Rzuciłam się na łóżko w tym w czym
przyszłam i od razu zasnęłam. Wciąż słyszałam muzykę z klubu, wszystko
wirowało. Jednak tego wieczoru nie spiłam się. No może trochę, ale wszystko
pamiętam, a to jest najważniejsze. Następnego dnia obudziłam się i wszystko
mnie bolało. Cała szyja była zdrętwiała, a po prawej dłoni chodziły tysiące
mrówek. Doczłapałam się do kuchni i podeszłam do lodówki. Na niej przypięta
była karteczka:
Jestem na uczelni Mat’ a, który zdaje semestr. Zjedz
śniadanie.
I już. Zwykły tekst, bez żadnych
emocji. Tak właśnie zachowuje się Majka od powrotu. Swoją drogą nie ma co się dziwić.
Po tym jak powiedziała mi o swoim ŚWIETNYM POMYŚLE nieźle się na nią,
delikatnie mówiąc, zdenerwowałam. Od tamtego czasu jest na mnie obrażona, że „chcę
stanąć na drodze do jej szczęścia”. No
nic, zostawiłam Majkę i wzięłam się do robienia śniadania. Postanowiłam trochę zaszaleć
i zrobić naleśniki amerykańskie z pomarańczami, jabłkami i śmietaną z cukrem. Pierwszą
czynnością było pokrojenie owoców, potem zrobienie ciasta, usmażenie
naleśników, rozrobienie śmietany i voila! Jedząc wszystko, co przygotowałam
przez moją głowę przelatywały myśli typu: „Ale będę gruba”, ale zaraz potem w
duchu odpowiedziałam, ze „I tak już jestem, nic mi już nie pomoże” i wzięłam się do
pałaszowania 3 bomby kalorycznej. Po tym już nie mogłam. Resztki włożyłam do
lodówki i zaczęłam sprzątać. Ugh! Jak ja tego nie znoszę!
Była sobota, godzina 13:00. Co ja
mam do kurwy nędzy robić przez cały dzień? Pierwszy raz od dawna miałam taki
problem. Zwykle chodziłam do chłopaków, albo spotykałam się z samym Niall’ em.
Lecz teraz cała piątka pojechała nadrobić zaległy czas z rodziną. W końcu należy
się spotkać w święta. Wszyscy wsiedli w samoloty dzisiaj bladym świtem.
Pomyślałam, że mogłabym się pouczyć do sprawdzianu z matematyki, ale… Jak ja
niby mam się uczyć do sprawdzianu z matematyki? Przecież zadań robić nie będę, bo
nigdy nie robiłam, a jak inaczej można się przygotować? Czytać podręcznik?
Chyba nie mam nastroju. W taki sposób definitywnie odłożyłam plany naukowe. O
wiem! Wymyśliłam.
Do: Kate
Wyślij: Co dziś robisz? Wpadnij, proszę?
Od: Kate
Pokaż: Nie chce mi się ruszyć…
Wybałuszyłam oczy. Jeszcze nigdy nie odmówiła przyjścia. Zwykle sama się zjawiała.
Coś się stało. Musi mi powiedzieć co się stało.
Do: Kate
Wyślij: Oj nie marudź tylko
przychodź. Mam naleśniki.
Od: Kate
Pokaż: Mhmm
Do: Kate
Wyślij: To może ja mam do ciebie przyjść?
Od: Kate
Pokaż: Oj nie! To już lepiej żebym
ja przyszła!
Za pół godziny usłyszałam dzwonek
do drzwi. W nich ujrzałam Kate z zaczerwienionymi oczami. Od razu wciągnęłam ją
do mieszkania i przytuliłam. Dowlekłyśmy się do kanapy i tam zwaliłyśmy. Wtedy
łzy leciały już jej ciurkiem. Gładziłam ją po głowie, a ona po prostu leżała w
moich objęciach.
-Co się stało?- zapytałam kołysząc
ją. Nie dostałam odpowiedzi. Ponowiłam próbę-Coś z tatą, bratem?- pokręcenie
głową- Chora jesteś?- kolejne zaprzeczenie- Harry?- spróbowałam. Odpowiedź
twierdząca.-ale przecież myślałam, że… że wszystko jest w porządku? Gdy o tym
wszystkim opowiadałaś wydawałaś się być niewzruszona, silna…
-A jak myślisz, czy można po
zerwaniu tak po prostu zapomnieć? Tak, tak wiem co teraz powiesz: „To była wasza
wspólna decyzja, myślałam, że się z nią oswoiłaś” Ale tak nie jest!
