-No ile można
jechać?!-niecierpliwiła się Kate.- Dzisiejszy wieczór jest ostatnim przed ich
kolejnym zniknięciem na 3 miesiące.
Jakieś 10 minut
temu powinni byli przyjechać chłopcy z
Danielle. Następnego dnia w południe wsiadali w samolot do Paryża, gdzie
rozpocznie się ich EuropeTour. Tym razem będzie trwała jeszcze dłużej niż
poprzednia, o miesiąc. Blondyna już przeżywa, dopiero niecały miesiąc może z
powrotem cieszyć się Harry’m, a tu znowu czeka ją rozstanie. Świadomość, że na
każdym kroku będzie towarzyszył im tłum rozwrzeszczanych fanek, który z chęcią
rzuciłyby się na każdego, nie pomagała. Pomimo obietnic codziennego dzwonienia,
sms-owania, mailowania, skaypowania itp., itd. nie zastąpi to wszystko zwykłego kontaktu.
W podobnej sytuacji byłam i ja i Danielle. Choć wydaje mi się, że to właśnie ja
trzymałam się najlepiej. Nie wiem czemu, ale nie obawiałam się niczego.
-Co ty tak
panikujesz? Na pewno zaraz będą, a nawet… aaa PSIK!- przerwało mi zakręcenie
się w nosie i natychmiastowe kichnięcie.- Wybacz.
-Zdrówko.-mruknęła.-
Ty chyba na serio jesteś chora.
-Nie gadaj!-
zadrwiłam i zaraz potem skończyłam kolejną myśl.-A nawet jeśli się spóźnią o
godzinę to nic nie zrobisz. Widocznie przedłużyła im się próba, musza być
przygotowani do perfekcji!
-A gdzie tu
wielka filozofia! Mają się po prostu dobrze bawić a nie mieć wyćwiczoną
choreografię krok w krok.
-Właśnie dlatego
tych prób było tylko trzy! Poza tym, ani ty, ani ja nie znamy się na tym, więc
nie kombinuj!- krzyknęłam wychodząc z pokoju dziewczyny.
-Nie czujesz
potrzeby wydmuchania nosa? Bo słyszę, że masz cały zatkany.
Wzniosłam oczy
ku niebu, postarałam się uspokoić i wróciłam do pokoju.
-Robisz to
złośliwe czy czegoś konkretnego chcesz?- uśmiechnęłam się słodko, szukając w
kieszeniach jakiejś niezasmarkanej chusteczki.
-No bo…
-No wykrztuś to
z siebie.- powiedziałam dmuchając z całej siły jednocześnie w skrawek białego
papieru.
-A jeśli sobie
kogoś znajdzie?- rzuciła się na łóżko.
-Nie raz już
przerabiałyśmy ten temat, Kate. Musimy znowu?
-No ale weź
pomyśl racjonalnie. Będzie w trasie, daleko od domu, kto wie co mu przyjdzie do
głowy. Co jeśli nagle zapragnie kobiecej ręki.- użalała się.
-To pójdzie do
Louisa.-odparłam pół żartem pół serio.
Poczułam jak coś
trafia mnie prosto w twarz i przekrzywia okulary. Tym czymś była poduszka.
-Ja tu mam
poważny kryzys, nie żartuj!
-Ależ ja nie
żartuje! Jak będzie miał kłopot to pójdzie do Lou albo zadzwoni do ciebie, albo
cokolwiek. Nie zdradzi cię! Nie po tym co… W ogóle o czym my rozmawiamy!-
zdenerwowałam się.- Przerabiałyśmy to milion razy, a teraz naprawdę nie jestem
w nastroju do kolejnego.-wychrypiałam.
Spojrzałam na
urażoną minę blondyny, głośno westchnęłam i przysiadłam się do niej na chwilę.
Objęłam ją ramionami i pochyliłam się nad jej szyją.
-Nie zadręczaj
się.- dodałam już łagodniej.
Przykryła dłonią
moje i oparła głowę o moją. Chwilę tak posiedziałyśmy, a potem wstałam i
poszłam na dół do kuchni sprawdzić czy wszystko jest gotowe. Jako imprezę
pożegnalną postanowiliśmy urządzić małe ‘przyjęcie’ tylko dla grona
najbliższych. Z trudem się wykręciłam od spotkanie z Nelly. Bardzo ją lubię,
ale czasem bywa taka natrętna, szczególnie jeśli chodzi o chłopaków. Ale
mniejsza. Jedzenie stało już gotowe na
stole, filmy odłożone, karty przygotowane, koce i poduszki przyniesione. Chyba
wszystko jest.
