Około 2 tygodnie później
Przez ostatnie
dni zacieśniałam więzi z niejaką Nelly. Kate nie do końca była zachwycona,
nadal twierdziła, że to ‘niebezpieczne’. Za każdym razem pukałam się w czoło.
Jednego razu nawet porządnie się o to pożarłyśmy. Naprawdę nie rozumiem jej
toku myślenie. Kompletnie. Druga trasa chłopaków zbliżała się wielkimi krokami, już za tydzień wyjeżdżają. Nie widziałam jednak, żeby jakoś szczególnie się tym
interesowali. Znaczy nie przygotowują się, nie przejmują się tym jakoś bardzo,
po prostu jakby jej nie było. Oprócz kilku prób nie zrobili nic, by się jakoś przygotować do
wyjazdu. Jak ich dobrze znam, to dotrze do nich ta informacja w przeddzień wyjazdu. Tym razem ich trasa obejmuje Europę, latem natomiast kierunkiem
jest ląd za Atlantykiem. Staram się nie myśleć, że znowu nie będziemy się
widzieć miesiące, że będzie strasznie pusto. Zostaniemy tylko ja, Kate i
Danielle. Jedynym pozytywnym aspektem ostatnich dni jest to, że w piątek
przeniosła się do mnie blondyna. Jak się dowiedziałam, że rozmawiała z ojcem i
efekt był pozytywny to dostałam napadu śmiechu i skakałam po całym mieszkaniu.
-Ojciec
stwierdził, że jestem pełnoletnia i mam prawo robić co tylko zechce. Jeśli
jest to mieszkanie z przyjaciółką to proszę bardzo.
Tak właśnie
powiedział. Wieczorem przyjechała z Harrym, który robił za tragarza. Przynieśli
część rzeczy, te najpotrzebniejsze. Resztę będziemy znosić w między czasie.
Wcześniej sprzątałam stary pokój Majki, przyszła by mi pomóc i zabrać ostatnie
przedmioty. Miło nam się gadało. Z powodu braku mieszkania razem i znoszenia
się nawzajem wyszło dużo spraw, z którymi koniecznie chciałam się z nią
podzielić. Ona czuła to samo. Wyszła chwilę przed przyjazdem nowej lokatorki.
-No ile można
podchodzić do drzwi?- warknął Harry na wstępie. Stał z dwiema torbami,
wyglądającymi na dość ciężkie. Dziewczyna natomiast trzymała kartonowe pudło z
wielkim uśmiechem na twarzy.
-Grzeczniej.-
skarciła- Jak dobrze cię widzieć, on nic tylko ciągle narzeka.
-Nie narzekałbym
gdybyś była gotowa na czas, wtedy kiedy się umówiliśmy. A nie! Oczywiście zanim
wyszliśmy minęło co najmniej pół godziny.
Zachichotałam;
jak stare małżeństwo. Szybko wrócili do dawnych nawyków.
-Niezwykle miło
was widzieć, u mnie wszystko w porządku, dziękuję. Może macie ochotę wejść do
środka, wydaje mi się bowiem, że tam u was jest trooochę chłodno.
-Nie żartuj.-
przepchnął się przez drzwi i przeze mnie do środka, stawiając z hukiem walizki
i zdejmując kurtkę. Niedbale powiesił ją na wieszaku, zaraz potem złapał
ponownie rączki walizek i powędrował do pokoju przeznaczonego dla Kate.
-Co on taki nie
w sosie?- zmarszczyłam czoło.
-A boja wiem,
nieważne. Przejdzie mu… kiedyś tam.- wzruszyła ramionami dziewczyna, wchodząc
do przedpokoju i powoli się rozbierając.
-Widzę, że
bardzo się troszczysz o niedawno odzyskanego chłopaka.- pogroziłam jej palcem i
chwyciłam pudełko wcześniej postawione przez dziewczynę na podłodze. –Chodź,
czas pokazać ci twoje królestwo. A tak w ogóle dużo jeszcze zamierzasz rzeczy
przywieźć?
-Z tego co się
orientuję to została chyba jeszcze jedna walizka i pudło z książkami i innymi
pierdołami.
-No to spoko, jutro się powinniśmy zabierać.
-W zależności
czy pan łaskawca- na ostatnie słowo podniosła głos- zgodzi się nam pomóc.
-Oj no bez
przesady poradzimy sobie najwyżej same.