-Wcale nie zamierzałam tego powiedzieć.
I tak długo wytrzymałaś… no nie wiem udając? Czemu od razu do mnie nie
przyszłaś?
-A tobie łatwo byłoby się przyznać
po tym jak zapewniałaś, ze wszystko jest w porządku, że tak miało być, ze tego
chciałaś? No właśnie. Jest ciężko, a zwłaszcza po wczorajszym wieczorze. Gdy go
zobaczyłam chciałam mu się rzucić na szyję. Miesiąc się nie widzieliśmy i
myślałam, że gdy wejdzie do Sali i go ujrzę utwierdzę się w przekonaniu, ze
dobrze postąpiliśmy. A potem jak tańczył z innymi to po prostu miałam ochotę podejść
do niego i…i- głos jej się załamał.
-Rozumiem, że ciężko było ci to znosić,
ale jeśli mam cię pocieszyć to wcale nie dałaś tego po sobie poznać- próbowałam
się uśmiechnąć.
-Dzięki- powiedziała wydmuchując
noc- każdy z chłopaków poprosił mnie do tańca, Niall’ owi nawet udało się wywołać
uśmiech na mojej twarzy, ale nie ważne! Z każdym tańczyłam, każdy mnie zapytał
tylko on nie. Myślałam, ze rozstaliśmy się jako przyjaciele. A przyjaciele
przecież tańczą! Chociażby na przykładzie twoim i jego, jesteście najlepszymi
przyjaciółmi. A on nawet ze mną nie rozmawiał. Cały wieczór mnie unikał, nawet
nie zaszczycił mnie spojrzeniem. – rozpłakała się na nowo.
-Wydaje mi się, że on potrzebuje
czasu. Czuje się tak samo jak ty. Tylko nie chce dać tego po sobie poznać. Próbuje
zatuszować to poprzez poznawanie nowych dziewczyn, ale wiem, ze cierpi tak samo
jak ty. Dużo dla niego znaczyłaś. I nadal znaczysz. Wiesz przecież, ze jest
zbyt dumny, żeby się do tego przyznać. Jest tylko jedna rzecz której nie mogę zrozumieć:
Czemu zerwaliście?! Obydwoje teraz cierpicie!
-Teraz to ja naprawdę nie wiem
czemu- kolejne łzy- nie wiem czemu nie wytrwaliśmy tego momentu zwątpienia.
Przecież każdemu to się zdarza, prawda?
-Prawda- powiedziałam cicho i
objęłam ją mocniej.
Przez kolejną godzinę uspokajałam
Kate. Długo wytrzymała dusząc to w sobie. Ale w końcu każdemu przychodzi moment
załamania, a Kate przyszedł właśnie teraz. Trochę się już uspokoiła, ale
wiedziałam, że zanim wydobrzeje całkowicie, minie jeszcze sporo czasu, raczej
nie pomoże jej widywanie się z Harrym.
-Ja cię tu zadręczam sprawami
złamanego serca, a co z twoimi? Poważniejszymi? Jak rodzice?
-Oj nie przejmuj się.
-Ale nie! Pytam poważnie!
-Jeszcze trochę zostało do…
zakończenie sprawy.
-Trochę, to znaczy ile?
-Wszystko ma się wyjaśnić 2 lutego.
-No to nie trochę, tylko mało, jak
dziś jest 27…- urwała na chwilę- jak sobie radzisz?
-Nie mówmy o tym proszę-
westchnęłam- lepiej jest jak o tym nie myślę.
-A babcia?
-Nie drąż- wstałam z kanapy
-Dobrze, przepraszam. Masz te
naleśniki?- ożywiła się.
-Tak są w lodówce, weź sobie.
Poszłyśmy do kuchni, Kate wzięła
sobie resztki mojego dzisiejszego śniadania i usiadłyśmy przy stole.
Rozmawiałyśmy o przyjęciu urodzinowym Harry’ego. To już niedługo bo 3-ego jest
impreza, a 1-szego nasz Loczek kończy 18-nastkę.