-Ej a w co ty
się ubierasz?- usłyszałam krzyk z pokoju.
Zaśmiałam się i
spróbowałam odkrzyknąć.
-Ty to masz problemy, w dres.- kiepsko mi
wyszło, z gardła wydobył się skrzek.
-Co?
-Dres!- ponowny
brak efektu.
-Mogłabyś
powtórzyć.- wreszcie ruszyła zadek i pofatygowała się do mnie osobiście.
-Ty mogłabyś
przyjść od razu, a nie zmuszać do zdzierania gardła.-udałam obrażoną.
-Nie rób
problemów.- wniosła teatralnie oczy ku niebu.- Więc?
-No w dres, a w
co?
-No nie wiem,
nie wiem. Lepiej się upewnić, nie chce być odosobniona.
-Dziewczyno
jesteśmy w gronie przyjaciół, a nie na wyjeździe szkolnym, nikt nie będzie to
na to zwracał uwagi.
-Harry będzie.
-No nie
wytrzymam z nią!- załamałam ręce.- Zmień taśmę!
-Sama zmień
taśmę!
-Normalnie jak z
dzieckiem!
-Jak z matką!
-Spadaj!
-Spierdalaj!
Zaraz potem
zabrzmiał dzwonek do drzwi i dziewczyna rzuciła się w tamtą stronę,
jednocześnie potykając się o dziesięć rzeczy i klnąc pod nosem. Skrzypnęły drzwi i
usłyszałam jęk zawiedzenia Kate.
-Mi też szalenie
miło cię widzieć.- usłyszałam śpiewny głos Dan.
-Cześć
Dan!-wycharczałam z salonu.
-Hej, hej! Co
jej jest?- spytała szeptem, kiedy weszła już do salonu.
-A jak myślisz?-
znowu poczułam potrzebę opróżnienia nosa.
-Harold?-
domyśliła się, a ja pokiwałam głową w odpowiedzi.- A to debilka.- skwitowała
dziewczyna z uśmiechem.- Chodź tu do nas, chodź męczennico.
Kate doczłapała
się do nas i rzuciła na kanapą zawodząc. Obydwie wybuchnęliśmy śmiechem i z
politowaniem pokręciłyśmy głowami. Wiedziałam jednak, że Dani równie mocno
przeżywa świadomość tak długiego rozstania z Liam’em. Ona jednak lepiej
potrafiła zatrzymywać swoje emocje w środku. Widziałam to w jej oczach.
***
Po
półtoragodzinnych oczekiwaniach wreszcie pojawiły się nasze zguby. Do tego
czasu Kate powróciła z krainy rozpaczy. Na szczęście, bo nie wiem jakbym do
inaczej przeżyła. Mam głęboka nadzieję, że jednak taki stan nie będzie się pojawiał bardzo często jak już
chłopcy wyjadą, inaczej nie wiem jak wytrzymam z nią pod jednym dachem.
-Jesteśmy!-
zawołał Lou z drzwi, kiedy Dan poszła im otworzyć.
-I pamiętaj, ani
słowa Horanowi, że jestem lekko przeziębiona, jasne?- szepnęłam w stronę
blondyny.
-Lekko? Proszę
cię, ty jesteś bar…
-To od teraz
jestem wcale przeziębiona, jasne?
-Ja mówić nie
będę, ale raczej nietrudno będzie mu się tego domyślić. Smarkasz co 10 minut.-
uśmiechnęła się złośliwie.
-Spadaj!
-O dziewczyny,
ładnie to tak sobie dogryzać?- do pokoju wszedł Harry i wcisnął się między nas
na kanapie i objął jednocześnie.- To jak bardzo tęskniłyście?
Chytry uśmiech
zagościł na moje usta i już je otworzyłam żeby odpowiedzieć „Niektórzy to nawet
bardzo” ale ktoś (czyt. Kate) złapał mnie za ucho, tak by Harry nie wiedział i
posłała mi spojrzenie ‘Nie radzę’.
