przejdę się po domu, żeby się upewnić.
Gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami Loczek podszedł bliżej i odezwał się ściszonym głosem.
-Dobrze, że wreszcie się do ciebie wprowadza. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszyła kiedy  ‘otrzymała od ciebie tę propozycję’- zakreślił wolną ręką w powietrzu znak cudzysłowu.
-Ja też się cieszę, kiedy wy będziecie podbijać Europę nie będę sama. – szturchnęłam go w ramię.
-Europę? Proszę cię, my będziemy podbijać ŚWIAT!- wypiął dumnie pierś, a ja się tylko bardziej zaczęłam śmiać.
-Ach tak, zapomniałam wybacz.
Zaraz potem przyszła Kate i oznajmiła, że wszystko ma i możemy iść. Idąc w stronę metra było mi jeszcze zimniej niż poprzednio. Palców zarówno od nóg jak i rąk nie czułam od dawna. Przyglądałam się idącym kilka metrów przede mną zakochanym. Chłopak jedną ręką trzymał walizkę dziewczyny, a drugą sama dziewczynę. Oni są tacy uroczy. Idealnie się uzupełniają, są do siebie stworzeni. Usłyszałam śmiech Kate, zaraz potem zdzieliła go w głowę, a on pisnął jak dziewczynka. Wyrwał rękę z jej uścisku i schował ją do kieszeni. Blondyna najpierw śmiała się jeszcze głośniej, ale zaraz potem przepraszała gorączkowo chłopaka.
-Samo przepraszam nie wystarczy.- podpowiedział.
Wyprzedziła go i zagrodziła dalszą drogę, stanęła na palcach i złożyła całusa na ustach zranionego Harolda. ‘Pfff’ dało się słyszeć. Kate podeszła bliżej i położyła chłopakowi ręce na piersi i pocałowała jeszcze raz. Tym razem Hazza objął dziewczynę, wcześniej upuszczając walizkę na śnieg. Popatrzyłam chwilę na ten uroczy obrazek.
-Ja się naprawdę niezmiernie cieszę z waszego szczęścia i widzę, że i wy. Ale czy moglibyście ukazywać sobie uczucia w innym, nieco cieplejszym miejscu metrze, ewentualnie DOMU!
-Oj już się tak nie gorączkuj, następnym razem weźmiemy Horana ze sobą.- odpowiedział niczym nie skruszony lokowany obejmując mnie ramieniem.
-Po prostu chodźmy!
Złapali się za ręce i podreptaliśmy dalej. Po kilkudziesięciu metrach zorientowałam się, że jednej rzeczy może nam brakować.
-Harry, złotko czy nie zgubiliśmy czegoś, no nie wiem może… WALIZKI!
-O Boże! Gdzie ona?!
-Tam gdzie ją zostawiłeś! Idź!
Po kilkudziesięciu minutach udało nam się wreszcie dojechać do domu. Wchodząc do domu nie wyczuwałam żadnej części ciała. Zaraz potem czułam wszystko, aż za bardzo. Bolał mnie każdy milimetr skóry. Czułam jak krew krąży mi po całym ciele. Rzuciłam pudło na podłogę i pognałam do łóżka, ściągając wcześniej jeansy. Wpadłam pod kołdrę i szczękając zębami czekałam na poprawienie samopoczucia. Po jakimś czasie ktoś zapukał do drzwi i zaraz potem przez nie wszedł. Przed nosem ukazał się kubek z gorącym, parującym napojem.
-Dzię-ku-jęee.- wyjąkałam.
-Nie ma sprawy, mała.
-Nie- je-stem ma-ła--rozpoczęłam odwieczną dyskusję.
-Pokłócimy się kiedy indziej, teraz były by nie wyrównane siły… mała. 
-Idź sobie!- warknęłam.
-Jak sobie życzysz.
Po godzinnym siedzeniu w łóżku, w końcu postanowiłam wyleźć w kokonu. Zabrałam kołdrę ze sobą i udałam się do kuchni gdzie siedziała reszta domowników. Grali w karty. Początkowo nie zauważyli mojej obecności. Dopiero kiedy zasiadłam na jednym z wolnych krzeseł zareagowali.
-No wreszcie!
-Co wreszcie? Gracie w karty? Ja też chciałam! Trzeba było mnie zawołać- oburzyłam się.
-Wołaliśmy.- odezwali się jednocześnie.- A że nie reagowałaś to stwierdziliśmy, że śpisz.
-Ale dobrze, że już jesteś. Trzeba coś na obiad zrobić.- zwróciła uwagę Kate.
-No co?! Jeszcze nie skończyliśmy partii!- obruszył się Harold.
-I jej nie skończymy!-krzyknęła Kate.
-Przegrywasz, dlatego tak mówisz- zaśmiał się Harry.
-Nieprawda!- wydarła się i złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę lodówki.- To co robimy, jestem głodna.
-Nie wiem, a co jest, sprawdzałaś?
-Właściwie… to nie ma nic. Trzeba się zabrać za zakupy, musimy regularnie chodzić na zakupy spożywcze, zrozumiałaś?
-Całkowicie, szeryfie.- zasalutowałam.- A dzisiaj zrobimy makaron z jakimś sosem, może być?
-A mamy makaron?
-No pewnie, jego zawsze znajdziesz w tym domu. W tamtej szafce.- wskazałam jej palcem odpowiednią, a sama wyjęłam pomidory.
Zajęłam się sosem. Kroiłam, miksowałam, dodawałam przyprawy, mieszałam, przyprawy, sprawdzenie smaku i tak w kółko. Po jakimś czasie stwierdziłam, że już jest w porządku i zajęłam się tarkowaniem sera żółtego z braku parmezanu. Nakryłyśmy do stołu i już po chwili zajmowaliśmy się pałaszowaniem obiadu.
-To jest naprawdę dobre.- mówił z pełna buzią Harry, dokładając sobie coraz więcej i więcej. – Jaki jest przepis?
-Oko.
***
Weszłam do pokoju Kate i zastałam tam jedno, wielkie pobojowisko. Każda walizka była otwarta, powyciągane z nich ciuchy walały się po podłodze, krzesłach, łóżku, biurku itp. Książki jak zostały przyniesione w pudłach tak jak nadal stoły. Zawołałam dziewczynę głośno, a ta wpadła z przerażeniem w oczach.
-Co się stało?!
-Rozpakuj się. Niech to wygląda jakbyś tu rzeczywiście mieszkała, a nie wynajmowała pokój w hotelu.
-Na przyszłość, nie wrzeszcz tak przeraźliwie, myślałam, że coś się stało.- burknęła.
-Pomocy potrzebujesz?
-Tak, proszę.
-Har…!
-Ale nie jego!- zakryła mi usta dłonią.- On nie pomoże, on zepsuje. Ty mi pomożesz.-uśmiechnęła się złowieszczo, a ja tylko jęknęłam.
Chodziłyśmy po całym pokoju, potykając się o różne przedmioty.  Raz walnęłam się o kant łóżka w mały palec. Łzy bólu zasłoniły widok na to pobojowisko. Opanowałam chęć złapania się za stoę i biegania po pokoju i zabrałam się za układanie ubrań na półkach szafy. Po chwili przejęła to Kate, stwierdzając, że woli by to ona układała swoje ciuchy. Ja wzięłam się za książki szkolne. Wsadzałam je do pudła, starannie układając tematycznie. Na koniec kopnięciem wepchnęłam pod biurko. Chwyciłam kolejne i zaczęłam wyjmować. Na podłodze powiększała się sterta książek, zdjęć,  figurek, pamiątek i innych pierdoł. Stwierdziłam, że nie wiem gdzie powinnam to ustawić, więc zostawiłam to zadanie właścicielce pokoju. 
-Masz może taśmę klejącą?-odezwała się dotąd milcząca Kate.
-Poszukam, zaraz wracam.
Udałam się do swojego pokoju, ale tam nie znalazłam. Powinna być w salonie- pomyślałam. Zeszłam do Harry’ego który siedział w salonie oglądając jakiś program w telewizji. Chwilę na niego popatrzyłam i stwierdziłam, że jestem bardzo interesujący i się dosiadłam, zupełnie zapominając o celu swojego przyjścia tutaj. Dopiero po napisach kończących uświadomiłam sobie. Zerwałam się i podbiegłam do szafki, gdzie powinna leżeć taśma. Wyjęłam ją i poleciałam do Kate. Ona właściwe ustawiała ostatnią książkę na półce. Wszystko wyglądało świetnie. Miałam wrażenie, że mieszka tu od dawna. Każda rzecz miała swoje miejsce.
-To po co ci była ta taśma?
-Po to.- wskazała plik zdjęć, który leżał na podłodze.- Powieszę je sobie na drzwiach, nie masz nic przeciwko?
-Ależ skąd!
Wzięłam je do rąk i zaczęłam przeglądać. Nie mogłam się nadziwić skąd ma tyle naszych wspólnych zdjęć. Za nic nie mogłam sobie przypomnieć kiedy były robione. Duża część przedstawiała również chłopaków. Urodziny Harry’ego na lodowisku, na jednym był pamiętny przytulas na lodzie, kiedy to wszyscy postanowili powalić się na mnie. Na samą myśl się skrzywiłam. Ujrzałam też jedno moje wspólne zdjęcie z Niall’em. Tak właściwie to ciekawe co robi… od wczoraj się nie odzywał.
-Pomożesz?
