niedziela, 5 maja 2013

Epilog

Przeczytaj notkę pod spodem 

21 lat później  
-…I widzisz Kacper, mniej więcej tak się z ojcem i wujostwem poznaliśmy.- dokończyłam swoją opowieść.
Razem z moim synem leżeliśmy na jego łóżku i po raz  pierwszy w pełni opowiedziałam mu, jak to się stało, że poznałam tych wszystkich wspaniałych ludzi. Od zawsze próbował mnie namówić, żebym powiedziała mu pełną historię. Ale zawsze albo w ogóle unikałam tematu, albo opowiadałam tylko małą część. Teraz wreszcie usłyszał coś, o co zawsze pytał.
-A teraz śpij, jutro idziemy do Stylesów, trzeba być wypoczętym, bo będzie się działo. W końcu ile to my się już wszyscy nie widzieliśmy?- zaczęłam głośno rozmyślać, bardziej do siebie, niż do syna, ale on chyba to wychwycił, bo od razu mi odpowiedział.
-No ile? Do Stanów wyjechaliśmy jak miałem jedenaście lat, a Mia osiem. Czyli pięć lat temu. Od tamtego czasu wszyscy razem się nie widzieliśmy.
-Matko Boska, masz rację. To straszne! Pięć lat!- przeraziłam się, że aż tyle czasu nie widziałam moich wszystkich najbliższych przyjaciół.
-A będzie wujek Zayn i wujek Louis?- cały czas nie odpuszczał.
Chyba cieszył się na to spotkanie jeszcze bardziej, niż ja. Od kiedy pięć lat temu wyjechaliśmy do Stanów spotykał się tylko z Zoellą, Darcy i Finnem. Gromadka Stylesów jest spora, może jeszcze kiedyś się powiększy. Ale może od początku:
Po powrocie z wakacji z chłopakami, ja rozpoczęłam studia farmaceutyczne, a Kate gastronomiczne. Po trzech latach Niall mi się oświadczył, a po czterech wzięliśmy ślub. Harry był szybszy, bo już po drugim zaliczonych roku dziewczyny, wziął sprawy w swoje ręce i poprosił ją o rękę. Ślub był jeszcze szybszy.
Zespół One Direction ostatni oficjalny koncert zagrał w czasie naszych końcowych zaliczeń na studiach. Potem zarówno Harry, Liam i Niall chcieli ‘osiąść’ i założyć rodzinę. Właśnie! Zapomniałabym. Liam z Danielle pobrali się zaraz po Stylesach. Louis i Zayn nie mieli nic przeciwko rzucenia tego interesu, wszyscy byli już bardzo zmęczeni koncertami, wywiadami, programami oraz nieustannym szumem. To była ich wspólna decyzja, nikt nie wywierał presji. Po prostu każdy z osobna stwierdził, że ich czas nadszedł.
Jak bardzo się pomylili!
Kiedy skończyłyśmy studia rozpoczęłam pracę w aptece, a Kate próbowała spełnić swoje marzenie, czyli otworzyć własną restaurację. Oczywiście Harry próbował jej w tym pomóc, ale ona uparcie się przed tym broniła. Cały czas powtarzała, że nigdy od nikogo nie będzie brała pieniędzy, że sama sobie poradzi. Kiedy wyjeżdżałam pięć lat temu, miała lokal. W nim nic, ale miejsce miała. Ciekawa jestem, jak jest teraz. Ale po kolei. 
Dziewczyna pracowała w jakiejś restauracji, a po nocach szukała rozwiązań. Kiedy chłopcy zakończyli swoją karierę wreszcie założyliśmy normalne rodziny. Jeszcze tego samego roku zaszłam w ciążę z Casparem. Rok później pojawił się nowy członek rodziny u Stylesów, Zoella.  Rok 2020 był bardzo produktywny. Urodziła się pierwsza córeczka Liam’a i Danielle, bliźniacy Darcy i Finn u Stylesów, no i nasza Mia. Nawet Zayn się zaręczył, ale nic z tego nie wyszło. Zaraz potem dziewczyna go rzuciła, mówiąc, że nie czuje się przez niego kochana. To go dobiło do końca. Z Perrie rozstali się po rocznym związku. Ciężko im było. Mimo że bardzo się kochali, nie udało im się przezwyciężyć świata, który ich otaczał.
Do dziś pamiętam, ile było problemów ze znalezieniem imienia Mii. Nie mogliśmy dojść z Niall’em do porozumienia. On koniecznie chciał, żeby imię brzmiało angielsko, a ja polsko. Argumentował, że już zgodził się na Kacpra.
-Przecież i tak mówisz na niego Caspar!- krzyczałam wściekła.
-Ale w aktach jest Kacper!- mówił równie wściekły.
-Jak twoje dziecko się dowie, że nie podoba ci się jego imię to go tak zranisz, że nie wiem!
-Ale to nieprawda, że mi się nie podoba! Bardzo mi się podoba, tylko teraz chciałbym potrafić wymówić imię swojego dziecka!
-A co to za problem! Ka-cper!- chodziłam w te i z powrotem po pokoju, wymachując przy tym rękoma.
-Dobrze, to teraz będzie takie, które ja będę umiał poprawnie wymówić, bez obawy, że go urażę. To, że wy potraficie biegle mówić w tym strasznym języku, nie znaczy, że ja też umiem!
Kłóciliśmy się naprawdę długo. Teraz z perspektywy czasu uważam to za głupie, że potrafiliśmy się aż tak porżnąć z powodu imienia dla naszego wspólnego dziecka. Ale byliśmy młodzi i głupi. Tak to sobie tłumaczę.
-Finn i Louis.- usłyszałam głos Kate.
Razem z Niall’em odwróciliśmy się i zobaczyliśmy, stojących w drzwiach Kate i Harry’ego, obejmującego ją w pasie, a w drugiej ręce trzymającego szarą kopertę. Właśnie wrócili do lekarza. Chwilę mi wtedy zajęło zanim załapałam, co właśnie usłyszałam.
-O mój Boże! Będziecie mieli bliźniaków!- wykrzyczałam i ze łzami w oczach rzuciłam się na szyje małżeństwu.
Niall stał jak słup i nie ruszał się przez dobre kilka minut, a potem wykrzyczał.
-Mia!- patrzył mi głęboko w oczy i czekał na moją reakcję.
-Maja…- pasuje idealnie.
Tak właśnie zostało wybrane imię dla naszego drugiego dziecka.
Później okazało się, że lekarz się pomylił i zamiast dwóch chłopców urodziła się dziewczynka z chłopcem. Kate wiedziała, jak bardzo zależy Harry’emu na imieniu Louis. Ale on sam dobitnie powiedział, że Lou będzie przeznaczone dla następnego chłopca, a dziewczynka dostanie imię Darcy. Tak też się stało i mamy teraz Finna i Darcy. Są zupełnie inni. Finn to wykapana mama, natomiast Darcy wygląda jak żeńska wersja Hazzy.
…Nie sądzili, że aż tak będzie im tego brakować.
Po trzech latach przerwy w karierze muzycznej, żony chłopaków zaczęły zauważać, jak bardzo brakuje chłopakom sceny. Po jakimś czasie stało się to nie do wytrzymania. Umówiłyśmy się i we trzy postanowiłyśmy zrobić im niespodziankę. Zorganizowałyśmy im koncert, który był początkiem ich wielkiego powrotu. Doskonale widziałam ich łzy kiedy usłyszeli te wszystkie oklaski. Znowu poczuli się jak dawniej. Zaraz potem podpisali nowy kontrakt.
Niesamowite było to, że na widowni wciąż widać było te same dziewczyny, które towarzyszyły im na samym początku. Po prostu trochę wyrosły, tak jak oni. One Direction nadal grało swoją muzykę, z czasem trochę spoważniała i przybrała bardziej dojrzałego brzmienia. W końcu ile można śpiewać o miłości. Widać, jak bardzo za tym tęsknili i że nie mogą bez tego żyć. A kiedy zaczęli wprowadzać na kawałki swoje klimaty byli w siódmym niebie.
Pięć lat temu dostałam propozycję pojechania do Stanów i tam prowadzenia badań nad nowymi lekami. Mieliśmy jechać wszyscy razem we czwórkę. Tuż przed planowanym odlotem zmarła matka Niall’a. Powiedział, że nie może pojechać. Rozumiałam go doskonale. Jednak on myślał, że ja zostanę i poczekam na niego. Byłam jednak na to zbyt głupia, wzięłam za ważniejsze jakąś pracę, a nie własnego męża. Razem z dziećmi wyleciałam i zaczęłam nowe życie. Cały czas święcie przekonana, że Niall dojedzie. To się jednak nie stało.
Teraz wiem, że postąpiłam, jak skończona idiotka, a przede wszystkim egoistka. Kto normalny wybiera karierę, zamiast ukochanego męża? Idioci, czyli ja. Od tamtego czasu oczywiście utrzymywaliśmy kontakt, ale czułam, jak bardzo go zraniłam. W końcu wyjaśniliśmy sobie wszystko i stanęło na separacji. Zwykli ludzie nie rozstają się z takiego powodu, ale w naszym przypadku nie bardzo było, jak wszystkiego naprawić. Niall cały czas po świcie jeździ, a ja uziemiona za Atlantykiem. Wybraliśmy łatwe rozwiązanie, szkoda tylko, że nie najlepsze.
-Mamo. Mamo!
-Co?!- z głębokich zamyśleń wyrwał mnie głos Kacpra.
-Śnisz na jawie?
-Przepraszam, odpłynęłam. O co pytałeś?
-Czy ojciec przyjdzie?
-Nie wiem, ale myślę, że tak. W końcu mają być wszyscy. A wiesz, że Kate nie odpuści.- uśmiechnęłam się promiennie.
-Tęsknisz za nim czasem?- zapytał cicho.
-Nawet nie czasem, ale to ja spaprałam , i ja teraz muszę ponieść konsekwencje.
-Jeśli tylko się postarasz możesz spróbować naprawić.
-A co ty się taki mądry w sprawach sercowych zrobiłeś?- trzepnęłam go delikatnie w głowę.- Ach tak przepraszam, zapomniałam. Przecież masz teraz dziewczynę. –uśmiechnęłam się i uniosłam brew u góry.- Zoella.
-Mamo! Skąd wiesz?!- oburzył się na dobre.
-Oj nie unoś się tak kochanie, po pierwsze jesteś bardzo przystojny, masz 16 lat, po drugie jeszcze aż tak ślepa nie jestem. Myślisz, że niczego nie widziałam, kiedy w ostatnie wakacje przyjechali do nas dzieciaki Stylesów. Zbliżyliście się do siebie jeszcze bardziej, niż w ostatnich latach. 
-Ale…
-Słońce, przecież to normalne. Obydwoje jesteście w takim wieku. Znacie się od urodzenia, od zawsze doskonale się rozumieliście.
-Po prostu nie mogę tego zrozumieć. Nigdy na nią nie patrzyłem a taki sposób. A jak przyjechała do nas w zeszłe wakacje i praktycznie cały czas z nią spędzałem…
-Samo wyszło.- dokończyłam za niego.-Tylko opiekuj się nią! Miałeś okazję poćwiczyć na siostrze,  teraz wykorzystaj swoje doświadczenie i nie daj Hazzie powodu do spuszczenia łomotu ojcu.
-Nie dam, obiecuję.
-Dobranoc, wyśpij się, bo jutro będzie się działo.
***
-Cześć mamo.- usłyszałam zaspany głos Mai, a zaraz ujrzałam ją samą w piżamie i roztrzepanymi włosami. – Co na śniadanie?
-Cześć kochanie. Co powiesz na tosty?
-Ooo, super!
-To świetnie, idź po brata. Tylko nie za brutalnie!- ostrzegłam, widząc jej wzrok.