-Za tobą? Proszę
cię, nikt.- odparłam tylko i wstałam, by poszukać Horana i dać trochę czasu tej
dwójce, która natychmiast to wykorzystała i Harry już złapał Kate w stalowym
uścisku, czekając na pierwszego całusa. Przerośnięte dziecko, które chce całować
się z dziewczyną. Tak waśnie prezentował
się obrazek. Weszłam do przedpokoju, gdzie stał jeszcze Niall i Zayn, zdejmując
buty. Gdy ten pierwszy mnie zobaczył od razu się wyprostował i złapał w swoje
ramiona. Zetknął swoje usta z moimi i od razu dałam się ponieść emocjom. A miałam się
kontrolować by nie zarazić Niall’a. Przecież dopiero co wyszedł ze swojej
choroby, lepiej by nie przeszła na niego moja.
-No błagam nie
przy ludziach!- uratował nas Zayn, krzywiąc się.
-Spadaj Mailk,
muszę nadrobić tygodniowe zaległości.- warknął blondyn i już się pochylił w
moją stronę, ale ja zrobiłam zwinny unik .
-Ma rację…to
znaczy nie ma racji! Znaczy lepiej chodźmy do reszty. –mówiłam nie patrząc im w
oczy, a potem złapałam obie ręce chłopaków i pociągnęłam do salonu.
-Co ty
kombinujesz, słońce?- zapytał podejrzliwie Horan.
-Ja?-zaskrzeczałam,
natychmiast odchrząknęłam i kontynuowałam.- Ja? Nic kochanie.
-Mhm.-mruknął.-
Jasne, jasne.
-To co? Żarcie?
Film? Karty? Do wyboru.
-Żarcie!- cała
piątka nowych przybyszów krzyknęła równo.
-Głodzą was czy
co? Rozumiem, że odpowiedź Nialla była
oczywista, ale cała reszta?
-No co? Człowiek
już się najeść nie może?- zapytał Harry
z pełną buzią.
-Głodzą nas!
Zgadłaś!- rozpaczał Lou nakładając sobie na talerz coraz to więcej potraw.-
Przez całą próbę dostaliśmy tylko jedną skromną kanapeczkę! Jak tak można?!
Po napełnieniu
wygłodzonych brzuchów trzeba było podjąć decyzję co dalej. Był tylko jeden mały
problem. Każdy wolał robić co innego. Nie mogliśmy dojść do porozumienia. Harry
z Danielle koniecznie chcieli obejrzeć horror, Kate z Liam’em upierali się przy
komedii romantycznej, ja i Zayn nie odpuszczaliśmy gier karcianych, Niall
upierał się przy scrabble (został przez wszystkich równo wyśmiany, co
spowodowało obrażenie się na cały świat) Lou natomiast cały czas podczepiał się
do innej grupy, żeby zrobić nam na złość. W końcu urządziliśmy losowanie,
inaczej nasze spory trwałyby cały wieczór i nic innego nie zdążylibyśmy zrobić
Padło na horror. Harry z Danielle odprawili taniec radości, a cała reszta
zwiesiła zrezygnowana głowy.
-Przestańcie
narzekać. Za każdym razem tak jest, a na koniec wszystkim wybór się podoba!-
powiedział uradowany Harold.
-Nie wierzę, że
to mówię, ale ma racje.- Dan podeszła do niego i oparła się łokciem o jego
ramię.
-No już! Nie narzekać, bo wam się zmarszczki
porobią, życie jest piękne!
Ułożyliśmy się
na kanapie, fotelach i podłodze. Ledwo się pomieściliśmy, niestety mój salon
nie jest wielkości chłopaków. Harry, ja i Lou od razu zajęliśmy kanapę. Kate
oznajmiła, że nawet nie mamy co liczyć, by z nami oglądała bez swojego chłopaka.
Więc co zrobił Harold, perfidnie zepchnął zdumiałego Tomo z kanapy wprost na Zayn’a, usadawiającego się
w nogach.
-Ty!- wysyczał
wściekły chłopak.
-Ja?-zapytał
Hazza tłumiąc śmiech.
-Aaaa!
Nienawidzę go!
-Dzięki Lou.-
powiedziała niepewnie się uśmiechając Kate.
-Masz szczęście,
że cię lubię. Inaczej nawet nie miałabyś co liczyć na taką uprzejmość z mojej
strony!- warknął i zdjął koc z kolan Harolda, przykrywając się dokładnie.-
Nawet nie próbuj protestować, coś mi się chyba od życia należy!- jęknął, widząc
że chłopak otwiera usta.
-Ruda macie
jakieś zapasowe koce?