-Jasne.
Przyczepiłyśmy wszystkie zdjęcia, jednocześnie wspominając to co się działo, kiedy były robione. Na koniec zawołałyśmy Harry’ego by podziwiał nasze działo. Przyszedł i zaniemówił, z wrażenia, mam nadzieję. Objął od tyłu Kate i pocałował w głowę. Mnie po drodze mierzwiąc włosy.
-Niezła robota dziewczyny.
Godzinę później Harry pożegnał się i pojechał do domu. Wieczorem odpaliłam laptopa i zalogowałam się na facebooka. Rozczarowana stwierdziłam, że ani Zuza ani Szymon nie są dostępni. Przez ostatnie miesiące zupełnie straciliśmy kontakt. Od świąt nie rozmawiałam z nimi. Wtedy spędziliśmy tydzień na uzupełnianiu ostatnich sześciu miesięcy. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się z nimi pogadać, bo stracenia z nimi kontaktu nie przeżyłabym.
***
Wydawało mi się, że ledwo zasnęłam i już słyszę dzwonek do drzwi. Obudziłam się z przekonaniem, że jest środek nocy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 12:07. Zwlekłam się z łózka i na bosaka poleciałam otworzyć drzwi przybyszowi. Słońce raziło mnie w oczy, ale od razu zobaczyłam tę blond czuprynę. Przytuliłam Niall’a mocno, jego akurat najmniej się spodziewałam w niedzielny ranek. Miał cały czerwony nos, chyba dopadł go katar.
-Co tu robisz?
-A ty śpiochu?-wszedł i zaczął zdejmować buty.-Przyszedłem sprawdzić czy dom jeszcze stoi.
-I co?
-Chyba jednak stoi. Co powiesz na wspólne śniadanie?
-Daj mi się ogarnąć to zaraz coś przygotuję.- odwróciłam się i już chciałam pobiec do łazienki, ale Niall złapał mnie za rękę i uniemożliwił.
-Nie tu, chodźmy gdzieś na miasto.- uśmiechnął się.
Pokiwałam głową i poleciałam pod prysznic. Szybko się umyłam, ubrałam i poleciałam do Niall’a siedzącego na kanapie. Wskoczyłam na nią i położyłam mu się na kolanach. W ostatniej chwili zasłonił usta przed kichnięciem mi prosto w twarz. Zaśmiałam się i oznajmiłam:
-Gotowa.
-W takim razie możemy lecieć.
Pochylił się i cmoknął mnie w usta. Wyszliśmy na mróz, jednak nie było mi tak zimno jak wczoraj. Nie dość, że świeciło piękne słońce, powodujące że śnieg migotał to szłam z Niall’em z ręką w jego stalowym uścisku. Nie miałam pojęcia, gdzie mnie prowadzi, ale wiedziałam, że w sprawie jedzenia mogę mu całkowicie zaufać. Kto inny zna się na nim lepiej?
***
Z powrotem w domu byliśmy koło drugiej. Kate gdzieś wybyła. Posiedzieliśmy trochę sami głównie rozmawiając na jakieś bezsensowne tematy, Wymienialiśmy opinie na temat nowych piosenek, no cóż z tym nie do końca się zgadzaliśmy. Mieliśmy kompletnie odmienne gusta jeśli o to chodzi. Przed wybuchem kłótni uchronił nas nieoczekiwany dzwonek do drzwi. Za nimi stała Nelly. Zrobiłam facepalm. Zupełnie zapomniałam, że się dziś z nią umówiłam. Zakłopotana wpuściłam ją do środka. Z salony usłyszałam głos Nialla, pytającego kto to. Wpuściłam ją do środka, a ona zastygła. Spojrzałam na nią dziwnie i pytałam się o co chodzi. Blondyn również nie wiedział co się dzieje. Podszedł do mnie, objął w pasie i szepnął we włosy:
-Kim jest ta dziewczyna?
-To Nelly, pamiętasz? Opowiadałam ci o niej.- odparłam głośniej, by i dziewczyna usłyszała.-Nelly to Niall.
-Ty jesteś z One Direction?- zapytała z kamienną twarzą. Nie wiedziałam czy to dlatego, że jest jakąś psychofanką, czy nie znosi ich.
-Taaak.- odpowiedział Niall niepewnie spoglądając na mnie.
-Dobra robi się trochę niezręcznie. Nelly powiesz co się dzieje?
Wzięła kilka głębokich wdechów, potarła czoło ręką, pomrugała oczami i uśmiechnęła się trochę wymuszenie, ale bardzo się starała. Tylko po co?
-Dobra, sory ze moje zachowanie, ale po prostu nie spodziewałam się członka jednego z największych zespołów w mieszkaniu mojej koleżanki.- zaśmiała się.
-To kamień spadł mi z serca, bo już się bałam, że jesteś jakąś nadpobudliwą fanką czy coś.- uśmiechnęłam się.
Pociągnęłam dziewczynę do kuchni, gdzie przygotowaliśmy napoje. Zaproponowałam granie w karty, wczoraj mnie ominęło, to może dzisiaj się uda. Niestety niedługo potem Niall musiał się zbierać, bo mieli jakąś tam próbę. Minęli się w drzwiach z Kate.
-O widzę, że zakochanie nie potrafią wytrzymać weekendu bez siebie.
-Powiedziała!- odkrzyknął Nialler.
Rozbierając się Kate cały czas o czymś trajkotała, tylko że nie miałam zielonego pojęcia o czym. Weszła do kuchni z wielkimi siatkami i jak spojrzała z kim siedzę, zaniemówiła. Patrzyła się szeroko otwartymi oczami raz na mnie raz na Nelly.
-Cześć Nelly, a co ty TUTAJ robisz?- mówiła przeciągając każda sylabę.
-Kate!-syknęłam, a ona posłała mi spojrzenie typu ‘no co?!’- Zrobiłaś zakupy? Jak świetnie! Teraz trzeba je rozpakować.
-Pomóc?- od razu zaoferował się gość. ‘No widzisz?!’ Teraz to ja posyłałam porozumiewawcze spojrzenia przyjaciółce. ‘Nie daj się zwieść’ Tsaa… fajna rozmowa bez słów. – A ty jesteś dziewczyną Harry’ego Stylesa?- zapytała wkładając owoce do lodówki.
-Nooo tak.- odparła lekko zdezorientowana Kate.
-To fajnie.
-Fajnie.
Blondyna wzniosła oczy ku niebu i poszła do swojego pokoju. Szybko uporałyśmy się z siatami, by potem móc wrócić do gry. Podczas niej Nelly bardzo dużo pytała się mnie o chłopaków. Niby tak od niechcenia, ale z czasem zaczynało się robić uciążliwe. Chciała bym każdego w kilku słowach opisała, jak bardzo ich życie różni się od normalnego, czy są tacy jak głoszą media i wiele, wiele innych. Z początku chętnie udzielałam odpowiedzi, bo nigdy się nie zastanawiałam tak poważnie, nad tym że jestem przyjaciółką chłopaków, których plakaty wiszą na milionach ścian. Może na początku, ale potem zapomniałam o tym. Pod koniec jednak zaczynałam się wykurzać. Dlatego kiedy Nelly wyszła poszłam do pokoju Kate i z wielkim westchnieniem rzucałam się na łóżko.
-A nie mówiłam?- burknęła blondyna z nad książki.
-Oj spadaj!
~~~~~
Miałam dodać wczoraj, ale no wiecie... oczywiście nie obeszło się bez oglądanie filmików z pierwszego koncertu chłopaków. :) Nie mogłam się powstrzymać  tak właśnie spędziłam wczorajszy wieczór. Ciekawe kto jeszcze? xD A na dzisiaj zostaje mi wczorajszy :P Haha, nie mogę strasznie mi się podobało. Tak więc nie dodałam wczoraj, bo nie był sprawdzony, teraz wróciłam ze szkoły i od razu się za to wzięłam.
W każdym razie oto on.
Zostawcie po sobie ślad,
Pozdrawiam
Han*

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 46


Kate
-Harry- wychrypiałam, kiedy zaczął zbliżać się ustami do mojego dekoltu, a ręka wędrowała coraz wyżej i wyżej pod sukienką.- Harry, nie.
-Co?
-Chyba nie sądzisz, że szkolna klasa jest szczególnie romantycznym miejscem, zwłaszcza po tak długiej przerwie. Raczej wyobrażałam sobie to inaczej.
-Ugh, masz racje słońce, przepraszam.- po raz pierwszy od dawna usłyszałam tak długo wyczekiwany zwrot w jego wykonaniu skierowany do mnie. „Słońce”. Zawsze tak się do mnie mówił. Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Odwzajemnił go i zaraz pochylił się, by jeszcze raz złożyć pocałunek na moich ustach. Byłam w siódmym niebie, to co działo się w moim brzuchu było nie do opisania. Jakby ktoś łaskotał mnie od środka.- Chodź, bo zaczną się niepokoić o salę od chemii.