***
Kolejnego dnia
pojechaliśmy w trójkę do domu Kate. Harry stwierdził, że skoro jutro i tak musi
tu być z rana to nie będzie wychodził. Od tak zarządził, że zostaje u mnie,
poprawka nas, na noc. Zgodziłam się oczywiście bez wahania, bo miał racje. Nie
było sensu, żeby znowu przyjeżdżał tu rano. Spać poszłam raczej wcześnie. Z
niewiadomego mi powodu byłam koszmarnie zmęczona. Gdy już zasypiałam dostałam sms’a
od Nelly z zapytaniem co robię jutro i czy nie chciałabym gdzieś z nią wyjść.
Odpisałam, że w sobotę to nie bardzo, ale w niedzielę bardzo chętnie.
Umówiłyśmy się i szczęśliwa w końcu oddałam się w objęcia Morfeusza. Rano
obudził mnie ktoś władowujący się z hukiem do mojego łóżka.
-Co do…!-
krzyczałam zaspanym głosem.- Harry- warknęłam kiedy poczułam na sobie wielkie
cielsko.- Złaź!- rozkazałam.
-To mnie zrzuć-
odezwał się słodki głosik.
-Nie zrzucę cię,
jesteś za silny. Poza tym jeśli bym to zrobiła to rozbudziłabym się do reszty.
A tego byśmy nie chcieli.
-Nie?
-Nie! Spadaj!-
próbowałam wydostać się z pod niego, nieudolnie. Dzieliła na gruba kołdra,
zaczynało mi się robić strasznie gorąco.- Złaź! Ja chce spać.
-Ja też
chciałem, niestety ktoś mi to uniemożliwił, teraz to ja postanowiłem poukszykszać
życie tobie.
-Ale czemu? Co
ja ci zrobiłam?- jęknęłam.
-Nic, po prostu
lubię to robić. Poza tym Kate powiedziała, że powinniśmy zaraz wychodzić.
Po niecałych 10
minutach już byłam w kuchni, gdzie roznosiły się cudowne zapachy tostów. Jeśli
takie śniadanie będzie mnie witało codziennie rano, to mogę nawet wcześniej
wstawać. Zjedliśmy w pośpiechu i zaraz
potem wyszliśmy. Postanowiliśmy skorzystać z komunikacji miejskiej. Harry
złapał Kate za rękę i tak szliśmy sobie spacerkiem. Na dworze było strasznie
zimno, po przejściu 100 metrów całe moje ciało było skostniałe. Nie miałam siły
iść dalej. Trochę po marudziłam ale wiadomo bez skutecznie. Kiedy doszliśmy do
bloku Kate uświadomiłam sobie, że na dobrą sprawę nigdy tu nie byłam.
Przekraczając prób drzwi wejściowych moim oczom ukazał się skromnie urządzony
salon, w nim tylko najpotrzebniejsze meble. Rozglądałam się zaciekawiona, a
Kate patrzyła na mnie skrępowana.
-Za bogato to tu
nie jest.
-No to co. Nie
musi być, kochana.- uśmiechnęłam się szeroko.- No to gdzie masz te swoje graty,
co? Chodźmy po nie.
Weszliśmy do
pokoju dziewczyny i moim oczom ukazało się niemal puste pomieszczenie.
Znajdowały się tam tylko meble, żadnych książek, ubrań, porozwalanych po
podłodze. Wszystko było spakowane. Nie powiem, dziwnie patrzy się na taki
pokój. Na łóżku leżało pudło i walizka. Harry złapał się za to drugie, ja
natomiast chwyciłam dość ciężkie pudło.
-To co, wszystko
wzięłaś, słoneczko?- zapytał Harold.
-Tak mi się
wydaję, jeszcze tylko przejdę się po domu, żeby się upewnić.
Gdy dziewczyna
zniknęła za drzwiami Loczek podszedł bliżej i odezwał się ściszonym głosem.
-Dobrze, że
wreszcie się do ciebie wprowadza. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszyła
kiedy ‘otrzymała od ciebie tę propozycję’- zakreślił wolną ręką w powietrzu znak cudzysłowu.
-Ja też się
cieszę, kiedy wy będziecie podbijać Europę nie będę sama. – szturchnęłam go w
ramię.
-Europę? Proszę
cię, my będziemy podbijać ŚWIAT!- wypiął dumnie pierś, a ja się tylko bardziej
zaczęłam śmiać.