-Wszystko
znajdziesz za kanapą.- warknęłam, zdegustowana określeniem jakim mnie nazwał.
Zaczęliśmy się z
Horanem, wciąż jeszcze trochę naburmuszonych układać na kanapie, przykrywając
kocem i wsadzając pod głowy poduszki. Czułam zielone oczy skierowane prosto na
mnie, ale postanowiłam je zignorować.
-Proszę!-
jęknął.
-Nawet o tym nie
myśl, nie podam ci. Właśnie znalazłam wyglądną pozycję.
-Masz bliżej.-
płaszczył się.
-Nie.
-Błagam!-
spojrzałam na niego i to był błąd. Ten jego świdrujący wzrok potrafił zmiękczyć
każdego. Mnie w szczególności. Byłam niestety bardzo podatna na takie zagrywki.
Czemu?!
-Ugh, masz
szczęści Styles.
Dźwignęłam się i
przechyliłam za kanapą by móc dosięgnąć pożądanych przedmiotów. Poczułam dłoń
Niall’a na moich biodrach, gdyby nie on zaliczyłabym fikołka.
-Ktoś jeszcze?-
niech znają moją łaskę.
-Jeszcze ja!-
usłyszałam mulata.
-Niall… chyba
musisz mnie podnieść.- oznajmiłam, kiedy po kilku próbach wciąż nie mogłam
przyjąć pozycji pionowej.
-Ach tak,
jasne.- odezwał się blondyn ze śmiechem.
-To wcale nie
jest śmieszne.- odparowałam kiedy już stałam obiema stopami na
kanapie.-rzuciłam koc i poduszki w stronę już wygodnie zwiniętej w kłębek pary,
tak by zajmowali jak najmniej miejsca.
-Kocham
cię.-usłyszałam podziękowanie Stylesa.
-No chyba nie!-
wypowiedziały jednocześnie te słowa obydwie blond głowy.
W odpowiedzi
tylko się zaśmialiśmy. Odwróciłam się gwałtownie w stronę Niall’a, jednak nie
było to dobry pomysł, bo runęłam jak długa prosto na niego. Chyba jeszcze nie
do końca krew mi z mózgu odpłynęła. Blondyn się zaśmiał i zamknął w stalowym
uścisku jednocześnie mocno całując. Uśmiechnęłam się tuż przy jego ustach i
odwzajemniłam pocałunek.
-Czy możemy już
zaczynać?- zacmokała Danielle.
-No pewnie!
Nastała chwila
ciszy, gdzie każdy jeszcze układał się jak najwygodniej, poprawiając koce,
poduszki, czy przepychając się z osobą obok. Chwilę pokopałam się z Harrym
który rozłożył swoje przerośnięte stopy na moich udach. Spojrzałam na niego
groźnie, przypominając co dla niego załatwiłam. Po chwili zabrał nogi. Zaraz potem
odezwał się jak gdyby nigdy nic Zayn.
-A kto włączy
film?
***
Po skończonym
horrorze, które nie był bardzo straszny, tylko kilka razu musiałam chować wzrok
w koszulce Nialla (no dobra, trochę więcej niż kilka) zadecydowaliśmy obejrzeć
kolejny film, wszyscy na tyle się rozleniwiliśmy, że nikomu nie chciało się
ruszać z miejsca. Wypchnęliśmy Zayna, żeby zmienił płytę w odtwarzaczu. Tym razem uradowaliśmy Liam’a i Kate, którzy
dwie godziny temu upierali się przy komedii romantycznej. Po połowie filmu
Harry zaczął się nudzić i zajmował się wszystkim tylko nie telewizorem. Kate
doprowadzało to do szału i kazała mu zmienić miejsce. Harold przysunął się
bliżej mnie, a po chwili już leżał na moim brzuchu. Chciałam go zepchnąć, ale
zobaczyłam groźny wzrok Liasia, mówiący ‘Nawet
nie próbuj go denerwować, jeśli to zrobisz on zacznie się wydzierać, a ja nie
dowiem się czy Klara wybierze Ed’a czy Johna’. Popatrzyłam skruszona, bo
wiem że i tak już sporo poprzeszkadzaliśmy biednemu chłopakowi. Dan pogłaskała
go po głowie, by się uspokoił. Oni wszyscy są nienormalni. Nawet Daddy ma jakąś
ułomność. Niall popatrzył na mnie pytająco, a ja tylko pokręciłam głową i
mocniej wtuliłam się w chłopaka.