Wyciągnął rękę, a ja włożyłam swoją. Idealnie do siebie pasowały, tak czułam. Wyszliśmy cicho i udaliśmy się w kierunku dudniącej w oddali muzyki. Dziesiątki par wirowały na parkiecie, wzrokiem szukałam Hani z blondynem, jednak nigdzie nie było ich widać. Może też znaleźli sobie wolny kącik? Przeszło mi przez myśl. Nie, zdecydowanie nie! Ona nigdy by się do czegoś takiego nie posunęła. Jest na do za dobra, dlatego tak ja cenię. Poczułam, że ramie odrywa się od reszty ciała i jest ciągnięte, po raz kolejny. Harold chyba zdecydował się potańczyć. Proszę, proszę, a od kiedy to on jest taki śmiały. Wystarczył jeden pocałunek i już powróciła jego dawna rządzą  W duchu się zaśmiałam i pozwoliłam pociągnąć. Kręciliśmy się w różne kierunki w rytm szybkiej muzyki. Co chwilę wybuchałam głośnym śmiechem. Wszystko się na raz zebrało. A szczególnie to, że jestem tu w tym momencie z Harrym, którego kocham ponad wszystko. Ten jego uśmiech powodujący urocze dołeczki, te niesforne włosy co chwila opadające na czoło i zielone oczy, które przepełnione były wtedy błyskawicami. Patrzyłam prosto w nie. Ciało wykręcało się na różne kierunki, ale oczy zwrócone były tylko i wyłącznie w jego. Zaraz potem DJ puścił wolny kawałek... znowu. Przecież jak wychodziłam to też leciał. Ale z drugiej strony dość długo nas nie było…
-Mogę prosić szanowną panię?
Uśmiechnęłam się i oplotłam ręce wokół jego szyi a on złożył swoje na moich biodrach, przysuwając bliżej. I pomyśleć, że jeszcze 15 minut temu byłam załamana. Wystarczy jedna chwila w życiu, by zmienić wszystko. I tyczy się to każdego tematu, nie tylko miłosnego. Położyłam głowę w jego zagłębieniu na obojczyku, a on swoją przybliżył do mojej, tak że leżał na niej oparty policzkiem.
-Marzyłem o tym już zaraz po wejściu na pokład tego głupiego samolotu. Wiedziałem, że podjem najgłupszą decyzję.- odezwał się po jakimś czasie. Oderwałam się, by spojrzeć mu w oczy.- Wybacz, że pozwoliłem na to.
-Nie byłeś jedyny, przez ostatnie tygodnie nie myślałam o niczym innym jak o tobie. Ale nie mogę ci wybaczyć… nie mam czego. Była to nasza wspólna decyzja i ponieśliśmy jej konsekwencje. Przynajmniej ja poniosłam i to drastyczne.- zaśmiałam się sztucznie.
-Ale mogłem coś na to poradzić, mogłem nie dopuścić to tego. – odparł mocno.
-Harry, nie wybaczam ci. Bo nie jesteś winny i koniec tematu.  
-Ale mogłem zacząć cię odzyskiwać wcześniej, wiele wcześniej!
-No mogłeś, ale tego nie zrobiłeś. Tak samo jak ja więc koniec tematu!
-Kocham cię.- spodziewałam się, że zacznie się wykłócać. Ale ta wypowiedź bardziej  mi się podobała. Mówił i patrzył na mnie śmiertelnie poważnie.
-Ja ciebie też, kochanie. Ja ciebie też.- powtórzyłam i na ‘uwiecznienie’ wcześniej wypowiedzianych słów złożyłam na jego ustach pocałunek.
-Czy w związku z tym będziesz moją dziewczyną?
-Harry… myślałam, że…- nie dokończyłam słów, które zamierzałam wypowiedzieć. Widziałam jak na mnie patrzy, widziałam, że teraz wszystko bierze jak najpoważniej i nie ma żartów.- Tak Harry, oczywiście, że zostanę. Już zostałam.
-Skoro teraz wszystko jest już jasne i nie będziemy się później martwic o to, że coś nie zostało wypowiedziane, a powinno możemy... WRÓCIĆ DO POPRZEDNIEJ CUDOWNEJ RZECZYWISTOŚCI.- zaczął się śmiać wniebogłosy, a ja wiedziałam, że od tej chwili wrócił stary niepoważny Hazza sprzed nieprzyjemnego zdarzenia na lotnisku.
Hania
Około 4 rano poczułam niemiłosierne zmęczenie i nie marzyłam o niczym innym jak o powrocie do domu i pójściem spać. Delikatnie zasugerowałam to Niallowi a on momentalnie się zgodził. Chyba i on nie należał już do całkiem przytomnych. Wykazałam się przytomnością umysłu i uświadomiłam blondynowi, że nie mamy jak wrócić. Harry nie wiadomo gdzie się pląta, a o taksówkę o takiej porze łatwo nie będzie.
-Louis mnie zabije.- mruknął wybierając telefon do przyjaciela.
-Mój najukochańszy bracie, co porabiasz?- zaczął jak najsłodszym głosikiem blondyn.
-A jak myślisz ty cholerny wrzucie na tyłku!- nawet ja słyszałam wrzaski, za dnia jest to istne rozczulające dziecko, w nocy… budzi się potwór.- Czekam aż mój ulubiony kompan z zespołu zadzwoni i poprosi o dostarczenie do domu z imprezy, na którą nie zostałem nawet zaproszony!
-Ooo… Bardzo mi przykro. To jak za ile będziesz?
-Do widzenia!- rozłączył się.
-Będzie za 20 minut.- uśmiechnął się niczym niewzruszony Irlandczyk.
-Ale przecież wyraźnie powiedział, że NIE przyjedzie.- patrzyłam na niego zdezorientowana.
-Nic takiego nie mówił. Przyjedzie.
-Nie przyjedzie! Przecież znam go! Nie ruszy tyłka z łózka za nic!- zaczynałam się wściekać
-Chyba znam go lepiej, przyjedzie uwierz.- cały czas przekonywał mnie ze stoickim spokojem.
- O co zakład?- to była wygrana bitwa.
-Jeśli przyjedzie za 20 minut to przez tydzień będziesz gotowała mi trzy posiłki dziennie.
-Że co?! Tydzień?!
-Przecież jesteś pewna, że NIE przyjedzie… A, i skoro musisz mi gotować przez tydzień to i musisz ze mną mieszkać przez tydzień.- uśmiechnął się zadziornie
-Zakładając, ale tylko zakładając, że przyjedzie to zgoda, ale jeśli NIE przyjedzie to ty…przez tydzień będziesz za mnie robić wszystkie lekcje z angielskiego, matmy, historii no i może z biologii.- to będzie przyjemny tydzień.
-Ile?!
- No co?! Przecież jesteś pewny że przyjedzie, a przypominam, że zostało już tylko 15…
***
Po 20 minutach rzeczywiście ktoś przyjechał. Jak zobaczyłam znajomy samochód to jednocześnie poczułam ulgę, że zaraz będę w domu i wściekłość, ze przez następny tydzień jestem zmuszona gotować blondynowi.
-Wsiadajcie balowicze.-usłyszałam głos… Liama.
-Liam?!- chciałam się na niego rzucić i zacząć całować jego ręce.- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to ty!- wrzasnęłam.
-Aż tak nie przepadasz za Lou? Nareszcie nie jestem jedyny!
-Nie po prostu przez tydzień mam wolne od prac domowych.- powiedziałam triumfalnie sadowiąc się obok rozbawionego bruneta.- Założyłam się z Niall’em, ale nie ważne. Jedźmy do domu, błagam.- mówiłam jednocześnie ziewając.
-A tak właściwie to czemu zawdzięczamy twoją obecność?- burknął Irlandczyk.
-Też cię kocham. Lou zachodząc na dół zobaczył mnie oglądającego film i kazał po was jechać. Byłem wielkoduszny i się zgodziłem.
***
Całą niedziele spędziłam u chłopaków. To znaczy głównie spałam. Obudziłam się koło drugiej po południu. Schodząc na dół Zayn powitał mnie i pochwalił na dobrze wykorzystany ranek i żalił się, że i on by tak chciał. Do siebie wróciłam dopiero późnym wieczorem, wcześniej ustalając z Niall’em o której musi się u mnie codziennie zjawiać, by wypełniać zadanie. Zupełnie załamany pożegnał się ze mną. Następnego dnia w szkole powitała mnie niedawno poznana dziewczyna Nelly*. Zapytała się mnie czy nie mogłabym jej pomóc w szukaniu klasy. Z przyjemnością się zgodziłam. Wydawała się taka miła i zagubiona. Na każdej przerwie jakimś cudem mnie znajdywała i przesiedziałyśmy je gadając. Głównie ona mi o sobie opowiadała. Pochodziła z Wietnamu. Jej ojciec, który jest handlarzem postanowił spróbować szczęścia w innym kraju i przeprowadzili się do Londynu. Miała tylko jego. Matka odeszła jak była małym dzieckiem. Od zawsze uchodziła za nieśmiałą i nie potrafiła nawiązywać nowych znajomości. Ja opowiedziałam jej moją ‘historię’ i zapewniłam, że jak się tu przeprowadzałam to nawet nie przeszło mi przez głowę, że znajdę takich wspaniałych przyjaciół jakich mam teraz. Po szkole rozeszłyśmy się każda w innym kierunku, poczułam, że nawiązuję z nią w jakimś stopniu więź. Naprawdę ją polubiłam. Po zjedzeniu obiadu nie wiedziałam co mam robić. Wieczorem miał przyjść Niall do pracy, której ja nie miałam. Zastanawiałam się gdzie jest i co robi Kate. W szkole jej nie widziałam. Czy aż tak zaszaleli z Harry’m? Jego wczoraj w domu też nie widziałam.
Gdzie się podziewacie?