Jak to rodzeństwo. Uwielbiali sobie dokuczać. Najbardziej jednak, sprawiało im przyjemność brutalne budzenie się nawzajem. Dziewczyna słodko się uśmiechnęła i pognała do pokoju starszego brata. Zaraz potem usłyszałam wkurzony głos Kacpra z wiązanką przekleństw.
-Caspar!- krzyknęłam, powstrzymując się od śmiechu. Nie byłam najlepszą matką, każda normalna opieprzyła by syna za coś takiego. Ja jednak nie potrafiłam, doskonale pamiętałam, jak to było ze mną.
Mia pojawiła się u mojego boku i uśmiechnęła się słodko. Pogroziłam jej palcem i postawiłam talerz z gorącymi tostami. Po chwili pojawił się Kacper w samych bokserkach. Spojrzałam na niego groźnie i odesłałam do pokoju po chociaż T-shirt. Co jak co, ale czegoś takiego nie znosiłam.
-Na którą idziemy?- zapytał wkładając przez głowę koszulkę.
-Na 12, więc się pospieszyć. A i nie najadajcie się zbytnio, tam na pewno cos dostaniemy. A Kate będzie przykro jeśli wszystkiego nie skosztujecie.  Tymczasem ja idę po prysznic, i tobie Kacper nakazuję zrobić to samo, jasne?
-Jasne mamo.-odparł z pełną buzią.
***
Zamknęłam się w łazience i weszłam pod prysznic. Na moje ciało spłynęły gorące strumienie wody, a w tym czasie umysł zaczął się powoli rozluźniać i dopuszczać do siebie wszystkie myśli jakie kłębiły się od dawna. Jakie ja mam szczęście. Pojawiło się jako pierwsze. Mam wspaniałą dwójkę dzieci, które kocha się nawzajem i wspiera. Obydwoje dojrzewają i powoli wkraczają w dorosłe życie. Od przyszłego roku szkolnego zaczną chodzić wraz z przyjaciółmi, których znają od urodzenia do wspólnej szkoły. Ja natomiast mam wspaniałych przyjaciół, z którymi rozpoczęłam swoją przygodę w Londynie i, z którymi mam najlepsze wspomnienia z młodości. Dziś po raz pierwszy od pięciu lat spotkamy się wszyscy naraz w jednym miejscu, o tym samym czasie. Zobaczę Louisa i Zayn’a, u których drzwi może wreszcie pojawiła się miłość. Spotkam się z Liam’em i Danielle i ich cudowną córeczką Sofią. No i wreszcie będę mogła uściskać moją najlepszą przyjaciółkę z jej cudownym mężem, moim braciszkiem i ich wspaniałych potomków. Jednak najbardziej ekscytowała mnie świadomość, że zobaczę się z Niall’em, pierwszą miłością mego życia, która wciąż gdzieś tam siedzi w sercu, mimo że od dawna jest odpychana i uważana za zapomnianą.
Namydliłam swoje ciało, umyłam włosy i czekałam aż gorąca woda zmyje ze mnie całą tą pianę. Osuszyłam ciało ręcznikiem, włożyłam bieliznę i zrobiłam turban na głowie. Przetarłam ręką zaparowane lustro i zaczęłam nakładać na twarz krem, taki wiek, że trzeba zacząć stosować wszystkie te papki, by potem nie wrzucać sobie, że nie robiło się nic, aby zlikwidować zmarchy. Wysuszyłam głowę i przemknęłam do swojego pokoju. Stanęłam naprzeciwko szafy i rozpoczęły się dylematy. Co włożyć? Wyciągnęłam przeróżne sukienki i zaczęłam je przeglądać, na koniec i tak lądowały na łóżku w kupce zapomnienia. 
-Mamo? Może być tak?- za mną stanęła Mia, już ubrana. Obróciła się o 360 stopni, ukazując się w pełnej krasie.
-Wyglądasz fantastycznie, kochanie.- pogłaskałam ją po policzku i złapałam za rękę.- Zresztą ładnemu we wszystkim ładnie.
-Szkoda tylko, że nie jestem ładna.
-Co ty za bzdury wygadujesz?- spojrzałam na nią groźnie.- Jesteś prześliczna, rozumiesz?
Mia była naprawdę piękna. Włosy o kolorze jeszcze bardziej intensywnego rudego kasztanu, niż moje, opadały aż do połowy pleców. Niebieskie tęczówki, odziedziczone po ojcu  podkreślały jej łagodne rysy i delikatne piegi. Posturę miała raczej drobną, wzrost również, ale dodawało jej to tylko uroku. Zupełnie różniła się z bratem. Ten z kolei bardzo wysoki, o ciemnych włosach i szarych oczach.
-Mówisz tak bo jesteś moją matką, ale nie ważne. Zaraz musimy wychodzić. Gotowa?
 -No właśnie nie bardzo…- jęknęłam.- Przetrząsnęłam chyba wszystkie sukienki i żadna nie pasuje. Chyba założę spodnie z żakietem.
-Ani mi się waż!- wykrzyknęła z palcem uniesionym do góry.
-Chyba zaczynasz przejmować cechy ciotki Kate.
Mia podeszła do łóżka i od razu wyciągnęła jakieś sukienki. W końcu stanęła przede mną z dwiema różnymi, każda w innej ręce. Zrobiła krótką prezentację i spytała którą wolę, a ja zrozpaczona wzruszyłam rękoma i jęknęłam, że nie wiem, bo obie są ładne. Boże, czemu zachowuję się gorzej niż kiedy miałam 17 lat i rzeczywiście szłam na ważne spotkanie miłosne. Przecież teraz to jest zwykłe spotkanie po latach…
-Cas! Caspar! Kacper!- wrzeszczała z każdym słowem coraz głośniej, aż w końcu brat raczył spełnić na jej prośbę. -Która?
-Co która?- zapytał dopinając jakąś bransoletkę na  nadgarstku. Podszedł bliżej i poczułam pewną bardzo ładna zapewne woń, gdyby nie była wylana w zbyt dużej ilości. Powstrzymałam się od skrzywienia i zakaszlenia, by go nie urazić. Jednak siostra nie okazała się tak dobroduszna.
-Matko Boska ileż ty tego na siebie wylałeś?- mówiła kaszląc i machając rękoma, jakby chciała odgonić od siebie powietrze.
-Za dużo?- jęknął.
-Stanowczo! Ale do rzeczy. Która?
-Ale co która?
-Która sukienka, pajacu?!- wybuchnęła Mia.
-Ej, ej! Bez takich!- krzyknęłam, pewne granice jednak są.
-Granatowa.- powiedział Kacper.
-Czyli postanowione, bierz tą drugą, mamo.
-Debilko!- dało się słyszeć z korytarza.
-Nie no, nie wytrzymam. Dosyć tego! Macie się tak do siebie nie odzywać, czy wyrażam się dostatecznie jasno?!
-Ja słońce, mamo.- odpowiedzieli jednocześnie. Oczywiście miałam świadomość, że nic do nich nie dotarło, bo niby czemu kiedy do mnie nie docierało, to miało by do nich trafić? Ale próbować warto, no nie?
Włożyłam sukienkę, wybraną przez Mię, zrobiłam delikatny makijaż, a na nogi wsunęłam ulubione sandały, na wysokim obcasie. Chwyciłam dużą brązową torbę i zbiegłam na dół. Krzyknęłam do dzieci by się pospieszyły, a sama zaczęłam zbierać najpotrzebniejsze rzeczy i wrzucać je do torby. Zaraz potem siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy na tak długo wyczekiwane przez nas wszystkich spotkanie.
***

 -Wszyscy już są! Czekamy tylko na jak zawsze spóźnialską całą rodzinę Horanów!- krzyknęła w progu Kate.
Wybiegłam z samochodu i nie czekając na nikogo rzuciłam się na szyję blondynki. Objęłam ją mocno i po prostu stałam z nią nie wypuszczając nawet na moment. Ta śmiała się wniebogłosy i również ściskała moją szyję. Po chwili dołączyły do nas dzieci i zrobiliśmy przysłownego misia.
-Teraz już tylko został Niall. Ja nie wiem czy wy nie wicie co znaczy godzina 12? Nie później, nie wcześniej tylko 12! Reszcie jakoś się udało…
-Dobrze, dobrze już się tak nie gorączkuj, jestem pewna, że on też zaraz przyjdzie.- objęłam ją w pasie i poprowadziłam do drzwi.
Weszliśmy do restauracji, która była urządzona w bardzo ‘włoski’ styl, o ile można tak opisać wnętrze. Rozglądałam się po całym pomieszczeniu i nie mogłam się nadziwić, jak bardzo oddaje to całą Kate. Wszystko było fantastyczne.Pogratulowałam dziewczynie wspaniałego pomysły i przede wszystkim sukcesu jaki odniosła robiąc to wszystko zupełnie sama. Wszyscy czekali na nas przy złączonych stołach na środku restauracji.
-Hania! Dzieciaki! No nareszcie, a gdzie twój ukochany mąż?- podszedł Harry i musnął mnie w policzek, przybił coś w rodzaju piątki z Kacprem i uściskał Maję.
Caspar od razu odszedł i podbiegł do Zoelli, to by było na tyle z ich dzisiejszego towarzystwa. Patrzyłam na nich z uśmiechem, Harry podążył za mną i również się uśmiechnął.
-To niesamowite jak szybko rosną.- rozczulił się, udając że wyciera opadającą łzę.
-Uważaj, bo jeszcze uwierzę, że się zrobiłeś taki wrażliwy. Jestem pewna, że od dawna czekałeś, by poznać pierwszego chłopaka swojej pięknej córki.
-Nie musiałem na nic czekać. Znam go od urodzenia. A teraz siadajcie, Kate zaraz przyniesie jedzenie, tylko jeszcze niech twój mąż ukaże swój tyłek.
-On nie jest moim mężem, Styles!- syknęłam patrząc na niego groźnie, choć jednocześnie serce przyspieszyło swoje bicie na dźwięk imienia Nialla i świadomość, że zaraz go zobaczę.
-Stara, a wciąż jędza. Poza tym, on jest twoim mężem, separacja to jeszcze nie rozwód.- pogroził palcem.- O popatrz kto idzie!- zawołał głośniej patrząc przez okno i jednocześnie machając rękę w geście pospieszenia.- Niall stary, kopę lat!
Kiedy blondyn wszedł do środka podbiegł do nas i mocno uściskali się z Hazzą, waląc po plecach. Następnie zwrócił się do mnie. Obydwoje czuliśmy się nieco niezręcznie i nie bardzo wiedzieliśmy jak mamy się zachować. W końcu skończyło się na krótkim muśnięciu policzkami. Co niestety lub stety w moim przypadku wywołało gorący rumieniec na twarzy, spocone dłonie, przyspieszony oddech, ogromne zdenerwowanie i chyba uczucie motyli w brzuchu. Nie jest dobrze.
Przybliżając się do jego twarzy spojrzałam w te same niebieskie tęczówki, z którymi miałam styczność od lat. Pozostała ta sama, hipnotyzująca barwa. Od razu stanęła mi przed oczami scena, kiedy to po raz pierwszy przeszedł do mnie do domu i uczył grać na gitarze. Wszystkie te młodzieńcze wspomnienia stanęły mi przed oczami, co wywołało ogromną gulę w gardle i chęć wybuchnięcia płaczem. Boże Przenajświętszy, czemu to się dzieje? Dotknęłam jego skóry, poczułam iskry, co się ze mną dzieje?