-Jak ci idą przygotowania?-
zapytałam
-Ciężko- popatrzyła na mnie znad
talerza- nie jest łatwo szykować urodziny byłemu chłopakowi, ale nie mogę zrezygnować,
obiecałam to chłopakom, jeszcze zanim…no wiesz…-urwała
-Wiem, wiem. Jeżeli chcesz jakiejkolwiek
pomocy, to wiesz daj znać.
-Dziękuję, ale ty i tak masz dużo
na głowie, rodzice, Majka, babcia. Dobra, dobra nic nie mówię, wiem że chcesz zapomnieć.
Dan bardzo mi pomaga. Zajęła się gośćmi, lokalem.
-A właśnie co dziś robi?
-Ma jakąś próbę, a potem idzie się
spotkać z Elką .
-Tą od Lou? Przypadli sobie do
gustu- uśmiechnęłam się.
-Masz rację, coś czuję, ze kiedyś będą
trochę bliżej niż tylko znajomi- tu zabawnie poruszyła brwiami. No, Kate
odzyskuje humor!
Cały dzień spędziłyśmy razem.
Dopiero wieczorem Kate wyszła. Wieczorem przyszła też Majka. Zaczęła pakować
swoje rzeczy do pudeł. Nie wiem po co tak wcześnie, ale najwidoczniej chciała
jak najszybciej wszystko załatwić. Wielki dzień (dla niej) miał nastąpić za 4
dni. Tak jak wcześniej nie odzywałyśmy się do siebie. Ja siedziałam w swoim
pokoju, rozmawiając z Zuzką, a ona krzątała się po całym domu.
1 lutego
Dziś były urodziny Harolda. Był od
jednak nadal u rodziców, więc zostało tylko na wysłaniu sms’a. Po szkole Kate miała jakieś spotkanie w
sprawie wynajęcia klubu. Potem powiedziała, ze wpadnie do mnie pouczyć się do
matematyki. Choć znając ją jej uczenie będzie polegało na przeglądaniu tt i fb.
Ale pożyjemy zobaczymy. O 18 usłyszałam dzwonek do drzwi, a w nich ujrzałam
Blondynę. Weszła, zdjęła kurtkę i na wstępie przywitała mnie słowami:
-Jakoś tak tu puściej..?-
popatrzyłam na nią znacząco, zakryła dłońmi usta- Ojej! To już? Już się
wyprowadziła? Nie wiedziałam, przepraszam..
-W porządku. Wczoraj zabrała wszystkie pudła.
-Byłaś u niej w mieszkaniu?
-Nie. I jak na rezie nie zamierzam.
-Czemu?
-Bo nie rozstałyśmy się w hmm… dobrym nastroju.
-To przykre…
-Wiem. Ale nie ważne. W lodówce masz cos do zjedzenia jak
chcesz. Aj idę do siebie musze porobić trochę zadań. Nie patrz tak na mnie.
-Przecież ty nigdy nie robisz zadań!
-Wiem! Ale dziś jak siedziałam na matmie to nie rozumiałam
nic! Kompletnie.
Uczyłam się jeszcze 1,5 godziny po przyjściu Kate. W końcu
dałam spokój i poszłam do kuchni. Tam, ku mojemu zdziwieniu, zastałam
przyjaciółkę pochylona nad książkami od: UWAGA! Matematyki.
-Nie wierzę! Co smutek z Toba zrobił!- popatrzyła na mnie swoimi
smutnymi, jakby zaczerwienionymi oczami- Przepraszam! Nie chciałam!
-Mhmm.
Podeszłam do niej i ją objęłam. Ona wyspowodziła się z moich
objęć i dalej zaczęła skrobać coś na kartce. Ja natomiast podeszłam do lodówki
i zaczęłam robić obiad. Wybór nie był duży, a powiedziałabym raczej żaden.
Ugotowałam makaron, pokroiłam cebulę, pomidory, mozzarellę, oliwki. Wszystko to
wrzuciłam na makaron (już ugotowany). Doprawiłam przyprawami, oliwą i gotowe.
-Kate! Chcesz obiad?
-A co masz?!
-Makaron!
-Idę!
Zjadłyśmy obiad i poczłapałyśmy do telewizora. Zwaliłyśmy
się na kanapę i oglądałyśmy program „Dom jak marzenie”. Zerknęłam na zegarek.