Moja ciekawość wzięła górę i napisałam do Harolda.
-cie? Jestem sam.
Jasne, nie ściemniaj.
No naprawdę! Siedzę u siebie w pokoju! Jak chcesz to dzwoń do Liama. Mam alibi!
W takim razie gdzie podziewa się Kate.
Wagary? Kac? Miłość?
Natychmiast chciałam się dowiedzieć od Kate. Nie znoszę czegoś nie wiedzieć, muszę mieć zawsze wszystko pod kontrolą. To znaczy, że muszę wiedzieć gdzie kto jest i czy na pewno wszystko jest w porządku. Normalnie to blondyna przy pierwszej lepszej okazji zaczęła by trajkotać.
Dom najlepszej przyjaciółki :3
Nie zrozumiałam o co jej chodzi. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek i walecie w drzwi. Ach tak, teraz już wszystko rozumiem.
-Czemu nie raczyłaś pojawić się dziś w szkole?- chciałam wiedzieć.
-Jak to? Nie słyszałaś?
-Czego?
Kate weszła do przedpokoju i zaczęła zdejmować z siebie liczne warstwy ubrań. Zaczynałam się niecierpliwić.
-No czego?
-No dyr powiedział, że dziś tak właściwie to nie ma sensu przychodzić do szkoły, bo i tak nic się specjalnego nie będzie działo, i że możemy sobie zrobić wolne.
-Nie. Nie. Wiedziałam. A. Kiedy. Był. Łaskaw. To. Mówić.
-Jakoś tak pod koniec imprezy.- machnęła ręką.
-I nie byłaś mi łaska powiedzieć?!
-Oj nie gorączkuj się już tak, byłam zbyt rozkojarzona.- powiedziała unosząc przy tym jedną brew wysoko z miną typu ‘If you know what I mean’
-A właśnie! I CO?!
-Co co?- bawiła się.
-Wredota!
W końcu udało mi się przekonać ją… choć nie, nie przekonać. Ona chciała mi to wszystko opowiedzieć tylko najpierw jej zachcianką było to, bym płaszczyła się przed nią. Po moich licznych błaganiach, klękaniach i modleniach  ‘uległa’ i opowiedziała od początku do końca. Podskakiwałam, chichotałam i szczerzyłam się jakbym to ja właśnie zeszła się ze swoim byłym. Byłam tak dumna z Harolda, ładnie to rozegrał i wykorzystał moja malutką pomoc. Ta ich kłótnia w klasie, a potem całus.
-Tak w ogóle to przepraszam, że tak wparowałam, ale nie miałam pojęcia gdzie jesteś i zaczęłam się niepokoić, że może postanowiłaś opuścić miejsce imprezy. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam.- odezwałam się kiedy udało nam się już opanować śmiechy, chichy, skakanie i bieganie po całym pokoju.
-Nie ma sprawy kochana.
-Ale za bardzo nie rozrabialiście?- spytałam podejrzliwie.
-Serio? Serio?!- oburzyła się.- Myślisz, że takie rzeczy będę robiła w klasach szkolnych? Tak nisko jeszcze nie upadłam!
-Dobra, dobra nie bulwersuj się. Ale znając Harry’ego wszystkiego można się spodziewać.
Włączyłyśmy sobie film i z kocem i herbatką zasiadłyśmy na kanapie opierając się o siebie plecami. Uwielbiam oglądać z nią komedie. Przez cały czas nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Po drodze wylałyśmy resztkę napoju na koc, co wyglądało jakbym nie zdążyła do łazienki. Niczym nie przejęta dziewczyna śmiała się jeszcze głośniej. Opowiedziałam jej też o nowej dziewczynie Nelly. O tym jak ją poznałam i o tym, że spędziłam z nią dzisiejszy dzień i bardzo polubiłam.
-Tylko uważaj, Azjaci są podstępni.- ostrzegła mnie śmiertelnie poważnie.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem, ale jako jedyna. Dziewczyna mówiła poważnie, patrzyła na mnie surowo.
-Nie gadaj głupot.- odparłam.
-Tylko, żeby nie było. Ostrzegałam.
-No okej, okej. Będę się strzegła podstępnej, małej Nelly, która się wszystkiego boi, a najbardziej ludzi.
-Ty też się ‘bałaś’ a popatrz co wyrosło.- zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół.
-Co wyrosło? No co?!
-Pewna siebie dziewczyna Nialla Horana, przyszłego bożyszcza nastolatek i najlepsza przyjaciółka Harry’ego Stylesa jak wyżej.- wytknęła język.
-O ty! Grabisz sobie! A propos Harry’ego, podesłał mi jedną świetną myśl.
-No?
-Cobyśpowiedziałanatobyśsiędomniewprowadziła?- czemu ja się stresuję? Przecież to moja najlepsza przyjaciółka.
-Mimo niesamowicie szybkiego tempa twej wypowiedzi udało mi się nadążyć. Mówisz poważnie?- patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-No skoro Maja mieszka z Mat’em to… czuję się dość samotnie w tym dużym domu.
-Bez przesady nie jest taki duży.-mruknęła.
-To przenośnia.- burknęłam.
-A Maja nie miałaby nic przeciwko?
-Nie, czemu? Raczej by się cieszyła.
-A między wami… już okej?
-Taaaak. Nie mówiłam ci. Oczywiście zapomniałam. Wszystko dzięki twojemu nieskazitelnie dobremu chłopakowi. Ogólnie już ze wszystkimi polskimi sprawami radzę sobie dobrze. Ale teraz nie czas na tę rozmowę.
-Jestem bardzo mile zaskoczona, ale najpierw muszę pogadać z ojcem.-odparła zmieszana.
-Rozumiem, nie ma sprawy. Zaczekam.-uśmiechnęłam się i zwaliłam na Kate, mocno ściskając.- Wiesz, że cię kocham?
-Hahah, wiem.
-A nie przypadkiem mnie?!- dało się słyszeć głos Nialla z przedpokoju.
Zerwałam się z kanapy i pobiegłam by go zobaczyć. Rzuciłam na szyję i mocno przytuliłam.
-Jak wszedłeś?
-Naucz się, że drzwi mając zamki. To jak co tam dla mnie masz na dzisiaj?
-Dziś niedużo, tylko angielski.
Popędziłam do pokoju po zeszyt, jednocześnie słysząc rozmowę gratulacyjną Irlandczyka z Kate. Wieści szybko się roznoszą. Pomyślałam. Wróciłam i  rzuciłam w stronę chłopaka i zeszyt, wyjaśniając blondynie zaistniałą sytuację. Po pewnym czasie stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni i zamówiliśmy pizze. Po krótkim czasie wszyscy zajadaliśmy się włoskim daniem. Późnym wieczorem dwójka gości wyszła i udali się każdy w swoją stronę. Kate obiecała, że postara się jak najszybciej pogadać z ojcem w stanie trzeźwym. Odparłam jej, żeby się nie spieszyła i że ja będę czekać tyle ile trzeba. Cały czas jednak miałam wrażenie, że nie do końca jest przekonana do tego pomysłu. I po ci było tak wyskakiwać z tą propozycją , po co?! Życie to nie książka! Karciłam siebie przez najbliższe godziny. 

*Nelly, dziewczyna, która pojawiła się już jakiś czas temu, a potem 'nie wykorzystywałam jej' [rozdział 32, przyp.]
~~~~
Ostatnio nie mam żadnych pomysłów, tylko kreuje się epilog, mam go już właściwie całego zaplanowanego i już nie mogę się doczekać co będziecie o nim myśleć ;p Coś tam może uda mi się wykombinować z tą Nelly, ale niczego nie obiecuję. Dlatego na tą chwilę dostajecie... to gówno za przeproszeniem. Żadnej akcji, nic tylko zwykłe życie. Naprawdę nie wiem w co ręce pakować ;p Ale dość narzekania.
Błędy, błedy i jeszcze raz błędy przepraszam z nie.
Jeszcze dziękuję małej mi i Jawelce za nominacje, ale chyba drugi raz nie będę się bawiła :) Haha mała mi też nie wiem czy tak można, ale who care? xD  
Pozdrawiam
Han*

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 45


Hania
Przez cały taniec uśmiech nie znikał mi z ust. Nie był on tylko spowodowany tym, że tańczę razem z Niall’em na 90-dniówce organizowanej miedzy innymi przez Kate, ale też dlatego, że wreszcie jest szansa by Harry wypowiedział co mu na wątrobie leży właściwej osobie, a nie mnie. Blondyn przez cały ten czas dziwnie się na mnie patrzył, co powodowało, że jeszcze bardziej się szczerzyłam. Kiedy tylko mogłam to ukradkiem patrzyłam w stronę wspomnianej wcześniej pary, by sprawdzać ich reakcje. Np. jak się zachowywali kiedy tańczyli ‘naprzeciwko siebie’ patrząc sobie w oczy. Taki wiem, nie powinnam. Ale co poradzę, że tak bardzo mi zależy! Koniec końców i Niall zaczął się uśmiechać, załapując najwidoczniej o co mi chodzi. Na koniec szepnął mi, że dobrze, że ukazałam przytomność umysłu i kopnęłam Harry’ego w odpowiednią stronę, on gdyby nie to, nie błysnął by. Chciał zapewne zacząć działać dopiero potem. No cóż… może dzięki temu zacznie działać OD RAZU. Po zakończeniu straciłam z oczu Kate, natomiast Harry rozglądał się dość rozpaczliwie po całej sali. Domyśliłam się… zwiała.