-Ach tak,
zapomniałam wybacz.
Zaraz potem
przyszła Kate i oznajmiła, że wszystko ma i możemy iść. Idąc w stronę metra
było mi jeszcze zimniej niż poprzednio. Palców zarówno od nóg jak i rąk nie
czułam od dawna. Przyglądałam się idącym kilka metrów przede mną zakochanym.
Chłopak jedną ręką trzymał walizkę dziewczyny, a drugą sama dziewczynę. Oni są tacy uroczy. Idealnie się uzupełniają, są do siebie stworzeni. Usłyszałam
śmiech Kate, zaraz potem zdzieliła go w głowę, a on pisnął jak dziewczynka.
Wyrwał rękę z jej uścisku i schował ją do kieszeni. Blondyna najpierw śmiała
się jeszcze głośniej, ale zaraz potem przepraszała gorączkowo chłopaka.
-Samo
przepraszam nie wystarczy.- podpowiedział.
Wyprzedziła go i
zagrodziła dalszą drogę, stanęła na palcach i złożyła całusa na ustach zranionego
Harolda. ‘Pfff’ dało się słyszeć. Kate podeszła bliżej i położyła chłopakowi
ręce na piersi i pocałowała jeszcze raz. Tym razem Hazza objął dziewczynę,
wcześniej upuszczając walizkę na śnieg. Popatrzyłam chwilę na ten uroczy
obrazek.
-Ja się naprawdę
niezmiernie cieszę z waszego szczęścia i widzę, że i wy. Ale czy moglibyście
ukazywać sobie uczucia w innym, nieco cieplejszym miejscu metrze, ewentualnie
DOMU!
-Oj już się tak
nie gorączkuj, następnym razem weźmiemy Horana ze sobą.- odpowiedział niczym
nie skruszony lokowany obejmując mnie ramieniem.
-Po prostu
chodźmy!
Złapali się za
ręce i podreptaliśmy dalej. Po kilkudziesięciu metrach zorientowałam się, że
jednej rzeczy może nam brakować.
-Harry, złotko
czy nie zgubiliśmy czegoś, no nie wiem może… WALIZKI!
-O Boże! Gdzie
ona?!
-Tam gdzie ją
zostawiłeś! Idź!
Po
kilkudziesięciu minutach udało nam się wreszcie dojechać do domu. Wchodząc do
domu nie wyczuwałam żadnej części ciała. Zaraz potem czułam wszystko, aż za
bardzo. Bolał mnie każdy milimetr skóry. Czułam jak krew krąży mi po całym
ciele. Rzuciłam pudło na podłogę i pognałam do łóżka, ściągając wcześniej
jeansy. Wpadłam pod kołdrę i szczękając zębami czekałam na poprawienie
samopoczucia. Po jakimś czasie ktoś zapukał do drzwi i zaraz potem przez nie
wszedł. Przed nosem ukazał się kubek z gorącym, parującym napojem.
-Dzię-ku-jęee.-
wyjąkałam.
-Nie ma sprawy,
mała.
-Nie- je-stem
ma-ła--rozpoczęłam odwieczną dyskusję.
-Pokłócimy się
kiedy indziej, teraz były by nie wyrównane siły… mała.
-Idź sobie!-
warknęłam.
-Jak sobie
życzysz.
Po godzinnym
siedzeniu w łóżku, w końcu postanowiłam wyleźć w kokonu. Zabrałam kołdrę ze
sobą i udałam się do kuchni gdzie siedziała reszta domowników. Grali w karty.
Początkowo nie zauważyli mojej obecności. Dopiero kiedy zasiadłam na jednym z
wolnych krzeseł zareagowali.
-No wreszcie!
-Co wreszcie?
Gracie w karty? Ja też chciałam! Trzeba było mnie zawołać- oburzyłam się.
-Wołaliśmy.-
odezwali się jednocześnie.- A że nie reagowałaś to stwierdziliśmy, że śpisz.
-Ale dobrze, że
już jesteś. Trzeba coś na obiad zrobić.- zwróciła uwagę Kate.
-No co?! Jeszcze
nie skończyliśmy partii!- obruszył się Harold.
-I jej nie
skończymy!-krzyknęła Kate.
-Przegrywasz,
dlatego tak mówisz- zaśmiał się Harry.
-Nieprawda!-
wydarła się i złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę lodówki.- To co
robimy, jestem głodna.