Była 20:15. O 20:30 Niall wsiadał do samolotu do Londynu. Złapałam za telefon i
chciałam cos mu napisać przed podróżą… Tylko co? Miłego lotu? Przyjemniej podróży, kochanie? Tylko nie spadnijcie? Nic
nie przychodziło mi do głowy, odłożyłam telefon i przeszłam do pozycji horyzontalnej
co Kate zdążyła już uczynić. Po kilku minutach zapadłam w sen. Obudziłam się dopiero rano, o 6. Teraz już po
całym ciele chodziły mrówki. Zobaczyłam, ze Kate śpi nadal w tej samej pozycji,
tyle, ze teraz uśmiechając się. Ciekawe co jej się śni? Wstałam i poszłam wziąć
prysznic. Umyłam głowę, wysuszyłam ją i zawinięta w szlafrok powędrowałam zrobić
śniadanie. Było wcześnie, a my szłyśmy do szkoły na dziewiątą, więc postanowiłam
zrobić coś więcej niż płatki z mlekiem. Usmażyłam jajka na bekonie i wycisnęłam
sok z pomarańczy.
-O shit! Zasnęłam!- dało się słyszeć Kate.
Już po chwili ujrzałam ją w progu kuchni.
-Co pichcisz?
-Jajka, chcesz?
-Pytanie! Tylko najpierw skoczę pod prysznic jeśli nie masz
nic przeciwko.
-Tylko się pospiesz!- krzyknęłam gdy zamykała drzwi.
Po 15 minutach stała w samej bieliźnie koło mnie.
-Dobrze, ze w torebce zawsze nisze zapasowe gacie…-mruknęła
-Siadaj, nie gadaj.
Śniadanie zjadłyśmy w milczeniu. Potem, ja zmywałam, Kate
wycierała ścierką. Ze wszystkim szybko się uporałyśmy, bo nie było dużo do
roboty. Zaraz potem Blondyna rzuciła się na kanapę w salonie skacząc po
programach. Już chciałam się dociąć kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Kogo niesie?- zapytała Kata, a ja wzruszyłam ramionami i
poczłapałam do drzwi. W nich ujrzałam… Harry’ ego.
-Harry? Co ty tu robisz?- zdziwiłam się
-Niespodzianka!- zawołał, uniosłam brwi- No dobra, wszystko
ci powiem tylko wpuść mnie do środa, piździ!- zaprosiłam go gestem, a on zdjął
kurtkę i buty.
Poszedł za mną do salonu, a tam zastaliśmy Kate… w bieliźnie,
która nadal nie zdążyła się ubrać. Gdy ta tylko zobaczyła Harolda zaczerwieniła
się i coś tam mruknęła na znak, ze musi szybko iść do łazienki. Czuła się podwójnie
zawstydzona, po pierwsze co raz bardziej przeżywa brak Harry’ego, a po drugie…
niecodziennie wita się osobę płci męskiej w bieliźnie. Loczek nadal stał w
osłupieniu i nie był w stanie wydobyć z siebie dźwięku.
-Nocowała u mnie i nie spodziewałyśmy się twojej wizyty-
wyjaśniłam
-To może ja pójdę.
-Nie wygłupiaj się!- zaprotestowałam- Zostań i powiedz co
cię sprowadza.
-Jak wiesz wszystko pojechaliśmy z wizytą do naszych rodzin.
Wszyscy również mieli dziś wracać. Niall powinien być już w domu, ale napisał
mi, ze samolot nie mógł wczoraj odlecieć z powodu pogody. A Lou, który również
powinien był się pojawić napisał, że przedłuża pobyt o jeden dzień, a ja… nie
mam jak się dostać do domu, Zayn i Liam wracają dopiero popołudniu. A ja… chyba
zostawiłem klucze u rodziców. A na dworze piździ- mówił z uśmiechem Harold.
-Debil- powiedziałam ze śmiechem- a tak w ogóle: wszystkiego
najlepszego braciszku!- mocno go przytuliłam.
-Ale urodziny miałem wczoraj.
-Oj dobra, dobra, już nie bądź taki skromy- powiedziałam ze
śmiechem
-Ech! Przecież ja jestem skromy! A tak wgl, na którą
idziecie do szkoły?