-Swoje już zrobiłaś, a teraz zapomnij, odpuść  daj spokój i ciesz się imprezą, zaraz zacznie się poczęstunek. Pyszne zupy, potem drugie danie z kieliszkiem wina, a na koniec desery, desery i jeszcze raz desery.- mruczał Niall tuż przy moim uchu, gdy zaczął wspominać o jedzeniu mimowolnie się zaśmiałam i przed moimi oczami stanęła roześmiana twarz Niall’a  z iskierkami w oczach.
-Masz rację, chodźmy się… nażreć.

Harry
Świetnie, czyli już gdzieś poleciała! Akurat wtedy kiedy chciałem się zebrać na zwierzanie. Jeszcze chwile połaziłem po sali, ale bezskutecznie. Zasiadłem do stołu, przy którym już siedzieli Hania z Niall’em. Ci to mają szczęście, westchnąłem.  Popatrzyłem na talerz, a na nim widniał napis George Milce. Ach tak, to ten jej partner. No cóż… może uda mi się tu posiedzieć chociaż do drugiego dania.
-Ej stary, to moje miejsce.- usłyszałem głos nad sobą. Chyba jednak się przeliczyłem- Znajdź sobie inne, podobnie partnerkę.
Zacząłem podnosić się z krzesła, kiedy usłyszałem drugi głos, trochę starszy.
-George, bądź tak miły i skombinuj dodatkowe miejsce. Widać mamy niespodziewanego gościa.- spojrzałem do kogo należą te niezwykle miłe słowa i moim oczom ukazał się tęgi mężczyzna w garniturze i brodą. To chyba jest dyrektor.
-Ależ proszę pana, nie trzeba. Ja nawet nie powinienem tu być, jestem hmm… opieką tej dwójki- tu wskazałem na blondyna i rudą, którzy przyglądali się całej tej sytuacji z wielkim rozbawieniem, ale kiedy tylko dyrektor na nich spojrzał starali się przybrać poważny wyraz twarzy i potakiwali i mówili coś niezrozumiałego, co miało chyba oznaczać ‘tak, tak oczywiście, nasza opieka’- naprawdę nie muszę zostawać, mogę iść - w głębi duszy jednak miałem nadzieję, że uda mi się towarzyszyć przyjaciołom podczas imprezy.
-Nonsens!- wykrzyknął dyrektor- Z przyjemnością przyjmiemy TAKIEGO gościa.- i wszystko jasne.- George idź znajdź sobie inne miejsce, zdaje mi się, że pana Black’a nie ma. Zajmij jego miejsce.- odezwał się już mniej przyjemnie.
Mocno rozzłoszczony chłopak odszedł w stronę wskazanego chwilę wcześniej miejsca. Byłem bardzo rozbawiony całą sytuacja podobnie jak moi kompani ze stolika, nie tylko ci znajomi.
-No chłopie widać sława zaczyna działać.- podsumował Niall w przerwie między śmiechem, a braniem głębokiego uśmiechu. 
-Biedny George-odezwała się zatroskana Hania- nie, w zasadzie to niebiedny. Brawo Harry.- przybiła mi piątkę.
-Z czego się tak śmiejecie?- zasiadła na krześle obok mnie Kate.
-Z tego, że twój partner właśnie szuka nowego miejsca- odpowiedział jej natychmiast Niall.
-Ale co? Czemu? A właściwie to guzik mnie to obchodzi, nawet mi to na rękę.
-I widzisz, wreszcie poszłaś po rozum do głowy.- musiała podsumować Hania.
- I teraz będziesz mi to wypominać, tak?
-Zgadłaś! Masz to jak w banku.- wystawiła język, a druga odparowała tym samym.
Siedzieliśmy tak jedząc, rozmawiając, śmiejąc się. Było naprawdę sympatycznie. Przypomniały mi się szkolne czasy, teraz to bym chętnie do nich wrócił. Zaśmiałem się na tę myśl. Kiedy byłem w tej szkole to robiłem wszystko, żeby się z niej wydostać, a teraz myślę, że fajnie by było wrócić. Jaki ten świat porąbany. Przez cały posiłek ukradkiem wlepiałem gały w Kate. Jak ona dziś pięknie wygląda! Codziennie jest piękna, ale tego  wieczoru szczególnie. Po skończeniu obżarstwa DJ zaprosił pary na parkiet. Niall z Hanią od razu popędzili. To znaczy było trochę nałogów, zmuszeni i gróźb ze strony Hani, ale w końcu udało się przekonać. Powędrowali, a my zostaliśmy w dość niezręcznej ciszy, postanowiłem spróbować ją przerwać.
 -I co? Ty to wszystko zorganizowałaś?- rozejrzałem się po sali- Wygląda naprawdę wspaniale.
-No niezupełnie.
-Niezupełnie?- starałem się przekonać ją choć trochę do nawiązania kontaktu.
-Ja byłam tylko małą cząstką… żeby to wszystko wyszło potrzeba było kilkudziesięciu takich jak ja. Moim zadaniem było zorganizowania DJ, George zajmował się cateringiem, Anna załatwieniem szmat na drabinki i tak dalej i tak dalej.
-W każdym razie DJ to dość ważna kwestia.- starałem się uśmiechnąć i przybrać swobodny ton.
-Mhmm- mruknęła i również odwzajemniła uśmiech. Punkt dla mnie i mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Jej również.- Czemu się szczerzymy?- zapytała.
-Nie mam zielonego pojęcia.- odparłem, a oczy powędrowały na jej dłonie złożone na stoliku. Nagle ogarnęła mnie ogromna chęć złapania ich w swoje i ukrycia pod stołem, tak by były tylko moje.
-No dobra Kate, idziemy potańczyć.- chciałbym żeby ten głos należał do mnie… niestety to był Niall.
Udali się w stronę parkietu, a Hania zasiadła cała czerwona na twarzy na poprzednim miejscu blondyny. Patrzyła na mnie przez długi czas, a ja zastanawiałem się, jakie tym razem kazanie mi wygłosi.
-Wiesz… Jestem bardzo dumna z tego, że z nią dzisiaj zatańczyłeś.
-Błagam cię, przecież wypchnęłaś mnie tam, dosłownie. Ale nie mogę powiedzieć żebym narzekał.- uniósł em jedną brew.
-Zawsze mogłeś odmówić.
-Jej odmówić? Nie żartuj.
-Dobra wystarczy tych kazań, idziemy zatańczyć.
-Że co?!
-To co słyszałeś, ruszaj swoje szanowne cztery litery i chodź.
Złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć. Stawiałem opór, ale bezskutecznie. Przekrzykiwała mnie, że nie mogę całego wieczoru przesiedzieć na krześle i temu podobne. W końcu uległem i dałem się prowadzić. Tańczyliśmy do dość szybkiej muzyki, potem zmienili na WMYB.
-Wiedzą co dobre.- krzyknąłem dumnie, a ona tylko się śmiała.
Później zmienili na wolniejszy kawałek, ale jeszcze nie dość wolny by tylko stać w miejscu i się kołysać.
-Hania?- zapytałem z błyskiem w oku.
-Harry?- odezwała się starając być bardzo poważną.
-Czy zechcesz ze mną zatańczyć?
-Z przyjemnością milordzie.
Położyłem dłoń na jej tali, a ona swoją na moim ramieniu. Tańczyliśmy jak na jakimś bankiecie w XIX wieku czy coś. Lataliśmy po całym parkiecie wpadając przy okazji na innych. Gorąco ich przepraszaliśmy, by zaraz potem wybuchnąć śmiechem. Czułem się fantastycznie. Nagle wpadliśmy na dobrze nam znaną parę.
-Odbijany!- ryknął Niall. Złapał Hanię i pociągnął ją na drugi koniec sali, a mnie wcześniej popchnął w kierunku równie zdezorientowanej co ja Kate.
Uśmiechnąłem się niepewnie i podałem dłoń dziewczynie, już myślałem, że znowu ucieknie, ale tylko posłała mi roześmiane spojrzenie i ujęła wyciągnięta dłoń. Zaraz potem skończyła się wcześniejsza muzyka i DJ zdecydował się już zupełnie zwolnić. Dziękuję. Od razu pomyślałem. Dobrego muzyka załatwiłaś, Kate. Uśmiechnąłem się zachęcająco i przysunąłem bliżej by móc nacieszyć się jej towarzystwem w pełni. Początkowo czułem, jak bardzo nieswobodnie się czuje. Jak sprawia jej dyskomfort moja tak bliska obecność. Ale z czasem miałem wrażenie, że pozwala odblokować się i zapomnieć. Już po końcówce pierwszej piosenki wtuliliśmy się w siebie całkowicie. Wzrokiem szukałem też rudej by jej podziękować, widziałem, że to jej pomysł z tym odbijanym. Napotkałem ich kilka metrów dalej jak kołysali się z Niall’em. Ona pokręciła głowa i wskazała palcem blondyna. Uśmiechnąłem się i zająłem celebrowaniem momentu. Po zakończeniu następnej piosenki poczułem, że dziewczyna zaczyna wyślizgiwać się z moich ramion. Chciałem ją zatrzymać, ale ona popatrzyła na mnie smutno i pokręciła głową. Musiałem ja puścić. Stałem tak przez jakiś czas i myślałem. Nie! Właściwie to NIE MUSZĘ jej puszczać! I wcale nie chcę. No i znowu uciekła! Nie zniosę tego. Wybiegłem z sali gimnastycznej do ciemnej szkoły. Znajdę ją, muszę. Wchodziłem do każdej klasy. Nawet do damskiej łazienki, co przysporzyło wiele protestów ze strony rezydującym tam dziewczętom, upewniającym się, czy ich wygląd na pewno jest perfekcyjny. Sporo klas było zamkniętych, więc drzwi które udawało się pchnąć dawały nadzieje. Często złudne. Wreszcie ostatnia sala na korytarzu. Pchnąłem drzwi i moim oczom ukazała się Kate, siedząca na pierwszej ławce i wycierająca pospiesznie łzy.