Widziałam, że to spotkanie będzie zupełne inne, ale skąd miałam wiedzieć, że wywoła u mnie aż takie reakcje? Odeszłam od nich czym prędzej i zajęłam wolne miejsce, poczułam że banan ciśnie mi się na usta. Nie wytrzymałam i mu pozwoliłam. Przywitałam się z wszystkimi zgromadzonymi po czym zasiadłam na krześle. Po chwili dosiedli się chłopcy. Niall znalazł sobie miejsce centralnie naprzeciwko mnie. Kate wniosła jedzenie i zaczęło się wielkie nakładanie. „Podacie sałatkę?” „Rzucicie w nas mięsem?” „Macie gdzieś tam makaron” „Chyba się skończył sos” Te i tego typu zdania było słychać przez pierwsze 10 minut posiłku. Potem, kiedy każdy już miał coś na talerzu zajął się nim i słychać było tylko dźwięk sztućców uderzanych o nie.
-No to opowiadać co tam u was?- zaczął Zayn.
Wszyscy zaczęli mówić naraz, a ja tylko słuchałam i uśmiechałam się pod nosem. Co chwilę przyłapywałam się nad wlepianiem gał w Nialla, jedynym pocieszeniem było to, że czasem napotykałam i jego wzrok. Wywoływało to rumieniec i uśmiech z dwóch stron. Czułam się jak 20 lat wcześniej, jak ta nastolatka i jej pierwsza miłość.
Chyba zakochuję się po raz drugi w tej samej osobie. Można tak?

~~~~
No i koniec. Bardzo się cieszę, że udało mi się doprowadzić opowiadanie do końca. Miało swoje wzloty i upadki, (pod koniec to był jeden, wieli upadek, ale pomińmy ;p) ale udało się! :D
Wiem, że wyszedł trochę długi, ale i tak skracałam. Było jeszcze tyle rzeczy, które chciałam w nim zawrzeć, ale powstrzymywałam się, żeby nie wyszło jakieś dziesięciostronicowe coś.
Ciekawa jestem czy tego się spodziewałyście. 
Dobra nie przedłużając.
Chciałabym podziękować każdemu z osobna za poświęcony czas <3 Naprawdę bardzo Wam wszystkim dziękuję, którzy wytrwali ze mną tu do końca. Bez waszego wsparcia w ogóle nie powstałaby ta historia. Dlatego dziękuję. 
Na koniec mam taką małą prośbę. 
Byłabym bardzo wdzięczny, gdyby każdy kto przeczytał ten epilog zostawił po sobie komentarz. Nie musi być długi, wystarczy zwykły emotikon, po prostu chciałabym wiedzieć ile Was tu było :) Naprawdę, to bardzo ważne dla mnie. 
Jeśli chodzi o nowe opowiadanie to nie wiem szczerze mówiąc co z nim będzie. Jak na razie potrzebuję przerwy :p Jak coś się pojawi to dam znać tu na blogu, a jeśli ktoś chce zostać osobiście poinformowany to niech zostawi swój mail :D

...
Rany... jakoś dziwnie się czuję żegnając z Wami... ciężko, ale nic kiedyś trzeba.
Ściskam xx

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 50


Kate
Zamknęłam za sobą drzwi do łazienki i weszłam do swojego pokoju. Na łóżku leżał już Harry z rękami pod głową. Wciąż jednak miał na sobie ciemne spodnie i koszulkę. W drodze do upragnionego mebla rozplątywałam włosy, które wcześniej były związane z luźny kucyk. Z pod kołdry wyjęłam piżamę, na którą składały się krótkie, zwiewne spodenki i taka sama koszulka. Cały czas czułam na sobie przeszywający wzrok Harry’ego. Zdjęłam górną część dresu, stanik i zmieniłam na piżamę. Ściągnęłam spodnie i odwróciłam się by wziąć dolną cześć stroju do spania. Szybko wciągnęłam je na pupę.
-I co się tak gapisz?
W odpowiedzi złapał mnie za rękę i pociągnął mocno, co spowodowało, że upadłam na niego. Przycisnął swoje wargi do moich i mocno wpił.
-Czekałem, aż skończysz, by zrobić to.
-Co?- zapytałam ze śmiechem.
-To.- z zachłannością przywarł ustami do moich i zaczął namiętnie całować. Jego ręka wędrowała po moich plecach, z czasem wchodząc pod koszulkę. Przeszedł na moją szyję, a ja wplotłam ręce w jego loki i zaczęłam się nimi bawić. Powrócił do ust, zaraz potem poczułam jego ręce na swoich pośladkach, delikatnie je ściskające.
-Harry!- pisnęłam, śmiejąc się wniebogłosy  Zaraz potem zakryłam ręka usta, bo wiedziałam, że nie jesteśmy sami w domu.
-Cicho, łobuzie!-pochylił się pocałował mnie w ucho, poczułam jak dreszcze przeszywają całe moje ciało.
Przysunęłam się i musnęłam jego wargi, on to wyłapał i po raz kolejny zaczął całować namiętnie. Wsadziłam ręce pod jego koszulkę i zaczęłam delikatnie przesuwać po jego brzuchu. On złapał mnie mocniej i poczułam wielkie dłonie jeżdżące od pleców do pośladków. Wciąż się całując Harry delikatnie mnie popchnął tak, że teraz to on leżał na mnie.
-Złaź ciężarze! Nie mogę oddychać.- pacnęłam go w tors, a on przewalił się na bok i zamknął w swoich objęciach.
-Czy mogę cię na chwilę puścić i przebrać się?- zapytał tuż nad moimi ustami. Zrobiłam gest ‘droga wolna’. Myślałam, że wstanie i pójdzie  na dół po swoją torbę, którą przyniósł. On natomiast wypuścił mnie z objęć, rozpiął pasek spodni, uniósł biodra i ściągnął spodnie. Zraz potem wylądowały na podłodze. Już chciał kłaść się z powrotem kiedy wzięłam sprawy w swoje ręce.
-Chyba nie zamierasz spać w przepoconej koszulce, w której spędziłeś cały dzisiejszy dzień, szalejąc na próbie?- powiedziałam podejrzliwie.
-Nie?- zapytał.
-No chyba jasne, że nie!
Bez słowa ściągnął przez głowę bluzkę . Został w samych bokserkach. Z nutką uśmiechu, wsadził jedno swoje ramię pod moją głowę, a drugim przykrył nas kołdrą, a potem złapał swoją dłoń, tak że byłam zamknięta w jego uścisku.
-Co?-spytałam podejrzliwe, wciąż obserwując jego uśmiech.
-Co co?- udawał, że nie wie o co chodzi.
-Nie udawaj głupiego. Czego się uśmiechasz?
-To już się człowiek nie może pouśmiechać?- spróbowałam wyspowodzić się z jego objęć, a on widząc to skapitulował.- Oj no dobra już dobra, jak wy kobiety się uprzecie.
-No…- ponagliłam.
-Zrobiłaś to specjalnie, prawda?
-Co niby zrobiłam specjalnie?- udałam niewiniątko, czerwieniąc się przy tym jednak.
-Tak naprawdę wcale nie chodziło o ‘przepoconą koszulkę’?
-Nie rozumiem o co ci chodzi?- spróbowałam odwrócić się do niego plecami. On jednak to wyłapał i uniemożliwił.
- Po prostu chciałaś, żebym… no wiesz ściągnął bluzkę.- przejrzał mnie śmiejąc się przy tym głośno. Pacnęłam go po raz kolejny w tors, robiąc obrażoną minę.
-Ty już nie bądź taki mądry, panie Styles.- mówiłam urażonym głosem, wciąż bijąc go.
On się tylko śmiał, a potem nagle mocno przyciągnął do siebie, skutecznie blokując jakikolwiek ruch. Uniósł się na łokciu i przysunął usta do moich z tym zabójczym uśmiechem. Tym sposobem wyłączył czynnik w moich mózgu, odpowiadający za racjonalne myślenie. Wpił się we mnie, a ja nie potrafiłam skupić się na niczym innym, jak na nim. Nie wiem jak długo przewracaliśmy się po łóżku, ale jak kiedy już opadliśmy zdyszani, na naszych głowach było jedno, wielkie siano. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on ponownie zamknął mnie w swoich objęciach. Leżeliśmy tak przez jakiś czas, Harry od czasu do czasu całował mnie w głowę, czoło, ucho czy nos albo po prostu głaskał.
-Nie uważasz, że Hania się strasznie zmieniła?- wymruczał niewyraźnie, jednak ja doskonale zrozumiałam, o co mu chodzi. Był to temat, który raczej nie będzie należał do łatwych, ale przecież i takie trzeba podejmować. Doskonale wyczułam  niezręczność, jaka jest w jego głosie.
-Uważam, że się zmieniła. Ale strasznie, to się zmieni dopiero wtedy, jeśli ktoś nie uświadomi jej, jak zmieniła się przez ostatnie pół roku odkąd ją poznaliśmy. Strasznie to się dopiero wtedy zmieni. Teraz jest na etapie początkowym. Co ty zauważyłeś?- spytałam po chwili ciszy.
-Przede wszystkim to, że przestała być tą nieśmiałą, plączącą się z mówieniu dziewczyną, która obsługiwała nas w kawiarni. Nabrała…
-Nabrała pewności siebie.- dokończyłam za niego i pokiwałam głową.
-Tylko czy na pewno nabrała właściwej pewności siebie? Tu pojawiają się lekkie wątpliwości.
-Odnoszę wrażenie…
-Że tak jakby zamieniłyście się rolami. Nie odbieraj tego źle, kochanie. Po prostu wydaje mi się, że przejęła niektóre twoje zachowania. Tylko, że to niej to kompletnie nie pasuje.- starał się wytłumaczy i co dokładnie chodzi.
- Dobrze, że poczuła się komfortowo, że może się otworzyć, a nie tylko być biernym obserwatorem, ale teraz zaczyna przedobrzać. Zaczyna się czuć aż za bardzo komfortowo.  
-Ja natomiast nie czuję się specjalnie dobrze, mówiąc o tym wszystkim. Bo jest naszą przyjaciółką i nieraz nam ratowała tyłek. Nie wolno obgadywać.
Uśmiechnęłam się, bo dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo Harry jest kochający, wrażliwy i odpowiedzialny. To znaczy byłam świadoma tego od dawna, ale dopiero to ostatnie zdanie sprawiło, że dotarło to do mnie tak gwałtownie.
-Harry,-uniosłam głowę i spojrzałam w jego skupione, zielone tęczówki.- robimy to dla jej dobra… przynajmniej staramy się. Przecież nie robisz nic złego, kochanie.- wróciłam do poprzedniej pozycji.- Pogadam z nią… muszę. Ktoś musi. Tylko co ja mam jej powiedzieć? Że uważamy, że nie jest tą samą osobą, którą poznaliśmy? Jak to w ogóle brzmi?- jęknęłam.
-Bardzo dobrze. Poza tym takie rozmowy to same się nam w ustach układają, nie ma sensu pisać scenariuszy, bo one zawsze się zmieniają. Wszystko wyjdzie w praniu.
   -Kiedy ty się zrobiłeś taki mądry, co?- przewróciłam się na bok, tak że nadal byłam oparta o jego tors, ale miałam lepszy widok na jego twarz.- Jesteś nieznośnie idealny. Wszystko wiesz, wszystko rozumiesz, a na dodatek jesteś zabójczy. Wciąż nie potrafię się przyz…- na szczęście w porę ugryzłam się w język, inaczej powiedziałabym o kilka słów za dużo.
-Czego nie potrafisz?- zaśmiał się.
-Niczego.
-Wybacz, ale w to nie mogę uwierzyć.  No to czego nie potrafisz?
-Nieważne!
-No powiedz!
Zaczęłam wodzić palcem po jego klatce piersiowej i zbierałam się by dokończyć wcześniejszą myśl. Karciłam się w myślach, że powinnam najpierw myśleć potem paplać.  
-Wciąż nie potrafię przyzwyczaić się do twojej bliskości, za każdym razem przestaje myśleć racjonalnie, nogi mi się uginają, w brzuchu przewraca, a mózg wyłącza.- wypaliłam na jednym wdechu, a zaraz potem spłonęłam rumieńcem, bo nastała niezręczna cisza.