***
-To jak
karty?-zaklaskałam z ręce.
Film skończył
się i zgodnie wyłączyliśmy telewizor. W końcu przez następne miesiące nie
będziemy mieli żywego kontaktu. Lepiej nie siedzieć w ciemnym pokoju z
wlepionymi gałami na ekran.
-Tylko
przydałoby się trochę ogarnąć.- podniosła się z kanapy Kate.-Straszne tu pobojowisko, nawet nie będzie dało się usiąść w kółku.
-Racja. Niech
mężczyźni się tym zajmą, ja pójdę do kuchni zrobić sobie herbaty? Komuś
jeszcze?
-Mi!-
wykrzyknęło tyle osób, że nie wiedziałam kto w końcu chciał, a kto nie.
-Prościej będzie
kto nie chce? Widzę brak odpowiedzi.
Poszłam do
kuchni i nastawiłam wodę. Zaczęłam wyjmować kubki z szafki. Usłyszałam czyjeś
kroki i już po chwili obok mnie znalazł się Zayn.
-Co jest?
-Przyszedłem
wybrać sobie herbatę.
-Mhm jasne.
-Nie wierzysz
mi?
-Zayn błagam
cię, czemu miałabym ci nie wierzyć w sprawie herbaty.- co temu mulatowi łazi po
łbie? Tego nikt się nie dowie.
-Bo tak naprawdę
przyszedłem tu w innej sprawie.
-A-ha?-teraz to
już nic nie rozumiem.- To w jakiej?
Wyjęłam z szafki
puszkę, w której trzymam herbaty. Wyjęłam byle jakie torebki i wrzuciłam je do
kubków. Nie dbałam o to kto jaką dostanie, przyszłam robić tu herbatę dla
siebie, nie dla wojska.
-Ja chce
owocową.- odezwał się milczący Zayn.
-W końcu ta
sprawa jest herbaciana czy nie?!
-No nie, ale to
nie zmienia faktu, że chcę owocową.
-To sobie
poszukaj!- wręczyłam mu puszkę, a sama oprałam się o blat w oczekiwaniu na
gotującą się wodę.
-Chyba
powinienem im powiedzieć.- mruknął z nosem w puszce.
-Chyba
powinieneś.- zauważyłam.
-Ale nie wiem
jak. – usłyszałam dźwięk oznajmiający, że woda już się przegotowała. Wzięłam
czajnik do ręki i zaczęłam rozlewać wrzątek do przygotowanych kubków.
-Zayn to twoi
najlepsi przyjaciele, zrozumieją. Nie sądzisz, że lepiej by dowiedzieli się
teraz niż jak jakaś nieznana im dziewczyna rzuci się na ciebie jutro tuż przed
odlotem.- odstawiłam czajnik na miejsce.
-Lepiej…
-Jaka
dziewczyna?!- w drzwiach stał Harry z oczami okrągłymi jak spodki.
-To chyba już
wiesz jak im powiedzieć.- z dwoma kubkami w rękach wyminęłam mulata kompletnie
osłupiałego.- Ty Harry weź resztę kubków, bo czeka was szczera rozmowa.
-… i tak to
wygląda na ta chwilę.- Zayn zakończył znaną mi już opowieść.
Wszyscy
siedzieli patrząc się na niego tępo. Rzeczywiście nie jest to codzienne
historyjka. Najsmutniejszą rzeczą jest fakt, że mangament chce kontrolować ich
życie, byle tylko wszystko z mediami było OK.
-Czyli
podsumowując mangament podsunął ci pewną dziewczynę, żebyście tworzyli fake,
widywałeś się z nią kilka razy, ale stwierdziłeś, że nigdy czegoś takiego nie
zrobisz. Spotkałeś się z nią, ona jakimś cudem, czytaj już wtedy się w niej
zadurzyłeś, cię przekonała, znowu się spotkaliście, a ty odleciałeś.- Lou
przedstawił swoje przemyślenia. Nie wyglądał na szczególnie dotkniętego
zaistniałym faktem.
-Bardzo to
uprościłeś Lou, ale tak to mniej więcej wygląda.-spojrzał na niego spode łba
Malik
-To na co ty czekasz!
Musisz jej powiedzieć!- A ja spojrzałam na Lou z uśmiechem i miną ‘i kto miał
rację?’
-To samo mu
mówiłam!- wykrzyknęłam.