-To teraz już zawsze będziesz uciekać?- starałem się być spokojny, ale czułem, że zaraz nie będzie dobrze.
-Czego chcesz, Harry?
-Dowiedzieć się czy teraz już zawsze będziesz tak uciekać.
-Daj spokój.
-Nie dam spokoju, dopóki nie odpowiesz mi na pytanie.
-Czy naprawdę musimy to teraz wałkować?
-A kiedy indziej? Proszę podaj mi termin.
-Przestań się zgrywać!- zaczynałem ją porządnie wkurzać.
-Ja się wcale nie zgrywam, czemu za każdym razem kiedy próbuję nawiązać z tobą jakikolwiek kontakt ty uciekasz, czemu się chowasz. Wytłumacz mi!- zażądałem.
-Naprawdę chcesz wiedzieć? Naprawdę chcesz to wiedzieć?!
-Tak chcę! Chcę się dowiedzieć co się stało z dawną, nieobliczalną, szaloną Kate, która nie boi się niczego, nikogo i cieszy się życiem najlepiej jak potrafi!
-Czego nie możesz zrozumieć, no czego?!- wrzeszczała, po prostu wrzeszczała.
-Nie mogę zrozumieć czemu nie potrafisz normalnie przebywać w moim towarzystwie!- zacząłem krążyć po całej klasie, wymachując rękoma- Nie umiem pojąc czemu za każdym razem uciekasz, chowasz się w kokon i stajesz się niedostępna!
-Twoja mózgowina nie potrafi pojąc, że nie czuje się komfortowo, kiedy przebywasz ze mną w jednym pomieszczeniu! Że nie mam pojęcia co powinnam myśleć, bo raz mnie kompletnie olewasz, a raz wlepiasz te swoje zielone gały i zapraszasz do tańca!
-Jak mam nie wlepiać gał skoro wyglądasz olśniewająco!
-I jeszcze mi mówi, że wyglądam olśniewająco. Wysyłasz sprzeczne sygnały! To co ja mam myśleć?!
-Jakie sprzeczne sygnały?! W ogóle po co ci jakiekolwiek sygnały?- zaczynałem się gubić.
-Jak to po co?! Kiedy ktoś kogoś kocha to najbardziej na świecie chce wiedzieć czy ta druga osoba to odwzajemnia!
-Ty mnie kochasz?- pytałem z niedowierzaniem.
-A co myślałeś? Że odkocham się w tydzień?! Codziennie męczę się myślami co by było gdybym nie pozwoliła ci tak łatwo odejść, co by było gdybyśmy przetrwali ten głupi miesiąc twojej trasy, co by było…- Nie wiem jak to zrobiłem, ale jakoś podszedłem do niej, chwyciłem jej gorącą i lekko wilgotną twarz w dłonie, spojrzałem w zdezorientowane, a zarazem rozwścieczone niebieskie oczy, pochyliłem się i wtopiłem swoje wargi w jej. Tak długo na to czekałem, tak długo czekałem na to, by wreszcie ją poczuć. Początkowo nie wiedziała co się dzieje, ale zaraz potem złapała mnie za kark i przysunęła się jeszcze bliżej. Wplotła swoje dłonie w moje włosy i zaczęła gładzic je, plątać i czochrać. Ręce przełożyłem na jej plecy i zacząłem delikatnie gładzic. Po krótkiej chwili objąłem ją jeszcze mocniej i lekko uniosłem by posadzić ją na wysokiej ławce. Rozszerzyła nogi, a ja oparłem się własnymi o ławkę. Po chwili jednak objęła mnie nimi w biodrach i wskoczyła na ramiona. Oplotłem rękoma jej i powędrowałem po klasie. Przyparłem ja własnym ciałem do  tablicy i swoje usta skierowałem na jej szyję. Usłyszałem trzask otwieranych drzwi, a w nich nie kto inny jak Hania. Uśmiechnąłem się promienie. A ona tylko odparła.
-W żadnym wypadku nie przeszkadzajcie sobie, tylko Kate pamiętaj, jakby cię gwałcił to w krocze.
Zaraz potem ulotniła się, a my powróciliśmy do poprzedniej czynności,
-Tylko czemu to trwało tak długo?- jęknęła w przerwie.
-Nie mam zielonego pojęcia, kochanie, ale teraz nie ma się już czym martwić.

Hania
-Jest!- szłam korytarzem w stronę sali gimnastycznej przy okazji podśpiewując sobie cicho.
-A co cię tak cieszy, słońce?- usłyszałam głos Niall.
-A zgadnij!
-A nie wiem!
-A więc postanowiłam poszukać Kate, bo coś długo jej nie było. Udałam się do ostatniej możliwej klasy, a tam nie kto inny jak ona z Haroldem obściskują się pod szkolną tablicą.
-Oj nie ładnie! Przeszkodziłaś im?
-Tylko troszeczkę.- zaśmiałam się.- Ale nie wzięli sobie tego jakoś szczególnie to serca.
-No widzisz, mówiłem ci od początku. Co będzie to będzie.
-No mówiłeś, mówiłeś.- wytknęłam język i zaczęłam biec.
-Nie uciekniesz mi!- powiedział w chwili łapania mnie. Przybliżył się i złożył soczystego całusa na moich wargach. Ze splecionymi rękoma udaliśmy się na dalszą część zabawy.
~~~~
Jesteście niesamowite! Dziękuję Wam bardzo za te wszystkie komentarze! Napisałam dla Was rozdział. Haha ;p
Ostatnio te wszystkie rozdziały wychodzą takie... całuśne i romantyczne. Sama się sobie dziwie, bo nigdy tak nie pisałam. Postaram się do następnych trochę akcji wkręcić, bo te są takie... nudne. 
Gosia Horan zapytała się mnie czy wiem ile będzie mniej więcej rozdziałów. A więc tak (to będzie długa wypowiedź). Od samego początku pisanie nie miałam żadnego planu ile będzie rozdziałów, albo ile będę pisać czy coś takiego. Wszystko tworzyło się w mojej głowie, nowe pomysły po prostu rodziły się kiedyś tam i ja je potem wykorzystywałam bądź nie. Nie zastanawiałam się też jak zakończyć opowiadanie. Przez ostatni tydzień jakoś to do mnie doszło i mam pomysł na zakończenie, tak mi się on podoba, że chcę go jak najszybciej zrealizować, ale z drugiej strony przybywa Was i nie chcę Was teraz opuszczać. Na chwilę obecną myślę o... albo nie, nie będę Wam mówiła konkretnej liczby.  Obecny plan jest taki, że już niedługo zobaczycie epilog. Ale jeśli otrzymam jakieś cudowne olśnienie czy coś to postaram się zostać dłużej. Chciałabym tego z całego serca! :D Natomiast! Jeśli zakończę tego bloga to postaram się wreszcie zając tym drugim, który cześć z Was może już zobaczyło. Nic na nim nie ma, bo nie umiemy (pracujemy razem z overwinning) działać na dwóch blogach jednocześnie. Dobra, przepraszam za długość i że czekałaś tak długo, po prostu stwierdziłam, że lepiej napisać to raz i żeby więcej osób mogło przeczytać.
No i to chyba tyle, jeszcze raz Wam dziękuję! :*

The Versatile Blogger

Zostałam nominowana do zabawy The Versatile Blogger przez Moniii za co bardzo jej dziękuję :3 Nie wiem czy wiecie o co chodzi (sama nie wiedziała xD) więc postaram się wyjaśnić.
Każdy nominowany powinien:
* podziękować nominowanemu na jego blogu
pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie
ujawnić 7 faktów o sobie
nominować 10 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują
poinformować o tym fakcie nominowanego bloga

(*) bez przesady nie zmuszajmy ludzi, żeby dziękowali. To jest tylko i wyłącznie ich wybór. Więc tę powinność zostawiam każdemu do wyboru.

1. Mam na imię Hania
2.Uwielbiam oglądać przeróżne dyscypliny sportowe (piłka nożna, siatkówka, skoki narciarskie) tylko, że nie szczególnie potrafię sama je wykonywać.
3. Glee i Plotkara to seriale które kocham oglądać.
4. Moim marzeniem jest zamieszkać na kilka lat w Stanach.
5. Simsy to coś w co mogłabym grac zawsze!
6. Chciałabym, żeby ludzie przestali się oceniać cały czas nawzajem.
7. W poniedziałek idę do szkoły i przeraża to mnie.

Trochę z dupy wzięte te fakty, ale nic sensownego nie umiem napisac.