-Nie wiem, a co
jest, sprawdzałaś?
-Właściwie… to
nie ma nic. Trzeba się zabrać za zakupy, musimy regularnie chodzić na zakupy
spożywcze, zrozumiałaś?
-Całkowicie,
szeryfie.- zasalutowałam.- A dzisiaj zrobimy makaron z jakimś sosem, może być?
-A mamy makaron?
-No pewnie, jego
zawsze znajdziesz w tym domu. W tamtej szafce.- wskazałam jej palcem
odpowiednią, a sama wyjęłam pomidory.
Zajęłam się
sosem. Kroiłam, miksowałam, dodawałam przyprawy, mieszałam, przyprawy,
sprawdzenie smaku i tak w kółko. Po jakimś czasie stwierdziłam, że już jest w
porządku i zajęłam się tarkowaniem sera żółtego z braku parmezanu. Nakryłyśmy
do stołu i już po chwili zajmowaliśmy się pałaszowaniem obiadu.
-To jest
naprawdę dobre.- mówił z pełna buzią Harry, dokładając sobie coraz więcej i
więcej. – Jaki jest przepis?
-Oko.
***
Weszłam do
pokoju Kate i zastałam tam jedno, wielkie pobojowisko. Każda walizka była
otwarta, powyciągane z nich ciuchy walały się po podłodze, krzesłach, łóżku,
biurku itp. Książki jak zostały przyniesione w pudłach tak jak nadal stoły.
Zawołałam dziewczynę głośno, a ta wpadła z przerażeniem w oczach.
-Co się stało?!
-Rozpakuj się.
Niech to wygląda jakbyś tu rzeczywiście mieszkała, a nie wynajmowała pokój w
hotelu.
-Na przyszłość,
nie wrzeszcz tak przeraźliwie, myślałam, że coś się stało.- burknęła.
-Pomocy
potrzebujesz?
-Tak, proszę.
-Har…!
-Ale nie jego!-
zakryła mi usta dłonią.- On nie pomoże, on zepsuje. Ty mi pomożesz.-uśmiechnęła
się złowieszczo, a ja tylko jęknęłam.
Chodziłyśmy po
całym pokoju, potykając się o różne przedmioty.
Raz walnęłam się o kant łóżka w mały palec. Łzy bólu zasłoniły widok na
to pobojowisko. Opanowałam chęć złapania się za stoę i biegania po pokoju i
zabrałam się za układanie ubrań na półkach szafy. Po chwili przejęła to Kate,
stwierdzając, że woli by to ona układała swoje ciuchy. Ja wzięłam się za
książki szkolne. Wsadzałam je do pudła, starannie układając tematycznie. Na
koniec kopnięciem wepchnęłam pod biurko. Chwyciłam kolejne i zaczęłam wyjmować.
Na podłodze powiększała się sterta książek, zdjęć, figurek, pamiątek i innych pierdoł.
Stwierdziłam, że nie wiem gdzie powinnam to ustawić, więc zostawiłam to zadanie
właścicielce pokoju.
-Masz może taśmę
klejącą?-odezwała się dotąd milcząca Kate.
-Poszukam, zaraz
wracam.
Udałam się do
swojego pokoju, ale tam nie znalazłam. Powinna być w salonie- pomyślałam.
Zeszłam do Harry’ego który siedział w salonie oglądając jakiś program w
telewizji. Chwilę na niego popatrzyłam i stwierdziłam, że jestem bardzo
interesujący i się dosiadłam, zupełnie zapominając o celu swojego przyjścia tutaj.
Dopiero po napisach kończących uświadomiłam sobie. Zerwałam się i podbiegłam do
szafki, gdzie powinna leżeć taśma. Wyjęłam ją i poleciałam do Kate. Ona
właściwe ustawiała ostatnią książkę na półce. Wszystko wyglądało świetnie.
Miałam wrażenie, że mieszka tu od dawna. Każda rzecz miała swoje miejsce.
-To po co ci
była ta taśma?
-Po to.-
wskazała plik zdjęć, który leżał na podłodze.- Powieszę je sobie na drzwiach,
nie masz nic przeciwko?
-Ależ skąd!