-Czyli
wiedziałaś?!- nie dowierzał Harry.
-No tak.-
zmarszczyłam brwi.
-Nie wierzę,
normalnie nie wierzę!- Podniósł prawą rękę i wymachiwał nią na wszystkie
strony.- Czemu ona dowiaduje się o WSZYSTKIM, po prostu wszystkim jako pierwsza!
Harry był cały
czerwony na twarzy, a oczy przypomniały dwa wielkie talerze. Nie rozumiem o co
mu chodzi. Wygląda na naprawdę złego, a nie tylko ‘odstawiającego jedno z wielu
swoich przedstawień’. Chyba jest
poważnie dotknięty faktem, że to nie on dowiedział się jako pierwszy o
zaistniałej sytuacji.
-Harry…-
zaczęłam miękko.
-…daj spokój.-dokończył za mnie, jak dotąd milczący Liam. Miał bardzo poważną minę.- Przestań odstawiać jakieś
sceny, to jest poważna sprawa.
-No przecież
wiem!- uniósł ręce w geście mówiącym, że nikt go nie słucha.- Właśnie dlatego
jestem tak bardzo zdziwiony faktem, że dowiadujemy się o tym dopiero teraz. No
powiedz Zayn, ile to już trwa.
-To nie jest w
tej chwili ważne!- zdenerwował się chłopak.- Najważniejsze jest to, co próbują
robić. Chcą zawładnąć naszym życiem. Tak nie może być! Zayn ma fart, że ta propozycja przypadła mu do gustu. Co
będzie następne? Nakaz zerwania z dotychczasową dziewczyną czy przeprowadzka do
innego kraju?
-Kochanie nie
przesadzaj, wszystko będzie dobrze.- pogłaskała go po ramieniu Danielle i
uśmiechnęła się wspierająco.- Jeśli tak się stanie to po prostu musicie się postawić.
Nie jesteście ich lalkami.
-Nic nie jest w
porządku! Tak nie może być!- zerwał się na równe nogi Liam.
Naprawdę jest
dotknięty. Chyba rzeczywiście trzeba było powiedzieć im wcześniej. Ale ile ja o
tym wiem? Tydzień? To przecież nie jest moja wina. Jeśli szukać to winnego to jest nim Zayn.
Boże nie! Co ja mówię? Przecież on nie mógł nic zrobić. Nie spodziewał się
czegoś takiego. Jak ja w ogóle mogłam tak pomyśleć?! Co ze mnie za człowiek?! W
myślach cały czas karciłam się za takie słowa. Spojrzałam przelotnie na
wszystkich zebranych i widziałam, że nikt nie ma za wesołej miny. Chciałam powiedzieć:
-Posłuchajcie,
wiadomo że jest to trudna sytuacja, ale błagam nie dajmy się zwariować, a w
szególności skłócić. To jest nasz ostatni, wspólny wieczór przez następne trzy miesiące. Liam doskonale rozumiem,
dlaczego jesteś zdenerwowany, Harry słońce, nie bardzo natomiast rozumiem czemu
tak wybuchłeś na Hankę. Przecież to nie jej wina. Zayn myślę, że powinieneś powiedzieć…
-Perrie.-
podpowiedział.
-… Perrie co
czujesz, żeby potem nie wyszło tak jak to wychodzi na wszystkich filmach.- na szczęście Kate wyjęła mi wszystko z ust. Dobrze, że to ona wszystko powiedziała. Ja mogłabym powiedzieć o kilka słów za dużo.
-Powinna był powiedzieć.-
burknął Harry wbity w kanapę z założonymi rękoma.
-Stary przestań
ją obwinąć, nie miała wpływu na to co kto kazał robić Zayn’owi ani na to, że w
brzuchu poczuje motyle.- stanął w mojej obronie jak dotąd milczący Niall.
Spojrzałam na
niego z uśmiechem, ale wiedziałam, że nie do końca ma rację. Wstałam z mojego
poprzedniego miejsca i kucnęłam przed obrażonym Harry’m.
-Masz rację,
powinnam była powiedzieć. – powiedziałam miękko.- Ale wyobraź sobie, jakbyś to
ty mnie poprosił o chwilowe przemilczenie jakiejś sprawy, to jakbyś się poczuł,
gdybym jednak postanowiła podzielić się tym z chłopakami, bo uważałabym, że tak
będzie lepiej dla wszystkich? W takich sytuacjach nie ma dobrego wyjścia,
Hazza, cokolwiek bym nie zrobiła i tak jakaś osoba miałaby do mnie żal. Tym
razem jesteś to ty. Może następnym będzie to Zayn?