A teraz blogi, które nominuję ( nie ma ich 10, bo więcej nie czytam :c):

http://hollywoodstyle-babe.blogspot.com/
http://whenimlookingatyou.blogspot.com/
http://tiime-for-us.blogspot.com/
http://skip-the-sky.blogspot.com/
http://neverchange1d.blogspot.com/
http://psiloveyou-1d.blogspot.com/

A tam na górze zaraz powinien powinien pojawic się rozdział :)
Han*


wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 44

 -I przez ten cały czas nic mi nie powiedziałaś?- pytał z niedowierzaniem, nie wiem tylko czy ze złością, czy ze smutkiem, czy ze współczuciem.
-Nie byłam gotowa.- odparłam cicho- Sama nie do końca sobie z tym radziłam.
-A kiedy sobie poradziłaś?
-Dopiero niedawno, właściwie to… przedwczoraj w nocy.
-Z Harrym?- zamknął oczy, by zaraz potem je otworzyć i spojrzeć na mnie tymi niebieskimi tęczówkami.
-Tak z nim,- ale zaraz potem dodałam, widząc jego zbolałą minę- To nie dlatego, że jemu ufam, a tobie nie czy coś. Po prostu on mnie cały czas tym dręczył, a wtedy po lodowisku został u mnie . Obydwoje nie mogliśmy spać i jakoś tak wyszło. Stwierdziłam,  że i tak kiedyś będę musiała stawić temu czoła, a to, że był wtedy ze mną Harry, a nie ty to nie ma znaczenia. Zarówno ty jak i on jesteście dla mnie ważni, bardzo ważni. Jego kocham jak brata i nic nie możesz na to poradzić, nie bądź zazdrosny o przyjaciela, który jednocześnie jest moim. Kocham cię Niall, wiesz o tym?
Spodziewałam się odpowiedzi Tak Haniu oczywiście, że wiem. Tak samo jak ja ciebie. Ale nie coś innego, coś co mnie jeszcze bardziej ucieszyło.
-Nigdy nie sądziłem, że jego kochasz w taki sposób jaki wydaje mi się, że kochasz mnie. Po prostu doskonale widzę, że to właśnie do niego idziesz z problemami, że to on jest twoim największym wsparciem, że on jest dla ciebie ważniejszy jako przyjaciel niż ja jako twój chłopak. Zawsze się zastanawiałem czemu ze mną nie masz takiego kontaktu. Czemu to ja nie jestem twoim ramieniem do wypłakania. Czemu najpierw radzisz się Harry’ego, a dopiero później idziesz to mnie, o ile w ogóle.
Po moich policzkach zaczęły skapywać łzy. Ostatnio dużo płaczę, za dużo. Starałam się je ukryć, ale chyba bezskutecznie, bo poczułam ciepłą dłoń Niall delikatnie ścierając wilgoć pod moimi oczami. Ciągnął dalej:
-A kiedy w dzisiejszym wywiadzie ta reporterka pokazała te zdjęcia, jak się śmiejecie, jak rozmawiacie, jak dobrze się czujecie w swoim towarzystwie to uświadomiłem sobie, że my nigdy na czymś takim nie byliśmy. Poszliśmy na zaledwie jedną randkę, jedną! A resztę czasu spędzamy z chłopakami. Nie mówię, że jest mi z tym źle, bo bardzo ich wszystkich kocham, ale chciałbym mieć trochę czasu tylko z tobą. Dlatego jak wczoraj wieczorem spędziliśmy wolne chwile tylko razem to tak bardzo się cieszyłem, że późniejsza wiadomość zdołowała mnie bardziej niż powinna.
Wreszcie poczułam jak mocno mnie obejmuje i całuje głowę. Byłam niemal pewna, że też kilka łez uronił. Leżeliśmy tak mocno się nawzajem przytulając i ciesząc rozwiązanym problemem. Po pewnym czasie zaczęłam mu opowiadać o Kate i Harrym. O tym, że obydwoje nadal się kochają, tylko że nie chcą się do tego przyznać nawzajem.
-Mówią mi o tym, jak tylko o jednym wspominam to temu drugiemu świeca się oczy. Obydwoje chcą, żebym wypytała to drugie, ale ja postanowiłam, że sami powinni sobie poradzić. ‘Sami zniszczyliście to sami naprawiajcie’ Od kilkunastu dni to jest moje motto życiowe. Zgadzasz się ze mnę?- podniosłam wzrok i napotkałam rozbawiony Niall, starającego się nabrać poważny wyraz twarzy.
-W pełni, kochanie.- nie udało mu się i zaczął się cicho śmiać.
-Uważasz, że jestem głupia?
 -Ależ skąd!
-No jasne, teraz koniecznie chcę poznać twoją opinię, a ty się naśmiewasz. Zdecyduj się na coś!
-Dobrze skoro tak bardzo chcesz poznać moją opinię, to uważam, że zbyt się przejmujesz. To jest ich życie. Niech los zdecyduje co dalej. Jeśli okażą się dość rozsądni to powinni sami sobie poradzić, a jeśli to to widocznie nie jest im pisane być razem. Nie mieszajmy się do tego. Jeszcze raz powtarzam: ich życie, ich wybory, ich sprawa.
-Czasem losu można trochę pomóc.
-No błagam! Jeszcze przed chwilą mówiłaś, że nie będziesz się mieszać. Teraz ty: ‘Zdecyduj się na coś!’- postanowił mnie zacytować.
-Oj nie bądź już taki mądry!- odparowałam ze złością.
***
-To może teraz wejdziemy do tego sklepu?- zaproponował.
Właśnie przechadzaliśmy się przez centrum handlowym, w poszukiwaniu odpowiedniej sukienki dla mnie na imprezę. Niall uparł się, że kupi mi nową, specjalnie na tą okazję. Strasznie się o to pożarliśmy. Ja uparcie twierdziłam, że nie potrzebuję kolejnego ciucha, on na koniec zagroził, że nie pójdzie ze mną w ogóle. Wygrał.
-Wszystko jedno, może być ten. Od razu ci mówiłam, że zakupy ze mną nie będą łatwe.
Postanowiłam mu trochę po utrudniać. Każda sukienka, którą przymierzyłam była nieodpowiednia. A tu za duży dekolt, a tu za krótka, a tu zbyt kolorowa, a tu za droga (umówiliśmy się do pewnej ceny), a tu nie pasowała do jego smokingu. Wymyślałam przeróżne argumenty, przeważnie ubarwione, albo wyjęte z kwiatka. Tak naprawdę ponad połowa kreacji, które przymierzyłam całkiem mi się podobała. Ale dalej trwałam na swoim stanowisku. Widziałam, że powoli traci cierpliwość, ale starał się być silny. Złapał mnie za rękę i pociągnął do wieszaków z sukienkami wieczorowymi. Wybrał kilka i kazał zrobić to samo. Zrezygnowana złapałam za kilka kreacji i poczłapałam w stronę przymierzalni. Założyłam pierwsze trzy i od razu każdą odkładałam jak najdalej. Sięgnęłam po następną nie przyglądając się jej szczególnie. Założyłam i poczułam, że sięga do kolan. Czyli na długość nie mogę się skarżyć. Mój mózg zarejestrował. Ramiona też zakrywała, dekoltu nie miała do połowy brzucha. Obejrzałam się w lustrze dokładnie i po głębszym zastanowieniu uznałam ją za całkiem niezłą.
-I jak?- Niall wparował do przymierzalni.- Wow! Ta jest fantastyczna!- odezwał się po chwilowym milczeniu.- Bierzesz ją i nawet nie próbuj dyskutować! Dobrze widzę, że ci się podoba. Dobrze też widziałem, że poprzednie również ci się podobały, ale postanowiłaś mi trochę podokuczać.
-Skąd..?- zapytałam oniemiała.
-Znam cię lepiej niż myślisz.- uśmiechnął się zaczepnie.
Po zakupieniu sukienki wyszliśmy z centrum handlowego ze splecionymi dłońmi w kurczowym uścisku. Idąc w kierunku mojego domu, wydawało mi się, że widzę Zayn’a z jakąś dziewczyną. Tylko mi mignęli, dlatego nie byłam pewna.
***
W dzień przyjęcia razem z Kate byłyśmy u chłopaków. Niall stwierdził, że o wile łatwiej będzie pojechać od nich, niż jeździć po mieście żeby nas dwie odebrać. Miał rację, poza tym to on organizował transport i trzeba było się dostosować. Wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie Harry z pytaniem czy może nas zawieźć swoim samochodem. Mówił, że rozmawiał już z blondynem i on uznał, że to świetny pomysł, tylko że też będzie musiał nas odebrać. Alkohol, no tak o tym zapomniałam. Przecież wszyscy normalnie już są pełnoletni. Tylko ja poszłam rok wcześniej do szkoły.
-Poza tym z tego co się orientuję to na takich balach w Polsce na polonezie są obecni rodzice, a że tu żadnych nie widać to ja się zgłaszam na ochotnika.
Zgodziłam się bez wahania.
-Skończyłaś?- krzyknęłam po raz dziesiąty w stronę łazienki, którą cały czas zajmowała Kate.
-No sekundę! Czy człowiek nie może w spokoju załatwić swoich potrzeb fizjologicznych?
-Mhm, jasne bo makijaż jest potrzebą fizjologiczną.-powiedziałam z drwiną w głosie.
-No dla niektórych jest,-uniosła jedna brew- i ty dobrze wiesz o kim mówię.-w tym momencie drzwi łazienki się otworzyły i stanęła w nich olśniewając Kate w cudownej białej sukience w czarne kropki.Na stopach obowiązkowo spoczywały przerażająco wysokie szpilki. Bałam się, że i to mnie czeka.