Poczułam, że łapie mnie mocniej i przesuwa wyżej. Ułożył mnie tak, że głowa spoczywała tuż przy jego szyi, a jego sama opierała się o moją. Palcem wodził po moim ramieniu, chwilę potem moja ręka bezwiednie powędrowała na jego pierś i tam już została.
-Kocham cię, słońce i tak już zostanie.
-Nie chcę, żebyś wyjeżdżał.- szepnęłam hamując łzy.
-Ciiii, ja też nie chcę, ale wszystko będzie dobrze. Kocham cię, a to jest najważniejsze.
-Ja też cię kocham, zapamiętaj.- to mówiąc zakończyliśmy naszą rozmowę i spleceni w uścisku zasnęliśmy.
***
Hania
Obudziły mnie promienie słońca, padające prosto na moja twarz. Otworzyłam oczy i pierwszym co zobaczyłam była zaspana twarz Nialla tuż przed moją. Uśmiechnęłam się i chwilę po prostu wgapiałam, by zapamiętać jego twarz z największymi szczegółami. Cmoknęłam chłopaka w usta i spróbowałam delikatnie wyplątać się z jego uścisku, tak żeby go nie obudzić. Niestety.
-Gdzie sobie idziesz?- skrzywiłam się, a tak dobrze mi szło.
-Do kuchni kochanie, ale śpij sobie dalej. Przepraszam, nie chciałam cię budzić.
-Nic się nie stało.- nachyliłam się i jeszcze raz go cmoknęłam w usta i wymknęłam się na palcach za drzwi.
Udałam się w stronę kuchni. Idąc, zauważyłam że drzwi do pokoju Kate są otarte, a domowników w nim brak. Rozglądałam się w nadziei znalezienia ich. Weszłam do kuchni, ale natychmiast zrobiłam trzy kroki do tyłu. Widok nie był przeznaczony dla mnie, ani dla nikogo innego. Harry z Kate ukazywali sobie swoje uczucia. Wycofałam się tyłem, ale oczywiście musiało zacząć chcieć mi się kichać  Nie zdążyłam opanować swojego kręcenia w nosie i rozległy się dwa głośne kichnięcia. Znając moje niezdarstwo, wpadłam i zahaczyłam stopą o etażerkę, która stała obok. Narobiłam przy tym hałasu, poza tym Harry zauważył moją nogę i szybko oderwał się od zdyszanej Kate.
-Przepraszam, strasznie was przepraszam!- zaczęłam gorączkowo się tłumaczyć. Czułam jak krew zalewa mi twarz.- Naprawdę nie chciałam wam przeszkadzać. Właśnie dlatego zaczęłam się wycofywać, tylko ta głupia etażerka… ugh. Wybaczcie.
-Przestań, przestań.- przekrzykiwać mnie Kate.- Przecież nic się nie stało.
-Właściwie to my powinniśmy przeprosić, takich rzeczy…ekm- odchrząknął chłopak.- nie robi się w czyjejś kuchni.
-Nie czyjejś tylko Kate, więc w ogóle nie ma sprawy.- zaśmiałam się i odwróciłam.- Właściwie to i tak muszę iść do łaz…- wolałam jak najszybciej ulotnić się z kłopotliwej sytuacji.
-Właśnie! Łazienki, muszę iść do łazienki. A ty zostań i pomyśl co ze śniadaniem.
Niechętnie weszłam do kuchni, gdzie został sam Harry. Dopiero teraz spostrzegłam, że ma na sobie same bokserki. Zakryłam sobie oczy dłonią i stanęłam do niego tyłem.
-No co ty, ruda. Weź przestań.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to takie normalne, żebym oglądała chłopaka swojej najlepszej przyjaciółki na pół gołego.- wysyczałam. Nie czuję się z tym komfortowo.
-Ale jednocześnie ten chłopak jest twoim najlepszym przyjacielem. – podsunął.
-No dobra, ale…
-Oj weź nie marudź i zobaczmy co z tym śniadaniem.
Odwróciłam się w jego stronę i z przymrużonymi oczyma ruszyłam w kierunku lodówki. Po drodze sięgnęłam ręką po opakowanie chusteczek i wyciągnęłam jedną. Myśląc przy otwartej lodówce, jednocześnie próbowałam zapewnić sobie komfort tlenowy.
-Kiepsko wyglądasz, jesteś blada jak ściana.- stwierdził mój towarzysz.- Może powinnaś wziąć jakieś leki?
-Oj tam, nie będę się faszerowała lekami.-uśmiechnęłam się.-Poza tym nie zamartwiaj swojej wypoczętej głowy moim lekkim przeziębieniem.
-Gdybyś jednak nafaszerowała się jakimiś lekami, byłbym bardziej spokojny.
-Dziękuję, że się o mnie troszczysz Hazza, ale na razie daję radę.
 Wyjęłam z lodówki składniki potrzebne do zrobienia kanapek. Stwierdziłam, że najlepiej będzie jak każdy zrobi, co mu będzie odpowiadało. Trzeba było tylko pokroić niezbędne produkty. Kiedy chciałam pochylić się nad chlebem, Harry odebrał mi nóż i kategorycznie zabronił roznoszenia zarazków. Po krótkiej wymianie zdań, w końcu dopiął swego.
-Od kiedy zrobiło się to takie zadziorne?- mruknął pod moim adresem.
-Słyszałam!- wycharczałam.
-I bardzo dobrze, miałaś słyszeć!
-Idę pod prysznic.
Z pokoju wzięłam bieliznę i zamknęłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic, po czym wróciłam do pokoju, w którym nadal drzemał Niall. Słysząc, że weszłam otworzył jedno oko i zaczął coś tam mruczeć pod nosem. Jednak nic nie zrozumiałam. Wyjęłam z szafy dżinsy, białą bluzkę i bluzę przez głowę. Nałożyłam na siebie warstwy a na koniec dopełniłam grubym szalikiem, by osłonic gardło przed zimnem. Wiedziałam, że wyglądam mało inteligentnie, ale co tam. Zdrowie najważniejsze. Spojrzałam na zegarek, wyświetlał taką godzinę, która mówiła, że z pewnością blondyn musi wstawać. Rzuciłam się na łóżko, na którym leżał i pocałowałam go w policzek.
-Czas wstawać. Śniadanie zaraz będzie na stole. Myj się i przychodź.
-Jeszcze 5 minutek.- wymamrotał.
-Dwie.- cmoknęłam go ostatni raz i wróciłam do kuchni, gdzie Kate z Haroldem jedli już posiłek.
***
-No ludzie wreszcie! Ile można jechać! Już myśleliśmy, że się rozmyśliliście i się nie pojawicie.
-Mhm jasne Liam, od tak postanowimy, że jednak nie mamy ochotę na trasę.- zadrwił Niall.
Zobaczyłam dziewczynę Zayn’a. Była niewysoką blondynką o ładnym uśmiechu. Chłopak przedstawił nam ją jako swoją przyjaciółkę. Ciekawa byłam czy stanie na wysokości zadania i odważy się wyznać prawdę. Skierowaliśmy się w stronę kolejki do odpraw. Na szczęście i nieszczęście o tej porze roku na lotnisku nie ma wielu osób.  Po niecałych 20 minutach bagaże już były nadane, a wokół nas zgromadziła się grupka fanów.
-Mam deja vu.- mruknęła smutna Danielle.
Znaleźliśmy jakieś mniej zatłoczone miejsce, by móc się pożegnać, a przy okazji nie przeszkadzać innym podróżnym.
-Czas się żegnać.- oznajmił Lou.
Podszedł do Kate i Danielle i przytulił je obie. Następnie skierował się do mnie i chciał objąć, ale szybko wytłumaczyłam, że lepiej nie ryzykować zarazkami. On jakby nie słyszał co przed chwilą powiedziałam uściskał mnie mocno. Zaśmiałam się i odwzajemniłam uścisk. To samo zrobiłam w stosunku do Zayna, Liam’a i Harry’ego.
-No chłopie życzę ci powiedzenia, dbajcie tam o siebie. – otworzyłam ramiona i czekałam aż podejdzie do mnie ten ostatni. Złapał mnie mocno i jeszcze mocniej ścisnął.
-Trzymaj się, mała. Miej oczy i uszy otwarte.- musnął mój policzek i odsunął się ode mnie, patrząc głęboko w oczy. Nie wiedziałam o co mu chodzi, więc tylko wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się na pożegnanie.
Odszukałam wzrokiem Niall, który właśnie odchodził od Danielle. Chyba pomyślał o tym samym, bo zaraz potem podszedł do mnie i nic nie mówiąc po prostu mocno przytulił.
-Nie lubię takich pożegnań. Czuje się wtedy dziwnie. Poza tym Danielle ma racje, mam deja vu.- mówiłam cicho do jego piersi.
-Masz rację, taki obrazek już kiedyś widziałem. Dwa miesiące temu. Nie podoba mi się on.   
-Będziesz codziennie pisał, chociaż jednego małego sms’a, ale codziennie, jasne?
-Jak słońce. Kocham cię.
-Ja ciebie również.
Nachylił się i złożył ostatni pocałunek, jaki był nam dany przez następne trzy miesiące. Zapomniałam o tym, że mogłam go zarazić, nie było to teraz ważne. Liczyło się tylko to, że jeszcze jest ze mną. Niechętnie oderwałam się od niego i spojrzałam w niebieskie tęczówki. Uśmiechnęłam się słabo i powiodłam wzrokiem po reszcie. Harry z Kate wciąż trwali w czułym uścisku, natomiast Zayn z Perrie przyglądali się wszystkiemu tylko nie sobie. Czyli chyba jednak nie wyszło.
 Podeszliśmy do bramek i tam musieliśmy się ostatecznie pożegnać. Pomachaliśmy ostatni raz i już mieli podejść do pani sprawdzającej karty pokładowe, kiedy Zayn zawrócił, po prostu podszedł do Perrie i ją pocałował.  Wszyscy zaśmialiśmy się na to zjawisko i zostawiliśmy parę, by dać jej trochę prywatności. Chłopcy podeszli do równie rozbawionej celniczki i podali swoje paszporty z kartami pokładowymi. Pomachali nam ostatni raz i oddalili się w stronę kontroli. Chwilę potem zniknęli nam z oczu. Zayn dołączył do nich, jak tylko załatwił swoje sprawy z Perrie. I tak się rozpoczęła kolejna trasa One Direction.


Ok. 3 miesiące później
Podałam kobiecie siedzącej przy stanowisku paszport i kartę pokładową. Spojrzała najpierw w dokumenty później na mnie i z firmowym uśmiechem przepuściła dalej. Schowałam wszystko do torby i stanęłam za Kate i Danielle w kolejce do kontroli.
     Tydzień temu skończył się rok szkolny, co równało się ze skończeniem przez nas szkoły, więc zostałyśmy zaproszone na wakacje do Stanów. Nie powiem bardzo się ucieszyłam na tą widomość, od zawsze chciałam tam pojechać.  Fascynowało mnie to, jak bardzo życie różni się od tego naszego, a w szczególności do tego w Polsce. Niesamowite jest, że za Oceanem dzieją się rzeczy, które tam są na porządku dziennym, a my widzimy to tylko w ‘amerykańskich filmach’.
      Ściągnęłam zegarek, pasek od spodni, buty i położyłam to wszystko w koszyku, w którym już leżała torba z rzeczami na podróż. Po chwili z taśmy zniknął koszyk, a ja przeszłam przez bramkę. Nie zapiszczało. Mimo że nie miałam w zamiarach podczas rejsu wyciągnąć pistoletu i opanować samolotu to i tak zawsze pojawia się pewien stres.