Wzięłam je do
rąk i zaczęłam przeglądać. Nie mogłam się nadziwić skąd ma tyle naszych
wspólnych zdjęć. Za nic nie mogłam sobie przypomnieć kiedy były robione. Duża
część przedstawiała również chłopaków. Urodziny Harry’ego na lodowisku, na
jednym był pamiętny przytulas na lodzie, kiedy to wszyscy postanowili powalić
się na mnie. Na samą myśl się skrzywiłam. Ujrzałam też jedno moje wspólne
zdjęcie z Niall’em. Tak właściwie to ciekawe co robi… od wczoraj się nie
odzywał.
-Pomożesz?
-Jasne.
Przyczepiłyśmy
wszystkie zdjęcia, jednocześnie wspominając to co się działo, kiedy były
robione. Na koniec zawołałyśmy Harry’ego by podziwiał nasze działo. Przyszedł i
zaniemówił, z wrażenia, mam nadzieję. Objął od tyłu Kate i pocałował w głowę.
Mnie po drodze mierzwiąc włosy.
-Niezła robota
dziewczyny.
Godzinę później
Harry pożegnał się i pojechał do domu. Wieczorem odpaliłam laptopa i
zalogowałam się na facebooka. Rozczarowana stwierdziłam, że ani Zuza ani Szymon
nie są dostępni. Przez ostatnie miesiące zupełnie straciliśmy kontakt. Od świąt
nie rozmawiałam z nimi. Wtedy spędziliśmy tydzień na uzupełnianiu ostatnich
sześciu miesięcy. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się z nimi pogadać, bo
stracenia z nimi kontaktu nie przeżyłabym.
***
Wydawało mi się,
że ledwo zasnęłam i już słyszę dzwonek do drzwi. Obudziłam się z przekonaniem,
że jest środek nocy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 12:07. Zwlekłam się
z łózka i na bosaka poleciałam otworzyć drzwi przybyszowi. Słońce raziło mnie w
oczy, ale od razu zobaczyłam tę blond czuprynę. Przytuliłam Niall’a mocno, jego
akurat najmniej się spodziewałam w niedzielny ranek. Miał cały czerwony nos,
chyba dopadł go katar.
-Co tu robisz?
-A ty
śpiochu?-wszedł i zaczął zdejmować buty.-Przyszedłem sprawdzić czy dom jeszcze
stoi.
-I co?
-Chyba jednak
stoi. Co powiesz na wspólne śniadanie?
-Daj mi się
ogarnąć to zaraz coś przygotuję.- odwróciłam się i już chciałam pobiec do
łazienki, ale Niall złapał mnie za rękę i uniemożliwił.
-Nie tu, chodźmy
gdzieś na miasto.- uśmiechnął się.
Pokiwałam głową
i poleciałam pod prysznic. Szybko się umyłam, ubrałam
i poleciałam do Niall’a siedzącego na kanapie. Wskoczyłam na nią i położyłam mu
się na kolanach. W ostatniej chwili zasłonił usta przed kichnięciem mi prosto w
twarz. Zaśmiałam się i oznajmiłam:
-Gotowa.
-W takim razie
możemy lecieć.
Pochylił się i
cmoknął mnie w usta. Wyszliśmy na mróz, jednak nie było mi tak zimno jak
wczoraj. Nie dość, że świeciło piękne słońce, powodujące że śnieg migotał to
szłam z Niall’em z ręką w jego stalowym uścisku. Nie miałam pojęcia, gdzie mnie
prowadzi, ale wiedziałam, że w sprawie jedzenia mogę mu całkowicie zaufać. Kto
inny zna się na nim lepiej?
***
Z powrotem w
domu byliśmy koło drugiej. Kate gdzieś wybyła. Posiedzieliśmy trochę sami
głównie rozmawiając na jakieś bezsensowne tematy, Wymienialiśmy opinie na temat
nowych piosenek, no cóż z tym nie do końca się zgadzaliśmy. Mieliśmy kompletnie
odmienne gusta jeśli o to chodzi. Przed wybuchem kłótni uchronił nas nieoczekiwany dzwonek do drzwi. Za nimi stała
Nelly. Zrobiłam facepalm. Zupełnie zapomniałam, że się dziś z nią umówiłam.
Zakłopotana wpuściłam ją do środka. Z salony usłyszałam głos Nialla, pytającego
kto to. Wpuściłam ją do środka, a ona zastygła. Spojrzałam na nią dziwnie i
pytałam się o co chodzi. Blondyn również nie wiedział co się dzieje. Podszedł
do mnie, objął w pasie i szepnął we włosy:
-Kim jest ta
dziewczyna?