-A czy pokażesz mi teraz buty, które przyniosłaś dla mnie?- na wszelki wypadek przyniosłam zwykłe czarne baleriny, bo znając Kate, ta ‘nie usłyszała’ mojej prośby o niezbyt wysoki obcas.
-Najpierw się ubierz w kieckę! Buty dostaniesz na sam koniec, żebyś przypadkiem nie zaczęła wracać do domu po inne.- wymierzyła we mnie oskarżycielsko palec. Nic nie wiedziała o moim planie awaryjnym.  
-Malowałaś się?-usłyszałam pytanie.
-No… trochę.-skłamałam.
-Ta, jasne. Chodź tu!- nakazała.
Podeszłam do niej i zaczęła się wokół mnie krzątać. Przez cały czas powtarzałam jak katarynka, żeby było delikatnie itd. Mam nadzieję, że choć trochę posłuchała. Ale z nią nigdy nic nie wiadomo. Na koniec wyjęła buty… Były najgorsze jakie w ogóle brałam pod uwagę. Obcas mierzył chyba z 13 centymetrów. Stawiałam się, krzyczałam, błagałam, doszło nawet do rękoczynów, ale nic. Musiała postawić na swoim.
-Wkładaj.
-Nie.
-Nie dyskutuj!- zaczynała się wkurzań i bardzo dobrze.
-Kate błagam! Czy naprawdę musimy się kłócić z powodu głupich butów!- zapytałam zrozpaczona.
-Głupich butów? Głupich butów?!- powtarzała z niedowierzaniem, a ja kiwałam głową.- Przecież buty to najważniejszy element stroju!
Zrozpaczona wyjęłam z pod łóżka moją propozycję i to właśnie ją wsunęłam na stopy. Gdy się wyprostowałam moim oczom ukazała się wściekła twarz blondyny. No i doszło do kolejnej ‘kłótni’. Bo wielu dyskusjach doszłyśmy do kompromisu. Na poloneza założę buty Kate, a dalej robię co chcę. Przystałam bez wahania. Z pokoju wyszłam z uśmiechem triumfu. Udało się, postawiłam się!
-No pospieszcie się!- dało się słyszeć zachrypnięty głos Harry’ego z dołu.-Zaraz się spóźnimy!
Wsiedliśmy we czwórkę do samochodu. Ja z Niall’em z tyłu, a Kate została wepchnięta (dosłownie) na przednie siedzenie. Do szkoły nie jechaliśmy długo, większy problem był ze znalezieniem miejsca parkingowego.
-Właśnie dlatego prowadzę ja, a nie Niall. Wyskakujcie i lećcie, ja pokręcę się gdzieś tu i mam nadzieję, że zaraz znajdę.
Pobiegliśmy w kierunku sali gimnastycznej. Najpierw jednak zostawiliśmy kurtki w szatni. Weszliśmy i naszym oczom ukazała się zupełnie przerobiona sala, gdzie zazwyczaj spędzaliśmy godziny w-f. Wszystkie drabinki zostały zasłonięte przez duże płaty kremowego materiału. W przedniej części były ustawione okrągłe stoły z karteczkami oznaczającymi, kto gdzie siedzi. Obyśmy mieli jeden wspólny stolik. W głębi była wolna przestrzeń zarezerwowana do tańczenia. Wszystko wyglądało fantastycznie! Zapowiada się naprawdę cudowny wieczór. Powoli ludzie zaczęli kierować się do wyjścia, by przyjąć pozycję do poloneza.  Ustawiliśmy się z Niall’em w środku, tak było wcześniej ustalone. Kilka par przed nami stała Kate… tylko, że sama. Nigdzie nie mogłam dostrzec Georga. Nagle obok nas pojawił się zdyszany Harry.
-Dotarłem, udało się.
-Gratuluję, stary.- zażartował blondyn.
Ja natomiast cały czas bacznie obserwowałam Kate. Wciąż nigdzie nie ma Georga. Załamie się jeśli nie będzie tańczyła, to jest to na co od tak dawna czeka. Kątem oka spojrzałam na lokowanego. Odwróciłam głowę w jego stronę i zamrugałam kilka razy żeby się upewnić. Nasz Harold miał na sobie czarne spodnie, białą koszule, czarną marynarkę, a z kieszenie wystawała muszka. Widać, że od razu miał zamiar zostać.
-Zakładaj ta muszkę!- syknęłam, bo nagle coś sobie uświadomiłam.- No już!- posłusznie zrobił co mu kazałam.- A teraz do niej lec! Biegiem! Bo właśnie się zaczyna!
Kate
Usłyszałam pierwsze takty poloneza, a Georga wciąż nie widać! Staram się być spokojna, ale chyba mi to nie wychodzi. Rozpaczliwie rozglądam się po całej sali. Świetnie, czyli tylko ja nie będę miała z kim tańczyć! A tak bardzo na to czekałam, właściwie tylko po to tu jestem. Całą resztę wieczora mogłabym spędzić sama w domu, wspominając ostatnie miesiące. Czemu życie musi być takie! Kurwa! Kiedy właśnie chciałam wystąpić z szeregu, ktoś mnie złapał za rękę i uniemożliwił mi to. No wreszcie George! Pomyślałam w pierwszej chwili, ale nie! Tej ręki nie da się pomylić z żadną inną.
-Harry.-wyszeptałam.
 -Z tego co wiem to twój kolega nawala, więc ja staram się to choć trochę naprawić. Wiem, że nie koniecznie taki wyobrażałaś sobie swój polonez, ale chyba lepiej taki niż żaden?- posłał mi swój uśmiech nr..? A kto by to spamiętał! W każdym razie był uroczy- Lepiej chodźmy, bo właśnie ruszyli.- wyrwał mnie z zapatrzenia, na jego piękną twarz. Zaczerwieniłam się i zaczęłam iśc w rytm muzyki.
-Znasz kroki?- zapytałam się, bo zdałam sobie sprawę, że nigdy razem nie tańczyliśmy
-Nie raz tańczyło się poloneza!
-No właśnie nie jestem tego taka pewna.
-Nie martw się będę improwizował, a ty będziesz mnie uczyć.
Pokrótce zaczęłam mu wyjaśniać wszystkie najważniejsze momenty, zdawał się wszystko rozumieć i łapać. Cały czas kiwał głową i mruczał, że rozumie. Nogi miałam jak z waty. Przecież to jest to o czym marzyłam. Zatańczyć na studniówce z Harrym! Może w trochę lepszych stosunkach między nami, ale zawsze. Za każdym razem kiedy tańcząc zwracaliśmy twarze w swoje strony czułam się jak dawniej. Co ja poradzę na to, że wciąż go kocham? Co ja poradzę, na to że byłam taka głupia i pozwoliłam mu tak łatwo odejść. Co ja poradzę, że uznaliśmy, że nie damy radę, że nie przetrwamy oddzielnie przez ten głupi miesiąc ich trasy? Tego nie mogę sobie wybaczyć. Po prostu nie mogę. Dlatego cieszę się jak głupia, że potańczymy przez te kilka minut razem i mogę się poczuć znowu dobrze w jego towarzystwie. Za każdym razem patrzę w te jego zielone tęczówki i nic się nie zmieniło, nadal są opiekuńcze i szczere, no może trochę wyblakły…i nie ma w nich już takiego błysku.
-Dziękuję.- powiedziałam na zakończenie- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
-Wiem, doskonale wiem.- odparł i przybliżył usta do mojej dłoni. Skinęłam głową i jak najszybciej oddaliłam się w stronę łazienki, hamując łzy, które zaraz potem poleciały ciurkiem.
Poczułam, że ktoś mnie łapie za ramie i nie pozwala dalej biec. Spojrzałam i zaraz pożałowałam. Przede mną ukazał się George. Skrzywiłam się i wyrwałam ramię.
-Płaczesz, bo nie zatańczyłaś tego głupiego poloneza?- krzyknął za mną. Wzięłam się w garść i podeszłam w jego stronę.
-Tak kurwa, płaczę bo mój ukochany mężczyzna nie raczył pojawić się na imprezie, którą sam w dużej części organizuje, płaczę, bo nie potrafisz nawet sms’a wysłać.- zadrwiłam.- Ogarnij się, musiałabym być nieźle pojebana, gdybym płakała z twojego powodu, bo ty jesteś nikim innym jak chujem, a poszłam z tobą tylko dlatego, że chciałam komuś i sobie coś udowodnić. A ty… sądzę, że po prostu nikt inny się nie zgodził.- zakończyłam swoje przemówienie, jak zwykle mocno przesadzone. Zaraz potem pognałam do mojego wcześniejszego celu. 
~~~~
Po raz pierwszy napisałam w czyjejś innej perspektywie i nie mogę powiedzieć żebym byłą z tego jakoś szczególnie zadowolona. Napiszcie mi proszę co myślicie. Czy bawić się w to jeszcze kiedyś, czy co...
Druga sprawa. Już dawno nie dodawałam strojów. Napiszcie czy wolicie żebym szukała jakiś, czy wolicie używać swojej wyobraźni i wyobrażać sobie to co ja napiszę :) Mnie to obojętne.
I na dziś to chyba tyle... nic więcej sobie nie przypominam. A wydawało mi się, że jeszcze coś było...No nic.
Pozdrawiam
Han*