     Celniczka w niebieskich rękawiczkach kazała mi rozłożyć ręce i zaczęła mnie macać. Oczywiście ma to jakąś ładną nazwę, ale sprowadza się to do macania.
Na szczęście po tej procedurze byłyśmy już wolne, przynajmniej do czasu odprawy, tam to się dopiero zacznie, bo jedziemy do Stanów, a oni mają jakieś chore procedury, które  zaczynają się już w kraju, z którego do nich jedziesz, a kończą dopiero jak opuścisz teren lotniska. Po kilkunastominutowym spacerku udało nam się znaleźć odpowiedni gate (od autora: wiecie o co mi chodzi, to miejsce, z którego już bezpośrednio idziemy na płytę lotniska lub do 'rękawa') i przy nim usiadłyśmy wyczerpane. Miałyśmy lecieć z Londynu do Filadelfii, a potem z Filadelfii na Florydę, do Miami. Tam miały się zacząć nasze  wakacje. A gdzie miały się skończyć? Tego nikt nie wie.
    -Gdzie ty się wybierasz?- zapytała Danielle znad gazety.
    -Muszę coś sobie kupić do picia, nie wytrzymam.- powiedziała Kate szukając pieniędzy w torebce.
    -Weź kartę pokładową, bez niej niczego nie kupisz.- podpowiedziałam.
    -Co za idiota to wymyślił?- jęknęła.
    -Wszystko jedno kto, ale i tak nigdzie nie idziesz, zaraz zacznie się odprawa. Nie ruszasz się stąd.- dobitnie powiedziała najstarsza.
    -Ale…
    -Wytrzymasz, w samolocie coś dostaniesz.- dziewczyna posłała Kate taki wzrok, że ta natychmiast usiadła na miejsce i patrzyła na nią spode łba.
    -No ja myślę, że coś dostanę podczas ośmiogodzinnego lotu.- następnie dodała jeszcze bardziej wbijając się w siedzenie.- Ja rozumiem Dan, że tęsknisz za Liam’em, ale nie musisz wszystkich rozstawiać po kątach. Są różne sposoby radzenia sobie ze stresem, ten który ty wybrałaś jest raczej średni.
    Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem, ale zaraz potem poczułam na sobie wzrok Dan i zagłębiłam się z niezwykle fascynującej książce.
    -Pasażerowie lotu do Filadelfii proszeni są do podejścia do odprawy.- kąśliwą odpowiedź dziewczyny przerwał komunikat, dotyczący również nas.
    Podniosłyśmy się z miejsc i podążyłyśmy do naszego gatu, wraz z niezliczoną ilością osób.
***
    - Czemu to ona siedzi na środku, a nie ja?- cały czas żaliła się Kate.
    -Jak będziemy lecieć do Miami to ty będziesz, ok?- zaproponowałam.
    -Świetny układ! Ty będziesz siedzieć osiem godzin, a ja dwie.
    -Nie wytrzymam z nią, po prostu nie wytrzymam.- załamałam się.
    -Policz do dziesięciu, może coś pomoże.- doradziła Danielle.
    W myślach wykonałam sugestię dziewczyny, a zaraz potem zaczęłam wiercić się w poszukiwaniu wygodnej pozycji. Stewardesa kazała zapiąć pasy, bo zaraz zaczynamy startować. I rzeczywiście już po chwili samolot zaczął się rozpędzać i wzbił się w powietrze.  Po 15 minutach przestała świecić sygnalizacja ‘zapiąć pasy’, jednak ja nauczona przez ojca tylko trochę je poluzowałam.  Wygrzebałam w torbie książkę i mp4. Przykryłam się kocem, który dostaliśmy od linii lotniczych i zagłębiłam się w muzyce i lekturze.
     -Kurczak czy pasta?- obudził mnie głos stewardesy, która była dwa rzędy przed nami i pytała się co kto chce na obiad.
     Już po chwili doszła do nas; wybrałam pastę. Stwierdziłam, że to bezpieczniejsze.
    -Jak myślicie co będziemy tam robić?- spytała Kate po zjedzonym posiłku.
    -Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że coś fajnego, a teraz cicho idę spać.- oparła Danielle, ziewając.
***
   -Gapi się na ciebie.- puściłam oczko Kate.
   -No proszę, proszę. Ledwo postawiłaś nogę na nowym kontynencie i już ściągasz wzrok płci brzydkiej.- włączyła się w droczenie blondyny Kate.
   Tym razem stałyśmy w kolejce do dostania wizy. Jakiś chłopak na oko koło dwudziestki cały czas gapił się z uśmiechem na twarzy w stronę Kate. Ona udawała, że tego nie widzi i zadzierała wysoko podbródek.
   -To niech się gapi, ja się nie gapie i nie mam zamiaru, bo…
   -… liczy się tylko Harry. Tak, tak znamy tę śpiewkę na pamięć.-  dokończyła najstarsza. - Ale przyznaj, że trochę ci się to podoba.
   -Ani trochę.- odparła, siląc się na poważną minę.
   -Chodźcie, teraz my.- popchnęłam dziewczyny w stronę urzędnika.
   -Dzień dobry, paszporty proszę.- powiedział mężczyzna z silnym amerykańskim akcentem. Dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo różnią się angielski z amerykańskim. Ciekawa jestem jaki jest mój. Czy wciąż tak zwany polish-english?
    Podałyśmy mu dokumenty i zaczął nam zadawać przeróżne pytania. Skąd jesteśmy? Czy już kiedyś byłyśmy w Stanach? Po co tu przyjeżdżamy? Na ile chcemy zostać? Co ze sobą przywozimy? Czy mamy laptopy? I wiele, wiele innych. W końcu nas przepuścił, a my znowu odbyłyśmy spacerek po lotnisku. Ten trwał znacznie dłużej.
    Usiadłyśmy na krzesłach przy odpowiednim gatecie. Wyjrzałam za szybę, na płytę lotniska i aż musiałam zmrużyć oczy od tego słońca. Spojrzałam na zegarek. Była 17 czasu UK, czyli 11 tutejszego.
    -Dziewczyny ja idę się przebrać w coś lżejszego, spójrzcie za okno, musi być mega gorąco, a na Florydzie będzie jeszcze cieplej.
    -Idziemy z tobą.
    Znalazłyśmy łazienkę i przebrałam się w beżowe spodenki do pół uda i białą bluzkę. Kate z Dan postawiły na letnie sukienki. Wzniosłam oczy ku niebu i podeszłam do umywalki opłukać twarz chłodną wodą.
   -Idziemy.
   -Czy wy to rozumiecie, już za jakieś 4 godziny wreszcie się z nimi spotkamy?-przez całą drogę powrotną Kate podskakiwała.
   -Tak, tak rozumiemy.
  -Hanka, nie udawaj. Nie uwierzę, że nie jesteś podekscytowana. Po prostu w takie bajki nie uwierzę!- uwiesiła się na mojej ręce i cały czas nią wymachiwała.
   -Jestem podekscytowana.
  -Nie widać.
  -Ludzie cieszą się w różny sposób. – mówiłam spokojnie, choć w środku cała się trzęsłam jak galareta z podniecenia.
  -Tylko ty wyglądasz jakbyś umarła.
***
    -Nie no błagam szybciej.- Kate jęczała, z nadzieją, że to coś pomoże.
   Były to już ostatnie minuty naszej podróży. Stałyśmy w tłumie głębiącym się przy taśmach, na których wyjeżdżały walizki. Ja z Danielle stałyśmy oddalone ze swoimi, tylko Kate jeszcze czekała.  Nareszcie przeszło mi przez głowę, kiedy zobaczyłam blondynę targającą torbę.
   Tylko resztki godności osobistej powstrzymywały nas przed puszczeniem się biegiem do wyjścia. Przeszłyśmy przez barierki i rozpaczliwie rozglądałyśmy się po płycie holu głównego lotniska, w poszukiwaniu wytęsknionych osób. Nigdzie nie mogłyśmy ich znaleźć, wszędzie było mnóstwo ludzi, nic nie było widać. Mocno zdenerwowana zaczęłam szybko iść w byle jakąś część lotniska, nie mogłam tak po prostu stać i czekać. Dziewczyny biegły za mną, cały czas mając oczy dookoła głowy.
   -Są!- usłyszałam krzyk Kate, nie musiałam jednak patrzeć w którym kierunku pokazuje palcem, bo w tej samej chwili i ja dostrzegłam piątkę przygłupów, biegnących w nasza stronę.
   Ciągnąc za sobą walizkę, puściłam się biegiem i już po chwili znalazłam się w stalowym uścisku blondyna. Od razu moje nozdrza wypełnił charakterystyczny zapach. Szeroko się uśmiechnęłam i złożyłam pocałunek na rozwartych ustach chłopaka. O jak mi tego brakowało! Przez większą cześć podróży zastanawiałam się, jak będzie wyglądało to spotkanie, ale teraz nie były ważne wszystkie te scenariusze, obmyślone w mojej głowie. Przytulił mnie mocniej, a ja tylko cieszyłam się, że wreszcie jesteśmy wszyscy razem. Oderwałam się od Niall’a i wręczyłam mu walizkę, którą z uśmiechem przyjął. Podeszłam do osamotnionego Lou, który przyglądał się całemu zajściu.
   -Jakie to wszystkie urocze, możemy już iść?-  jęknął, kiedy ściskał mnie na powitanie.
   -Właśnie.- dołączył się do prośby Zayn.
   -A co Zayn, kiepsko ci idzie z Perrie?- zaśmiałam się.
   -Pomijając fakt, że od widowiskowego pożegnania na lotnisku widziałem ją trzy razy, to tak kiepsko.
   -Siostrzyczko!- przerwał nam Harry.
   -Braciszku!- zwróciłam się w stronę loczka.
   Podeszłam do niego, a on mnie mocno objął i podniósł o kilkanaście centymetrów nad ziemie. Próbował nawet się okręcić w kółko, ale w porę się mu wyrwałam. Nie lubiłam tego typu ‘przywitań’.
   -Nawet nie próbuj.- warknęłam.
   -No weź no! Zawsze chciałem coś takiego zrobić, jak w filmach. Ale ani ty ani Kate się nie zgadzacie. – żalił się.
   -Dobra, błagam koniec tych czułości.- Zayn jak widać był w kiepskim humorze.
   -Jedźmy coś zrobić!
   -Zwariowałeś? Przecież dziewczyny muszą odpowiedzieć.- Daddy  zawsze czuwa.
   -Nawet nie ma mowy Liam, już się dość nasiedziałam w samolocie, teraz muszę rozprostować kości!- sprzeciwiła się Dan, a Liam podniósł ręce w geście obronnym.
   Niall złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę wyjścia. Wsiedliśmy to mini busa i ruszyliśmy w świat. Z przodu oprócz kierowcy siedział jeszcze jeden facet dość dużej postury. Spytałam chłopaka co to za jeden, a on powiedział, że ochroniarz i że tu w Stanach, Paul powiedział, że gdziekolwiek chodzą muszą mieć co najmniej jednego takiego gościa. Ależ to musi być denerwujące. Potrzebujesz do łazienki, ale zanim pójdziesz, zdajesz z tego raport.
   Wysiedliśmy z samochodu, w którym zostawiliśmy walizki i już chciałyśmy się oddalić, kiedy Liam oprzytomniał.
   -A co będziemy robić?
   -Ja chcę na plażę! – Kate od razu postanowiła. W sumie to całkiem dobry pomysł, nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam nad morzem. Poza tym jest tu taki skwar, że nie sądzę, żebyśmy długo wytrzymali łażąc po mieście.
   -Szkoda tylko, że ktoś będzie musiał nam towarzyszyć.- jęknął Liam, otwierając bagażnik i wyjmując nasze walizki.
   -Nie z takich opresji się wychodziło, stary.- powiedział tajemniczo Harry.