-To Nelly,
pamiętasz? Opowiadałam ci o niej.-
odparłam głośniej, by i dziewczyna usłyszała.-Nelly to Niall.
-Ty jesteś z One
Direction?- zapytała z kamienną twarzą. Nie wiedziałam czy to dlatego, że jest
jakąś psychofanką, czy nie znosi ich.
-Taaak.-
odpowiedział Niall niepewnie spoglądając na mnie.
-Dobra robi się
trochę niezręcznie. Nelly powiesz co się dzieje?
Wzięła kilka
głębokich wdechów, potarła czoło ręką, pomrugała oczami i uśmiechnęła się
trochę wymuszenie, ale bardzo się starała. Tylko po co?
-Dobra, sory ze
moje zachowanie, ale po prostu nie spodziewałam się członka jednego z
największych zespołów w mieszkaniu mojej koleżanki.- zaśmiała się.
-To kamień spadł
mi z serca, bo już się bałam, że jesteś jakąś nadpobudliwą fanką czy coś.-
uśmiechnęłam się.
Pociągnęłam
dziewczynę do kuchni, gdzie przygotowaliśmy napoje. Zaproponowałam granie w
karty, wczoraj mnie ominęło, to może dzisiaj się uda. Niestety niedługo potem
Niall musiał się zbierać, bo mieli jakąś tam próbę. Minęli się w drzwiach z
Kate.
-O widzę, że
zakochanie nie potrafią wytrzymać weekendu bez siebie.
-Powiedziała!-
odkrzyknął Nialler.
Rozbierając się
Kate cały czas o czymś trajkotała, tylko że nie miałam zielonego pojęcia o
czym. Weszła do kuchni z wielkimi siatkami i jak spojrzała z kim siedzę,
zaniemówiła. Patrzyła się szeroko otwartymi oczami raz na mnie raz na Nelly.
-Cześć Nelly, a
co ty TUTAJ robisz?- mówiła przeciągając każda sylabę.
-Kate!-syknęłam,
a ona posłała mi spojrzenie typu ‘no co?!’- Zrobiłaś zakupy? Jak świetnie!
Teraz trzeba je rozpakować.
-Pomóc?- od razu
zaoferował się gość. ‘No widzisz?!’ Teraz to ja posyłałam porozumiewawcze
spojrzenia przyjaciółce. ‘Nie daj się zwieść’ Tsaa… fajna rozmowa bez słów. – A
ty jesteś dziewczyną Harry’ego Stylesa?- zapytała wkładając owoce do lodówki.
-Nooo tak.-
odparła lekko zdezorientowana Kate.
-To fajnie.
-Fajnie.
Blondyna
wzniosła oczy ku niebu i poszła do swojego pokoju. Szybko uporałyśmy się z
siatami, by potem móc wrócić do gry. Podczas niej Nelly bardzo dużo pytała się
mnie o chłopaków. Niby tak od niechcenia, ale z czasem zaczynało się robić
uciążliwe. Chciała bym każdego w kilku słowach opisała, jak bardzo ich życie
różni się od normalnego, czy są tacy jak głoszą media i wiele, wiele innych. Z
początku chętnie udzielałam odpowiedzi, bo nigdy się nie zastanawiałam tak
poważnie, nad tym że jestem przyjaciółką chłopaków, których plakaty wiszą na
milionach ścian. Może na początku, ale potem zapomniałam o tym. Pod koniec
jednak zaczynałam się wykurzać. Dlatego kiedy Nelly wyszła poszłam do pokoju
Kate i z wielkim westchnieniem rzucałam się na łóżko.
-A nie mówiłam?-
burknęła blondyna z nad książki.
-Oj spadaj!
~~~~~
Miałam dodać wczoraj, ale no wiecie... oczywiście nie obeszło się bez oglądanie filmików z pierwszego koncertu chłopaków. :) Nie mogłam się powstrzymać tak właśnie spędziłam wczorajszy wieczór. Ciekawe kto jeszcze? xD A na dzisiaj zostaje mi wczorajszy :P Haha, nie mogę strasznie mi się podobało. Tak więc nie dodałam wczoraj, bo nie był sprawdzony, teraz wróciłam ze szkoły i od razu się za to wzięłam.
W każdym razie oto on.
Zostawcie po sobie ślad,
Pozdrawiam
Han*