-Na 9, musimy wyjść 8:30, na pierwszej lekcji mamy sprawdzian
z matmy- skrzywiłam się.
-W takim razie powodzenia.
-Nie dziękuję. Jeśli jesteś głody w lodówce cos sobie znajdź,
a ja teraz musze się ubrać.
Powędrowałam do pokoju z nadzieją znalezienia Kate, nam jej
nie było, w pokoju Majki: to samo, wreszcie poszłam do wspomnianej przez nią
łazienki. Tam zastałam ją na sedesie szlochającą. Podeszłam do niej i ją
przytuliłam, a ona rozpłakała się na dobre.
-Cii, cii! Nie płacz. Już dobrze.
-Nic nie jest dobrze!- wybuchła- Skoro chce mi się płakać na
sam jego widok! To nic nie jest dobrze! I jeszcze to, ze zobaczył mnie w samej
bieliźnie, co on teraz o mnie sobie myśli?!
-Powiem ci jedno po tym jak wybiegłaś chwilę trwało zanim
doszedł do siebie- puściłam jej oko
-Oj przestań- dała pi kuksańca, lecz cień uśmiechu pojawił
się na jej twarzy.
-Jedno wiem na pewno. Nie możesz to się chować. Chodź!
Pójdziemy znaleźć ci coś do ubrania i zejdziemy do niego. No to szperaj sobie w
szafie- powiedziałam gdy weszłyśmy do mojego pokoju.
-Nie chce mi się, ty mi coś znajdź.
-Ugh!
- O widzę, ze nosisz ten sweter ode mnie- powiedziała przez
łzy
-Tak zaśmiałam się, a teraz chodź!-pociągnęłam ją za rękę.
Weszłyśmy do kuchni gdzie stał Harry i coś sobie
przygotowywał, popatrzył na nas przez ramie i skinął głową. Kate spojrzała na
mnie z miną „A nie mówiłam!”
-Słuchajcie tego już za wiele! Niby rozstaliście się w
przyjaźni, a nie możecie nawet wymienić szybkiego „cześc”. Co z wami? Ile wy
macie lat?!Zachowujecie się jak dzieci!
Obydwoje spojrzeli na mnie spode łba, jakbym była wariatką.
-Weźcie się ogarnijcie! Zostawiam was SAMYCH! Idę do szkoły
i ciebie- tu wskazałam na Kate- chce widzieć tam za pół godziny! A ty- tu
wskazałam na Harolda- ty zamknij drzwi kluczem, który jest na szafce i było by
miło gdybyś podrzucił mi go pod szkołę, chyba, ze nie zamierzasz wychodzić stąd
przed 19, bo my Kate dziś znowu zaczynamy pracę.
To mówiąc teatralnie trzasnęłam drzwiami wyjściowymi. Mam
nadzieję, że moje, trochę przesadzone, przedstawienie, przyniesie skutki.
~~~~
Wiele z Was pytało się czemu Kate i Harry tak mało przeżywają to co się ostatnio stało, przeczytałam jeszcze raz ostatnie rozdziały i doszłam do wniosku, ze macie całkowitą rację. Nie pisałam o ich uczuciach... Mam nadzieję, że teraz choć trochę się zrehabilitowałam?
No, to tak na sam początek, bo ta sprawa nie dawała mi spać po nocach xD
Co do tego czy będą jeszcze razem to potrzymam Was jeszcze trochę w niepewności. Może tak... może nie... Jeśli dotrwacie do tego momentu to się przekonacie ;p Żeby trochę Was naprowadzić powiem, że jeszcze kilka rozdziałów... Chyba, ze zmienię zdanie xD Nie no żartuję.
A teraz sprawy organizacyjne: wyjeżdżam jutro na wakacje z rodzicami do... w sumie nie będę przynudzać gdzie. Nie będzie mnie tydzień i najprawdopodobniej nie będę miała internetu. Buuuuu! ;( No, i to tyle spraw organizacyjnych;p
A teraz sprawy przyjemne. Jak Wam mija końcówka wakacji? I jeśli można wiedzieć do której klasy teraz idziecie? Bo ja jestem bardzo ciekawa ;p Enjoy summer! ;D
Czymcie sie ;*
Han*