   Nachyliłam się nad torbą i zaczęłam grzebać w poszukiwaniu kostiumu i okularów przeciw słonecznych. Chłopacy stwierdzili, że lepiej będzie jak od razu się przebierzemy, więc weszłyśmy do busa i tam próbowałyśmy się w miarę sprawnie zmienić bieliznę na coś bardziej plażowego.
   -A wy w czym będziecie pływać?- spytała Kate, podając Harry’emu walizkę, by ten ją schował do bagażnika.
   -My kochanie, jesteśmy na takie okoliczności zawsze przygotowani.- pokazał na swoją dolną część ubrania, na którą składały się spodenki kąpielowe, sięgające do kolan.  
Złapał ją za rękę pocałował przelotnie w usta. Zatrzasnęłam drzwi samochodu i zmieniłam okulary optyczne na słoneczne optyczne. Podeszłam do Nialla od tyłu i go mocno objęłam.
***
   Staliśmy na jakimś placu, a nasz ochroniarz rozmawiał przez telefon. Od jakiejś godziny włóczyliśmy się po mieście. Nogi mnie bolały, cholernie chciało mi się pic, a ocean, który był celem naszej wycieczki... no cóż powoli wydawało mi się, że nigdy tam nie dojdziemy.
   -Teraz jest idealny moment.- powiedział Harry pół szeptem.
   -Idealny moment na co?
   -Na ucieczkę.
   -Na jaką znowu ucieczkę?!- nie rozumiałam nic z tego co ten idiota wygaduje.
   -Chyba nie sądzisz, że ten przygłup pójdzie z nami na plażę.- popukał się w czoło.
Rzeczywiście byłoby to dziwne.
   -Dobra, plan jest taki, że po prostu wszyscy razem powolutku będziemy się przesuwać w stronę tamtej ulicy. Przy odrobinie szczęścia uda nam się przejść tam niezauważonymi, a potem puszczamy się biegiem jak najdalej stąd. Wszystko jasne?- pokiwaliśmy głowami na znak, że rozumiemy. Stanęliśmy w jednej kupie i Harry zarządził:- A teraz jak gdyby  nigdy nic ruszamy posuwistym krokiem. Ale powtarzam POSUWISTYM krokiem.- syknął kiedy Zayn przyspieszył.- Idziemy sobie normalnie, lalala.- dyrygował Harry z przodu.
   Ja z Niall’em szliśmy na końcu wesołej gromadki. Kiedy już przeszliśmy połowę drogi, obejrzałam się do tyłu i to co zobaczyłam, nie zwiastowało niczego dobrego. Ochroniarz właśnie się rozłączył i rozglądał się zdezorientowany, gdzie się podzieliśmy. W momencie, w którym nas dostrzegł, złapałam Niall’ a za rękę i mocno pociągnęłam, puszczając się biegiem.
-W nogi!- krzyknęłam wyprzedzając razem z chłopakiem całą resztę. Na szczęście załapali aluzję i zaraz potem cała dziewiątka biegła, ile sił w nogach przed siebie.
   Spojrzałam przez ramie za siebie i widziałam równie szybko pędzącego faceta, mocno wkurzonego.  Ktoś krzyknął, że musimy go zgubić. Skręciliśmy pierwszą lepszą ulicę i tak przez kolejne minuty wymijaliśmy zdziwionych Amerykanów. W końcu zatrzymaliśmy się i ledwo mogąc złapać oddech zaczęłam się przeraźliwie śmiać, po chwili cała reszta dołączyła się, a ludzie na ulicy jeszcze bardziej krzywo się patrzyli i omijali nas szerokim łukiem.
   Zapytałam jedną panią, którędy na plażę, a ona z uśmiechem na twarzy wskazała nam drogę. Już po 10 minutach moim oczom ukazywał się piękny, niebieski ocean, który aż się prosił, żeby do niego wskoczyć. Znaleźliśmy kawałek wolnego miejsca na piachu i zostawiliśmy tam porozrzucane ubrania. Niczym małe dzieci, na wyścigi rzuciliśmy się do wody. Tuż przed granicą wody z piachem, wskoczyłam Niall’owi na plecy, a on pognał do oceanu. Gdzie woda sięgała mu już do pasa, perfidnie zrzucił mnie z siebie, po czym postanowił podtopić. Wyłaniając się nabrałam wody w usta i chciałam wypluć mu ją prosto na twarz, on jednak zauważył to i w morę się uchylił. Zamiast niego oberwał, tuż za nim stojący z otwarta buzią, Harold.
   -Masz trzy sekundy na ucieczkę, ruda.- policzył do jednego po czym rzucił się prosto na mnie, przygniatając swym ciężarem.
   -A gdzie dwa i trzy?- jęknęłam.
~~~~
Wow, to już 50 rozdziałów! A blog ma już 1 rok, 29 dni i kilka godzin, haha. Właśnie tak się teraz zorientowałam  że zapomniałam kiedy były obchodzone blogowe urodziny. (19 marca)
Strasznie długi wyszedł, bo jak już zaczęłam dopisywać to.. jakoś tak wyszło.
Pod poprzednim rozdziałem Anonimowy napisał mi kilka swoich rad, co powinnam zmienić, za co mu baardzo dziękuję. :D Uwierz mi starałam się zlikwidować cześć dialogów, ale po prostu nie umiałam. Znaczy wydaje mi się, że jest ich TROCHĘ mniej, ale i tak sporo.  Resztę odpowiedzi (jeśli cie to interesuje ;p) znajdziesz przy swoim komentarzem, nie chcę tu innym przynudzać.

Baardzo proszę o komentarze.
Naprawdę jeśli nigdy nic nie pisałyście i nie publikowałyście to uwiercie na słowo, że każdy komentarz jest jak wygranie w jakiś zawodach, do których się długo przygotowywaliście. To trochę jak dostanie dobrej oceny w szkole z trudnego testu, czy coś.
Dobra przepraszam za to przynudzanie :)

Pozdrawiam
Han*




sobota, 30 marca 2013

Rozdział 49


-No ile można jechać?!-niecierpliwiła się Kate.- Dzisiejszy wieczór jest ostatnim przed ich kolejnym zniknięciem na 3 miesiące.
Jakieś 10 minut temu  powinni byli przyjechać chłopcy z Danielle. Następnego dnia w południe wsiadali w samolot do Paryża, gdzie rozpocznie się ich EuropeTour. Tym razem będzie trwała jeszcze dłużej niż poprzednia, o miesiąc. Blondyna już przeżywa, dopiero niecały miesiąc może z powrotem cieszyć się Harry’m, a tu znowu czeka ją rozstanie. Świadomość, że na każdym kroku będzie towarzyszył im tłum rozwrzeszczanych fanek, który z chęcią rzuciłyby się na każdego, nie pomagała. Pomimo obietnic codziennego dzwonienia, sms-owania, mailowania, skaypowania itp., itd. nie zastąpi to wszystko zwykłego kontaktu. W podobnej sytuacji byłam i ja i Danielle. Choć wydaje mi się, że to właśnie ja trzymałam się najlepiej. Nie wiem czemu, ale nie obawiałam się niczego.
-Co ty tak panikujesz? Na pewno zaraz będą, a nawet… aaa PSIK!- przerwało mi zakręcenie się w nosie i natychmiastowe kichnięcie.- Wybacz.
-Zdrówko.-mruknęła.- Ty chyba na serio jesteś chora.
-Nie gadaj!- zadrwiłam i zaraz potem skończyłam kolejną myśl.-A nawet jeśli się spóźnią o godzinę to nic nie zrobisz. Widocznie przedłużyła im się próba, musza być przygotowani do perfekcji!
-A gdzie tu wielka filozofia! Mają się po prostu dobrze bawić  a nie mieć wyćwiczoną choreografię krok w krok.
-Właśnie dlatego tych prób było tylko trzy! Poza tym, ani ty, ani ja nie znamy się na tym, więc nie kombinuj!- krzyknęłam wychodząc z pokoju dziewczyny.
-Nie czujesz potrzeby wydmuchania nosa? Bo słyszę, że masz cały zatkany.
Wzniosłam oczy ku niebu, postarałam się uspokoić i wróciłam do pokoju.
-Robisz to złośliwe czy czegoś konkretnego chcesz?- uśmiechnęłam się słodko, szukając w kieszeniach jakiejś niezasmarkanej chusteczki.
-No bo…
-No wykrztuś to z siebie.- powiedziałam dmuchając z całej siły jednocześnie w skrawek białego papieru.
-A jeśli sobie kogoś znajdzie?- rzuciła się na łóżko.
-Nie raz już przerabiałyśmy ten temat, Kate. Musimy znowu?
-No ale weź pomyśl racjonalnie. Będzie w trasie, daleko od domu, kto wie co mu przyjdzie do głowy. Co jeśli nagle zapragnie kobiecej ręki.- użalała się.
-To pójdzie do Louisa.-odparłam pół żartem pół serio.
Poczułam jak coś trafia mnie prosto w twarz i przekrzywia okulary. Tym czymś była poduszka.
-Ja tu mam poważny kryzys, nie żartuj!
-Ależ ja nie żartuje! Jak będzie miał kłopot to pójdzie do Lou albo zadzwoni do ciebie, albo cokolwiek. Nie zdradzi cię! Nie po tym co… W ogóle o czym my rozmawiamy!- zdenerwowałam się.- Przerabiałyśmy to milion razy, a teraz naprawdę nie jestem w nastroju do kolejnego.-wychrypiałam.
Spojrzałam na urażoną minę blondyny, głośno westchnęłam i przysiadłam się do niej na chwilę. Objęłam ją ramionami i pochyliłam się nad jej szyją.
-Nie zadręczaj się.- dodałam już łagodniej.
Przykryła dłonią moje i oparła głowę o moją. Chwilę tak posiedziałyśmy, a potem wstałam i poszłam na dół do kuchni sprawdzić czy wszystko jest gotowe. Jako imprezę pożegnalną postanowiliśmy urządzić małe ‘przyjęcie’ tylko dla grona najbliższych. Z trudem się wykręciłam od spotkanie z Nelly. Bardzo ją lubię, ale czasem bywa taka natrętna, szczególnie jeśli chodzi o chłopaków. Ale mniejsza.  Jedzenie stało już gotowe na stole, filmy odłożone, karty przygotowane, koce i poduszki przyniesione. Chyba wszystko jest.
-Ej a w co ty się ubierasz?- usłyszałam krzyk z pokoju.
Zaśmiałam się i spróbowałam odkrzyknąć.
      -Ty to masz problemy, w dres.- kiepsko mi wyszło, z gardła wydobył się skrzek.
-Co?
-Dres!- ponowny brak efektu.
-Mogłabyś powtórzyć.- wreszcie ruszyła zadek i pofatygowała się do mnie osobiście.
-Ty mogłabyś przyjść od razu, a nie zmuszać do zdzierania gardła.-udałam obrażoną.
-Nie rób problemów.- wniosła teatralnie oczy ku niebu.- Więc?
-No w dres, a w co?
-No nie wiem, nie wiem. Lepiej się upewnić, nie chce być odosobniona.
-Dziewczyno jesteśmy w gronie przyjaciół, a nie na wyjeździe szkolnym, nikt nie będzie to na to zwracał uwagi.
-Harry będzie.
-No nie wytrzymam z nią!- załamałam ręce.- Zmień taśmę!
-Sama zmień taśmę!
-Normalnie jak z dzieckiem!
-Jak z matką!
-Spadaj!
-Spierdalaj!
Zaraz potem zabrzmiał dzwonek do drzwi i dziewczyna rzuciła się w tamtą stronę, jednocześnie potykając się o dziesięć rzeczy i klnąc pod nosem. Skrzypnęły drzwi i usłyszałam jęk zawiedzenia Kate.