Patrzyłam na
niego wyczekująco. Mówiąc to wszystko miałam wrażenie, że uświadomiłam mu coś
ważnego, ale potrzebował chwili, żeby zauważyć to w pełni. Ja natomiast
wiedziałam, że chłopak ma rację. Sytuacja była na tyle niecodzienna, że reszta
nie powinna dowiadywać się po części z przypadku.
-Przepraszam.-
dodałam na koniec.
-Dobra, ludzie
błagam, koniec smętów! Zapomnijmy, Zayn załatwi co ma załatwić i wszystko
będzie w porządku. Ruda nie przepraszaj, Harry możesz się trochę pogniewać, ale
potem wróć do nas i pobaw się jeszcze trochę. Nie marnujmy czasu.- wykrzyknął
entuzjastycznie Louis, a reszta zaśmiała się potwierdzająco.- No już Lilo,
proszę cię.- tym razem zwrócił się do Liama, który spojrzał na niego i
mimowolnie pokazał szereg zębów.
***
-To był jeden z
najlepszych wieczorów, naprawdę.- powiedział Liam ubierając się.- Niestety
jutro trzeba wstać i być w miarę przytomnym.
-Nie… po co?-
mruknął gdzieś tam z głębi domu Lou.
-Louis chodź tu!-
ryknął.- A ty Niall czemu się nie ubierasz?
-Jak to czemu,
przecież ja zostaję.- objął mnie w pasie i pocałował w głowę.
-No pewnie, że
zostaje. Nie ma opcji.- zapewniłam twardo.
-Ale nie ma
mowy, jesteś jeszcze chory.
-No to co?- nie
rozumiał blondyn.
-Jak to co?!
-Liam, daj
spokój. To, że nazywamy się Daddy nie znaczy, że zawsze i wszędzie musisz się
tak zachowywać.- zaśmiał się Zayn, wkładając szalik.
-Ale żeby potem
nie było!- pogroził nam palcem i cała czwórka wraz z Danielle pomachali nam na
pożegnanie.
-No to
zostaliśmy sami.- ucieszył się Harry.
-Nie wiem jak
wy, ale ja idę do łóżka.- powiedziała ziewając Kate.
-Ja idę wszędzie
tam gdzie ty, kochanie.- pocałował ją w policzek.
-Ja marzę tylko
i wyłącznie o ciepłej podusi i kołderce.- trąbnęłam w chusteczkę.
-I kubku gorącej
herbaty, kochanie.- skierował się w stronę kuchni Niall.
-Tak, o tym też.
~~~~
Pisałam ratami i jak to teraz wszystko przeczytałam to wyszło to tak straaaasznie dłuuuugie, że stwierdziłam, że nikt nie przeczyta do końca. (Na serio w Wordzie było 15 stron). Nie miałam sumienia czegokolwiek usuwać, poza tym jakbym czegoś się pozbyła ominęłabym jakiś wątek. A tego byśmy nie chcieli, haha :)
Podzieliłam więc rozdział na dwie części. Do drugiej jeszcze coś dopiszę i kiedyś tam Wam pokaże.
Ostatnio w ogóle zaczęłam pisać na raty. Teraz wszystko powstawało w przerwach do przygotowań do świąt. Od kuchni do laptopa, do salonu, do kuchni, do laptopa i tak w kółko. Dlatego też cześć jest całkiem, całkiem, a cześć to jakaś kompletna masakra. Przez godzinę miałam wenę, sypałam pomysłami jak z rękwa i chciałam wszystko napisać, ale oczywiście nieeee, bo "Hanka! Chodź mi pomóż!" I tak to wyglądało.
Wcześniej to rozdziały były pisane "naraz". A teraz...
Dobra dość gadaniny!
Jak pewnie zauważyłyście jeden fragment jest ok, ale następny to już D.N.O.
Dobra, dobra! Teraz już koniec. A tak jeszcze na zakończenie Wam powiem, że już nie mogę się doczekać pisania epilogu... dobra W.Y.S.A.R.C.Z.Y. Wybaczcie, ale tak strasznie lubię z Wami 'rozmawiać' :D
Piszcie co myślicie. :>
Ściskam
Han*