-Mi też szalenie miło cię widzieć.- usłyszałam śpiewny głos Dan.
-Cześć Dan!-wycharczałam z salonu.
-Hej, hej! Co jej jest?- spytała szeptem, kiedy weszła już do salonu.
-A jak myślisz?- znowu poczułam potrzebę opróżnienia nosa.
-Harold?- domyśliła się, a ja pokiwałam głową w odpowiedzi.- A to debilka.- skwitowała dziewczyna z uśmiechem.- Chodź tu do nas, chodź męczennico.
Kate doczłapała się do nas i rzuciła na kanapą zawodząc. Obydwie wybuchnęliśmy śmiechem i z politowaniem pokręciłyśmy głowami. Wiedziałam jednak, że Dani równie mocno przeżywa świadomość tak długiego rozstania z Liam’em. Ona jednak lepiej potrafiła zatrzymywać swoje emocje w środku. Widziałam to w jej oczach.
***
Po półtoragodzinnych oczekiwaniach wreszcie pojawiły się nasze zguby. Do tego czasu Kate powróciła z krainy rozpaczy. Na szczęście, bo nie wiem jakbym do inaczej przeżyła. Mam głęboka nadzieję, że jednak taki stan  nie będzie się pojawiał bardzo często jak już chłopcy wyjadą, inaczej nie wiem jak wytrzymam z nią pod jednym dachem.
-Jesteśmy!- zawołał Lou z drzwi, kiedy Dan poszła im otworzyć.
-I pamiętaj, ani słowa Horanowi, że jestem lekko przeziębiona, jasne?- szepnęłam w stronę blondyny.
-Lekko? Proszę cię, ty jesteś bar…
-To od teraz jestem wcale przeziębiona, jasne?
-Ja mówić nie będę, ale raczej nietrudno będzie mu się tego domyślić. Smarkasz co 10 minut.- uśmiechnęła się złośliwie.
-Spadaj!
-O dziewczyny, ładnie to tak sobie dogryzać?- do pokoju wszedł Harry i wcisnął się między nas na kanapie i objął jednocześnie.- To jak bardzo tęskniłyście?
Chytry uśmiech zagościł na moje usta i już je otworzyłam żeby odpowiedzieć „Niektórzy to nawet bardzo” ale ktoś (czyt. Kate) złapał mnie za ucho, tak by Harry nie wiedział i posłała mi spojrzenie ‘Nie radzę’.
-Za tobą? Proszę cię, nikt.- odparłam tylko i wstałam, by poszukać Horana i dać trochę czasu tej dwójce, która natychmiast to wykorzystała i Harry już złapał Kate w stalowym uścisku, czekając na pierwszego całusa. Przerośnięte dziecko, które chce całować się z dziewczyną.  Tak waśnie prezentował się obrazek. Weszłam do przedpokoju, gdzie stał jeszcze Niall i Zayn, zdejmując buty. Gdy ten pierwszy mnie zobaczył od razu się wyprostował i złapał w swoje ramiona. Zetknął swoje usta z moimi i od razu dałam się ponieść emocjom. A miałam się kontrolować by nie zarazić Niall’a. Przecież dopiero co wyszedł ze swojej choroby, lepiej by nie przeszła na niego moja.
-No błagam nie przy ludziach!- uratował nas Zayn, krzywiąc się.
-Spadaj Mailk, muszę nadrobić tygodniowe zaległości.- warknął blondyn i już się pochylił w moją stronę, ale ja zrobiłam zwinny unik .
-Ma rację…to znaczy nie ma racji! Znaczy lepiej chodźmy do reszty. –mówiłam nie patrząc im w oczy, a potem złapałam obie ręce chłopaków i pociągnęłam do salonu.
-Co ty kombinujesz, słońce?- zapytał podejrzliwie Horan.
-Ja?-zaskrzeczałam, natychmiast odchrząknęłam i kontynuowałam.- Ja? Nic kochanie.
-Mhm.-mruknął.- Jasne, jasne.
-To co? Żarcie? Film? Karty? Do wyboru.
-Żarcie!- cała piątka nowych przybyszów krzyknęła równo.
-Głodzą was czy co? Rozumiem, że odpowiedź  Nialla była oczywista, ale cała reszta?
-No co? Człowiek już się najeść  nie może?- zapytał Harry z pełną buzią.
-Głodzą nas! Zgadłaś!- rozpaczał Lou nakładając sobie na talerz coraz to więcej potraw.- Przez całą próbę dostaliśmy tylko jedną skromną kanapeczkę! Jak tak można?!
Po napełnieniu wygłodzonych brzuchów trzeba było podjąć decyzję co dalej. Był tylko jeden mały problem. Każdy wolał robić co innego. Nie mogliśmy dojść do porozumienia. Harry z Danielle koniecznie chcieli obejrzeć horror, Kate z Liam’em upierali się przy komedii romantycznej, ja i Zayn nie odpuszczaliśmy gier karcianych, Niall upierał się przy scrabble (został przez wszystkich równo wyśmiany, co spowodowało obrażenie się na cały świat) Lou natomiast cały czas podczepiał się do innej grupy, żeby zrobić nam na złość. W końcu urządziliśmy losowanie, inaczej nasze spory trwałyby cały wieczór i nic innego nie zdążylibyśmy zrobić  Padło na horror. Harry z Danielle odprawili taniec radości, a cała reszta zwiesiła zrezygnowana głowy.
-Przestańcie narzekać. Za każdym razem tak jest, a na koniec wszystkim wybór się podoba!- powiedział uradowany Harold.
-Nie wierzę, że to mówię, ale ma racje.- Dan podeszła do niego i oparła się łokciem o jego ramię.
 -No już! Nie narzekać, bo wam się zmarszczki porobią, życie jest piękne!
Ułożyliśmy się na kanapie, fotelach i podłodze. Ledwo się pomieściliśmy, niestety mój salon nie jest wielkości chłopaków. Harry, ja i Lou od razu zajęliśmy kanapę. Kate oznajmiła, że nawet nie mamy co liczyć, by z nami oglądała bez swojego chłopaka. Więc co zrobił Harold, perfidnie zepchnął zdumiałego Tomo  z kanapy wprost na Zayn’a, usadawiającego się w nogach.
-Ty!- wysyczał wściekły chłopak.
-Ja?-zapytał Hazza tłumiąc śmiech.
-Aaaa! Nienawidzę go!
-Dzięki Lou.- powiedziała niepewnie się uśmiechając Kate.
-Masz szczęście, że cię lubię. Inaczej nawet nie miałabyś co liczyć na taką uprzejmość z mojej strony!- warknął i zdjął koc z kolan Harolda, przykrywając się dokładnie.- Nawet nie próbuj protestować, coś mi się chyba od życia należy!- jęknął, widząc że chłopak otwiera usta.
-Ruda macie jakieś zapasowe koce?
-Wszystko znajdziesz za kanapą.- warknęłam, zdegustowana określeniem jakim mnie nazwał.
Zaczęliśmy się z Horanem, wciąż jeszcze trochę naburmuszonych układać na kanapie, przykrywając kocem i wsadzając pod głowy poduszki. Czułam zielone oczy skierowane prosto na mnie, ale postanowiłam je zignorować.
-Proszę!- jęknął.
-Nawet o tym nie myśl, nie podam ci. Właśnie znalazłam wyglądną pozycję.
-Masz bliżej.- płaszczył się.
-Nie.
-Błagam!- spojrzałam na niego i to był błąd. Ten jego świdrujący wzrok potrafił zmiękczyć każdego. Mnie w szczególności. Byłam niestety bardzo podatna na takie zagrywki. Czemu?!
-Ugh, masz szczęści Styles.
Dźwignęłam się i przechyliłam za kanapą by móc dosięgnąć pożądanych przedmiotów. Poczułam dłoń Niall’a na moich biodrach, gdyby nie on zaliczyłabym fikołka.
-Ktoś jeszcze?- niech znają moją łaskę.
-Jeszcze ja!- usłyszałam mulata.
-Niall… chyba musisz mnie podnieść.- oznajmiłam, kiedy po kilku próbach wciąż nie mogłam przyjąć pozycji pionowej.
-Ach tak, jasne.- odezwał się blondyn ze śmiechem.
-To wcale nie jest śmieszne.- odparowałam kiedy już stałam obiema stopami na kanapie.-rzuciłam koc i poduszki w stronę już wygodnie zwiniętej w kłębek pary, tak by zajmowali jak najmniej miejsca.
-Kocham cię.-usłyszałam podziękowanie Stylesa.
-No chyba nie!- wypowiedziały jednocześnie te słowa obydwie blond głowy.
W odpowiedzi tylko się zaśmialiśmy. Odwróciłam się gwałtownie w stronę Niall’a, jednak nie było to dobry pomysł, bo runęłam jak długa prosto na niego. Chyba jeszcze nie do końca krew mi z mózgu odpłynęła. Blondyn się zaśmiał i zamknął w stalowym uścisku jednocześnie mocno całując. Uśmiechnęłam się tuż przy jego ustach i odwzajemniłam pocałunek.
-Czy możemy już zaczynać?- zacmokała Danielle.
-No pewnie!
Nastała chwila ciszy, gdzie każdy jeszcze układał się jak najwygodniej, poprawiając koce, poduszki, czy przepychając się z osobą obok. Chwilę pokopałam się z Harrym który rozłożył swoje przerośnięte stopy na moich udach. Spojrzałam na niego groźnie, przypominając co dla niego załatwiłam. Po chwili zabrał nogi. Zaraz potem odezwał się jak gdyby nigdy nic Zayn.
-A kto włączy film?
***
Po skończonym horrorze, które nie był bardzo straszny, tylko kilka razu musiałam chować wzrok w koszulce Nialla (no dobra, trochę więcej niż kilka) zadecydowaliśmy obejrzeć kolejny film, wszyscy na tyle się rozleniwiliśmy, że nikomu nie chciało się ruszać z miejsca. Wypchnęliśmy Zayna, żeby zmienił płytę w odtwarzaczu.  Tym razem uradowaliśmy Liam’a i Kate, którzy dwie godziny temu upierali się przy komedii romantycznej. Po połowie filmu Harry zaczął się nudzić i zajmował się wszystkim tylko nie telewizorem. Kate doprowadzało to do szału i kazała mu zmienić miejsce. Harold przysunął się bliżej mnie, a po chwili już leżał na moim brzuchu. Chciałam go zepchnąć, ale zobaczyłam groźny wzrok Liasia, mówiący ‘Nawet nie próbuj go denerwować, jeśli to zrobisz on zacznie się wydzierać, a ja nie dowiem się czy Klara wybierze Ed’a czy Johna’. Popatrzyłam skruszona, bo wiem że i tak już sporo poprzeszkadzaliśmy biednemu chłopakowi. Dan pogłaskała go po głowie, by się uspokoił. Oni wszyscy są nienormalni. Nawet Daddy ma jakąś ułomność. Niall popatrzył na mnie pytająco, a ja tylko pokręciłam głową i mocniej wtuliłam się w chłopaka.
***
-To jak karty?-zaklaskałam z ręce.
Film skończył się i zgodnie wyłączyliśmy telewizor. W końcu przez następne miesiące nie będziemy mieli żywego kontaktu. Lepiej nie siedzieć w ciemnym pokoju z wlepionymi gałami na ekran.
-Tylko przydałoby się trochę ogarnąć.- podniosła się z kanapy Kate.-Straszne tu pobojowisko, nawet nie będzie dało się usiąść w kółku.
-Racja. Niech mężczyźni się tym zajmą, ja pójdę do kuchni zrobić sobie herbaty? Komuś jeszcze?
-Mi!- wykrzyknęło tyle osób, że nie wiedziałam kto w końcu chciał, a kto nie.
-Prościej będzie kto nie chce? Widzę brak odpowiedzi.
Poszłam do kuchni i nastawiłam wodę. Zaczęłam wyjmować kubki z szafki. Usłyszałam czyjeś kroki i już po chwili obok mnie znalazł się Zayn.
-Co jest?
-Przyszedłem wybrać sobie herbatę.
-Mhm jasne.
-Nie wierzysz mi?
-Zayn błagam cię, czemu miałabym ci nie wierzyć w sprawie herbaty.- co temu mulatowi łazi po łbie? Tego nikt się nie dowie. 
-Bo tak naprawdę przyszedłem tu w innej sprawie.
-A-ha?-teraz to już nic nie rozumiem.- To w jakiej?
Wyjęłam z szafki puszkę, w której trzymam herbaty. Wyjęłam byle jakie torebki i wrzuciłam je do kubków. Nie dbałam o to kto jaką dostanie, przyszłam robić tu herbatę dla siebie, nie dla wojska.
-Ja chce owocową.- odezwał się milczący Zayn.
-W końcu ta sprawa jest herbaciana czy nie?!
-No nie, ale to nie zmienia faktu, że chcę owocową.
-To sobie poszukaj!- wręczyłam mu puszkę, a sama oprałam się o blat w oczekiwaniu na gotującą się wodę.
-Chyba powinienem im powiedzieć.- mruknął z nosem w puszce.
-Chyba powinieneś.- zauważyłam.
-Ale nie wiem jak. – usłyszałam dźwięk oznajmiający, że woda już się przegotowała. Wzięłam czajnik do ręki i zaczęłam rozlewać wrzątek do przygotowanych kubków.
-Zayn to twoi najlepsi przyjaciele, zrozumieją. Nie sądzisz, że lepiej by dowiedzieli się teraz niż jak jakaś nieznana im dziewczyna rzuci się na ciebie jutro tuż przed odlotem.- odstawiłam czajnik na miejsce.
-Lepiej…
-Jaka dziewczyna?!- w drzwiach stał Harry z oczami okrągłymi jak spodki.
-To chyba już wiesz jak im powiedzieć.- z dwoma kubkami w rękach wyminęłam mulata kompletnie osłupiałego.- Ty Harry weź resztę kubków, bo czeka was szczera rozmowa.

-… i tak to wygląda na ta chwilę.- Zayn zakończył znaną mi już opowieść.
Wszyscy siedzieli patrząc się na niego tępo. Rzeczywiście nie jest to codzienne historyjka. Najsmutniejszą rzeczą jest fakt, że mangament chce kontrolować ich życie, byle tylko wszystko z mediami było OK.
-Czyli podsumowując mangament podsunął ci pewną dziewczynę, żebyście tworzyli fake, widywałeś się z nią kilka razy, ale stwierdziłeś, że nigdy czegoś takiego nie zrobisz. Spotkałeś się z nią, ona jakimś cudem, czytaj już wtedy się w niej zadurzyłeś, cię przekonała, znowu się spotkaliście, a ty odleciałeś.- Lou przedstawił swoje przemyślenia. Nie wyglądał na szczególnie dotkniętego zaistniałym faktem.
-Bardzo to uprościłeś Lou, ale tak to mniej więcej wygląda.-spojrzał na niego spode łba Malik
-To na co ty czekasz! Musisz jej powiedzieć!- A ja spojrzałam na Lou z uśmiechem i miną ‘i kto miał rację?’
-To samo mu mówiłam!- wykrzyknęłam.
-Czyli wiedziałaś?!- nie dowierzał Harry.
-No tak.- zmarszczyłam brwi.
-Nie wierzę, normalnie nie wierzę!- Podniósł prawą rękę i wymachiwał nią na wszystkie strony.- Czemu ona dowiaduje się o  WSZYSTKIM, po prostu wszystkim jako pierwsza!
Harry był cały czerwony na twarzy, a oczy przypomniały dwa wielkie talerze. Nie rozumiem o co mu chodzi. Wygląda na naprawdę złego, a nie tylko ‘odstawiającego jedno z wielu swoich przedstawień’.  Chyba jest poważnie dotknięty faktem, że to nie on dowiedział się jako pierwszy o zaistniałej sytuacji.
-Harry…- zaczęłam miękko.
-…daj spokój.-dokończył za mnie, jak dotąd milczący Liam. Miał bardzo poważną minę.- Przestań odstawiać jakieś sceny, to jest poważna sprawa.
-No przecież wiem!- uniósł ręce w geście mówiącym, że nikt go nie słucha.- Właśnie dlatego jestem tak bardzo zdziwiony faktem, że dowiadujemy się o tym dopiero teraz. No powiedz Zayn, ile to już trwa.
-To nie jest w tej chwili ważne!- zdenerwował się chłopak.- Najważniejsze jest to, co próbują robić. Chcą zawładnąć naszym życiem. Tak nie może być! Zayn ma fart, że ta propozycja przypadła mu do gustu. Co będzie następne? Nakaz zerwania z dotychczasową dziewczyną czy przeprowadzka do innego kraju?
-Kochanie nie przesadzaj, wszystko będzie dobrze.- pogłaskała go po ramieniu Danielle i uśmiechnęła się wspierająco.- Jeśli tak się stanie to po prostu musicie się postawić. Nie jesteście ich lalkami.
-Nic nie jest w porządku! Tak nie może być!- zerwał się na równe nogi Liam.
Naprawdę jest dotknięty. Chyba rzeczywiście trzeba było powiedzieć im wcześniej. Ale ile ja o tym wiem? Tydzień? To przecież nie jest moja wina. Jeśli szukać to winnego to jest nim Zayn. Boże nie! Co ja mówię? Przecież on nie mógł nic zrobić. Nie spodziewał się czegoś takiego. Jak ja w ogóle mogłam tak pomyśleć?! Co ze mnie za człowiek?! W myślach cały czas karciłam się za takie słowa. Spojrzałam przelotnie na wszystkich zebranych i widziałam, że nikt nie ma za wesołej miny. Chciałam powiedzieć:
-Posłuchajcie, wiadomo że jest to trudna sytuacja, ale błagam nie dajmy się zwariować, a w szególności skłócić. To jest nasz ostatni, wspólny wieczór przez następne  trzy miesiące. Liam doskonale rozumiem, dlaczego jesteś zdenerwowany, Harry słońce, nie bardzo natomiast rozumiem czemu tak wybuchłeś na Hankę. Przecież to nie jej wina. Zayn myślę, że powinieneś powiedzieć…
-Perrie.- podpowiedział.
-… Perrie co czujesz, żeby potem nie wyszło tak jak to wychodzi na wszystkich filmach.- na szczęście  Kate wyjęła mi wszystko z ust. Dobrze, że to ona wszystko powiedziała.  Ja mogłabym powiedzieć o kilka słów za dużo.
-Powinna był powiedzieć.- burknął Harry wbity w kanapę z założonymi rękoma.
-Stary przestań ją obwinąć, nie miała wpływu na to co kto kazał robić Zayn’owi ani na to, że w brzuchu poczuje motyle.- stanął w mojej obronie jak dotąd milczący Niall.
Spojrzałam na niego z uśmiechem, ale wiedziałam, że nie do końca ma rację. Wstałam z mojego poprzedniego miejsca i kucnęłam przed obrażonym Harry’m.
-Masz rację, powinnam była powiedzieć. – powiedziałam miękko.- Ale wyobraź sobie, jakbyś to ty mnie poprosił o chwilowe przemilczenie jakiejś sprawy, to jakbyś się poczuł, gdybym jednak postanowiła podzielić się tym z chłopakami, bo uważałabym, że tak będzie lepiej dla wszystkich? W takich sytuacjach nie ma dobrego wyjścia, Hazza, cokolwiek bym nie zrobiła i tak jakaś osoba miałaby do mnie żal. Tym razem jesteś to ty. Może następnym będzie to Zayn?
Patrzyłam na niego wyczekująco. Mówiąc to wszystko miałam wrażenie, że uświadomiłam mu coś ważnego, ale potrzebował chwili, żeby zauważyć to w pełni. Ja natomiast wiedziałam, że chłopak ma rację. Sytuacja była na tyle niecodzienna, że reszta nie powinna dowiadywać się po części z przypadku.
-Przepraszam.- dodałam na koniec.
-Dobra, ludzie błagam, koniec smętów! Zapomnijmy, Zayn załatwi co ma załatwić i wszystko będzie w porządku. Ruda nie przepraszaj, Harry możesz się trochę pogniewać, ale potem wróć do nas i pobaw się jeszcze trochę. Nie marnujmy czasu.- wykrzyknął entuzjastycznie Louis, a reszta zaśmiała się potwierdzająco.- No już Lilo, proszę cię.- tym razem zwrócił się do Liama, który spojrzał na niego i mimowolnie pokazał szereg zębów.
***
-To był jeden z najlepszych wieczorów, naprawdę.- powiedział Liam ubierając się.- Niestety jutro trzeba wstać i być w miarę przytomnym.
-Nie… po co?- mruknął gdzieś tam z głębi domu Lou.
-Louis chodź tu!- ryknął.- A ty Niall czemu się nie ubierasz?
-Jak to czemu, przecież ja zostaję.- objął mnie w pasie i pocałował w głowę.
-No pewnie, że zostaje. Nie ma opcji.- zapewniłam twardo.
-Ale nie ma mowy, jesteś jeszcze chory.
-No to co?- nie rozumiał blondyn.
-Jak to co?!
-Liam, daj spokój. To, że nazywamy się Daddy nie znaczy, że zawsze i wszędzie musisz się tak zachowywać.- zaśmiał się Zayn, wkładając szalik.
-Ale żeby potem nie było!- pogroził nam palcem i cała czwórka wraz z Danielle pomachali nam na pożegnanie.
-No to zostaliśmy sami.- ucieszył się Harry.
-Nie wiem jak wy, ale ja idę do łóżka.- powiedziała ziewając Kate.
-Ja idę wszędzie tam gdzie ty, kochanie.- pocałował ją w policzek.
-Ja marzę tylko i wyłącznie o ciepłej podusi i kołderce.- trąbnęłam w chusteczkę.
-I kubku gorącej herbaty, kochanie.- skierował się w stronę kuchni Niall.
-Tak, o tym też.
~~~~
Pisałam ratami i jak to teraz wszystko przeczytałam to wyszło to tak straaaasznie dłuuuugie, że stwierdziłam, że nikt nie przeczyta do końca. (Na serio w Wordzie było 15 stron). Nie miałam sumienia czegokolwiek usuwać, poza tym jakbym czegoś się pozbyła ominęłabym jakiś wątek. A tego byśmy nie chcieli, haha :)
Podzieliłam więc rozdział na dwie części. Do drugiej jeszcze coś dopiszę i kiedyś tam Wam pokaże.
Ostatnio w ogóle zaczęłam pisać na raty. Teraz wszystko powstawało w przerwach do przygotowań do świąt. Od kuchni do laptopa, do salonu, do kuchni, do laptopa i tak w kółko. Dlatego też cześć jest całkiem, całkiem, a cześć to jakaś kompletna masakra. Przez godzinę miałam wenę, sypałam pomysłami jak z rękwa i chciałam wszystko napisać, ale oczywiście nieeee, bo "Hanka! Chodź mi pomóż!" I tak to wyglądało. 
Wcześniej to rozdziały były pisane "naraz". A teraz...
Dobra dość gadaniny! 
Jak pewnie zauważyłyście jeden fragment jest ok, ale następny to już D.N.O.
Dobra, dobra! Teraz już koniec. A tak jeszcze na zakończenie Wam powiem, że już nie mogę się doczekać pisania epilogu... dobra W.Y.S.A.R.C.Z.Y. Wybaczcie, ale tak strasznie lubię z Wami 'rozmawiać' :D
Piszcie co myślicie. :>

Ściskam
Han*